View of famous beach and ocean lagoon Playa de las Teresitas,Tenerife, Canary islands, Spain

MARTYNA LESZCZYŃSKA

Plaże to niewątpliwie pierwsze skojarzenie z Wyspami Kanaryjskimi. Czarna mączka pochodzenia wulkanicznego kontrastuje tu ze złocistym pyłem z saharyjskiej pustyni. 

Co ciekawe, największa piaszczysta plaża Teneryfy i jednocześnie jedna z najpopularniejszych wśród turystów – Las Teresitas – została sztucznie usypana przez człowieka. Na długości ok. 1,3 km ciągnie się pas drobnego i delikatnego piasku, który został tutaj zwieziony w latach 70. XX w. z Sahary Zachodniej (wówczas części hiszpańskiego protektoratu w Afryce Północnej – tzw. Sahary Hiszpańskiej). Dorobiono także kamienny falochron, dzięki któremu woda w zatoczce pozostaje niewzburzona nawet przy mocnym wietrze, a silne prądy morskie nie podmywają dna szelfu. 

Historia lubi jednak zataczać koło. Tym samym szlakiem, co niegdyś piasek, dzisiaj do wybrzeży wysp docierają imigranci z Afryki, a Kanary mierzą się z szeregiem nowych wyzwań zglobalizowanego świata, w tym również tymi, które stawia rozwijany latami model masowej turystyki. 

Jak można zwiedzać wyspy inaczej i co warto o nich wiedzieć?

Wulkaniczny archipelag Wysp Kanaryjskich to jedna z najbardziej peryferyjnych wspólnot autonomicznych Hiszpanii. Obejmuje siedem większych wysp – Teneryfę, Fuerteventurę, Gran Canarię, Lanzarote, La Palmę, La Gomerę i El Hierro – oraz sześć małych, niezamieszkanych na stałe wysepek, z wyjątkiem Graciosy, na której żyje ponad 700 osób (pozostałych pięć to Alegranza, Montaña Clara, Lobos, Roque del Este i Roque del Oeste). Największa i najludniejsza spośród nich, Teneryfa (zajmująca powierzchnię 2034 km² i mająca ok. 950 tys. mieszkańców), wraz z sąsiednią Gran Canarią bywają nazywane „kontynentem w miniaturze”, ponieważ występuje na nich kilka stref klimatycznych, a co za tym idzie – różne typy krajobrazu.

KANARY MAJĄ LIMITY

Wyspy Kanaryjskie to sezonowy raj dla wczasowiczów, co skutkuje silną turystyfikacją regionu i uzależnieniem ekonomicznym mieszkańców od masowej turystyki. Przed pandemią w 2019 r. sam sektor turystyczny stanowił 32,9 proc. PKB wysp oraz odpowiadał za 36,3 proc. wszystkich miejsc pracy. Wybuch epidemii koronawirusa znacznie zaniżył udział zagranicznego kapitału, co dla wielu mieszkańców okazało się zgubne. Jednak już 2021 r. nadrobił 60 proc. strat względem 2019 r., a według doniesień prasowych pierwszy trymestr 2023 r. przyniósł większą liczbę turystów niż było ich w tych samych miesiącach w 2019 r. 

Pomimo znaczącego udziału sektora turystyki w gospodarce wysp, są one jedną z najbiedniejszych hiszpańskich wspólnot autonomicznych, a średnie zarobki należą do najniższych w całym kraju. Masowa turystyka stale podnosi koszty codziennego życia mieszkańców, coraz więcej ofert najmu jest krótkoterminowych (to szczególnie głośno dyskutowany w Hiszpanii problem dotyczący regulacji zasad wynajmu prywatnych lokali przez platformę Airbnb), a nieruchomości coraz częściej wykupują cudzoziemcy. Kanaryjskie prowincje Las Palmas i Santa Cruz de Tenerife posiadają (zaraz po Madrycie) największą liczbę małych mieszkań (mających wielkość do 45 m2).

Jednym z głośnych rodzimych przeciwników masowej turystyki był artysta César Manrique (1919–1992) – przez większą część swojego życia związany z Lanzarote, uhonorowany w 1978 r. w Berlinie Światową Nagrodą w Dziedzinie Ekologii i Turystyki. Tego hiszpańskiego malarza, rzeźbiarza i architekta uważa się za prekursora idei zrównoważonej turystyki. Manrique sprzeciwiał się budowaniu ogromnych resortów i przestrzegał przed szpecącymi krajobraz tablicami reklamowymi. Uważał, że działalność człowieka powinna komponować się z naturą, nie niszcząc jej. Znany z kreatywnych rozwiązań, swój własny dom zaprojektował w korycie wyschniętego potoku Taro de Tahiche, z parterem w naturalnych skalnych jamach powstałych po erupcji wulkanu. Stworzył również salę koncertową wewnątrz groty (Jameos del Agua) oraz niesamowity punkt widokowy Mirador del Río, usytuowany na klifie Risco de Famara. Jego ostatnim wielkim dziełem był Ogród Kaktusów (Jardín de Cactus) założony w dawnych kamieniołomach, gdzie rośnie dzisiaj ponad 1,4 tys. różnych gatunków z całego świata. Najmłodsze pokolenie Kanaryjczyków na nowo odkrywa spuściznę i nowatorskie poglądy artysty w kwestiach ekologicznych, co wyraża towarzyszące tegorocznym protestom ulicznym hasło „Kanary mają limit” (Canarias tiene un límite).

RAJSKI KLIMAT W NIEBEZPIECZEŃSTWIE

Ostatnie badania przeprowadzone przez Grupo de Observación de la Tierra y la Atmósfera (GOTA) z Universidad de La Laguna (ULL) wykazują, że tzw. wskaźnik klimatyczno-turystyczny (TCI – Tourism Climate Index) wysp, czyli ich atrakcyjność klimatyczna dla wczasowiczów, spadnie. W najgorszym scenariuszu naukowcy przewidują wzrost temperatury o 4°C, co może poskutkować utratą sporej liczby turystów. Nie pomoże nawet tzw. ośli brzuch, który działa jak lustro, odbijając światło i zatrzymując gorące masy powietrza. Tego typu fenomen pogodowy możemy zaobserwować na Wyspach Kanaryjskich w miesiącach wakacyjnych, tj. w lipcu i sierpniu. Dzięki niemu odczuwalna temperatura wydaje się znacznie niższa niż jest w rzeczywistości. Postępujące zmiany klimatyczne sprawiają, że coraz mniej przewidywalne stają się też częstotliwość i miejsce występowania kalimy. To zjawisko pogodowe bywa zresztą obserwowane nawet w Polsce. Silny wiatr wiejący z Afryki Północnej, zwany sirocco, przemierza ocean, transportując na wyspy gorące masy powietrza i piaszczysty pył znad Sahary. Widoczność gwałtownie maleje, temperatura powietrza podnosi się, a wirujące w powietrzu ziarenka piasku dodatkowo utrudniają oddychanie, co może być niebezpieczne dla osób z problemami układu oddechowego. Kalima może utrzymywać się kilka dni i jest szczególnie uciążliwa przy bardzo wysokich temperaturach. Gdy przechodzi, pozostawia po sobie ciężki do wysprzątania osiadły piasek.

ŚLADAMI GUANCZÓW

Jednak wyspiarska matka natura od zawsze była wymagająca. Nazwa Fuerteventury pochodzi prawdopodobnie z ojczystego dla zdobywcy połowy archipelagu Jeana de Béthencourta (1362–1425) języka francuskiego i oznacza „mocną przygodę” (fr. forte aventure), chociaż równie dobrze mogłaby oznaczać „silny wiatr” (hiszp. fuerte – silny; viento – wiatr), jeden z dominujących żywiołów w tym zakątku świata. Transportowane mocnymi podmuchami ziarenka piasku znad Sahary nadają kształt m.in. piaskowym wydmom w Corralejo (Parque Natural de Las Dunas de Corralejo), ciągnącym się wzdłuż wschodniego wybrzeża wyspy. Wiatr napędza także wyspiarskie wiatraki, wspiera powietrzne akrobacje kitesurferów oraz podrywa piętrowe fale dla miłośników surfowania. Siła natury objawia się również w mitologii rdzennych mieszkańców Wysp Kanaryjskich, dla których dominujący nad Teneryfą wulkaniczny szczyt Teide (3715 m n.p.m.) był domem złośliwego demona Guayota.

Początkowo archipelag zamieszkiwały spokrewnione ze sobą grupy autochtonów, które w wyniku izolacji wykształciły odrębne kultury. Przykładowo na Lanzarote i Fuerteventurze żyli Majos (Mahoreros), na Gran Canarii – Canarios, na La Gomerze – Gomeros, na La Palmie – Benahoaritas (Auaritas lub Awaras), a na El Hierro – Bimbaches (Bimbapes). Przyjęło się określać ich zbiorczo jako Guanczów (guanches), mimo iż pierwotnie nazwa ta odnosiła się tylko do mieszkańców Teneryfy. Z kolei sama nazwa Wysp Kanaryjskich wbrew pozorom nie pochodzi wcale od ptaków. Odwrotnie, to kanarki nazywają się tak dzięki wyspom, z których pochodzą. Dokładna etymologia nie została potwierdzona, istnieją jednak dwie popularne teorie. Według pierwszej z nich, nazwa pochodzi od łacińskiego słowa canis, oznaczającego „psa” (stąd dwa psy podtrzymujące tarczę herbową wysp). Rozmiar tych zwierząt i ich liczba miały zaskoczyć pierwszych podróżników przybywających z Europy. Druga teoria mówi, że nazwa pochodzi od północnoafrykańskiego ludu, z łaciny canarii. Choć wielu autochtonów wysp zmarło w wyniku przywiezionych przez Hiszpanów chorób zakaźnych, a inni byli sprzedawani w niewolę, to pamięć o nich przetrwała i do dziś stanowi ważny element tożsamościowy Kanaryjczyków.

W historycznym centrum miasta Santa Cruz de Tenerife warto zatrzymać się przy neoklasycystycznej fasadzie Muzeum Przyrody i Archeologii (Museo de Naturaleza y Arqueología – MUNA), mieszczącego się w dawnym budynku Szpitala Cywilnego Matki Boskiej Wspomożycielki Opuszczonych (Hospital Civil de Nuestra Señora de los Desamparados). Jednym z ciekawszych elementów kultury Guanczów były rytuały pogrzebowe, o których świadczą licznie zachowane mumie z tamtego okresu. Muzeum posiada dużą kolekcję zmumifikowanych ciał – przykładem może być mumia z San Andrés – które udostępnione są dla zwiedzających w specjalnie przystosowanej, zapewniającej odpowiednie warunki sali. Warto też zajrzeć do Muzeum Kanaryjskiego (Museo Canario) w Las Palmas na Gran Canarii. Otwarte w drugiej połowie XIX w., było pierwszą naukową instytucją na wyspach poświęconą badaniom nad lokalną prehistorią. Dzisiaj można tu podziwiać kolekcję zgromadzonych artefaktów, które wyszły spod rąk Guanczów. Są to m.in. ceramika, przedmioty związane z lokalnymi wierzeniami, a nawet reprodukcja Malowanej Jaskini (Cueva Pintada) z Gáldar. Jej wnętrze pokrywają czerwono-białe malowidła na czarnym tle z geometrycznymi motywami, a ze względu na swoją unikatowość nazywana jest „kanaryjską Kaplicą Sykstyńską”. Oryginał to obecnie jedno z najważniejszych stanowisk archeologicznych na Wyspach Kanaryjskich. Jaskinie służyły miejscowym jako domy mieszkalne, spichlerze lub cysterny na wodę deszczową. Później wykorzystywane były jako stodoły przez lokalnych hodowców bydła, aż do momentu odkrycia w 1996 r. ich niezwykłej wartości archeologicznej.

WALKA O WPŁYWY

Kontynentalni Europejczycy wiedzieli o istnieniu Kanarów – nazywanych niekiedy „Wyspami Szczęśliwymi” – już od starożytności. Podróżowali na nie m.in. Grecy, Rzymianie, a później także Genueńczycy i Portugalczycy. Z tymi ostatnimi Hiszpanie toczyli zażarte spory, zakończone dopiero we wrześniu 1479 r. traktatem z Alcáçovas. Ustalono w nim, że Wyspy Kanaryjskie zostaną we władzy Królestwa Kastylii-Leónu, a  Portugalia zyska w zamian prawo do eksploatacji terytoriów na południe. Przy okazji otrzymała również Maderę i Azory. Mimo tego, wpływy portugalskie są na wyspach bardzo widoczne, m.in. w terminologii morskiej.

Właściwą kolonizację Wysp Kanaryjskich rozpoczął Normandczyk Jean de Béthencourt, który w 1402 r. pod protekcją Korony Hiszpańskiej podbił Lanzarote, Fuerteventurę, La Gomerę i El Hierro. Był to pierwszy etap tzw. konkwisty senioralnej (conquista señorial), podczas której właścicielami wysp zostawały de facto pojedyncze osoby, możnowładcy. Dopiero później, w 1478 r. Królowie Katoliccy (Reyes Católicos) postanowili interweniować bezpośrednio, dzięki czemu zajęli pozostałe wyspy archipelagu: Gran Canarię, La Palmę i Teneryfę. Był to drugi etap konkwisty, nazywany królewską (conquista realenga). Oba systemy sprawowania władzy na wyspach różniły się od siebie i aż do XIX w. (tj. do abolicji przyznawania praw senioralnych) determinowały życie społeczne i polityczne mieszkańców Wysp Kanaryjskich, a także lokalną gospodarkę.  

POLIGON DOŚWIADCZALNY HISZPAŃSKIEJ KONKWISTY

Przed konkwistą Teneryfa była podzielona na dziewięć królestw (tzw. menceyatos). Były to Abona, Adeje, Anaga, Daute, Güímar, Icod, Tacoronte, Taoro i Tegueste. To właśnie ich mieszkańcy najdłużej odpierali ataki Hiszpanów, a dzięki doskonałej znajomości trudnych górskich terenów udało im się wygrać pierwszą bitwę pod Acentejo w 1494 r. Znajduje się tu dzisiaj kilkutysięczne miasteczko La Matanza de Acentejo (dosł. Rzeź z Acentejo), upamiętniające rozgromienie nieprzygotowanego europejskiego najeźdźcy. Jednak Hiszpanie szybko wyciągnęli lekcję z poniesionej klęski i ponownie pod dowództwem Alonsa Fernándeza de Lugo (ok. 1455–1525) zaatakowali w tym samym miejscu ponad rok później. Bencomo (ok. 1423–1495) – władca Taoro, najsilniejszego i najbardziej wpływowego królestwa na wyspie – poległ w listopadowej bitwie pod Aguere (batalla de La Laguna). Jego syn i następca – Bentor – przegrał drugą bitwę pod Acentejo w grudniu 1495 r. Nie chciał poddać się Hiszpanom i popełnił samobójstwo w styczniu lub lutym 1496 r. Ostateczny triumf konkwistadorów przyczynił się do założenia kolejnego miasteczka, raptem 2 km dalej, o ironicznie pobrzmiewającej nazwie La Victoria de Acentejo (dosł. Zwycięstwo pod Acentejo). Podpisany w 1496 r. w Los Realejos pokój z królami Guanczów (Paz de Los Realejos) zakończył wieloletnie próby podboju wysp, a zadowoleni Hiszpanie wznieśli ku czci patrona ich kraju św. Jakuba Apostoła jeden z pierwszych kościołów na wyspie (Parroquia Matriz del Apóstol Santiago).

WYSPIARSKA TURYSTYKA RELIGIJNA

Przywieziony z Hiszpanii katolicyzm szybko zapuścił korzenie na Wyspach Kanaryjskich, niczym tysiącletnia (w rzeczywistości mniej więcej siedemsetletnia) dracena z Icod de los Vinos na Teneryfie (tzw. Drago Milenario), imponujący endemiczny gatunek drzewa smoczego (smokowca), któremu miejscowi przypisywali magiczną moc, a wypływającą po nacięciu kory krwistoczerwoną żywicę nazywali „smoczą krwią”. Mimo iż autochtoni posiadali własne politeistyczne obrządki religijne, to tak jak stało się to później w Ameryce, hiszpańscy misjonarze szukali w lokalnych wierzeniach cech wspólnych z chrześcijaństwem. W ten sposób najwyższa bogini i matka bogów z mitologii Guanczów – Chaxiraxi – znalazła swoją katolicką powierniczkę w Matce Bożej Gromniczej (Nuestra Señora de Candelaria lub Virgen de Candelaria), uznanej w 1599 r. przez papieża Klemensa VIII (1536–1605) za patronkę Wysp Kanaryjskich.

Według legendy, jej figurka miała zostać odnaleziona na jednej z teneryfskich plaż jeszcze przed przybyciem Hiszpanów. W jednym ręku trzymała Jezusa (utożsamianego przez Guanczów z synem Chaxiraxi, kolejnym ważnym bóstwem z ich panteonu – Chijorari), a w drugiej świecę – gromnicę. Historię figurki oraz cuda dokonane za jej pośrednictwem opisał dominikanin Alonso de Espinosa (1543–ok. 1600). Jego pisma mają dzisiaj ogromną wartość historyczną i pozwalają lepiej zrozumieć przemiany kulturowe na Teneryfie. Zbudowana w latach 1949–1959 w mieście Candelaria Bazylika i Królewskie Sanktuarium Maryjne Matki Bożej Gromnicznej (Basílica y Real Santuario Mariano de Nuestra Señora de la Candelaria) stanowi obecnie jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc pielgrzymkowych w Hiszpanii. Kult przeniósł się także do kolonii amerykańskich, gdzie wizerunek Matki Bożej Gromniczej jest drugim najbardziej znanym po Matce Bożej z Guadalupe. Ubrana w szatę pokrytą enigmatycznymi zapisami kopia La Morenity (dosł. „Śniadej”), jak popularnie mówią o niej mieszkańcy Teneryfy, to doskonały dowód na płynność kultury, którą zresztą stale się negocjuje. Przypominają o tym również pomniki z brązu, upamiętniające dawnych władców wyspy (tzw. menceyes). Turyści mogą je dzisiaj podziwiać na placu tuż obok bazyliki (Plaza de la Patrona de Canarias). Co ciekawe, na fali New Age niektórzy Kanaryjczycy próbują rekonstruować dawne wierzenia przodków. W 2001 r. w mieście San Cristóbal de La Laguna na Teneryfie założono neopogański Kościół Ludu Guanczów (Iglesia del Pueblo Guanche), który w 2008 r. liczył już ok. 300 oficjalnych członków.

GWIZDANE DZIEDZICTWO

Języki Guanczów były do siebie zbliżone, a ich podobieństwo wykorzystywali Hiszpanie, którzy kontynuując konkwistę kolejnych wysp, zabierali ze sobą tłumaczy z podbitych już miejsc. Pomimo tego, ogólna wiedza na temat języków autochtonów jest bardzo mała, a tezy badaczy dyskusyjne. Większość językoznawców uważa dziś, że należały one do rodziny języków berberyjskich. Ocalała miejscowa ludność dość szybko zintegrowała się z Hiszpanami, a zachowały się jedynie nieliczne zapisane frazy i słowa oraz inskrypcje naskalne. Języki Guanczów pozostawiły jednak swój trwały ślad w hiszpańskim dialekcie kanaryjskim – są to tzw. guanchismos. Zachował się za to jeden z unikatowych miejscowych systemów komunikacji – gwizdany język z wyspy La Gomera (silbo gomero). Co prawda na co dzień używają go głównie pasterze, ponieważ służy do efektywnej komunikacji na duże odległości w poprzecinanych głębokimi wąwozami wysokich górach, ale od 1999 r. jest nauczany także w miejscowych szkołach podstawowych jako jeden z przedmiotów obowiązkowych. Podobno posługuje się nim obecnie ponad 22 tys. osób, a w 2009 r. silbo gomero wpisano na prestiżową Listę Reprezentatywną Niematerialnego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO.

MOST MIĘDZYKONTYNENTALNY

Wyspy Kanaryjskie – z racji swojego usytuowania na mapie świata – stały się ważnym strategicznym miejscem dla hiszpańskich konkwistadorów i ich dalszej eksploracji globu. Sam Krzysztof Kolumb (1451–1506) miał podczas swojej pierwszej morskiej wyprawy z 1492 r. przystanek na La Gomerze, a epizod ten upamiętniają organizowane we wrześniu na wyspie Dni Kolumba w stołecznym San Sebastián – tzw. Fiestas Colombinas. Co roku uczestniczy w nich jeden z krajów Ameryki, co symbolizuje jedność obu wybrzeży Atlantyku. Kanary stanowiły ważny węzeł handlowy, przez który przepływały dalej do Europy wszystkie bogactwa z Nowego Świata (także „żywy towar” w postaci niewolników).

W pierwszej połowie XVI stulecia na wyspach dominowała uprawa trzciny cukrowej. Panował na nią wówczas w Europie bardzo duży popyt. Złożoność, a przez to kosztowność całego procesu uprawy przyciągała zagraniczny kapitał, który szybko zaczął kontrolować eksport i zyski ze sprzedawanego produktu. Rozwinięto też uprawę winorośli. Kanaryjskie wino szczególnie dobrze sprzedawało się na rynku angielskim. Do portów na wyspach przybywało wielu brytyjskich kupców, którzy kontrolowali zyski z handlu. Jest z nimi związana historia tradycyjnych sezonowych jadłodajni prowadzonych przy winnicach – tzw. guachinches lub bochinches. Częstowano w nich kupców rodzimym winem oraz domowymi potrawami. Bazę tych ostatnich stanowią sprowadzone z Ameryki ziemniaki, których na Wyspach Kanaryjskich uprawia się blisko 50 różnych gatunków, a ponad połowa z nich ma własną chronioną nazwę pochodzenia.

Od XVI w. populacja archipelagu intensywnie rosła. W pierwszych dekadach zamieszkiwało je 25 tys. mieszkańców, za to pod koniec XVII stulecia było ich już ponad 100 tys. W 1718 r. Korona Hiszpańska wydała dekret (Reglamento Real) zwany przez historyków „trybutem krwi”, według którego za każde 100 t towaru przypływającego z Ameryki, trzeba było przenieść za ocean pięć rodzin kanaryjskich. Kontrowersyjne postanowienie wiązało się nie tylko z nagłym skokiem demograficznym wysp, lecz było także ważną częścią polityki imperialnej. Zaludnianie amerykańskich ziem swoimi osadnikami blokowało możliwość zrobienia tego samego przez Portugalczyków, Francuzów czy też Brytyjczyków. Równocześnie konkurencyjność produktów z Wysp Kanaryjskich zaczęła maleć względem tych pochodzących z kolonii w Afryce i Ameryce. Ceny tamtejszych wyrobów były dużo niższe, przez co gospodarka kanaryjska szybko zaczęła popadać w kryzys. Część wyspiarzy jedyny ratunek widziała w emigracji. Gdy sytuacja ekonomiczna wysp stale się pogarszała, wielu Kanaryjczyków wykorzystało fakt, że mieli na miejscu ważny węzeł handlowy oraz hiszpańskie statki wypływające do Ameryki. Całymi rodzinami płynęli więc na Kubę, La Españolę (tereny dzisiejszej Republiki Dominikańskiej), do Wenezueli, Portoryko, a także dalej na południe, aż do rejonów tzw. Cono Sur, m.in. do Urugwaju. Do dziś pozostały tam liczne diaspory dawnych imigrantów, a wielu Kanaryjczyków ma w tych miejscach krewnych. Część z nich wyjeżdżała do pracy jedynie na parę lat, żeby się dorobić, a później wracała na wyspy i kupowała ziemię. Cyrkularny międzykontynentalny przepływ ludności sprawił, że miejscowe warianty języka hiszpańskiego posiadają wiele cech wspólnych z hiszpańskim używanym w krajach Ameryki Łacińskiej. W 1650 r. na Kubie intensywnie rozwijała się uprawa trzciny cukrowej i tytoniu, za to populacja liczyła zaledwie 20 tys. mieszkańców. Potrzebne były ręce do pracy, a Kanaryjczycy mieli już przydatne doświadczenie. Przyjeżdżali więc na kubańskie plantacje, gdzie licznie ściągano również niewolników z Afryki. Wyspy Kanaryjskie stanowiły punkt przesiadkowy na linii Ameryka–Europa i kwitł na nich handel ludźmi, którzy byli sprzedawani do innych krajów Europy. Migracja na Kubę zaczęła tracić na sile dopiero po krachu ekonomicznym w 1929 r. i wyhamowała całkowicie w 1959 r., po tym, jak do władzy doszedł Fidel Castro (1926–2016), a komunistyczny rząd zaczął wywłaszczać Kanaryjczyków.

EUROPEJSKA STOLICA KARNAWAŁU

Wszystko to ma znaczenie, ponieważ na La Palmie co roku odbywa się fiesta Los Indianos, która jest tak naprawdę historyczną rekonstrukcją powrotu Kanaryjczyków z Kuby. Słowa Indianos nie należy mylić z obraźliwym indios, określającym w pogardliwy sposób rdzenną ludność z terenów kolonizowanych przez Hiszpanów. Indianos odnosi się do Kanaryjczyków, którzy po latach życia w Ameryce wracali z zarobioną (rzekomo) fortuną w rodzinne strony. Stąd ogromny przepych tego święta.

Z największą pompą, kojarzoną na całym świecie, obchodzi się karnawał w Santa Cruz na Teneryfie. Kanaryjczycy i Hiszpanie uważają Carnaval de Santa Cruz de Tenerife albo za drugi najpopularniejszy na naszym globie, zaraz po tym w brazylijskim Rio de Janeiro, albo za trzeci – wyprzedzany jeszcze przez ten w Wenecji. W pierwszym tygodniu odbywa się gala pretendentek do tytułu królowej karnawału. Wszystkie panie prezentują się na scenie w wyszukanych, fantazyjnych kreacjach. W kolejnych dniach rusza ogromna parada, tysiące uczestników i dziesiątki muzyków przemierzają ulice, bawi się całe miasto. W 1987 r. swój koncert (razem z wenezuelską orkiestrą Billo’s Caracas Boys) miała tu słynna kubańska piosenkarka Celia Cruz (1925–2003). Pojawiło się na nim aż 250 tys. osób, a historyczne zgromadzenie zostało wpisane do Księgi rekordów Guinnessa. Uczestnicy imprezy przebierają się w barwne stroje, a artyści grupują w charakterystyczne dla Wysp Kanaryjskich bloki karnawałowe. Są wśród nich comparsas (znane także w Brazylii), rondallas – liryczno-muzyczne zespoły wykonujące klasyczny repertuar przy akompaniamencie instrumentów strunowych, oraz murgas – artyści grający satyryczne utwory, odnoszące się do bieżących wydarzeń na świecie. Koniec hucznych uroczystości i rychły początek wielkiego postu zapowiada tzw. Pogrzeb Sardynki (Entierro de la Sardina). W środek rozbawionego tłumu wjeżdża platforma z ogromną kartonową kukłą w kształcie ryby, a wokół niej gromadzą się ubrane w specjalne stroje żałobne płaczki. Duch karnawału pod postacią sardynki zostaje spalony na stosie.

WYSPA BANITÓW

Odizolowane od reszty świata wyspy od zawsze były miejscem więzienia wszelkiej maści banitów, bandytów lub rewolucjonistów. W 1924 r. na jedną z nich – Fuerteventurę – trafił szanowany baskijski publicysta, poeta i filozof Miguel de Unamuno (1864–1936). Dziś u podnóży Montaña Quemada (366 m n.p.m.) – kilka kilometrów od wioski Tindaya – stoi 7-metrowa rzeźba oddająca mu hołd. Niestroniący od głoszenia krytycznych uwag intelektualista niepochlebnie wypowiadał się na temat reżimu Miguela Primo de Rivery (1870–1930), oskarżając go o atak na wartości demokratyczne oraz egzaltację prymitywnego militaryzmu. Wprowadzona przez rządy cenzura położyła kres wolności słowa w kraju, a Unamuno stracił wszystkie funkcje, które pełnił na prestiżowym Uniwersytecie w Salamance. W lutym 1924 r. rada ministrów przyjęła dekret, który zobowiązywał go do osiedlenia się na peryferyjnej Fuerteventurze. Pisarz zamieszkał w jej głównym mieście Puerto de Cabras (obecnie blisko 45-tysięczne Puerto del Rosario – stolica wyspy), gdzie pozostawał pod nadzorem Gwardii Cywilnej (Guardia Civil). W 1995 r. miejsce, w którym przebywał, zostało zamienione w Dom Muzeum Unamuno (Casa Museo Unamuno). Miejsce stanowi przykład tego, jak wyglądał dom hiszpańskiej burżuazji z początków ubiegłego wieku. W środku znajdują się m.in. maszyna do pisania oraz gramofon – przyrządy dostępne wówczas tylko dla uprzywilejowanych rodzin. W momencie zesłania Unamuno miał 60 lat, a wymierzona w niego kara okazała się być fascynującą przygodą, dzięki której odkrył piękno nieznanej mu dotąd wyspy i nawiązał przyjaźnie z jej mieszkańcami. Dzięki jego twórczości nieprzyjazny wizerunek Fuerteventury uległ ociepleniu i usłyszano o niej także za granicą.

Pod koniec lat 30. XX stulecia swoje małe królestwo stworzył tutaj również niemiecki inżynier Gustav Winter (1893–1971). Krążą pogłoski, że jego willa w Cofete stanowiła tajną bazę dla hitlerowskich U-Bootów, a gospodarz chętnie gościł nazistowskich liderów, którzy zatrzymywali się tu przed ewakuacją do krajów Ameryki Łacińskiej po przegranej II wojnie światowej. Za to w budynku, w którym dzisiaj mieści się schronisko młodzieżowe w Tefíi, reżim generała Franco (1892–1975) urządził w latach 1954–1966 kolonię karną dla homoseksualistów (Colonia Agrícola Penitenciaria de Tefía). W 2004 i 2008 r. miejscowe władze postawiły dwie historyczne tablice upamiętniające ofiary dyktatury i czasy, kiedy ten rajski skrawek ziemi łatwo było pomylić z piekłem.