ARKADIUSZ WINIATORSKI

www.stonesontravel.com

 

 

« Usiądź wygodnie, zamknij oczy i wyobraź sobie turkusową wodę skrywającą rafę koralową i soczyście zielony las deszczowy. Pomiędzy palcami przesypujesz biały piasek z niekończącej się plaży, a w powietrzu unosi się zapach kawy pochodzącej z najlepszych plantacji na świecie. Gdzieś dalej słychać nawołujące się zwierzęta, na horyzoncie majaczą cicho pomrukujące aktywne wulkany. To Kostaryka – kraj, którego przyroda zachwyca i onieśmiela. »

 

 

Kostarykanie kilka razy dziennie pozdrawiają się wyrażeniem pura vida, co w dosłownym tłumaczeniu oznacza „czyste życie”. To coś więcej niż dzień dobry. W tym pozdrowieniu jest radość i szacunek dla wszystkiego, co żyje. Oddaje ono filozofię, którą kierują się mieszkańcy Kostaryki, wdzięczni za otaczający ich świat i bez względu na okoliczności starający się zawsze zachować pogodę ducha. Pura vida stanowi też swoisty znak pokoju przekazywany przy każdej nadarzającej się okazji.

 

Armię rozwiązano tu 1 grudnia 1948 r. Dzięki zaoszczędzonym w ten sposób środkom kraj może się dziś poszczycić służbą zdrowia, opieką społeczną i edukacją na wysokim poziomie. Wskaźnik analfabetyzmu sięga zaledwie 3 proc., a średnia życia wynosi 80 lat. To m.in. dlatego według międzynarodowych rankingów ticos, jak samych siebie nazywają Kostarykanie, są najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Gdy patrzy się na niewielką Kostarykę leżącą pomiędzy dwoma oceanami, wydaje się, że nawet natura robi wszystko, aby mieszkańcom tych stron uśmiech nie schodził z twarzy. Kraj inwestuje ogromne pieniądze w ochronę przyrody. Aż ponad 25 proc. jego powierzchni stanowią parki narodowe i rezerwaty. Chciałbym przedstawić instrukcję, jak sprawić, aby Kostaryka stała się naszą krainą szczęśliwości. Oto osiem zadań do wykonania.

 

Playa manzanillo położona nad morzem Karaibskim

© ISTOCK.COM/SIMONDANNHAUER

 

 

SPÓJRZ W OCZY NATURZE

Widziana z lotu ptaka Kostaryka przypomina morze niekończącej się zieleni. W kraju o powierzchni nieznacznie większej od terytorium Słowacji znajduje się aż 28 parków narodowych. Dodatkowo dochody uzyskane z podatku wliczonego w cenę benzyny rząd przeznacza na opłaty dla właścicieli ziem, aby ci nie wycinali lasów, a zamiast tego tworzyli nowe plantacje drzew.

Warto odwiedzić półwysep Osa, którym w połowie XX w. zawładnęła gorączka złota. Dzisiaj turystów przybywających w to miejsce przyciągają skarby 13 ekosystemów i największy w Kostaryce park narodowy – Corcovado (zajmujący obszar ok. 46 ha). Właśnie tutaj można podziwiać krokodyle łypiące okiem z burych odmętów rzek, a podczas spaceru brzegiem jeziora Corcovado spotkać wszędobylskie ostronosy z zawadiacko sterczącymi ogonami. Wędrówka wzdłuż rozłożystych korzeni drzewa z rodzaju Ceiba, zwanego po polsku puchowcem, jest prawdziwą podróżą w nieznane. Wystające ponad ziemię odnogi tworzą labirynt pełen zakamarków i zakrętów. Po całym dniu wrażeń najlepiej ochłodzić się pod 30-metrowym wodospadem La Llorona, czyli Płaczka – swoje łzy wylewa ona bezpośrednio na jedną z plaż.

W Kostaryce występuje aż 9 tys. gatunków roślin, w tym ok. 800 gatunków paproci, czyli więcej niż w Meksyku, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie razem wziętych. Największe okazy paprociowych, osiągające wysokość nawet 20 m, rosną m.in. w dziewiczym i całkowicie zaskakującym Rezerwacie Lasu Mglistego Monteverde (Reserva Biológica Bosque Nuboso Monteverde). To największe skupisko lasów mglistych w Kostaryce uchodzi za najbardziej zieloną i tajemniczą część kraju. W trakcie wędrówki górskimi grzbietami (Sierra de Tilarán), nad którymi stale gromadzą się chmury i zawiesiste mgły, przy odrobinie szczęścia spotkać można nietoperze, torbacze, szopy i uznawanego za najpiękniejszego ptaka Ameryki – kwezala herbowego. 

Miejscem wartym zainteresowania jest Park Narodowy Cahuita, obejmujący fragment przepięknego karaibskiego wybrzeża. O ile wejście do pozostałych parków i rezerwatów wiąże się z uszczupleniem budżetu zazwyczaj o dobrych kilkadziesiąt dolarów amerykańskich, o tyle tutaj opłaty za wstęp się nie pobiera. Zamiast tego odwiedzający są proszeni o darowiznę w sugerowanej wysokości 5 dolarów amerykańskich. Dobrą bazę wypadową do wycieczek po tej okolicy stanowi Puerto Viejo (Puerto Viejo de Talamanca), mała miejscowość położona nad Morzem Karaibskim. Tylko tu można rano posiedzieć na plaży, po drugim śniadaniu odwiedzić plantację kakao, po południu podziwiać motyle w sanktuarium, wieczorem odbyć konną przejażdżkę wzdłuż morskiego brzegu i poimprezować w japonkach na zakończenie dnia.


W dziewiczym Rezerwacie Lasu Mglistego Monteverde występuje ponad 2,5tys. gatunków roślin

© ISTOCK.COM/BOGDANHORIA

 

 

ODKRYJ WYBRZEŻE PEŁNE NIESPODZIANEK

Po hiszpańsku costa rica znaczy „bogate wybrzeże”. Nazwa wydaje się jak najbardziej adekwatna, ponieważ w tym stosunkowo niewielkim kraju o powierzchni 51 100 km², zamieszkałym przez ponad 5 mln osób, linia brzegowa ma aż 1290 km długości. Dla porównania w mniej więcej sześć razy większej Polsce jest to tylko 770 km. Wybrzeże pokrywa prawie 300 plaż. Wiele z nich zajmuje pierwsze pozycje na listach najpiękniejszych na świecie. 

Plaża Santa Teresa, ze stałym wiatrem od brzegu, uchodzi za jedno z najlepszych miejsc w Ameryce Centralnej dla łowców fal. Mimo ogromnej popularności wśród turystów zachowała ona swój sielski charakter. Wciąż można tu spotkać głównie Kostarykan piekących na grillach świeżo złowione ryby. Przed tymi, którzy chcieliby poczuć się jak Tarzan, otworem stoi las deszczowy stykający się ze złotym piaskiem wybrzeża. 

Z kolei główną atrakcją plaży Avellana nie są fale, lecz historia… 400-kilogramowej świni o wdzięcznym imieniu Lola. Ten tłuścioszek był gwiazdą wybrzeża w prowincji Guanacaste. Lolę spotykało się spacerującą wokół szkółki surferskiej, moczącą raciczki w lazurowych wodach oceanu czy opierającą się o bar nazwany tak jak ona. Niestety sympatyczna locha odeszła jakiś czas temu. Świat nie lubi jednak próżni, więc pojawiła się jej następczyni – Lolita. Właśnie jej plaża Avellana zawdzięcza swoją ekscentryczną i jednocześnie beztroską atmosferę. 

Na tych, którzy zdecydują się na nieco dłuższy rejs, czeka Wyspa Kokosowa (Isla del Coco). Położona ponad 530 km na południowy zachód od wybrzeża Kostaryki, stanowi najbardziej na południe wysunięty fragment Ameryki Północnej. Została objęta w 1978 r. granicami parku narodowego i wpisana w 1997 r. na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Jest prawdziwą perłą unoszącą się pośród fal Oceanu Spokojnego. Istnieje szereg legend, które mówią, jakoby korsarze ukryli tutaj swoje łupy. Część historyków twierdzi, że to właśnie Wyspę Kokosową przedstawił w swojej książce przygodowej Wyspa skarbów z 1883 r. szkocki powieściopisarz Robert Louis Stevenson (1850–1894). Turyści z całego świata przybywają na nią nie tylko, aby odnaleźć zdobycze piratów. Podziwiają tu również bezcenne wręcz skarby przyrody. Niezamieszkała Isla del Coco (wyjątek stanowi strażnica parku narodowego) została uznana w plebiscycie na nowe 7 cudów natury za drugą najpiękniejszą wyspę na naszym globie (zaraz po Galapagos).

Profesjonalne Stowarzyszenie Instruktorów Nurkowania (Professional Association of Diving InstructorsPADI) umieściło tę okolicę na liście 10 najlepszych miejsc do nurkowania na ziemi. W krystalicznie czystej, błękitnej wodzie oceanu rafę koralową opływają tysiące kolorowych, wzorzystych ryb. Warto mieć oczy dookoła głowy, bo spotkać tu można długie barrakudy, ogromne diabły morskie (manty), żarłacze tygrysie, żółwie zielone, a także ryby młoty, mieczniki, delfiny i wieloryby. Nie bez przyczyny eksperci nazywają Wyspę Kokosową małym Galapagos Kostaryki.

 

 

ZAGRAJ W KOSTARYKAŃSKIE „JUMANJI”

W tym kraju Ameryki Centralnej znajduje się kilkanaście chronionych siedlisk zwierząt. Ale żeby spotkać się twarzą w twarz z większością z nich, nie trzeba daleko wędrować. Wystarczy otworzyć okno! Zwierzęta są tutaj wszędzie, a Kostarykę nazywa się ogrodem zoologicznym bez krat. Odznacza się ona największą bioróżnorodnością na 1 km² spośród wszystkich krajów na świecie. Występuje w niej ponad 500 tys. gatunków roślin i zwierząt (ok. 1,8 na 1 km²). Codzienność stanowi tu widok rozmaitych małp przeskakujących śmiało ponad drogą z jednego drzewa na drugie. Na świniowate pekari czy cętkowane tapiry łatwo się natknąć, gdy idzie się do sklepu. Wpraszające się bez zapowiedzi do domowego ogródka pancerniki, szopy czy gigantyczne legwany po kilku dniach pobytu w Kostaryce nie robią już na nikim wrażenia. 

Za najbardziej charakterystycznych przedstawicieli kostarykańskiej fauny uchodzą jednak leniwce. Niestety te pocieszne ssaki zagrożone są wyginięciem. Ze względu na nieprzerwaną wycinkę lasów tropikalnych tracą one swoje naturalne środowisko życia, a leniwce jak powoli się poruszają, tak samo powoli się rozmnażają i na dodatek bardzo długo przystosowują się do nowych warunków. Póki co można je oglądać w Kostaryce na wolności, chociaż ich tropienie to zajęcie dla wytrwałych. Trzymają się z dala od dróg i siedlisk ludzkich. Jednak ci, którzy cierpliwości lub większej ilości czasu nie mają, mogą obserwować całe ich gromady w największym na świecie sanktuarium leniwców położonym niedaleko 100-tysięcznego miasta Limón (Sloth Sanctuary). 

Równie często co pod nogi warto tutaj spoglądać w górę. W całej Ameryce Centralnej występuje ok. 1,2 tys. gatunków ptaków, z czego aż 920 z nich wybrało na swój dom właśnie Kostarykę. Różnokolorowe ary rozłożystymi skrzydłami strąciły już niejeden kapelusz turysty. Grupa rozmaitych kolibrów spijających nektar z obłędnie pachnących kwiatów wygląda jak efektowna, wielobarwna chmura. Najlepszym budzikiem są tęczowe tukany, które swoimi dziobami stukają rano nad oknami. Na obserwowanie ptaków najlepiej udać się do miasteczka San Gerardo de Dota, Rezerwatu Curi-Cancha, parków narodowych Tortuguero lub Manuel Antonio, Stacji Badawczej La Selva koło miejscowości Puerto Viejo w kantonie Sarapiquí czy na Rancho Naturalista niedaleko miasta Turrialba.

Podczas spaceru w jakiejkolwiek części kraju z pewnością towarzyszyć nam będzie gromada motyli. Spotyka się tu blisko 2 tys. ich gatunków (czyli 10 proc. gatunków z całego świata). Chyba najbardziej znany jest opalizujący, niebieski motyl z rodzaju Morpho, niekwestionowany symbol Kostaryki. W jednym tylko sanktuarium (La Paz Waterfall Gardens), w okolicy Parku Narodowego Juan Castro Blanco w prowincji Alajuela, można przyjrzeć się aż ponad 25 gatunkom tych delikatnych uskrzydlonych owadów, a do tego kilkunastu gatunkom ciem i żab drzewnych.

Z kolei Morski Park Narodowy Ballena (Parque Nacional Marino Ballena) koło Uvity powinien znaleźć się na liście miejsc do odwiedzenia przygotowanej przez miłośników podpatrywania trochę większych zwierząt. Od grudnia do kwietnia goszczą w nim humbaki przybywające z północy, a od lipca do listopada – te przypływające z południa. W tym okresie w przybrzeżnych wodach wręcz się od nich roi, więc podczas każdego rejsu łodzią turyści podziwiają wynurzające się z oceanu olbrzymy. 


Śpiący leniwiec mocno uczepiony gałęzi drzewa

© ISTOCK.COM/HARRYCOLLINS

 

 

 

PRZEŚCIGNIJ ŻÓŁWIE

Do wioski Tortuguero, leżącej na wschodnim wybrzeżu kraju, na piaszczystej wyspie, dostać się można wyłącznie drogą wodną. Dla niemal 1,5 tys. mieszkających w niej ludzi głównym środkiem transportu są łodzie, którymi poruszają się oni po kanałach rzecznych. Z kolorowych domków, rozrzuconych nad Morzem Karaibskim, rozchodzi się zapach przyrządzanych na mleku kokosowym świeżych ryb, homarów czy krewetek. Żyje się tu w rytmie reggae, ponieważ wioskę tę w dużej mierze zamieszkują przybysze z Jamajki. Razem z nimi przywędrował używany na wyspie jamajski kreolski (patois) z wyraźnymi elementami języka angielskiego. 

W miejscu tym powstał Park Narodowy Tortuguero, którego gwiazdami są żółwie morskie. W okolicy obserwować można aż cztery ich gatunki. Największą popularnością cieszą się żółwie zielone, które ważą średnio ok. 200 kg. Od czerwca do października wychodzą na brzeg, aby w wykopanych w piasku jamach złożyć jednorazowo do blisko 200 jaj. W szczytowym okresie (lipiec–sierpień) plaże robią się naprawdę tłoczne, ponieważ dociera na nie nawet 20 tys. osobników. 

Ich coroczne pielgrzymki mogą wydawać się urocze, lecz w rzeczywistości to prawdziwa walka o przetrwanie. W latach 60. XX w. żółwiom zielonym groziła zagłada. Przyczyniło się do tego kłusownictwo i przeświadczenie, jakoby ich jaja były afrodyzjakiem. Ochronę nad bezbronnymi stworzeniami roztoczył w latach 50. amerykański uczony i ekolog Archie Carr (1909–1987), który jako pierwszy zaczął je śledzić, liczyć i oznakowywać. Dzięki pracy jego życia i temu, że udało mu się przekonać rząd Kostaryki do utworzenia w 1975 r. parku narodowego, dzisiejszą populację żółwi zielonych szacuje się na 85 tys. osobników. Wciąż zaliczane są one do gatunków zagrożonych, ale dzięki takim miejscom jak Tortuguero ich szansa na przetrwanie znacznie wzrasta. 

 

 

STAŃ NA AKTYWNYM WULKANIE

Ze względu na usytuowanie w jednym z najbardziej aktywnych sejsmicznie rejonów świata Kostaryka zyskała miano kołyski Ameryki. Z 32 aktywnych wulkanów w Ameryce Centralnej aż 5 (Rincón de la Vieja, Arenal, Turrialba, Irazú i Poás) znajduje się właśnie tutaj. Uważane są za jedne z najpiękniejszych na ziemi. Księżycowy krajobraz ich zboczy pokrytych gdzieniegdzie wątłą roślinnością w połączeniu z magmą wyrzucaną gwałtownie w powietrze tworzy widok na długo zapadający w pamięć.

Popularnym celem wycieczek ze stolicy kraju, San José, jest najwyższy w całej Kostaryce wulkan Irazú (3432 m n.p.m.). Na jego szczycie czeka jezioro kraterowe hipnotyzujące swoją zieloną barwą. W pogodne dni można stąd również podziwiać widok na oba oceany. Gdy wulkan wybuchł w połowie marca 1963 r., niebo przesłoniła na kilka dni gruba chmura pyłu. Wydarzenie to zapamiętali na długo zapewne zarówno Kostarykanie, jak i odwiedzający w tym czasie San José amerykański prezydent John F. Kennedy (1917–1963).

Położony na północ od stolicy Poás (2708 m n.p.m.) przyciąga nie tylko największym na świecie kraterem gejzerowym, systematycznie wystrzeliwującym słup pary wodnej, ale też jednym z najbardziej kwaśnych jezior na naszym globie. Z powodu wysokiej temperatury wody, wahającej się od 35 do 85°C, i pH bliskiemu 0 w zbiorniku tym nie rozwija się życie. Kąpiel w naturalnych sadzawkach błotnych i jeziorkach utworzonych na zboczach innego wulkanu – Rincón de la Vieja (wznoszącego się na wysokość 1916 m n.p.m. i znajdującego się w północno-zachodniej części kraju) – wpływa za to korzystnie na zdrowie. Łagodzi objawy artretyzmu i chorób skórnych oraz wspomaga proces przemiany materii.

Jednak najbardziej znanym wulkanicznym szczytem Kostaryki jest Arenal (1670 m n.p.m.), dominujący nad naturalnym zbiornikiem wodnym powiększonym znacznie (do powierzchni 85 km²) w 1979 r. w wyniku postawienia tamy. Według ekspertów wierzchołek tego wulkanu to jeden z najbardziej idealnych stożków na świecie. Jednak Arenal potrafi ukazać także swoje bardziej wybuchowe oblicze. Po blisko 500 latach głębokiego snu postanowił o sobie przypomnieć pod koniec lipca 1968 r. Wypływająca z niego lawa zalała pobliskie wioski Tabacón, Pueblo Nuevo i San Luís, w wyniku czego zginęło 87 osób. Dzisiaj w okolicy znajduje się niezwykłe kąpielisko. Źródła termalne otacza las tropikalny pełen gekonów i innych jaszczurek. Po zapadnięciu zmroku podziwiać tu można strzelające w górę płomienie, wulkaniczne skały i gwiazdę wieczoru – płynącą szerokim strumieniem żarzącą się lawę. Kto chce zatrzymać się w pobliżu, aby obejrzeć to widowisko, ma do wyboru liczne komfortowe hotele usytuowane w bezpiecznej, tzn. kilkukilometrowej, odległości od Arenal. 


Laguna Caliente, jezioro w kraterze wulkanu Poás

 

© ISTOCK.COM/SIMONDANNHAUER

 

 

 

 

ZAWIŚNIJ W KORONACH DRZEW

Turyści pragnący spojrzeć na kostarykańską przyrodę z innej perspektywy mogą spróbować swoich sił we wspinaczce w koronach drzew. Od dziecięcej zabawy różni się ona tym, że drzewa są wysokości 10-piętrowych budynków. Aby dotrzeć do ich wierzchołków, należy zaopatrzyć się w sprzęt alpinistyczny. Amatorzy tego typu rozrywki, wykorzystujący wyposażenie używane przez arborystów (osoby zajmujące się pielęgnacją drzew), wolno, lecz wytrwale przebijają się przez kolejne warstwy lasu. Taka wspinaczka wymaga dobrej kondycji fizycznej, ale widok rozciągający się ponad zielonymi koronami w pełni rekompensuje wylany pot i zmęczenie mięśni. Na szczęście wszystko odbywa się pod czujnym okiem przeszkolonych opiekunów oraz… całego mnóstwa ptaków, leniwców i reszty zwierząt z małpami na czele. 

Jeśli ktoś woli poruszać się w poziomie, powinien wybrać sky walk, czyli ścieżkę, na którą składają się kładki zawieszone wśród drzew. Podczas spaceru po nich ma się szansę podziwiać przepiękne krajobrazy i obserwować miejscową faunę. Śpiew ptaków i mrożące krew w żyłach zawołania wyjców towarzyszą z kolei tym, którzy zdecydowali się na ekscytujący zjazd na tyrolce. Niezapomnianych wrażeń dostarcza również wycieczka z przewodnikiem przez zielony las deszczowy po zapadnięciu zmroku. To świetna okazja do przyjrzenia się wężom, tarantulom i rozmaitym owadom.

 

 

ZEJDŹ POD ZIEMIĘ

Kostaryka zachwyca nie tylko tym, co nad ziemią, ale też tym, co pod nią. Przez długi czas zapomniane jaskinie Venado zostały na nowo odkryte przez myśliwych w 1945 r. Dzisiaj można w nich szukać śladów ostatnich 6 mln lat. Wystające ze ścian muszle i inne morskie skamieliny zaświadczają o tym, że niegdyś ta okolica znajdowała się pod wodą. W małych jamach kryją się śpiące nietoperze, pająki i owady. Zaopatrzeni w latarki i kaski ochronne zwiedzający przeciskają się przez wąskie szczeliny, przemierzają 35-metrowe komnaty i pokonują podziemną rzekę.

Bardziej zaawansowani eksploratorzy grot powinni odwiedzić kompleks jaskiń w Parku Narodowym Barra Honda. Najgłębsza z nich jest Santa Ana (240 m). Speleolodzy wciąż nie wiedzą, jakie niespodzianki czekają jeszcze pod ziemią w tym rejonie. Do tej pory odkryto 42 jaskinie i szacuje się, że to zaledwie połowa. W przeciwieństwie do innych tego rodzaju miejsc w kraju tutaj nie wprowadzono jeszcze zbyt wielu udogodnień dla turystów. Podczas kilkugodzinnej wyprawy korzysta się z licznych drabinek i przechodzi przez przesmyki. W jej trakcie można się poczuć niczym Indiana Jones!

Na tych najodważniejszych i najbardziej doświadczonych czeka Damas (mająca długość ponad 285 km i głębokość blisko 13 m). Wiele jaskiń w Kostaryce przystosowano chociaż minimalnie do ruchu turystycznego, ale ta do nich nie należy. Jej wnętrze widzieli więc nieliczni. Eksploruje się tu komory o nietypowym kształcie i wąskie tunele ze stropem zawieszonym 10 m wyżej. Trudno oświetlić go latarkami, ale może to i lepiej, bo światło poderwałoby do lotu setki odpoczywających w górze nietoperzy.

 

 

OTUL SIĘ AROMATEM KAWY

Wielbiciele małej czarnej powinni przyjrzeć się bliżej Dolinie Centralnej (Valle Central, Meseta Central, Depresión Central), położonej w środkowej części kraju, zwanej spichlerzem Kostaryki. Ze względu na żyzne wulkaniczne gleby i umiarkowane temperatury powietrza na tych zielonych terenach wyrosły liczne wioski rolnicze i plantacje. To właśnie tutaj pada latynoski śnieg, jak określa się białe płatki kwitnących kawowców. Tradycja uprawy kawy w Kostaryce sięga końca lat 70. XVIII w. Do niemal połowy XIX stulecia większa część zbiorów wysyłana była do Chile, tam przepakowywana w worki z napisem Café Chileno de Valparaíso i transportowana do Wielkiej Brytanii. Dopiero po odkryciu tego faktu w 1843 r. przez kapitana brytyjskiego statku The Monarch, Williama Le Lacheura (1802–1863), Europa zaczęła handlować kostarykańskim towarem bezpośrednio z jego wytwórcą. Dziś tutejsza kawa zdobywa prestiżowe nagrody w międzynarodowych konkursach. Jej uprawa jest ważnym źródłem dochodów dla Kostarykan i elementem lokalnej kultury. 

Wiele plantacji otwiera swoje bramy dla tych wszystkich, którzy pod okiem eksperta chcą zaznajomić się z wykonywaną na nich pracą – od pielęgnowania sadzonek aż po parzenie aromatycznego napoju. To okazja do poznania najbardziej strzeżonych i nieraz gorzkich tajemnic produkcji kawy. Odwiedzający udają się na pole, zaglądają do przetwórni i palarni, a na koniec czeka ich catación – profesjonalna degustacja płynnego czarnego złota. Spacer po ogromnej posiadłości należącej do firmy Café Britt (w okolicach miejscowości Barva w prowincji Heredia) przypomina podróż w czasie. Na tej plantacji wciąż stosuje się metody przemysłowe i maszyny pochodzące z początku XX w. Można tu zobaczyć najstarszy w kraju młyn do mokrej obróbki ziarna oraz uczestniczyć w zbiorach czerwonych owoców kawowca. 

W Doka Estate poznaje się historię jednego z najpotężniejszych rodów kawowych w Kostaryce (rodziny Vargas). Uprawia się w niej kawę organiczną metodą shade-growing (hodowania w cieniu), w sposób nie naruszający równowagi ekosystemu. Chętni mogą zatrzymać się tu na kilka dni w przygotowanych dla turystów pobliskich wygodnych kwaterach. Warta uwagi jest Coope Santa Elena, kooperatywa obejmująca 42 niewielkie gospodarstwa z dystryktu Monteverde. Ich właściciele wspólnie rozdysponowują zasoby i podejmują decyzje dotyczące upraw, a także tego, gdzie podczas danej wycieczki trafią zwiedzający. Wybierane są gospodarstwa z największą ilością zbiorów dobrej jakości, aby zapewnić gościom wyjątkowe doznania. 

Na tych, którzy w kawie nie gustują, czeka szereg innych ekologicznych plantacji. Chętni na własne oczy mogą zobaczyć, jak uprawia się kurkumę (ostryż długi), kakaowce, cynamonowce, wanilię i inne egzotyczne przyprawy. Wycieczki często połączone są z degustacją specjałów przyrządzonych z lokalnych produktów.