ALICJA STOLARCZYK

www.sardyniaalicji.pl

Wracam na Sardynię kilka razy w roku, i to już od kilkunastu lat. Ten skalisty ląd na Morzu Śródziemnym, zwany „małym kontynentem”, potrafi zachwycić i zadziwić, a sardyński nałóg bardzo ułatwia fakt, że wystarczą zaledwie 2,5 godz. lotu z Polski, żeby znowu znaleźć się na tej wyspie skarbów. Bezpośrednie połączenia z kraju nad Wisłą na Sardynię odbywają się dwa razy w tygodniu przez cały rok!

Wyspy to miejsca szczególne. Wszystko jest tam bardziej intensywne, jakby skondensowane na małym skrawku lądu. Na tej wyspie na Morzu Śródziemnym znajdziecie rdzenny, niezwykle oryginalny folklor, niesamowite stanowiska archeologiczne związane z tajemniczą prehistorią Sardynii, ogrom kompletnie nienaruszonej przyrody. W interiorze wciąż istnieją takie wioski i miasteczka, w których turyści prawie nie bywają.

Nieraz zdarzało mi się już być jedynym cudzoziemcem na lokalnej feście lub zostać zaproszoną na wspólne lepienie w domu makaronu przez miejscowych, uradowanych, że ktoś w styczniu przyjechał poznawać ich wyspę. Na Sardynii znajdziecie modne i gwarne kurorty dla pasjonatów leniwego plażowania, ale wystarczy ruszyć w interior lub pojechać w mniej popularne rejony, żeby poczuć dreszczyk emocji i stać się prawdziwym odkrywcą.

Widowiskowa majowa Festa di Sant’Efisio w Cagliari

WYSPA ŚWIĘTUJE CAŁY ROK

Naprawdę tak się dzieje. Lokalnych świąt i wydarzeń jest mnóstwo, a mieszkańcy traktują je bardzo poważnie, choć potem, już w ich trakcie, wspaniale się bawią. Jak gdyby oddaleni od reszty świata, odgrodzeni morzem ludzie powiedzieli sobie przed wiekami: Będziemy się tutaj dobrze bawić i celebrować wspólnie każdą chwilę, mamy w końcu tylko siebie. Macie więc na Sardynii setki lokalnych świąt. Są one niezwykle ciekawą mieszanką wielu kultur, które się przez Sardynię przetoczyły na przestrzeni stuleci.

Przede wszystkim każde miasteczko i wioska raz w roku świętuje festa patronale, czyli dzień swojego patrona. Jakiś chrześcijański święty opiekuje się daną miejscowością. Raz w roku jej mieszkańcy dziękują mu za opiekę. Odbywa się wówczas uroczysta msza święta. Mieszkańcy podczas procesji uliczkami miasteczka, ubrani w tradycyjne stroje, niosą lub wiozą na wozie figurę świętego. W czasie takiej imprezy lokalna społeczność często organizuje posiłek, zwykle za symboliczną opłatą. Zgrana ekipa wolontariuszy wydaje poczęstunek, wszyscy jedzą razem przy dużych stołach, gra muzyka, miejscowy zespół tańczy w tradycyjnych strojach. Zjeżdżają się świętować nawet mieszkańcy z okolicy.

Na sardyńskich festach zobaczycie przepiękne, misternie haftowane tradycyjne stroje, każda najmniejsza miejscowość na wyspie ma swój odrębny costume. Są one niezwykle bogate, kolorowe, przechowywane z pokolenia na pokolenie. Każde święto i festyn to okazja, aby pokazać się w tych wspaniałych ubraniach – noszą je osoby w każdym wieku, od niemowląt po staruszków! Po lokalnym stroju ludzie rozpoznają, skąd przyjechali goście.

Podczas festy patrona jest dużo muzyki, stoisk z rękodziełem i przysmakami, odbywają się pokazy rzemiosła, a wieczorem to, co lubię najbardziej, czyli ballo tondo – taniec w kręgu, tradycja mająca grubo ponad tysiąc lat. Stateczne, pełne powagi „dreptanie”, jak gdyby tańczący razem wyspiarze łączyli się ze swoją ziemią, a przy energicznym przytupywaniu, pragnęli wykrzyczeć: Właśnie tu chcemy żyć!

Momentami taniec ożywa, damsko-męskie pary wyfruwają na środek. W sardyńskich kręgach tańczą wszystkie pokolenia. Gdzieś z boku pierwsze kroki ćwiczą nawet kilkulatki. Zachwyca mnie to celebrowanie ważnych dla społeczności okazji przez wszystkie pokolenia razem. Każde miasteczko na wyspie ma swoje pro loco – stowarzyszenie kultywujące lokalne tradycje i zwyczaje. Działają w nim często najstarsi obywatele danej wioski czy miasteczka, a musicie wiedzieć, że na Sardynii seniorzy są niesamowicie szanowani, a jej mieszkańcy słyną z długowieczności. Bardzo ciekawy zwyczaj stanowi także zaprzęganie do organizacji lokalnych świąt kolejnych roczników miejscowej szkoły. Ogłasza się np. decyzję, że tegoroczną festę przygotowuje rocznik 1985. To wspaniały sposób integracji mieszkańców! Nieraz słyszałam opowieści o prześciganiu się roczników w przygotowaniu jak najbarwniejszej festy. Jeśli jadąc przez Sardynię, zobaczycie w wiosce czy miasteczku kolorowe chorągiewki rozwieszone na długich sznurach, to znak, że było tu lub za chwilę będzie lokalne święto.

Festa a sagra – jeżeli chcecie zakosztować sardyńskiego celebrowania, dobrze jest rozróżniać te dwa pojęcia. Otóż sagra to trochę inna impreza. Chodzi w niej o celebrowanie płodów ziemi czy hodowli – świętowanie tego, z czego dana okolica słynie. Istnieją więc sagry czereśni, cytrusów, wina, oliwek, serów, makaronu, tuńczyka czy koziego mięsa. Jest ich mnóstwo przez cały rok, w zależności od tego, gdzie i kiedy zbiera się lub przyrządza lokalne specjały.

Na kilku stronach internetowych można wyszukać, jakie festyny gastronomiczne odbywają się w czasie waszego pobytu na wyspie w danym rejonie. Sagry to wspaniała okazja do skosztowania 100-procentowych lokalnych bioproduktów, do kupienia świetnych przetworów i do obserwowania mocnego związku Sardyńczyków z ich ziemią i otaczającą przyrodą.

Często wśród przygrywających do tańca osób zobaczycie dziwny instrument: trzy bambusowe piszczałki dające dźwięk podobny nieco do szkockiej kobzy. To typowe dla Sardynii launeddas. Granie na tym oryginalnym instrumencie wymaga umiejętności tzw. oddechu cyrkulacyjnego. Dzięki temu z launeddas część dźwięków płynie nieprzerwanie, bez przerw koniecznych dla zaciągnięcia powietrza, a na twarzy grających widać wówczas, jak wielkiego wysiłku to wymaga. Na małych festach i sagrach w głębi wyspy cudzoziemcy są mile widziani. Często byłam na nich jedynym zagranicznym gościem. Czułam, że wyspiarzom sprawia wielką przyjemność fakt, że ktoś przybył z daleka, aby razem z nimi celebrować ich małe lokalne święta.

Kolejnym powodem do świętowania po sardyńsku jest carnevale, czyli karnawał. Wciąż bardzo niewielu turystów spoza wyspy trafia na karnawałowe imprezy odbywające się na Sardynii. Przybywający na wyspę goście znają sardyńskie plaże, ale mało kto podziwiał sfilate, czyli widowiskowe pochody przebierańców, którym towarzyszy muzyka, a ich bohaterowie są czasem dość straszni i symbolizują świat przyrody, siły natury. Carnevale sardo to prawie siedem tygodni szaleństwa. Od połowy stycznia do początku marca w każdy weekend w licznych miejscowościach na Sardynii odbywają się karnawałowe imprezy, a każda z nich jest nieco inna.

Wiele wiosek i miasteczek ma na czas karnawału specjalne tradycyjne stroje. Są np. mamuthones – przerażające, zwierzęce postaci pokryte gęstym futrem, w czarnych drewnianych maskach, obwieszone ciężkimi dzwonkami. Kojarzą się one trochę z bestiami. Kroczą w stadzie, a dookoła nich biegają szybcy i zwinni issocadores. Ubrani są oni w czerwone kubraczki, mają liny, które używają jak lasso, i starają się zapanować nad bestiami. Fantastyczne karnawałowe widowisko z ich udziałem możecie obejrzeć w miejscowości Mamoiada w prowincji Nuoro, wysoko w górach Sardynii.

W lutym tego roku uczestniczyłam w carnevale sardo i widziałam kilka imprez, a każda z nich była inna. Najdziwniejszy wydał mi się karnawał w kolorowym miasteczku Bosa na zachodnim wybrzeżu Sardynii. W ostatni karnawałowy dzień przez miejscowość suną setki lamentujących wdów. Niosą one nieco makabryczne, udające umierające z głodu dziecko laleczki, które mają jednak „doprawione” genitalia. Od ponad 300 lat strój wdów przybierają żeńscy i męscy mieszkańcy miasteczka, a w ich bardzo teatralnym, przerysowanym zachowaniu widać wiele elementów nawiązujących do seksualności. Jeśli więc robicie już plany na podróże w 2024 r., a szukacie naprawdę interesujących i oryginalnych przeżyć, wybierzcie się na sardyński karnawał! Toczy się on między 17 stycznia a pierwszym weekendem marca.

Jeśli zaintrygowały was tutejsze festy i sagry, a nie chcecie czekać do karnawału przyszłego roku, nie martwcie się – macie do wyboru setki wydarzeń w inne miesiące roku. Wiosną możecie obejrzeć Wielkanoc w Castelsardo – wielkie święto religijne o hiszpańskich korzeniach. Przez historyczne centrum malowniczego miasteczka sunie wówczas pochód tajemniczych, odzianych na biało, zakapturzonych postaci nucących stare pieśni, a wieczorem ulice rozświetlają płonące pochodnie, odbywają się także koncerty i degustacje.

Warto odwiedzić stolicę Sardynii – Cagliari – w piątek przed Niedzielą Palmową. Podczas Venerdì di Passione (Wielkiego Piątku) mężczyźni z istniejącego od XVII w. bractwa niosą realistycznie wyglądające figury ulicami miasta, zatrzymując się w siedmiu świątyniach. Rzeźby przedstawiają Jezusa w różnych momentach przed ukrzyżowaniem i samo ukrzyżowanie, a także Matkę Bożą. Procesji towarzyszą również ubrane na czarno płaczki oraz tłumy rozmodlonych mieszkańców i zaintrygowanych turystów. Pochód przemieszcza się na ogół w milczeniu. Ciszę przerywa jedynie odgłos werbli oraz mocny męski śpiew. Wrażenie cofnięcia się w czasie o kilkaset lat jest bardzo mocne…

Jeśli nie macie jeszcze pomysłu na majówkę, odwiedźcie słynną Festę di Sant’Efisio w Cagliari, która uchodzi za największą imprezę folklorystyczno-kulturalną w basenie Morza Śródziemnego! Odbywa się ona 1 maja od ponad 350 lat. Z ponad 80 sardyńskich miejscowości przybywają na nią ukwieconymi i ciągniętymi przez woły wozami reprezentacje w strojach regionalnych.

W wielu sardyńskich festach główną rolę odgrywa morze, które przecież oblewa wyspę ze wszystkich stron. Warto w tym miejscu wspomnieć choćby Festę di Santa Maria 'e Mare w Orosei organizowaną w ostatnią niedzielę maja. Ze stojącego w okolicy nad brzegiem Cedrino XIII-wiecznego kościoła pielgrzymi zabierają łodzią posąg Madonny i płyną z nim w dół rzeki, a za nimi podąża cała flotylla.

Z kolei w trzecią niedzielę lipca warto odwiedzić Bari Sardo na wschodnim wybrzeżu. Odbywa się tutaj wówczas Sagra de su Nenniri. Wielka procesja rusza z miasteczka w stronę morza pod stojącą nad brzegiem hiszpańską wieżę, gdzie wrzuca się do wody dary, m.in. pędy zbóż i lokalny chleb pane pintau. To święto ma swoje korzenie w dawnym kulcie Adonisa. Wieczorem odbywa się pokaz sztucznych ogni i koncert, są też tańce przy muzyce.

Jeśli będziecie w połowie sierpnia na północy wyspy, zobaczcie koniecznie La Faradda di li Candareri (Discesa dei Candelieri) w Sassari – bardzo znaną festę, podczas której w wielkiej procesji niesie się gigantyczne kandelabry. To święto charakteryzuje się setkami przepięknych strojów regionalnych, pokazami na koniach i tańcami. Organizuje się je co roku od 700 lat, zawsze 14 sierpnia.

W tym samym miesiącu ma miejsce również Sagra del Vermentino – huczne święto wina w uroczej górskiej miejscowości Monti. Wielkie i małe winiarnie częstują wówczas tłumy ludzi winem, i to bez ograniczeń, a do tego odbywa się koncert na dużej scenie i serwuje się uczestnikom gratisowy posiłek w postaci pysznego lokalnego sera, chleba, kiełbasy z grilla, nie brakuje też oczywiście wody.

Jedną z moich ulubionych fest stanowi kameralna Festa di San Quirico. Odbywa się ona w Luogosanto, górskiej gminie, w której mieszka zaledwie ok. 1,8 tys. mieszkańców. W pierwszą sobotę sierpnia mieszkańcy dwóch uliczek przy kościele i głównym placyku wystawiają na zewnątrz stoły i ławy, a komitet organizacyjny imprezy przygotowuje ogromne ilości jedzenia. Wszyscy razem jedzą obfitą kolację – makaron, sos z mięsem, chleb, popiją pyszne lokalne czerwone wino. Posiłki rozdają miejscowi działający w komitecie organizacyjnym jako wolontariusze. Biegają oni dumnie w specjalnych koszulkach z logo imprezy i w fartuszkach – większość z nich to bardzo wiekowe osoby! Po kolacji na placyku przed świątynią odbywają się tańce przy muzyce. Cudzoziemcy pojawiają się tu rzadko, ale są przyjmowani niezmiernie gościnnie.

Jesienią na Sardynii nadchodzi czas Cortes Apertas, czyli Otwartych Podwórek. Warto je zobaczyć choć raz. To kilkadziesiąt barwnych festynów pod jedną nazwą, objazdowa impreza kulturalno-kulinarno-folklorystyczna. Cortes Apertas zapraszają od połowy września do połowy grudnia. Możecie wówczas odwiedzać podwórka, ale i domy mieszkańców małych miejscowości usytuowanych w głębi lądu, głównie w rejonie Barbagia, w malowniczych górach na wschodzie wyspy.

Mieszkańcy każdego miasteczka przygotowują się bardzo dokładnie do wydarzeń związanych z Cortes Apertas. Na jednym wspaniale udekorowanym podwórku skosztujecie domowych nalewek i sera, na innym posłuchacie tradycyjnej muzyki i zobaczycie lokalne tańce, a na kolejnym obejrzycie przechowywane od pokoleń stroje ludowe. Poznacie tutaj rdzennych Sardyńczyków – nie tych pracujących w turystyce, tylko tych zwyczajnych, żyjących z dala od morza i modnych kurortów. To naprawdę świetna impreza!

Oczywiście wszystkie festy, sagry, święta religijne i imprezy karnawałowe stanowią wspaniałą okazję do skosztowania sardyńskich produktów i potraw. Właśnie wtedy w małych, ukrytych w głębi lądu miejscowościach znajdziecie prawdziwe lokalne smakołyki. Na waszych oczach zostanie upieczony maialetto, czyli prosiaczek, tam też spróbujecie serów, win i nalewek z przydomowych wytwórni oraz najprawdopodobniej kupicie je bezpośrednio od producentów. I będą to często bardzo wiekowi ludzie. Pomarszczeni, ale uśmiechnięci i pełni życia, a w dodatku w świetnej formie. Otóż musicie wiedzieć, że…

Zespół nuragiczny Su Nuraxi w Barumini wpisano w 1997 r. na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO

SARDYŃCZYCY ŻYJĄ DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE

Sardynia jest jedną z nielicznych Błękitnych Stref – Blue Zone, czyli obszarów, gdzie ludzie bardzo długo żyją, a przy tym pozostają do śmierci sprawni, zdrowi i zadowoleni z życia! Na naszej planecie istnieje pięć takich okręgów (Blue Zones). To Okinawa w Japonii, półwysep Nicoya w Kostaryce, Ikaria w Grecji, Loma Linda w Kalifornii oraz oczywiście Sardynia, a dokładnie obszar prowincji Ogliastra i kilka górskich wiosek w regionie Barbagia.

Na tej śródziemnomorskiej wyspie istotnie żyje bardzo wiele wiekowych osób. Łatwo się o tym przekonać, zwiedzając Sardynię. W odróżnieniu od Polski, tutejsi seniorzy są widoczni na ulicach, aktywnie uczestniczą w życiu lokalnej społeczności, pojawiają się na festach i sagrach. Często siedzą sobie spokojnie na ławeczkach na głównym placu miasteczka i leniwie kontemplują otoczenie. Nietrudno znaleźć w niemal każdej sardyńskiej miejscowości osoby mające już ponad 100 lat. Od kilku sezonów widać także w wielu miasteczkach piękny zwyczaj wywieszania na usytuowanych w historycznym centrum domach dużych fotografii przedstawiających najstarszych mieszkańców okolicy. Czasem podana jest również ich data urodzenia i wykonywany przez nich zawód.

Jeśli zapytacie miejscowych o najbardziej wiekowych sąsiadów, poczujecie, że opowiadają o nich z wielką dumą i szacunkiem. Jeżeli zadacie pytanie 90-letniemu Sardyńczykowi o jego przepis na długie i zdrowe życie, jest wielce prawdopodobne, że wymieni on trzy rzeczy: zdrowe jedzenie pochodzące z najbliższej okolicy, bliskość z rodziną i przyjaciółmi oraz szklaneczkę tutejszego czerwonego wina cannonau (znanego na świecie pod nazwą grenache lub garnacha) do kolacji.

Możemy skorzystać z tej wiedzy i my, mimo iż nie mieszkamy w żadnej z Błękitnych Stref. Warto też zauważyć, że na wspaniałe samopoczucie każdego, kto przebywa na Sardynii, wpływa słońce, na które można liczyć na tej wyspie niemal codziennie. W ciągu roku na sardyńskiej ziemi jest aż ok. 300 słonecznych dni. Jak tu nie być szczęśliwym, gdy budzicie się rano i prawie zawsze wita was słońce?!

Warto wspomnieć również o sjeście. Sardyńczycy, podobnie zresztą jak wielu innych mieszkańców gorących rejonów, mają ją naturalnie w swoim codziennym planie dnia. To dla nich święty czas na odpoczynek po obiedzie. Turyści jednak dość często narzekają na tę porę dnia. Dziwią się, że wszystko wtedy staje i nic nie można załatwić. Moim zdaniem dużo zyskamy, jeśli spróbujemy dostosować się do tego rytmu życia Sardyńczyków. Można się dzięki temu nauczyć czegoś nowego, poczuć potrzeby swojego ciała, dać mu czas na relaks i zasłużony odpoczynek. A zaraz po sjeście warto wyruszyć na odkrywanie Sardynii…

PRZYRODA I PREHISTORIA

Oba te zagadnienia są połączone ze sobą, bo Sardynię określa się mianem „wielkiego prehistorycznego muzeum pod gołym niebem”. Znajdziecie na niej tysiące kamiennych budowli sprzed kilku milleniów, a większość stoi sobie spokojnie na pastwiskach, w zagajnikach pełnych dzikich oliw czy w górach. Wchodzicie do nich bez biletu, a przed wejściem sprzedawcy nie oferują wam plastikowych miniaturek grobowców. Wciąż działają tu święte studnie, w dalszym ciągu frapują archeologów kamienne wieże cywilizacji nuragicznej, tajemnicze grobowce gigantów, menhiry i dolmeny, a także lubiane przez dzieci, wykute w skałach, domy wróżek.

Na Sardynii możecie wspaniale połączyć obcowanie z dziką przyrodą z odkrywaniem zagadek prehistorii. Dobry przykład stanowią tutaj nuragi w Barumini i dzikie konie na płaskowyżu Giara di Gesturi. Są to dwa niesamowite i unikatowe miejsca, położone bardzo blisko siebie. Su Nuraxi w Barumini to największy na wyspie starożytny kompleks nuragiczny. Mowa tu o kamiennych wieżach, związanych z tajemniczą cywilizacją. Ponad 7 tys. pozostałości tych zagadkowych konstrukcji jest rozsianych po całej Sardynii. W Barumini pozostała największa i najpiękniejsza z nich.

Krótka przejażdżka dzieli to miejsce od krainy, w której żyją dzikie konie – tzw. cavallini della Giara. Płaskowyż Giara di Gesturi porasta bajkowy las dębów korkowych. To fantastyczny zakątek Sardynii na piknik, spacer przyrodniczy lub wycieczkę rowerową. Jedno z najpiękniejszych moich wspomnień z zeszłego roku stanowią wyprawy z lokalnym przewodnikiem – Stefano. Pełen pasji nauczyciel historii zabierał naszą grupę sardyniomaniaków do rozsianych po okolicy stanowisk archeologicznych. Spacerując wśród neolitycznych grobowców, pokazywał przy okazji lecznicze rośliny i opowiadał miejscowe legendy. Urządził nam też nocną degustację lokalnych produktów, win i nalewek pod grobowcem gigantów. Było to niezapomniane przeżycie!

Sardynia jest w większości górzysta, a w jej wyższych partiach czekają na odkrywców oszałamiające panoramiczne trasy. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Istnieją zarówno ambitne szlaki, wymagające od piechurów dobrej formy i doświadczenia, jak i lekkie, ale niezmiernie widokowe trasy spacerowe, przeznaczone także dla rodzin z dziećmi.

Jedno z takich miejsc stanowi kanion Gorropu (Gola di Gorropu). To bajkowa kraina usytuowana wśród białych głazów. Rzeźbiły ją przez miliony lat górskie strumienie. Dzisiaj jest perłą Parco Nazionale del Golfo di Orosei e del Gennargentu. Pierwszy jej odcinek to wspaniały, naturalny plac zabaw dla dzieci. Doświadczeni wędrowcy mogą powędrować śmiało dalej, a część drogi powrotnej z kanionu Gorropu na najbliższy parking można pokonać jeepem.

Skoro góry, to i wodospady, nieprawdaż? Jest ich na Sardynii naprawdę wiele – i to w każdym rejonie wyspy. W większości z nich w lipcu i sierpniu nie ma wody, choć zdarzają się wyjątki. Należy do nich Bau Mela. To cudowny park wodny stworzony przez sardyńską naturę na wschodzie wyspy. Piętrowo usytuowane kaskady spływają jedna za drugą do naturalnych basenów skalnych. To wszystko zostało wyrzeźbione w białych skałach, które otacza dziewicza śródziemnomorska przyroda. Dużym wodospadem, mogącym pochwalić się wodą często także latem, jest Sos Molinos na zachodzie Sardynii. W górnej partii tego wodogrzmotu znajdują się też małe naturalne baseny skalne i nieduże kaskady. To doskonałe miejsce dla dzieci.

Jeśli planujecie wakacje w modnym kurorcie San Teodoro na północnym wschodzie wyspy, wybierzcie się na wodospady i baseny na rzece Pitrisconi. Na miejsce podwiezie was serpentynami po górskich bezdrożach jeep. Jeśli zdecydujecie się na pobyt w jeszcze modniejszym miejscu, jakim jest słynne Szmaragdowe Wybrzeże (Costa Smeralda), warto odwiedzić park rozrywki La Contea di Rena w Arzachenie. Pod opieką niezmiernie profesjonalnych przewodników możecie tu (również ze starszymi dziećmi) przejść via ferrata, czyli ubezpieczonym szlakiem turystycznym o charakterze wspinaczkowym. To fantastyczna przygoda i dobry pomysł na dzień bez plaży.

NO A PLAŻE…?

Ależ tak, są tu ich setki! W dodatku bardzo różnorodne i często pełne niespodzianek. Mnie najbardziej interesują te dzikie – bez barów, leżaków i budynków w pobliżu. Nietrudno o takie na Sardynii, i to w każdym jej rejonie. Ich nazwy często poprzedza słowo cala, co oznacza malutką zatoczkę osłoniętą wysokim zboczem czy skałami. Linia brzegowa wyspy jest urozmaicona, intensywnie poskręcana. Mimo iż długość Sardynii to ok. 270 km, a szerokość mniej więcej 150 km, to jej wybrzeże ma niemal 1,85 tys. km.

Usiane jest ono licznymi plażami, których różnorodność i kolorystyka zadziwią nawet najbardziej wybrednych podróżników. Jedne są długie, pokryte białym i drobnym jak mak piaskiem, z płytkim dnem – to właściwie laguny. Inne z kolei posiadają piaszczyste zejście do morza, ale otaczają je skały o fantastycznych kształtach i kolorach. Są też plaże wypełnione okrągłymi kamykami o białym kolorze lub w innych barwach. Istnieją także takie, które pokrywają ziarna kwarcu.

Na pięknej Su Sirboni ze śnieżnobiałego piasku wyrastają czerwone skały, kontrastujące z turkusowozielonym morzem. Znajdziecie na Sardynii unikatowe plaże ukryte pod klifami, niedostępne podczas podróży autem. Dopłyniecie na nie jedynie łodzią czy kajakiem albo dotrzecie pieszo przez góry.

Najbardziej znana z nich to Cala Goloritzé, uznana w 1993 r. za Pomnik Przyrody Sardynii, a dwa lata później ogłoszona Włoskim Pomnikiem Narodowym (Monumento Nazionale Italiano). Dotrzemy do niej 1,5-godzinnym szlakiem prowadzącym z dzikiego płaskowyżu Golgo. Powinna go pokonać bez problemu przeciętna rodzina z siedmioletnim dzieckiem. Jest także cudowna Cala Domestica, na którą wchodzi się przez „skalne oko”.

Wiele plaż na Sardynii stanowi prawdziwy raj dla osób uprawiających snorkeling. W pobliżu niektórych z nich spoczywają nawet na dnie morza wraki statków, np. przy Seu na półwyspie Sinis. Z plaży Masua możecie podziwiać Pan di Zucchero – najwyższą w Europie i drugą na świecie (po Głowie Cukru w Rio de Janeiro) skalną kolumnę wystającą z morza. Osiąga ona wysokość 133 m. Można do niej podpłynąć motorówką lub kajakiem, a my wspięliśmy się tam, wskakując na via ferratę prosto z pokładu łodzi (Via Ferrata al Pan di Zucchero). Nad plażą Masua wznosi się wielki klif, w którym w czasach świetności kopalń minerałów (w latach 1923–1924) wykuto najoryginalniejszy na świecie port załadunkowy – Porto Flavia. Na półwyspie Sinis możecie plażować niemal „na przedmieściach” starożytnego miasta Tharros. Jego ruiny z dumnie wznoszącymi się kolumnami korynckimi stoją na samym brzegu szmaragdowego morza.

Turystyka dociera powoli w najdziksze zakątki wyspy, czasem wykorzystując pomysłowo jej dziedzictwo historyczne. Na dziewiczej plaży Piscinas na zachodzie Sardynii stworzono w zabudowaniach starej kopalni luksusowy hotel. Na jego tyłach wznoszą się najwyższe w Europie wydmy. Na wiele dzikich, niesamowicie urokliwych plaż nie dojedziecie autem. Dostanie się na nie wymaga odrobiny wysiłku, ale nagrodą za poniesiony trud jest plażowanie wśród dziewiczej przyrody i brak towarzystwa nawet w szczycie sezonu. Dzikie zatoczki sardyńskiego wybrzeża często łączą malownicze ścieżki. Możecie więc wędrować od jednej do drugiej, mijając widokowe cyple i rozmieszczone na nich wieże strażnicze. To pamiątka po 400-letnim panowaniu Hiszpanów na wyspie (aragońskie Królestwo Sardynii istniało w latach 1324–1720).

Znajdziecie tu także naturalne baseny skalne wypełnione morską wodą. To wręcz wymarzone miejsca do kąpieli i snorkelingu! Jednym z najpiękniejszych jest Arco dei Baci, czyli Łuk Pocałunków. I rzeczywiście, nad tym urzekającym basenem stworzonym przez skały, wiatr i morze wznosi się wielki skalny łuk. Gorąco was namawiam, żeby choć raz wybrać się na taką panoramiczną wycieczkę dzikim fragmentem sardyńskiego wybrzeża – od jednej dziewiczej plaży do drugiej.

Pamiętajcie jednak, że oprócz plażowania warto ruszyć również w głąb lądu. A tam czekają na was m.in. orzeźwiające kąpiele pod wodospadami czy barwne lokalne festy. Zachęcam też do pojechania na cena tipica sarda, czyli sardyńską ucztę do gospodarstwa agroturystycznego, albo do dotknięcia kamieni ułożonych ok. 6 tys. lat temu wokół miejsca mocy przez dawnych mieszkańców Sardynii.