SYLWIA JEDLAK-DUBIEL

<< Wysokie oparcia siedzeń w przedziale, miarowy stukot kół o szyny, zapach świeżego powietrza wpadającego przez uchyloną szybę, cienie osób przechodzących co chwilę korytarzem, stanowczy głos konduktora i obrazy migające za oknem, zapowiadające ekscytującą wyprawę w nieznane – jako dziecko chyba każdy z nas czuł ten dreszcz emocji podczas podróży pociągiem. Świat w okiennej ramie zmieniał się jak w kalejdoskopie, a my pędziliśmy przed siebie po torach ciągnących się w nieskończoność. Raz otaczały nas kolorowe pola i łąki, innym razem ciemny las, wysokie góry czy pstrokate zabudowania miasta, ale kto wie, co wyłoni się za kolejnym zakrętem, kto wsiądzie na następnej stacji. Od czasu do czasu rozlega się przeciągły gwizd lokomotywy… Chodź dziś ludzie przesiadają się częściej do samochodów i samolotów, kolej ma nadal swoich zagorzałych zwolenników i to nie bez powodu. Są na świecie takie trasy, które nikogo nie pozostawiają obojętnym. Podróż nimi gwarantuje niezapomniane przeżycia i dostarcza wspaniałych wspomnień na lata. >>

W starożytnym Cesarstwie Rzymskim do transportu i przemieszczania się wozami konnymi wykorzystywano koleiny w kamiennych drogach. W XV stuleciu w europejskich kopalniach ciężkie ładunki przewożono po drewnianych szynach. Cztery wieki później w Wielkiej Brytanii uruchomiono kolej konną. Prawdziwa rewolucja zaczęła się od wynalezienia maszyny parowej, a właściwie ulepszenia atmosferycznego silnika parowego Thomasa Newcomena (1664–1729), przez Jamesa Watta (1736–1819) w 1763 r. Stąd już tylko krok dzielił ludzkość od powstania parowozu, zbudowanego przez Richarda Trevithicka (1771–1833). Za ojca lokomotywy parowej uważa się jednak George’a Stephensona (1781–1848) – twórcę Rakiety (The Rocket), zwycięzcy w konkursie Kolei Liverpool i Manchester (Liverpool and Manchester Railway). Tak rozpoczęła się era transportu kolejowego. W 1879 r. Werner von Siemens (1816–1892) na wystawie w Berlinie zaprezentował elektrowóz, który ciągnął ławeczki dla pasażerów. Wkrótce lokomotywy elektryczne zaczęły wypierać parowe. Jednocześnie pojawiły się też maszyny spalinowe z silnikiem Diesla. Współczesne pociągi różnią się od tych pierwszych nie tylko wyglądem, lecz także możliwościami. Rekord prędkości (581 km/godz.!) należy od grudnia 2003 r. do modelu MLX01 japońskiej kolei magnetycznej SCMaglev.
Wbrew pozorom dzisiejsze podróże nie oznaczają tylko szybkiego przemieszczania się z jednego punktu do drugiego. Mogą być również przeżyciem samym w sobie. Tak właśnie jest w przypadku najbardziej wyjątkowych linii kolejowych. Chcielibyśmy zaprezentować Wam, drodzy Czytelnicy magazynu All Inclusive, 10 wybranych przez nas pociągów, przewoźników bądź tras, które szczególnie zasługują na uwagę: od europejskich klasyków przez zadziwiające rozmachem projekty z Nowego Świata po prawdziwe klejnoty w koronie.

 

KOLEJE RETYCKIE
W szwajcarskim kantonie Gryzonia między górskimi szczytami mkną wagony Kolei Retyckich (Rhätische Bahn). Ich dumą są wspaniałe ekspresy Bernina (Bernina Express) i Lodowcowy (Glacier Express). Trasa tego pierwszego prowadzi z Chur przez St. Moritz do Tirano we Włoszech. Odcinek Thusis–Tirano wraz z krajobrazem kulturowym Alp (łańcuchy górskie Albula i Bernina) został wpisany w 2008 r. na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Po drodze Bernina przemierza 55 tuneli oraz 196 mostów i stromych wzniesień, a także pokonuje najwyższy punkt Kolei Retyckich – stację Ospizio Bernina (2253 m n.p.m.). Z Tirano można autobusem Bernina Express Bus dostać się do Lugano nad jeziorem o tej samej nazwie przez włoski region Valtellina, słynący z wyśmienitych win.

FOT. RHAETISCHE BAHN

Ekspres Bernina wspinający się na Wiadukt Spiralny Brusio

Ekspres Bernina wspinający się na Wiadukt Spiralny Brusio

    Ekspres Lodowcowy przewozi natomiast pasażerów z St. Moritz do Zermatt, gdzie wznosi się najsłynniejszy chyba alpejski szczyt Matterhorn (4478 m n.p.m.). Zanim jednak tam dotrze, czeka go jeszcze przejazd przez 291 mostów i 91 tuneli. Jednym z najbardziej spektakularnych miejsc na szlaku Kolei Retyckich jest sześcioprzęsłowy Wiadukt Landwasser o 65 m wysokości i 136 m długości. Zbudowano go z wapiennych kamieni nad rzeką Landwasser na początku XX w. Poza tym niezwykłych doznań dostarcza też pokonanie tzw. Wiaduktu Spiralnego Brusio. Podróż pociągami szwajcarskiego przewoźnika to nie tylko zapierające dech w piersiach widoki, lecz także komfortowa wycieczka. Okolicę najlepiej podziwiać z wagonów panoramicznych. W Berninie zamówimy przekąski i napoje z baru, a w Ekspresie Lodowcowym przyniosą nam obiad wprost do stolika przy naszym fotelu, a dzięki podręcznym słuchawkom dowiemy się ciekawych informacji o trasie. Bilet z St. Moritz (przez Chur) do Zermatt kosztuje 262 CHF (franków szwajcarskich) w pierwszej klasie i 149 CHF w drugiej klasie. Cena przejazdu z Chur do Tirano wynosi odpowiednio 109 i 62 CHF. Każdorazowo trzeba również wykupić miejscówkę.

 

FLÅMSBANA
W Norwegii w dolinie Flåmsdalen kursuje kolej Flåmsbana. Łączy miejscowość Flåm, położoną nad odnogą najdłuższego niepokrytego lodem fiordu na świecie Sognefjord (Sognefjorden) – Aurlandsfjord (Aurlandsfjorden), ze stacją Myrdal na linii Bergensbanen, wiodącej z Bergen do Oslo. Pierwszy z tych punktów znajduje się na wysokości 2 m n.p.m., a drugi – 863 m n.p.m. Trasa ta należy do najbardziej stromych na świecie wśród dróg kolejowych z normalnym torem. W przeważającej części (prawie 80 proc.) jej nachylenie wynosi 55 promili. Ze względu na ten fakt oraz tutejsze przepiękne krajobrazy stanowi jedną z najpopularniejszych atrakcji Norwegii.
    Flåmsbanę otwarto w 1940 r. Wtedy wagony ciągnęła lokomotywa spalinowa. Już 4 lata później używano na tym odcinku trakcji elektrycznej. Tutejsze pociągi przemierzają 20 tuneli, w tym najdłuższy Nåli, i jeden most. Podczas podróży pasażerowie mają szansę zobaczyć to, z czego słynie norweska przyroda: ośnieżone szczyty, górskie rzeki, wysokie urwiska, malowniczy fiord, a nawet wodospady: Kjosfossen i Rjoandefossen. Pierwszy z nich mierzy 225 m wysokości, drugi – 310 m. Oba robią na turystach duże wrażenie. Całkowita długość linii wynosi 20,2 km. Za bilet w jedną stronę (z Myrdal do Flåm lub z Flåm do Myrdal) dla osoby dorosłej zapłacimy 320 NOK (koron norweskich). Nieco niższa cena obowiązuje przy przejazdach grupowych, obejmujących przynajmniej 10 osób.

 

ORIENT EXPRESS
Jaki jest najsłynniejszy europejski pociąg, pobudzający wyobraźnię i kojarzący się z obrazem kontynentu sprzed II wojny światowej? To – oczywiście – osławiony Orient Express, w którym znany belgijski detektyw Herkules Poirot w powieści Agathy Christie (1890–1976) rozwiązał zagadkę tajemniczego morderstwa. Poruszał się on na linii Paryż–Konstantynopol (później: Stambuł) od 1883 r. z przerwami do 1977 r. Historia jego zmieniającego się rozkładu jazdy odzwierciedla losy Europy: zawieszenie połączeń w trakcie wojen światowych, nowe odcinki wytyczone dzięki rozwojowi dróg, skrócenia przejazdu i przeszkody związane z zamkniętymi granicami i żelazną kurtyną.
    Wagony składu z lat 20. i 30. XX w. wykupił później amerykański biznesmen James Sherwood (ur. w 1933 r.). Odrestaurowane zaczęły kursować w 1982 r. pod nazwą Venice Simplon-Orient-Express z Londynu do Wenecji. Dziś odbywającą się raz w roku 6-dniową podróż tym pociągiem niemal oryginalną trasą z Paryża do Stambułu obsługuje firma Belmond. Ceny biletów zaczynają się od 7130 EUR (euro) za osobę. Jeśli dla kogoś to zbyt wygórowana suma, a marzenia o przejażdżce wagonem z epoki dwudziestolecia międzywojennego nie dają mu spokoju, może wybierać wśród tańszych połączeń: z Wenecji do Londynu, Paryża, Budapesztu, Pragi czy Wiednia, z Budapesztu do Londynu lub Paryża, z Pragi do Londynu albo Paryża, z Londynu do Paryża. Co ciekawe, Orient Express gościł również na polskich torach…

 

CHEPE
Przenieśmy się teraz na inny kontynent, do Nowego Świata. W północno-wschodniej części Meksyku, z centrum stanu Chihuahua do wybrzeża Zatoki Kalifornijskiej w sąsiednim stanie Sinaloa wyrusza Chepe (El Chepe). Prekursorem budowy linii kolejowej w tej części Ameryki Północnej był inżynier Albert Kinsey Owen (1847–1916). Ostatecznie całość oddano do użytku w 1961 r., gdy powstał brakujący fragment między Creel i El Fuerte. Dziś z miasta Chihuahua dojedziemy do Los Mochis, leżącego niedaleko brzegu Pacyfiku i portu Topolobampo (stąd też nazwa pociągu – od pierwszych liter nazw własnych Chihuahua i Pacyfik).
    Przejazd Chepe to świetna alternatywa dla standardowych wycieczek po Meksyku. Za jego najciekawszą atrakcję uchodzi m.in. Miedziany Kanion (większy niż Wielki Kanion Kolorado w USA), czyli grupa wąwozów Barrancas del Cobre o ścianach w kolorze miedzi. To prawdziwy cud natury, dlatego lokomotywa zatrzymuje się na stacji Divisadero na 15–20 min., aby pasażerowie jadący dalej mogli przyjrzeć mu się z bliska. Niemniej interesująco wygląda 39-kilometrowy odcinek między Bahuichivo i Témoris z 86 tunelami i trzema poziomami torów kolejowych. Dalej na południe, jeszcze przed El Fuerte znajduje się najwyższy most na trasie – Puente Chínipas (102 m wysokości). Dotarcie z miasta Chihuahua do Los Mochis będzie nas kosztowało ok. 2,5 tys. MXN (pesos meksykańskich) za miejsce w pierwszej klasie i ok. 1,6 tys. MXN w przypadku drugiej klasy. Pociągi są klimatyzowane, ogrzewane i wyposażone w toalety. Do składu dołączany jest też wagon restauracyjny lub barowy.

 

CENTRALNA KOLEJ TRANSANDYJSKA
Nasz opis byłby niepełny, jeśli nie wspomnielibyśmy o Centralnej Kolei Transandyjskiej (Ferrocarril Central Andino). Zaprojektował ją, a także przez pewien czas prowadził jej budowę polski inżynier Ernest Malinowski (1818–1899). Miała ona ułatwić transport towarów (bogactw naturalnych i płodów rolnych) z głębi lądu do portu nad Oceanem Spokojnym. Ukończono ją w 1908 r. Współcześnie stanowi drugą najwyżej położoną linię kolejową na świecie (zaraz po Qinghai–Tybet w Chinach zainaugurowanej w 2006 r.) i prowadzi z Limy do miasta Huancayo w Andach.
    Przejażdżka peruwiańskim pociągiem to rodzaj wspinaczki. Trwa 12 godz. – od 7.00 do 19.00. Ostatni przystanek znajduje się na wysokości 3271 m n.p.m., ale zanim na nim wysiądziemy, musimy przekroczyć przełęcz Ticlio wznoszącą się na 4818 m n.p.m.! Od 1999 r. stoi tam pomnik ku czci Ernesta Malinowskiego projektu polskiego rzeźbiarza Kazimierza Gustawa Zemły (ur. w 1931 r.). Wykonano go w Polsce. Takich widoków, jak wśród szczytów Peru, nie zobaczymy nigdzie na ziemi. Do ich podziwiania najlepiej nadaje się wagon turystyczny z panoramicznymi oknami. Do wyboru są również wagony klasyczne. W 2015 r. za bilet w obie strony na pierwszy z nich trzeba zapłacić 395 PEN (soli), a na drugi – 219 PEN. Centralna Kolej Transandyjska przewozi turystów tylko w porze suchej (zazwyczaj od kwietnia do października) i jedynie kilka razy w roku. Warto więc odpowiednio wcześniej zainteresować się aktualnym rozkładem jazdy.

 

EMPIRE BUILDER
Amatorzy podróży przez kontynent powinni zapoznać się natomiast z ofertą amerykańskiego przewoźnika Amtrak, który zarządza połączeniem Empire Builder (Budowniczy Imperium). Z miasta Chicago nad jeziorem Michigan (należącym do Wielkich Jezior) dojedziemy na drugi kraniec Stanów Zjednoczonych, do Seattle w stanie Waszyngton lub Portland w Oregonie – rozjazd następuje w Spokane. Zajmie nam to ok. 46 godz. Po drodze przemierzymy 7 stanów (8 w kierunku do Portland): Illinois, Wisconsin, Minnesotę, Dakotę Północną, Montanę, Idaho oraz Waszyngton (i Oregon). Codziennie w obie strony wyrusza jeden skład z przedziałami sypialnymi i z miejscami siedzącymi, wagonami restauracyjnymi i widokowym salonem z kawiarnią. Pociąg na tej trasie kursuje od 1929 r. Jego nazwa odnosi się do osoby Jamesa J. Hilla (1838–1916) – dyrektora Wielkiej Kolei Północnej (Great Northern Railway), znanego właśnie jako „Budowniczy Imperium”.
    Przejazd Empire Builder stanowi przede wszystkim wycieczkę krajoznawczą. Na pokładzie wspomnianego wagonu widokowego w sezonie wiosenno-letnim lokalni przewodnicy – podobno w tej roli występują również Indianie – opowiadają o atrakcjach regionu, a mówić jest zdecydowanie o czym. Wśród najciekawszych punktów programu warto wymienić Park Narodowy Glacier (Glacier National Park) czy rozległe koryto najdłuższej rzeki USA Missisipi. Ten pierwszy leży w stanie Montana przy granicy z Kanadą i, jak sama nazwa wskazuje, słynie z lodowców Gór Skalistych. Poza tym za oknem migają nam też obrazy niczym z filmów o Dzikim Zachodzie: ciągnąca się po horyzont preria z rozmieszczonymi gdzieniegdzie domkami i pasącymi się końmi. Koszt takiej wyprawy zaczyna się od 174 USD (dolarów amerykańskich) z wliczoną rezerwacją.

 

ROCKY MOUNTAINEER
Zostajemy w Ameryce Północnej, ale tym razem przekraczamy północną granicę Stanów Zjednoczonych. Właśnie w Kanadzie firma Rocky Mountaineer od 1990 r. organizuje malownicze podróże, głównie na terenie prowincji Kolumbia Brytyjska i Alberta na obszarze pasma Gór Skalistych – Canadian Rockies. Łatwo wpaść tu w zachwyt nad cudownością i majestatem przyrody. Z Vancouver historyczną trasą Pierwsze Przejście na Zachód (First Passage to the West) dotrzemy do Banff lub szlakiem Podróż przez Chmury (Journey through the Clouds) – do Jasper. Do tej ostatniej miejscowości dojedziemy także z Whistler, jeśli wybierzemy wycieczkę Od Lasu Deszczowego do Gorączki Złota (Rainforest to Gold Rush), podczas której ujrzymy właśnie las deszczowy strefy umiarkowanej, błękitne jeziora, kanion Fraser, płaskowyż Cariboo i w końcu wspaniałe szczyty górskie.

FOT. ROCKY MOUNTAINEER

    Stosunkowo nowe propozycje stanowią 2 połączenia: międzynarodowe z Seattle w USA (Coastal Passage) oraz transkanadyjskie z Halifax, stolicą prowincji Nowa Szkocja (Coast to Coast). Drogę od Pacyfiku do Atlantyku przemierzymy w zależności od wersji oferty w czasie od 12 do 16 dni. Jak w przypadku wszystkich dłuższych wypraw, noclegi planowane są w hotelach. Koszt konkretnego kursu uzależniony jest od elementów danego wariantu i długości wycieczki. Najtańszy przejazd – Whistler Sea to Sky Climb (z Vancouver do Whistler) – kosztuje od 299 CAD (dolarów kanadyjskich). Natomiast za 16-dniowy Coast to Coast przyjdzie nam zapłacić minimum 6279 CAD. Rocky Mountaineer zajmuje się również sprzedażą pakietów kolejowych łączonych z rejsami statkiem na Alaskę.
    
BLUE TRAIN
Z kolei miłośnikom luksusowych wakacji na pewno przypadnie do gustu przypominający 5-gwiazdkowy hotel Blue Train („Niebieski Pociąg”) z Republiki Południowej Afryki. Główna trasa między Pretorią a Kapsztadem ma 1600 km długości (ponad 27-godzinna podróż). Do wyboru są dwa warianty jej pokonania: w kierunku północnym z przystankiem w Matjiesfontein, w trakcie którego odbywa się poczęstunek sherry w barze, oraz w kierunku południowym ze zwiedzaniem miasta Kimberly znanego z kopalni diamentów. Od lat 20. XX w. w tej części Afryki jeździły pociągi Union Limited i Union Express. W okresie II wojny światowej linię kolejową przejęło wojsko. Gdy w 1946 r. wznowiono kurs, przyjęła się nowa nazwa Blue Train, nadana ze względu na niebieski kolor wagonów.

FOT. THE BLUE TRAIN

Komfortowy wagon restauracyjny w luksusowym pociągu Blue Train

    Przejazd tym eleganckim składem gwarantuje niezwykłe przeżycia. Dla pasażerów przygotowano 2-osobowe przedziały o stylowym wystroju w wersji De Luxe Suite (mniejszy) i Luxury Suite (większy). Wyposażono je w klimatyzację, ogrzewanie podłogowe, łazienkę ze złoconą armaturą (w przypadku Luxury Suite z pełnowymiarową wanną), bezprzewodowy internet WiFi i telefon. Ściany wyłożono drewnem. Poza tym można także skorzystać z dodatkowych wagonów: klubowego z barem, lounge z oknami widokowymi i restauracyjnego, gdzie serwowane są wykwintne dania. Przez całą podróż do dyspozycji jej uczestników pozostają kamerdynerzy. Oczywiście, taki przepych ma również swoją cenę. Miejsce w przedziale współdzielonym z drugą osobą kosztuje od ok. 14 tys. do mniej więcej 15,5 tys. ZAR (randów) poza sezonem i 17–19 tys. ZAR w sezonie. Dodatkową atrakcją, która zostanie wprowadzona w 2016 r., będzie dojazd do miasteczka Hoedspruit leżącego niedaleko Parku Narodowego Krugera – południowoafrykańskiej ostoi dzikich zwierząt.

 

ROVOS RAIL
Pozostajemy jeszcze w RPA, żeby przedstawić innego tutejszego luksusowego przewoźnika – Rovos Rail. Zaprasza on m.in. na krótsze 3-dniowe kursy z Pretorii do: Kapsztadu (1600 km), Wodospadów Wiktorii w Zimbabwe (w 2014 r. dodano do niego wycieczkę do Parku Narodowego Hwange) i Durbanu. Poza tym w jego ofercie znajdują się dłuższe wyprawy z Pretorii do miasta Swakopmund w Namibii (9 dni i 3400 km) oraz z Kapsztadu do Dar es Salaam w Tanzanii (15 dni). Oprócz tego można wziąć udział w 9-dniowych wycieczkach golfowych: Golf Safari i African Golf Collage. Po drodze przewidziano postoje, zwiedzanie i ekscytujące safari.
    Rovos Rail jest firmą prywatną. W 1986 r. Rohan Vos otrzymał pozwolenie na korzystanie z państwowej sieci torów kolejowych. W 1989 r. odbył się pierwszy przejazd. Podróż tymi pociągami to nie tylko poznawanie Afryki i podziwianie niesamowitych krajobrazów, lecz także wyjątkowy komfort jazdy i obsługa na najwyższym poziomie. Przedziały w zależności od wielkości dzielą się na Pullman Suite, Deluxe Suite i Royal Suite (który zajmuje pół wagonu!). W wystroju każdego z nich zadbano o najmniejsze szczegóły. Przestrzeń publiczną tworzą wagony Widokowy (mogący pomieścić 32 gości), dwa Restauracyjne, Klubowy i Lounge. Nie ma w nich głośników radiowych ani ekranów telewizyjnych, a pasażerowie proszeni są o używanie telefonów komórkowych i laptopów w zaciszu swojego apartamentu, aby nie przeszkadzać innym uczestnikom wyprawy. W ten sposób przewoźnik chce oddać atmosferę podróżowania w dawnych czasach. Do kolacji obowiązują natomiast stroje koktajlowe. Za najtańszy bilet (z Pretorii do Kapsztadu w Pullman Suite) zapłacimy obecnie (do 30 września 2015 r.) 15,2 tys. ZAR. Poza tym firma Rovos Rail dysponuje trzema eleganckimi domami dla gości na przedmieściach Kapsztadu w St James – 5-gwiazdkowymi St James Manor, St James Seaforth i St James Homestead.

 

MAHARAJAS’ EXPRESS
Na koniec zostawiamy sobie prawdziwą perłę Indii, jak bez większej przesady można nazwać Maharajas’ Express, obsypany nagrodami dla najbardziej luksusowego pociągu na świecie. Posiada on 43 przedziały dla 88 gości w czterech wersjach – Deluxe Cabin, Junior Suite, Suite i 5-gwiazdkowy apartament prezydencki, a także dwa wagony restauracyjne, jeden barowy i lounge. Wyposażono go we wszystkie udogodnienia typowe dla pokoi hotelowych o wysokim standardzie. Pełen przepychu wystrój ma przypominać wspaniałe salony dawnych maharadżów zafascynowanych koleją żelazną.

FOT. MAHARAJAS’ EXPRESS

Pełna przepychu restauracja Mayur Mahal w Maharajas’ Express

Pełna przepychu restauracja Mayur Mahal w Maharajas’ Express

    Linię obsługuje obecnie IRCTC (Indian Railway Catering and Tourism Corporation – Korporacja Cateringu i Turystyki Kolei Indyjskich), a kursuje ona od marca 2010 r. W jej ofercie znajdziemy 5 wycieczek: 8-dniowe Dziedzictwo Indii (Heritage of India), Indyjską Panoramę (Indian Panorama) i Indyjski Splendor (Indian Splendor) oraz 4-dniowe Skarby Indii (Treasures of India) i Klejnoty Indii (Gems of India). Pociąg odjeżdża ze stacji w Delhi lub Bombaju. Po drodze przewidziane są postoje ze zwiedzaniem najciekawszych atrakcji na trasie, a jest ich naprawdę wiele. Maharajas’ Express zabiera swoich pasażerów m.in. do monumentalnego mauzoleum Tadź Mahal w Agrze, wpisanego w 1983 r. na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO, Parku Narodowego Ranthambore, gdzie żyją tygrysy bengalskie, Dźodhpur (Jodhpur) – „Niebieskiego Miasta” koło pustyni Thar, Dźajpur (Jaipur) z niesamowitym Pałacem Wiatrów (Hawa Mahal) z końca XVIII w., Fortu Gwalijar (Gwalior) czy Fatehpur Sikri – dawnej stolicy imperium Wielkich Mogołów. Ceny biletów zaczynają się od 3850 USD (dolarów amerykańskich) dla zakwaterowania w Deluxe Cabin i 12,9 tys. USD w apartamencie prezydenckim. To iście królewska podróż w arystokratycznym wydaniu.

***

To – oczywiście – nie wszystkie legendarne i najbardziej spektakularne trasy kolejowe świata. Zabrakło tutaj np. dostarczającej często ekstremalnych przeżyć Kolei Transsyberyjskiej albo poruszającego się po Wielkiej Brytanii innego pociągu firmy Belmond – Royal Scotsman. Nie da się jednak opisać każdej wyjątkowej linii w jednym krótkim artykule. Na zakończenie, dla tych, którzy jeszcze dość sceptycznie podchodzą do entuzjazmu znacznego grona podróżników zafascynowanych tym tradycyjnym już niemal sposobem podróżowania, cytujemy słowa włoskiego pisarza i filozofa Umberto Eco (ur. w 1932 r.) z jego zbioru felietonów Zapiski na pudełku od zapałek (1993): W technice obowiązuje (…) nieubłagane prawo, które mówi, że kiedy najbardziej rewolucyjne wynalazki stają się dostępne dla wszystkich, przestają być dostępne. (…) Pociąg pokonywał kiedyś odległość z A do B w ciągu na przykład dwóch godzin, ale pojawił się oto samochód, któremu wystarczy godzina. Dlatego samochód kosztował bardzo dużo. Gdy tylko stał się dostępny dla mas, drogi zatkały się i pociąg stał się znowu szybszy. Czy nie warto zatem zmienić czasem środek transportu, usiąść wygodnie w głębokim fotelu, wyciągnąć przed siebie zmęczone nogi, zapomnieć o problemach, spojrzeć na malownicze krajobrazy migające za oknem i zanurzyć się w tej prawie nieuchwytnej atmosferze ciągłego ruchu, przemieszczania się z miejsca na miejsce, pokonywania z łatwością coraz większych odległości…?