W najnowszym, letnio-jesiennym, aż 196-stronicowym, wydaniu magazynu „All Inclusive” – to już jest nasz numer 55. – w dziale „EuroPodróże” nasza dyrektor artystyczna i ambasadorka Elby w Polsce i na Węgrzech, Viola Domański-Szabó, kreśli przed nami przepiękną historię o niesamowicie kwitnącej i pachnącej Elbie. Poniżej zamieszczamy początek jej artykułu. Cały tekst o kwitnącej Elbie znajduje się na str. 104–111 najświeższego, letnio-jesiennego wydania magazynu „All Inclusive”, które dostępne jest pod poniższym linkiem: https://www.all-inclusive.com.pl/najnowszy-numer/
Zapraszamy serdecznie do niezmiernie wciągającej lektury o Elbie! Viola Domański-Szabó pisze, że: „Byłam o różnych porach roku na tej toskańskiej wyspie, nazywanej Perłą Archipelagu Toskańskiego. Przebywałam na niej latem, gdy plaże są pokryte kolorowymi ręcznikami, leżakami i parasolami, skierowanymi niczym słoneczniki w kierunku słońca. Odpoczywałam też jesienią, w czasie pogodnych dni babiego lata, kiedy rowerzyści dzielnie pokonują tutejsze serpentyny, wielbiciele Bachusa świętują hucznie przez trzy dni, popijając najlepsze miejscowe wina na Festa dell’Uva w Capoliveri, a hotelarze zamykają swoje ośrodki, które zapadają w „sen zimowy”. Ale nigdy aż tak bardzo nie podobała mi się moja ukochana Elba, jak w tym roku na wiosnę, w maju, pełna barwnych kwiatów i oszałamiających zapachów… Zupełnie jak mała, podekscytowana dziewczynka z błyszczącymi oczami czekam na Luigiego, który zabierze mnie na zwiedzanie wyspy. Ściskam mocno komórkę w dłoni, na ekranie mam już przygotowaną fotkę purpurowych kwiatów, które widziałam kilka lat temu na zdjęciu Roberta Ridiego, jednego z najsłynniejszych fotografów na Elbie. Jak tylko chwila pozwala, podsuwam przewodnikowi telefon pod nos i pytam go niecierpliwie: Powiedz mi, gdzie te kwiaty się znajdują? Muszę je zobaczyć, „per favore”! Luigi uśmiecha się i odpowiada: Aby je znaleźć, musimy zmienić plan zwiedzania i pojechać na drugą stronę wyspy, do Sant’Andrea… Ale to nic, tutaj wszystko jest blisko. „Andiamo!”
I kończy swój interesujący artykuł o barwach i zapachach Elby w następujący sposób: „Mała kaplica usadowiona na skale, ukryta niczym ptaszek w gnieździe, tak dobrze, że prawie jej nie widać z drogi. Specjalnie tak ją zbudowano, aby piraci nie mogli tu trafić. Ja też bym nie trafiła, gdyby nie Luigi, któremu udało się nawet zdobyć klucze, żeby wpuścić mnie do środka. Siadam na ławce i patrzę na ołtarz z obrazem Czarnej Madonny (Madonna Nera), malarską kopią najsłynniejszego wizerunku Virgen de Montserrat, tzw. Czarnulki (La Moreneta lub La Morenita), przechowywanego w Opactwie Matki Bożej w Montserrat w Katalonii. Don José zostawił ją tutaj, aby chroniła wiernych. W Santuario della Madonna di Monserrato jest bardzo przyjemnie, chłodno i cicho, a wokół mojego plecaka wszędzie pachnie miętą, którą Luigi zbierał dla mnie po drodze. Przez XVII i XVIII w. sanktuarium i przylegająca do niego pustelnia, w której mieszkało kilku mnichów, stanowiły przystanek pielgrzymek po wyspie, podejmowanych przez żeglarzy, rolników i różnej maści pobożnych ludzi. Z biegiem lat zakonnicy opuścili to miejsce. Ostatni z nich wyprowadził się stąd w 1820 r.
Obecnie w Santuario della Madonna di Monserrato msza święta dla wiernych odbywa się tylko raz w roku, 8 września, kiedy obchodzone jest święto ku czci Madonny di Monserrato. Luigi opowiada, że tego dnia mieszkańcy z całej wyspy oraz turyści odwiedzają to miejsce. Procesja rozpoczyna się wieczorem od stuletniej sosny rosnącej u podnóża doliny. Część ludzi zakłada z tej okazji historyczne stroje. Wierni maszerują wolniutko z lampionami w rękach, a sanktuarium jest wówczas cudnie oświetlone. Procesja wygląda tak, jakby ludzie wychodzili z ciemnego tunelu i podążali ku światłu. Na pewno mam to wypisane na twarzy, że chciałabym zobaczyć to święto. A więc… – zaczyna Luigi z uśmiechem – widzę, że znów znalazłaś powód, aby wrócić do nas na Elbę! No to co? Rozumiem, że jesteśmy umówieni na początku września… Zgadza się?”.