Tom Hanks w filmie „Terminal” był uwięziony na nowojorskim lotnisku przez kilka miesięcy. Polscy podróżni nie utknęli jeszcze na żadnym z lotnisk na tak długo, ale niektórzy zdążyli już się na nich zadomowić. Oto historie rekordowych opóźnień z ostatnich miesięcy

 

Ponad dobę czekali jesienią 2016 roku na Lotnisku Chopina turyści podróżujący na Dominikanę z jednym z biur podróży. Gdy przeszli odprawę bagażową, dowiedzieli się, że ich lot na ma opóźnienie. Nikt jednak nie poinformował ich, jak długo ono potrwa. Dopiero po wielu godzinach podano informację, że wyczarterowany samolot został trafiony przez piorun i uziemiony na innym lotnisku.

 

– Od szóstej rano koczujemy na lotnisku. Jest nas około 200 osób. Mieliśmy lecieć na Dominikanę. Lot czarterowy załatwiało biuro podróży (…). Nie mamy od nich żadnych informacji. Niektóre potrzebują dostępu do lekarstw, które są w bagażach. Nie mają do nich dostępu – opowiadał mediom jeden z pasażerów.

 

28 godzin spędzili w sierpniu 2016 roku na niewielkim lotnisku turyści, którzy chcieli wrócić do kraju z wakacji na Krecie liniami Small Planet.

 

– Jedyne wsparcie, które wtedy dostaliśmy to była zimna kanapka i butelka wody o trzeciej w nocy – wspominali w rozmowie z dziennikarzami po przylocie następnego dnia do Polski.

 

Zaledwie tydzień wcześniej, pasażerowie tych samych linii lotniczych spędzili noc na lotnisku w Bułgarii. Biuro podróży zapewniło nocleg w hotelu tylko rodzinom z dziećmi – pozostali za 180 turystów musieli czekać na lotnisku. Na dodatek – jak podkreślali –

 

„cały czas podawano sprzeczne komunikaty o awarii”.

 

W styczniu 2017 roku, z powodu awarii samolotu, aż o dwa dni przedłużył się pobyt turystów w Tajlandii. Wylot był przekładany kilka razy, a w sprawę zaangażował się sam konsul RP, który podjął się informowania 330 polskich pasażerów o rozwoju sytuacji.

 

– Trzy razy zmieniano nam godziny odlotu. Początkowo podawano, że wylecimy około godziny 12, potem o 15, a na koniec, że o 21 czasu lokalnego. O tym, że lotu nie będzie dowiadywaliśmy się, gdy czekaliśmy na busy, które miały zabrać nas na lotnisko – relacjonował w rozmowie z prasą jeden z turystów.

 

Okres wakacyjny to krytyczny czas szczególnie dla popularnych przewoźników czarterowych. Większość z nich posiada niedużą flotę, a wyłączenie samolotu z ruchu sprawia, że trudno znaleźć mu zastępstwo. Biura podróży zwykle nie są przygotowane na takie sytuacje. Nerwowo szukają rozwiązań i nie potrafią na czas powiadamiać klientów o tym, co się dzieje. Komunikacyjny chaos psuje dobrze zapowiadające się wakacje.

 

Osłodą takiej sytuacji może być fakt, że za przymusowy pobyt na lotnisku często należy się odszkodowanie, a także odpowiednia opieka obejmująca m.in. ciepły posiłek i nocleg. Warto znać swoje prawa, ponieważ w przypadku odwołania lotu, opóźnienia powyżej 3 godzin na lotnisku docelowym oraz tzw. overbookingu można otrzymać nawet do 600 euro na osobę. Uzyskanie odszkodowania jest bardzo proste, gdy korzysta się z pomocy specjalistów, np. firmy AirHelp.

 

– Dzięki doskonałej znajomości przepisów, a także ogromnej bazie danych, agregowanej z lotnisk, od przewoźników, z firm śledzących loty, jesteśmy w stanie przygotować dobry merytorycznie wniosek o odszkodowanie. To znacznie skraca cały proces komunikowania się z przewoźnikiem, więc pieniądze szybko trafiają na konto poszkodowanych osób – komentuje Natalia Gębska, Country Manager w AirHelp.