Od lutego do września zadłużenie jednoosobowych działalności gospodarczych wzrosło aż o
ponad miliard złotych i wynosi 6,3 mld zł – wynika z danych Krajowego Rejestru Długów. Z kolei
zaległości firm i korporacji zwiększyły się o 248 mln zł do 5,1 mld zł. Problemy finansowe powinny
zmobilizować małe i duże przedsiębiorstwa do szybszego upominania się o swoje pieniądze u
kontrahentów. Tak się jednak nie stało. Jak pokazuje praktyka firmy windykacyjnej Kaczmarski
Inkasso, strumień pieniędzy z tarczy antykryzysowej sprawił, że wierzyciele zaczęli liberalnie
podchodzić do odzyskiwania należności od kontrahentów. To prosta droga do utraty płynności
finansowej.

Jeszcze w kwietniu i maju, kiedy przedsiębiorcy czuli ogromny lęk przed tym, co przyniesie
pandemia, znacznie szybciej niż na początku roku kierowali niezapłacone faktury do windykacji.
Według danych Kaczmarski Inkasso średni okres przeterminowania faktur przekazywanych do
odzyskania skrócił się ze 181 dni w lutym do 165 dni w maju. Teraz jednak, kiedy firmowe konta
zasiliły pieniądze z tarczy antykryzysowej, wszystko wróciło na stare tory. Już w czerwcu średni okres
faktury przekazywanej do windykacji przekroczył 200 dni i taki stan utrzymywał się także w kolejnych
miesiącach.

– Przedsiębiorcy mówią wprost, że otrzymane dotacje zapewnią im płynność finansową na
kilka miesięcy do przodu, więc nie mają potrzeby dopominania się u swoich kontrahentów o zapłatę
zaległych faktur. I bynajmniej nie dlatego, że dłużnicy popadli w tarapaty, bo oni też mają pieniądze.
To bardzo krótkowzroczna polityka, ponieważ te pieniądze za chwilę się skończą, a dłużnicy widząc
zmienną postawę wierzycieli, nie będą skłonni do szybkiego regulowania zobowiązań. I wiele firm
znowu będzie miało problem z utrzymaniem płynności finansowej. Wsparcie rządowe było bardzo
potrzebne, bo uchroniło wiele przedsiębiorstw przed bankructwem i pozwoliło ochronić tysiące
miejsc pracy. Ale na pewno nie miało konserwować zatorów płatniczych. Tutaj polityka rządu
realizowana za pośrednictwem Ministerstwa Rozwoju jest bardzo jednoznaczna i konsekwentna:
zatory płatnicze są jedną z największych barier w rozwoju polskich firm i należy robić wszystko, aby je
eliminować – komentuje Jakub Kostecki, prezes Zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.

Nie czekać na zapłatę, tylko reagować
O skuteczności windykacji decyduje w dużej mierze czas, jaki upłynął od terminu wymaganej
zapłaty. Im szybciej faktury zostaną przekazane negocjatorom, tym większa możliwość ich
odzyskania. O wiele łatwiej odzyskać pieniądze, jeśli od terminu płatności minął miesiąc, góra dwa,
znacznie trudniej gdy faktura jest przeterminowana pół roku lub rok. Te ostatnie uważa się już za
zagrożone. Tymczasem o ile jeszcze od marca do czerwca faktury przeterminowane do 90 dni
stanowiły połowę spraw przekazywanych do windykacji, to w czasie wakacji było to już 38 proc.
– Wrzesień przyniósł niewielką zmianę trendu. Znowu zaczęło przybywać spraw
przeterminowanych o miesiąc lub dwa. Być może jest to już efekt kończenia się pieniędzy z dotacji i
gwałtownego szukania gotówki – mówi Jakub Kostecki.
Według badania „Nieetyczne zachowania firm podczas pandemii”, przeprowadzonego przez
Keralla Research na zalecanie Krajowego Rejestru Długów w sierpniu 2020 r., w przypadku
problemów z regulowaniem swoich płatności niemal co 2. firma stara się czekać, aż spłyną pieniądze i
dopiero wtedy opłaca faktury. Aż 63 proc. mikro-, małych i średnich przedsiębiorców przyznaje, że
zdarza im się nieterminowo regulować zobowiązania. Prawie połowa (49,2 proc.) deklaruje, że taka
sytuacja występuje rzadko, natomiast pozostali przyznają, że różnie to bywa (7 proc.) lub robią to
często (4,4 proc.).

Firmy nadużywają pandemii
Badanie KRD pokazuje, że ponad 39 proc. przedstawicieli MŚP dostrzega, że duże firmy i
korporacje nadużywają pandemii do tego, by działać nieetycznie, np. odsuwać terminy płatności czy
renegocjować zawarte wcześniej umowy. Większość, bo 42 proc., obserwuje, że nie ma tym zakresie
różnic ani reguł, ponieważ jeśli kontrahenci wykorzystują koronawirusa, robią to w równym stopniu –
zarówno małe, jak i duże firmy.

– Pandemia początkowo obudziła w przedsiębiorcach instynkt samozachowawczy. Z naszej
praktyki wynikało, że w kwietniu i maju firmy szybko zlecały odzyskanie należności. Z rozmów z
przedsiębiorcami wiemy, że zadziałała tu zasada „strach ma wielkie oczy”. Nikt nie wiedział, co
przyniesie pandemia, więc firmy zabiegały o dopływ gotówki. Od czerwca obserwujemy poluzowanie
kryteriów i zdecydowanie większą pobłażliwość wobec niepłacących kontrahentów. Zastrzyk
pieniędzy z tarczy antywirusowej był niezbędny, ale trzeba nim mądrze gospodarować. Życie „od
pierwszego do pierwszego” blokuje przedsiębiorstwa, bo skupiają się one jedynie na tym, jak
przetrwać. To strategia krótkoterminowa. Tylko płynność finansowa pozwala bezpiecznie
funkcjonować i rozwijać firmę – ocenia Jakub Kostecki.
Obserwacje te znajdują potwierdzenie w danych KRD o rosnącym lawinowo zadłużeniu
jednoosobowych działalności gospodarczych oraz małych i średnich, a nawet wielkich firm. Jeśli jedni
nie płacą drugim – powstaje reakcja łańcuchowa. Dlatego gdy dłużnicy składają przedsiębiorcom
deklaracje, że uregulują zaległości, jak tylko otrzymają kredyt z banku, należy podchodzić do tego z
dystansem i ocenić, na ile jest to wiarygodna informacja. Negocjatorzy z firmy windykacyjnej mają
odpowiednie kompetencje, aby w rozmowach z dłużnikami ocenić, czy jest to wymówka, czy
faktycznie firma ma problemy finansowe.

Monitoring – strażnik płatności
Tym bardziej że w przypadku zadłużonych wcześniej przedsiębiorców tylko w niewielkim
stopniu zmniejszyła się ich zdolność do spłaty zobowiązań. Oczywiście są takie branże, jak transport,
gastronomia czy turystyka, gdzie ta zdolność znacznie spadła. Ale wierzyciele też to wiedzą i nie
zlecają takich spraw do windykacji. Częściej decydują się na skierowanie sprawy do sądu, żeby
uzyskać tytuł wykonawczy na wypadek ogłoszenia upadłości przez dłużnika.
Zanim jednak faktura dojdzie do etapu windykacji, firmy o dużej świadomości biznesowej
sięgają po narzędzia dyscyplinujące kontrahentów do zapłaty, np. monitoring płatności, który jest
działaniem prewencyjnym. Dotyczy on sytuacji, w której firma nawiązała współpracę z partnerem, a
płatność za towar lub usługę ma dopiero nastąpić. Monitoring przypomina kontrahentowi o
zbliżającym się terminie zapłaty lub jego upływie. Na tym etapie należy zadbać, aby kontrahent
dowiedział się, że ma do czynienia z firmą, która skrupulatnie pilnuje swoich należności. W dłuższej
perspektywie pomoże to pozytywnie wpłynąć na dyscyplinę płatniczą wśród pozostałych klientów.

Zapraszam do śledzenia naszego profilu na Twitterze