Rola ogrodów zoologicznych zmieniła się w ciągu ostatnich dziesięcioleci. Dziś to miejsca, które przede wszystkim pracują nad przywracaniem ginących gatunków, edukują, prowadzą badania naukowe, ale też rehabilitują niezdolne do samodzielnej egzystencji osobniki. Władze ogrodów zoologicznych, mierząc się z krytyką ze strony aktywistów, przyznają, że nawet najlepsze warunki w klatce nie zrekompensują zwierzętom życia w środowisku naturalnym. Bez działalności zoo wiele gatunków jednak nie mogłoby przetrwać.
Krytyka wobec ogrodów zoologicznych najczęściej płynie ze strony aktywistów walczących o prawa zwierząt. Zarzuty dotyczą przede wszystkim dobrostanu podopiecznych zoo. Aktywiści wskazują, że niewola to dla zwierząt stres i cierpienie. Nawet najbardziej humanitarne warunki: klatki i wybiegi, w których próbuje się odwzorować naturalne środowisko, nie są w stanie zastąpić wolności. Zdaniem krytyków zwierzęta w zoo są postrzegane jako forma rozrywki dla człowieka, a niewola tłumi ich naturalne instynkty. – Trzymanie zwierząt w niewoli to zło. Mówię to z pełną odpowiedzialnością jako dyrektor ogrodu zoologicznego, ale to nie myśmy wygenerowali problem. To ludzkość sprawiła, że zwierzęta znikają, wymierają. Nie trzymamy ich dla przyjemności ani ze względów komercyjnych. Są takie głosy, że dyrektor zoo to jest taki facet, który jeździ po świecie, łapie zwierzęta, potem pokazuje je w klatkach za pieniądze. Tak było w XIX wieku. Celem współczesnego ogrodu zoologicznego jest prowadzenie hodowli zagrożonych gatunków. Oczywiście jest tu trochę zwierząt niezagrożonych, ale gdy dożyją swoich dni, zastąpimy je tymi, dla których praca hodowlana jest jeszcze potrzebna – mówi agencji Newseria dr Andrzej Kruszewicz, dyrektor Miejskiego Ogrodu Zoologicznego im. Antoniny i Jana Żabińskich w Warszawie. – Trzymamy zwierzęta w niewoli po to, żeby kiedyś je wypuścić na wolność, tak jak wypuszczono żubry, konie Przewalskiego i jak planuje się lada chwila wypuścić wiele innych gatunków. Liczne zostały już wypuszczone na wolność, choćby w Polsce głuszce czy cietrzewie. O tej misji ogrodów zoologicznych przypomnieli niedawno również pracownicy poznańskiego zoo. W czerwcu wystosowali oni list otwarty, pod którym podpisało się 100 osób. Był on odpowiedzią na falę hejtu, jaka zaczęła zalewać placówkę z powodu pojawiających się w przestrzeni publicznej pomówień dotyczących sposobu prowadzenia zoo przez nowego dyrektora. – Już dość! Mamy dość! Dość obrzucania nas błotem. Dość pomówień […]. Przez kilka lat byli Państwo fałszywie informowani o roli współczesnego ogrodu zoologicznego, co spowodowało, że część społeczeństwa utwierdziła się w przekonaniu, że zoo to azyl, schronisko. Nic bardziej mylnego. Współczesna rola zoo to walka o uratowanie gatunków, które za chwilę mogą zniknąć z naszej planety na zawsze. Mówimy tutaj i o tych daleko, i o tych blisko za miedzą – wskazali pracownicy w liście otwartym. Dyrektor stołecznego zoo przypomina, że zasługą ogrodów zoologicznych jest chociażby odbudowywanie populacji żubrów, koni Przewalskiego, głuszców czy cietrzewi na wolności. Warszawska placówka mocno koncentruje się na reintrodukcji ptaków. Jej dumą jest hodowla pawia kongijskiego. To ptak z rodziny bażantowatych, endemicznie występujący w Republice Demokratycznej Konga. Jest zagrożony wyginięciem i bardzo trudny w hodowli. – Po 10 latach naszych doświadczeń z pawiami kongijskimi od pięciu lat jesteśmy na świecie jedynym ogrodem zoologicznym, który je rozmnaża. Wszystkie, jakie przychodzą na świat, są od nas. Takich gatunków z tak dużymi sukcesami jest oczywiście więcej – podkreśla dr Andrzej Kruszewicz. – Mamy też hodowlę batalionów. To są ptaki, które w Polsce wymarły, wróciły pod Gródkiem, na moczarach, ale rozmnaża je tylko pięć ogrodów zoologicznych w Europie, w tym Warszawa. Rozmnażamy też kulony, bo wiemy, że ten ptak wymarł w Polsce. Jesteśmy gotowi do projektu ich reintrodukcji, tylko musimy najpierw rozpoznać, dlaczego one u nas wymarły, skoro w Ukrainie nadal występują. Podobnie jest z kraskami, w Polsce zostało może pięć par tych ptaków, więc je rozmnażamy. W tym przypadku też trzeba wyjaśnić, dlaczego kraski u nas znikają, bo dalej na wschód ich nie brakuje. Może nasze mają inny szlak migracyjny, może gdzieś są zwalczane, w jakiś sposób eksterminowane, może się trują pestycydami w Azji czy Afryce, więc to trzeba wyjaśnić, dopiero wtedy będziemy gotowi, a na razie rozmnażamy, zbieramy i trzymamy te ptaki. Zarządzana przez niego placówka wspólnie z kilkoma europejskimi ogrodami zoologicznymi może przywrócić naturze pielęgnice. To ryby, których ostatnie żyjące okazy zostały wyłowione z zatrutej rzeki na Madagaskarze. – Rzeka praktycznie wymarła, potem została oczyszczona, ale pielęgnic już w niej by nie było. Obecnie są rozmnażane w pięciu ogrodach zoologicznych w Europie, w tym w warszawskim. Trzeba poczekać, jak we wszystkich placówkach będziemy mieli 10 tys. sztuk, i wtedy zorganizujemy jakiś czarter, żeby z powrotem te ryby przywrócić do rzeki – mówi dyrektor. – Takie akcje się dzieją, i to dzieją się intensywnie, ale tego nie widać, trzeba poczytać, trzeba wejść na stronę, poczytać tablice informacyjne, a wtedy dopiero oczy się otworzą, co my tak naprawdę robimy. Są już plany pawilonu edukacyjnego, chcemy taki pawilon zbudować. W Polsce istnieje 25 ogrodów zoologicznych. Jedenaście z nich, w tym warszawski, należy do Europejskiego Stowarzyszenia Ogrodów Zoologicznych i Akwariów (EAZA). Jest to organizacja skupiająca najbardziej liczące się placówki ze Starego Kontynentu, które w ramach sieci współpracują w zakresie ochrony ginących gatunków, m.in. poprzez uczestnictwo w programach hodowlanych i badawczych. |