Porty lotnicze w Polsce jeszcze nigdy nie rosły tak szybko. Z naszych wyliczeń wynika, że w ubiegłym roku przekroczyły razem magiczną granicę 40 mln pasażerów. Które lotnisko przyczyniło się do tego najmocniej?

 

Początek roku to czas gorączkowego zliczania statystyk przez porty lotnicze. Większość lotnisk przedstawiła już swoje wyniki dotyczące liczby obsłużonych pasażerów, ale niektóre wciąż czekają z podsumowaniem. Udało nam się zebrać rezultaty z 13 spośród 15 lotnisk – w przypadku portów w Łodzi i Rzeszowie podajemy dane do końca listopada, bo obliczenia wciąż tam trwają. Jednak nawet bez danych za grudzień z tych dwóch lotnisk możemy już śmiało ogłosić, że w 2017 roku polskie lotniska obsłużyły ok. 40,026 mln pasażerów, czyli przebiły bardzo istotną granicę.

 

W porównaniu z ubiegłym rokiem oznacza to, że polskie porty obsłużyły o ponad 6 mln pasażerów więcej, a wzrost w skali roku wyniósł ok. 17,7 procenta. Po dodaniu wyników z Rzeszowa i Łodzi ten rezultat może być jeszcze bardziej okazały.

 

Co ciekawe, wynik ten mógł być jeszcze lepszy, gdyby nie jesienne problemy Ryanaira. Irlandzki przewoźnik z powodu problemów z brakiem pilotów od września na potęgę odwoływał loty. Dodatkowo, w sezonie zimowym zawiesił 5 tras z i do Polski. A już we wrześniu (tłumacząc to trudną współpracą z Lotniskiem Chopina) zamknął 2 hitowe trasy krajowe – z Warszawy do Gdańska i Wrocławia.

 

Rośniemy jak na drożdżach

 

Wynik osiągnięty przez polskie lotniska budzi jeszcze większe uznanie, gdy spojrzymy na historyczne dane Urzędu Lotnictwa Cywilnego.

 

Pierwsza fala szybkich wzrostów miała miejsce w 2004 roku, wraz z wejściem Polski do Unii Europejskiej. W tamtym czasie nasze porty obsłużyły 8,83 mln pasażerów, a już rok później przewinęło się przez nie 11,5 mln ludzi. Na pokonanie kolejnej bariery, czyli przekroczenie poziomu 20 mln pasażerów rocznie, musieliśmy czekać do 2010 roku. Następną granicę, czyli 30 mln pasażerów osiągnęliśmy w 2015 roku, a na kolejny poziom wdrapaliśmy się już po dwóch latach! Tegoroczny wynik jest też ciekawy ze statystycznego punktu widzenia – po raz pierwszy w historii na każdego mieszkańca Polski przypada średnio jedna podróż samolotem w ciągu roku. Ta informacja świadczy o tym… jak wielki jest potencjał naszego rynku. Z raportu ZDG TOR „Kierunki rozwoju lotnictwa w Polsce” wynika bowiem, że znacznie częściej latają od nas nie tylko Hiszpanie (3,8 podróży rocznie) czy Niemcy (średnio 2,6 podróży w 2015 r.), ale też Litwini (współczynnik 1,4) i Czesi (1,2 podróży rocznie).

 

Duże lotniska napędzają wzrosty

 

Do tak dobrego wyniku polskich portów najmocniej przyczyniło się Lotnisko Chopina, które w 2017 r. obsłużyło 15,752 mln pasażerów, czyli aż o 2,8 mln osób więcej niż rok wcześniej. Trochę złośliwie można napisać, że warszawski port to ewenement na skalę światową – jego szef otwarcie mówi, że interesuje go tylko budowa hubu przesiadkowego dla LOT, a inne nowe trasy czy przewoźnicy niekoniecznie są tu witani z otwartymi ramionami.

 

Mimo to, liczba pasażerów wzrosła w Warszawie aż o 22,7 proc. w skali roku – jakby na potwierdzenie słów o konieczności budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego z powodu zatkania Chopina.

 

Tak dobry wynik to zasługa przede wszystkim LOT, który rozwija swoją politykę budowy dużego hubu przesiadkowego. I będzie ją kontynuował także w bieżącym roku – w rozmowie z Fly4free.pl prezes LOT, Rafał Milczarski przyznał, że przewoźnik w 2018 roku chce otworzyć przynajmniej 20 nowych tras, w tym 2 dalekie połączenia międzykontynentalne.

 

Rekordowym miesiącem dla Chopina był lipiec, gdy lotnisko odprawiło aż 1,7 mln pasażerów. Ale ten miesiąc pokazuje też największe zagrożenie związane z szybką ekspansją. Były to ogromne problemy z handlingiem i obsługą pasażerów, jakie miała firma LS Airport Services. W efekcie, jak pisaliśmy na Fly4free.pl, niemal co drugi lot w warszawskim porcie był w lipcu opóźniony.

 

Pozostałe duże lotniska rosły równie szybko. Imponujące wzrosty zanotowały więc porty w: Krakowie (+17,2 proc., głównie dzięki jesiennej ekspansji Ryanaira), Katowicach (+21,7 proc) i Wrocławiu (tu liczba pasażerów wzrosła o 18 proc. w skali roku).

 

Swoje dołożyło też lotnisko w Gdańsku, które według wstępnych szacunków portu (oficjalne dane będą dostępne za kilka dni) obsłużyło około 4,6 mln pasażerów (oznacza to wzrost o ok. 14,7 proc. w skali roku). Spośród największych lotnisk bardzo udaną końcówkę roku zanotował port w Poznaniu, gdzie od końca października swoją bazę otworzył Ryanair. W stolicy Wielkopolski oficjalne dane będą znane na dniach, ale wstępne szacunki mówią o liczbie rzędu 1,85 mln podróżnych.

 

Z największych portów jedynie Modlin tkwi w delikatnej stagnacji. Tu także dysponujemy tylko wstępnym rachunkiem i wynika z niego, że liczba pasażerów w ciągu roku wzrosła jedynie o 70 tys. podróżnych. Pamiętajmy jednak, że w Modlinie mamy do czynienia ze sporem udziałowców, czego efektem jest zablokowana rozbudowa lotniska, które właściwie pęka w szwach.

 

Średnie i małe lotniska z optymizmem

 

Wśród średnich portów lotniczych największe powody do optymizmu mają lotniska w Szczecinie i Lublinie, gdzie liczba pasażerów wzrosła odpowiednio o 24 i 13,9 proc. w skali roku. Nieco słabszy rok ma za sobą lotnisko w Rzeszowie (nawet z uwzględnieniem braku danych za grudzień), jednak na Podkarpaciu przyszły rok powinien być znacznie lepszy. Głównie z powodu ekspansji LOT, który od 9 marca uruchomi trasę z Rzeszowa do Tel Awiwu, a od 29 kwietnia – całoroczne połączenie do Newark w USA obsługiwane przez Dreamlinera.

 

Jeśli chodzi o najmniejsze lotniska, to ze względu na niską bazę notują one najwyższe wzrosty. Aż o 122,9 proc. w skali roku wzrosła liczba pasażerów w Szymanach (obsłużyło 104,8 tys. podróżnych), a o ponad 91 proc. w Zielonej Górze (do 17,7 tys. osób). Wzrosło nawet lotnisko w Radomiu, choć pamiętajmy, że od końca października hula po nim tylko wiatr.

 

Z kolei lotniska w Łodzi i Bydgoszczy raczej nie uznają 2017 roku za szczególnie udany, choć patrzą na przyszły rok z nadzieją. Spore odbicie widać już w Bydgoszczy – choć lotnisko obsłużyło w zeszłym roku 331,3 tys. pasażerów (spadek o 1,8 proc.), to w ostatnich dwóch miesiącach tego roku liczba pasażerów rosła odpowiednio o 38 proc. w listopadzie i 15,7 proc. w grudniu rok do roku. To przede wszystkim efekt nowych kierunków, czyli lotów do Lwowa (LOT) i Londynu Luton (Ryanair), a także zwiększenia częstotliwości rejsów do Frankfurtu przez Lufthansę.

 

Delikatne powody do optymizmu są też w Łodzi – po długiej stagnacji w przyszłym roku Ryanair zacznie stąd latać do Aten, a Lufthansa przywróci skasowane wcześniej przez Adrię bezpośrednie połączenie z Monachium.