Fatima od 1917 roku jest celem pielgrzymek katolików z całego świata. Rokrocznie, w
rocznicę objawień, w połowie października gromadziła tłumy sięgające 200 tys. osób. W tym
roku wiernych było tylko 4,5 tys. Czy w Fatimie i w innych miejscach centralnej Portugalii
można czuć się bezpiecznie? Czy jest to dobry moment by odwiedzić tą część Portugalii?
Środki bezpieczeństwa związane z pandemią, tak w Fatimie, jak i w całej Portugalii, są na
najwyższym poziomie. W ramach programu Clean&Safe, który uznawany jest przez wiele
europejskich krajów za optymalny, wprowadzono wiele zasad, których przestrzeganie
minimalizuje rozprzestrzenianie się Covid-19. Przed wejściem do autokarów, a często i w
restauracjach jest mierzona bezdotykowo temperatura. Sztućce są podawane w
higienicznych opakowaniach, a śniadania porcjowane lub wydawane przez obsługę. W
restauracjach często siedzimy „po przekątnej” zostawiając miejsce przed sobą wolne. Przy
wejściach do budynków są płyny do dezynfekcji rąk i obowiązują maseczki. Te wszystkie
niedogodności z nawiązką rekompensuje fakt, że nigdzie się nie tłoczymy, nie czekamy w
kolejkach, a i mamy gwarancję, że na kadrach z podróży będziemy wyłącznie my, a nie
tuziny obcych nam osób.

Co, prócz Fatimy, warto zobaczyć w centralnej Portugalii? Na pewno Caldas da Rainha,
gdzie lecznicze wody wykorzystuje sanatorium. Możemy tam podziwiać zabytkowe budynki,
a wewnątrz baseny do kąpieli i specjalne niecki do inhalacji. Główny plac miasta zapełniony
jest straganami; to jedyne miejsce w kraju, gdzie targowy handel owocami i warzywami
odbywa się codziennie. W fabrycznym sklepie Bordallo Pinheiro kupimy znaną porcelanę.
Rafael Bordallo Pinheiro był nie tylko ceramikiem, ale także uznanym karykaturzystą.
Odniesienia do stworzonej przez niego niemal 150 lat temu kultowej postaci „Zé Povinho” –
wiejskiego chłopka-roztropka – wciąż odnajdujemy w dzisiejszej portugalskiej kulturze. Jego
charakterystyczna facjata spogląda na nas w wielu punktach miasta.
Innym miejscem godnym odwiedzenia jest Tomar, do którego ściągają co 4 lata tłumy, by
brać udział w święcie „tabuleiros”. Młode dziewczyny noszą na głowach wiklinowe kosze, tak
skonstruowane by nabić na nie jak najwięcej „bochenków” chleba, poprzedzielanych
kwiatami. Ma to symbolizować gotowość do dzielenia się jadłem i napitkiem z innymi. Mimo,
iż „chleb” bardziej przypomina nasze kajzerki to utrzymanie wielkiej konstrukcji na głowie –
kosz powinien wysokością dorównać wzrostowi dziewczyny – wymaga nie lada koncentracji.
Przechadzając się po urokliwym starym centrum miasta wypijmy kawę w Cafe Paraiso, gdzie
Umberto Eco tworzył „Imię Róży”. Pisarza inspirowały wizyty w Zamku Templariuszy
górującym nad miastem. Spacerując po jego krużgankach odnajdziemy wyjątkowe dekoracje
manuelińskie. Portugalczycy zapatrzeni w morze łączyli w kamiennej ornamentyce liny
okrętowe, koralowce, zwinięte żagle, kotwice, węzły i postaci żeglarzy.

Niewielkie Belmonte może się pochwalić aż sześcioma muzeami. Jedno z nich, Muzeum
Odkryć, poświęcone jest odkrywcy Brazylii Pedro Alvaresowi Cabralowi, który tutaj się
urodził. Dobitnie o specjalnym statusie dawnej zamorskiej prowincji możemy przekonać się
podziwiając zabytkowy zamek stojący w najwyższym punkcie miasta. Powiewają tam – na
równi z portugalskimi – flagi Brazylii. Innym ciekawym muzeum jest Muzeum Żydów z
Belmonte. Ich historia jest wręcz nieprawdopodobna. Czy w Europie może przez wieki
przetrwać, ukrywając swoją wiarę i zwyczaje, 200 osobowa społeczność? Okazuje się, że od
zakazania judaizmu w 1496r. do odkrycia tej żydowskiej społeczności w wówczas biednych i
pasterskich rejonach minęło ponad 400 lat. Dopiero w 1917r. urodzony w Zgierzu Samuel
Schwarz nawiązuje z nimi kontakt i przekonuje, że mogą się bezpiecznie ujawnić.
„Kryptojudaizm z Belmonte został uznany za jeden z 7 niematerialnych cudów Portugalii.

Sortelha to jedno z najstarszych i najlepiej zachowanych miasteczek Portugalii, z XIII
wiecznym zamkiem górujących nad miastem. Przez niespełna 600 lat bronił granicy z
Hiszpanią. W 1855r. uznano jego kamienny system obronny za nieadekwatny do
nowoczesnych czasów, a miasto administracyjnie zdegradowano. Dzięki temu uchroniło ono
swój klimat i dziś – po renowacji przeprowadzonej w 1990r. – zaprasza turystów w
niespieszną podróż w przeszłość.

Almeida to niewielkie miasteczko niedaleko hiszpańskiej granicy, które otaczają potężne
fortyfikacje na planie dwunastoramiennej gwiazdy. Mury wzniesione w 1641r. miały zapobiec
kolejnym najazdom sąsiadów ze wschodu oraz przetaczającym się wojskom Napoleona i
Anglików. Miasto to raj dla miłośników fortyfikacji i militariów. Dla zwiedzających otwarto
kazamaty, gdzie zgromadzono broń, mundury i amunicję z różnych okresów.
Covinha, u podnóża masywu górskiego Serra da Estrela, od 2011r. zaprasza w czerwcu
artystów street art’u by wykorzystali miejskie mury do tworzenia murali. Wśród twórców,
którzy przyjęli zaproszenie organizatorów – katalońsko-portugalskiego małżeństwa Elisabet i
Pedro – była też polska artystka „Nespoon”, która stworzyła niewielkie porcelanowe dzieło
wkomponowane w jeden z placów miasta. Festiwal ma nazwę „Wool” (wełna), a
organizatorzy zachęcają by, bawiąc się słowami, nazywać go „Wall” (ściana). Obie nazwy
świetnie się bronią, bo Convinha to narodowe centrum produkcji wyrobów z wełny.
Dziś w Portugalii nie ma tłumów, kolejek, problemów z dostępem do atrakcji, a procedury
bezpieczeństwa są na najwyższym poziomie. Komfortowo bezpośrednim lotem narodowego
portugalskiego przewoźnika TAP możemy dolecieć z Warszawy do Lizbony trzy razy w
tygodniu. Stąd tylko kawałek drogi dzieli nas od atrakcji centralnej Portugalii. To rejon
niezwykle atrakcyjny, a wciąż niezbyt znany. Zapraszamy!

 

Autor: blog justKowalski 

#centerofportugal #vistitportugal #tap