TOMASZ OTOCKI

www.przegladbaltycki.pl

Zeszły rok w tym graniczącym od południowego zachodu z Polską kraju bałtyckim minął pod znakiem Europejskiej Stolicy Kultury, którą zostało ogłoszone Kowno. Z kolei w bieżącym roku Litwa obchodzi nie tylko 700 lat Wilna, lecz także stulecie włączenia okręgu Kłajpedy (Klaipėdos kraštas) w skład państwa litewskiego. W związku z tym zostanie zorganizowanych sporo imprez, otwartych także dla turystów z Polski. Poza tym wciąż warto odwiedzać takie kurorty jak Druskieniki, Birsztany i Połąga, nawet jeśli w tym roku nie obchodzą one żadnych rocznic, albo udać się na Mierzeję Kurońską śladami Tomasza Manna, poznać pamiątki po Czesławie Miłoszu na Laudzie czy wspomnieć litewską rodzinę Radziwiłłów w Birżach lub Kiejdanach. À propos tego znanego rodu – w tym roku funkcję ambasadora Rzeczypospolitej w Wilnie ma objąć wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł herbu Trąby. Podobno już zaczął uczyć się języka litewskiego.

Choć władze Wilna na początku roku krzątały się wokół wyborów samorządowych, które odbyły się 5 marca, Gintarė Kavaliūnaitė, dyrektorka ds. PR Go Vilnius, znajduje czas, żeby rozesłać do mediów „siedem kroków”, za pomocą których dojdziemy do tegorocznej rocznicy. W 2023 r. Wilno, stolica Litwy, będzie obchodzić siedemset lat. Mamy ciekawy program. Od malowniczych lotów balonem nad Starym Miastem po wskrzeszoną XVII-wieczną operę, Wilno planuje triumfalnie wejść w nowy rok – informuje dziennikarzy Kavaliūnaitė.

Pierwszy rocznicowy krok to Vilnius Light Festival, który odbył się w dniach 25–28 stycznia. Kolejny stanowi „balonowe Wilno”. Jak możemy się dowiedzieć u władz miejskich, w jedynej stolicy Europy, która zezwala na loty balonem nad miastem, społeczność baloniarzy ma swoje trwałe zwyczaje, które są przestrzegane podczas każdego lotu, w tym ceremonię „chrztu”, z szampanem i odrobiną ziemi, dla osób, które po raz pierwszy latają. Balony będą towarzyszyć zresztą wilnianom i przyjezdnym przez cały rok.

Miniaturowe domki reprezentujące tradycyjną zabudowę miasteczka Nida leżącego na Mierzei Kurońskiej

Gra w pokera na sowieckim blokowisku

Z okazji 700-lecia Wilno chce się zaprezentować także jako „miasto baroku” (Włosi i Portugalczycy z jakiegoś powodu czują się tutaj swojsko). W litewskiej stolicy widać bardzo wyraźne ślady baroku, z przykładami takimi jak Kościół św. Jana z intrygującą średniowieczną dzwonnicą oraz Kościół św. Kazimierza z kopułą przypominającą koronę. Dodaj do tego scenę kulturalną i gastronomiczną, a rezultatem jest tętniące życiem centrum miasta – przypomina Kavaliūnaitė, wskazując na kolejne elementy „siedmiomilowego planu”. Republika Zarzecza (Užupis), która swoją niepodległość ogłosiła 1 kwietnia 1997 r., to mekka artystów posiadająca swój rząd, a także obowiązkowy punkt dla turystów. Konstytucję tej republiki, będącej odpowiednikiem kopenhaskiej Christianii, przetłumaczono na kilkadziesiąt języków, w tym na tak egzotyczne jak hinduski, arabski czy hebrajski.

Wilno chce się też pokazać jako miasto „zza żelaznej kurtyny”. Choć po trzydziestu latach Litwini zapomnieli już o czasach okupacji sowieckiej i narodziło się nowe pokolenie, to artyści wciąż wracają do tego okresu. Wśród rekomendacji na 700 lat „litewskiego Wilna” znajduje się słynna powieść Wileński poker autorstwa Ričardasa Gavelisa (1950–2002). To pierwsza powieść w literaturze litewskiej stanowiąca tak wnikliwą i tak unikalną refleksję na temat czasów sowieckich, demistyfikująca romantyczne mity narodowe, pełna konceptualnych, niezwykle wyrazistych, krytycznych obrazów stereotypowo pojmowanej tożsamości narodowej. To oryginalna i pod każdym względem zaskakująca książka, która – zdaniem wielu – wyznacza początek współczesnej literatury litewskiej – pisano w 2019 r. na portalu Przegląd Bałtycki. Wystawę pod tytułem Wileński Poker będzie można obejrzeć od kwietnia do grudnia w Muzeum Sztuki Nowoczesnej MO przy ulicy Zawalnej (Pylimo). Wystawa odtwarza nastrój miasta z lat 80. XX w., a więc późnej epoki sowieckiej, kiedy wszystko wydawało się statyczne i nieskończone, ale tak naprawdę była to chwila przed ogromną zmianą historyczną, upadkiem ZSRR – przypomina Kavaliūnaitė.

Jak informują organizatorzy programu kulturalnego, w roku jubileuszu wiele uwagi poświęci się nie tylko klasycznej operze, lecz także integracji gatunku z nowoczesnymi technologiami w ramach wydarzenia Opera. Connect: Vilnius, a City of Opera. Jak twierdzą organizatorzy, Alopera, czyli utwór wykonany prawie pięć wieków temu, zostanie wskrzeszony 2–3 września 2023 r. w dawnej siedzibie Wielkich Książąt Litewskich – na Zamku Dolnym w Wilnie. Poza tym projekt „Opera na kółkach” da każdemu możliwość wysłuchania fragmentów oper w nieoczekiwanych przestrzeniach miejskich i na terenach mieszkalnych.

PKP zawiezie do 700-letniej stolicy

No dobrze, ale kiedy powstało to Wilno? Pierwsza pewna wzmianka o nim pochodzi z 1323 r. z listu wielkiego księcia Giedymina (ok. 1275–1341) do papieża Jana XXII (ok. 1244–1334). Przełomową chwilą dla Litwy okazał się 1387 r. Wówczas to wielki książę litewski i król polski Władysław Jagiełło (1352/1362–1434) zorganizował w Wilnie uroczystość chrztu Litwy (dwa lata wcześniej – 14 sierpnia 1385 r. – nastąpiła unia polsko-litewska w Krewie). W 1387 r. Wilno uzyskało magdeburskie prawa miejskie. Przez kilkaset lat, bo aż do III rozbioru Rzeczypospolitej w 1795 r., było ono stolicą Wielkiego Księstwa Litewskiego, dopóki nie stało się siedzibą władz guberni litewskiej (Litwini o tym czasie chcieliby jak najszybciej zapomnieć). Zostańmy jednak na moment przy istniejącej w latach 1569–1795 Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Kiedy trwało to złożone z Korony Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego państwo, w Wilnie na dobre zakotwiczył się język polski, zastępując w 1687 r. język starobiałoruski jako język kancelaryjny księstwa. Od tego czasu miasto stało się drogie zarówno Litwinom, jak i Polakom.

Kwitnie tutaj renesans, barok, klasycyzm. Na początku XX stulecia mówi się w Wilnie po polsku, w jidysz, po rosyjsku, białorusku i litewsku (w mieście znajdziemy sporo tablic pamiątkowych odwołujących się do tych właśnie kultur). Niestety niezgoda „dwóch narodów”, których drogi zaczęły się rozchodzić po powstaniu styczniowym (w tym roku mamy bogaty program obchodów jego 160 rocznicy zarówno w Polsce, jak i na Litwie), doprowadzi do „zimnej wojny” w relacjach Polski i Litwy w latach 1920–1938. Dopiero marzec 1938 r. przyniesie nawiązanie stosunków dyplomatycznych Warszawy z Kownem i powrót do rzeczy tak prozaicznych, jak choćby komunikacja pocztowa czy kolejowa.

Jeśli mówimy już o kolei, to mała wskazówka dla turystów, którzy nie używają samochodu. W grudniu zeszłego roku PKP i Koleje Litewskie (Lietuvos geležinkeliai – LTG) uruchomiły linię kolejową Kraków–Wilno, biegnącą przez Warszawę, Białystok, Suwałki i Mariampol (cena biletu w jedną stronę pod koniec marca to ok. 30 euro). To świetna okazja dla tych, którym za ciasno w autobusach (no dobrze, jeden z nich polecamy, bo po raz pierwszy od wielu lat robi przystanek w Druskienikach) i którzy chcą rozprostować kości. Na dworcu Warszawa Centralna wsiadamy do pociągu o 7.35 i już po 2,5 godz. jesteśmy w Białymstoku. Tu następuje odłączenie trzech wagonów, wymiana lokomotywy i ruszamy przez Augustów do Suwałk. Niestety tutejsze dworce są mało reprezentacyjne, o wiele bardziej cieszy oko ten w litewskim Mariampolu. Wkrótce dojeżdżamy na stację Maćkowo (Mockai), położoną już po drugiej stronie granicy, gdzie czeka nas obowiązkowa przesiadka, która przebiega bardzo sprawnie. Od razu wsiadamy do pociągu Kolei Litewskich, w którym zamówimy ciepłą kawę i zjemy batonika. W Kownie jesteśmy o godzinie 16.25 (zegarki trzeba przestawić o jedną godzinę).

Modernistyczne mieszkanie Karolysa i Petrasa

Jeśli nie zwiedziliście tego miasta w minionym roku, kiedy pełniło zaszczytną rolę Europejskiej Stolicy Kultury, trzeba to koniecznie nadrobić. Coraz modniejszy staje się w Polsce modernizm (architekt, krytyk i historyk architektury Grzegorz Piątek właśnie otrzymał Paszport Polityki w kategorii literatura za swoją książkę Gdynia obiecana. Miasto, modernizm, modernizacja 1920–1939). Kowno to nie tylko tymczasowa litewska stolica, w okresie gdy Wilno okupowała Polska (taką frazę usłyszymy na Litwie o wiele rzadziej niż jeszcze 30 lat temu, a są nawet historycy, którzy podkreślają, że to właśnie Piłsudski ocalił nad Wisłą niepodległą Litwę), ale też stolica modernizmu, jednak nieco innego niż ten, który znamy ze wspomnianej Gdyni. To miasto nad Niemnem, u ujścia Wilii, zbudowane przez takich architektów jak Vytautas Landsbergis-Žemkalnis (1893–1993), pradziad obecnego ministra spraw zagranicznych Litwy Gabrieliusa Landsbergisa, Edmundas Alfonsas Frykas (1876–1944) – projektant gmachu Gimnazjum Polskiego im. Adama Mickiewicza (szkoła została zamknięta we wrześniu 1940 r. przez Sowietów), Arnas Funkas (1898–1957) – mural z jego podobizną wita nas w kowieńskiej kawiarni – czy Feliksas Bielinskis (1904–1986), autor budynku Konserwatorium Kowieńskiego.

W lokalny modernizm wpisane są również realizacje związane z historią Polaków, a mimo to dziś język polski nie pobrzmiewa zbytnio w tym mieście, jeśli pominiemy polską mszę świętą u karmelitów i niedzielne herbatki przy alei Wolności, gdzie znajduje się siedziba Kowieńskiego Oddziału Związku Polaków na Litwie (ZPL).

Do swojego modernistycznego mieszkania przy ulicy Giedymina 48 zaprasza nas para młodych Litwinów: Karolis Banys i Petras Gaidamavičius. Przed laty zakochali się nie tylko w sobie, ale i w kowieńskim modernizmie. Od wielu lat prowadzą mieszkanie, które stanowi jednocześnie biletowane muzeum. Pasja kosztowała ich sporo pieniędzy, jednak przyznają: po prostu bardzo kochają Kowno. Ich najnowsze osiągnięcie to Muzeum Amsterdamskiej Szkoły Architektonicznej (Amsterdamo mokyklos muziejus) przy Prospekcie Witolda, kolejny po Janie Zwartendijku (1896–1976), dyrektorze fabryk Philipsa na Litwie i dyplomacie ratującym Żydów podczas II wojny światowej, łącznik Kowna z daleką Holandią.

W modernistycznym mieście, którego oś stanowi wyłączona z ruchu samochodów aleja Wolności (znajdziemy tu wiele hoteli, knajpek, a także pomników dużej i małej architektury, takich jak choćby modernistyczny budynek poczty, ulicę zamyka dawny sobór prawosławny wzniesiony przez carat), otoczona takimi ulicami jak Szymona Dowkonta (znajduje się tutaj hotel Metropolis, w którym w 1940 r. urzędował japoński dyplomata Chiune Sugihara, podobnie jak Jan Zwartendijk, znany z wydawania „wiz życia” dla Żydów uciekających przed Hitlerem), Kiejstuta (wita nas tu mural w kolorze ukraińskiej flagi – Litwini na każdym kroku okazują solidarność z napadniętą Ukrainą), Giedymina (tutaj znajduje się centrum handlowe Akropolis i kościół drogi sercu kowieńskich Polaków) czy Mickiewicza (w tych okolicach stał dom, w którym mieszkał nasz wieszcz, niestety zniszczony w XX w.). Jeżeli pójdziemy dalej, trafimy na Muzeum Wojskowe im. Witolda Wielkiego oraz Narodowe Muzeum Sztuki im. M. K. Čiurlionisa. Za to kowieńska taksówka zawiezie nas na ulicę Vaižganto, do Domu Chiune Sugihary.

Wracamy do Wilna

Tablica upamiętniająca Sugiharę (żyjącego w latach 1900–1986) znajduje się również na dworcu kolejowym w Kownie. Otóż istnieje legenda, że już opuszczając miasto i wsiadając do pociągu, wciąż wydawał on wizy. Niestety nie jest to prawda. My jednak kupujemy bilet do Wilna (kosztuje nas mniej niż 10 euro) i już za 1,5 godz. jesteśmy w stolicy, która obchodzi 700-lecie. Czy z tej okazji będzie pamiętać o swojej wielokulturowości?

700-letnia historia Wilna to dzieje miasta stworzonego przez wiele różnych kultur i narodów. Ten aspekt znalazł odzwierciedlenie w programie jubileuszowym – zapewnia magazyn All Inclusive Gintarė Kavaliūnaitė. Po pierwsze, cykl wycieczek po stolicy Litwy „Siedem etapów życia Wilna”, stworzony specjalnie z okazji 700-lecia miasta, zawiera opowieści o różnych kulturach i narodach, które żyły tutaj obok siebie przez siedem wieków. Projekt gastronomiczny „Najsmaczniejsze historie Wilna” koncentruje się na przywracaniu i celebrowaniu historycznej wileńskiej kuchni, która obejmuje dania kuchni żydowskiej, polskiej i innych. Miło nam poinformować, że wśród partnerów naszego świętowania są takie organizacje jak Instytut Polski w Wilnie czy Gmina Wyznaniowa Żydowska na Litwie – mówi Kavaliūnaitė. À propos kuchni – jeśli przebywamy w Wilnie, koniecznie spróbujmy dań kuchni litewskiej takich jak chłodnik litewski, cepeliny (kartacze), bliny żmudzkie lub kiejdańskie czy kołduny. Smaczna jest też babka ziemniaczana, zwana tutaj z żydowska kuglem (kugelis). Z okazji jubileuszu przygotowano dla nas nietypowe potrawy, których przepisy znaleziono w starych wileńskich księgach: zrazy Nelsona, bigos jezuicki, pierogi Tyszkiewiczów, litwacki forszmak czy tort Stefania.     

***

Świętowanie zaczęło się już w styczniu. Rankiem 25 stycznia Wilno obudziło się, mając 700 lat – wskazał ówczesny mer stolicy Litwy (pełniący tę funkcję od 2015 r.) Remigijus Šimašius. Na początku roku w Wilnie odbył się Festiwal Światła, gdy nawet nieoczywiste punkty w centrum i w dalszych dzielnicach rozbłysnęły na nowo. Teraz miasto czeka na Dzień Świętego Krzysztofa, swojego patrona, obecnego w wileńskim herbie. 25 lipca będzie ważną datą. W końcu to on chroni Wilno przed przeciwnościami losu i utrzymuje je na właściwej drodze – przypominają władze miejskie na stronie govilnius.lt, na którą warto zaglądać, ponieważ oferuje ona informacje o miejskich atrakcjach i jest dostępna w pięciu językach: angielskim, niemieckim, polskim, rosyjskim i litewskim. Osoby poszukujące użytecznych wiadomości o obchodach 700-lecia stolicy Litwy, w tym po polsku, powinny z kolei zajrzeć tutaj: www.700vilnius.lt.

Na lato władze miejskie przewidziały Wileński Festiwal Muzyczny, a więc bezpłatne występy w parku Zakret (Vingis): muzykę klasyczną i popularną współczesną, znanych wykonawców, specjalne rozwiązania audiowizualne. Do tego letni nastrój – lipiec i sierpień w Wilnie bywają wszak ciepłe. Możemy zatem oczekiwać dobrej zabawy. Z kolei na stronie 700vilnius.lt kusi się wszystkich zainteresowanych inną imprezą: Fabryka Sztuki „LOFTAS” z projektem „Pewnego razu w Wilnie” zaprosi wilnian do podzielenia się swoimi uwiecznionymi w stolicy przeżyciami i tym samym dołączenia do grona współautorów wyjątkowego filmu o Wilnie. Litewskie Muzeum Narodowe z projektem „Pawilon: Wilno 200 lat temu” opuści przestrzenie muzealne, zorganizuje zajęcia edukacyjne i na nowo opowie o historii miasta. Skoro już jednak wspominaliśmy o wielokulturowości, to na pewno w 2023 r. warto odwiedzić Muzeum Historii Żydowskiej im. Gaona, w tym liczne jego filie, aby zapoznać się z historią Litwaków. Jak podkreślają organizatorzy, rocznica 700 lat Wilna obchodzona będzie także poza Litwą.

W całorocznym uzdrowisku Druskieniki

Jak już się naświętujemy w litewskiej stolicy, to z Wilna łatwo dostaniemy się do klimatycznych Druskienik, a to za sprawą jednego z autobusów kursujących tam z dworca autobusowego (czekają nas dwie godziny drogi). To jeden z trzech głównych kurortów Republiki Litewskiej, o silnych związkach z Polską. Przed wojną w willi „na Pogance” (została zburzona przez Sowietów) rezydował i wypoczywał Józef Piłsudski (1867–1935). Zresztą jeszcze do niedawna stał tu jego dąb, zniszczony w wyniku burzy. W Druskienikach pracowała doktor Eugenia Lewicka (1896–1931), z którą Piłsudski udał się w grudniu 1930 r. w słynną podróż na Maderę. Dziś już mieszkańcy tego malowniczego litewskiego uzdrowiska nie bardzo o tej historii pamiętają, zapraszają nas raczej do Muzeum Jacquesa Lipchitza, znanego francusko-litewskiego rzeźbiarza pochodzenia żydowskiego (urodzonego tutaj w sierpniu 1891 r., a zmarłego w maju 1973 r. na włoskiej wyspie Capri), do parku „Grūtas”, gdzie zobaczymy stare sowieckie pomniki, usunięte z ulic i placów miejskich po 1990 r. (obecnie Litwa znów wraca do desowietyzacji), a także do pobliskiego Muzeum Sękacza (Šakočių muziejus) czy na przejażdżkę kolejką linową nad Niemnem (Lynų kelias Druskininkai). W Druskienikach możemy zobaczyć również dom, który „stanął na głowie”, a także wspaniały neogotycki Kościół Matki Boskiej Szkaplerznej, autorstwa polskiego architekta i konserwatora zabytków Stefana Szyllera (1857–1933), który zaprojektował wiele budynków w Warszawie.

Pozostałości niemieckiej architektury nad brzegiem rzeki Danga (Danė) płynącej przez Kłajpedę

W sanatoriach oraz obiektach spa i wellness

Do litewskiego kurortu nad Niemnem jedziemy jednak głównie z powodu procedur medycznych. Znajduje się tu wiele komfortowych hoteli spa i wellness, a także cenionych przez kuracjuszy sanatoriów, w tym najbardziej znane, takie jak „Eglė”, czyli po polsku „Świerk” (w zeszłym roku obchodziło 50-lecie). „Eglė” ma swój oddział również w Birsztanach, odległych od Druskienik o 87 km.

„Sanatoria Eglė” podniosły jakość usług wellness dla swoich klientów na nowy poziom. Dotyczy to zarówno Druskienik, jak i Birsztan – mówi magazynowi All Inclusive reprezentantka „Eglė” Audronė Mockienė. Koncepcja świadczenia serwisu typu „all inclusive” w sanatoriach jest na świecie bardzo popularna, jednak pod pewnymi względami stoi w sprzeczności z ideą leczenia sanatoryjnego i odnowy biologicznej. My jednak, myśląc o tym, jak dać klientom „Eglė” jeszcze więcej komfortu, stworzyliśmy zmodyfikowaną koncepcję usług: „Wszystko jest wliczone dla Twojego zdrowia” – informuje Mockienė. O jakie zatem zmiany chodzi w Druskienikach i Birsztanach?

Jak twierdzi nasza rozmówczyni, na potrzeby klientów uzupełniono zwykły pakiet leczenia sanatoryjnego, składający się z: zakwaterowania w wybranym typie pokoju, od trzech do pięciu zabiegów leczniczych dobranych przez lekarza, posiłków serwowanych trzy razy dziennie, codziennej hydrorelaksacji i wypoczynku. W 2023 r., oprócz wszystkich zwykłych usług, goście Medical SPA „Eglės sanatorija” będą mogli cieszyć się codziennymi wizytami w kompleksie basenów i saun od wczesnego ranka do późnego wieczora, nieograniczonymi posiłkami (szwedzki stół), serwowanymi w dogodnym dla klientów czasie, będą mogli także odwiedzić bary z przekąskami w porze między posiłkami – zaspokajając w ten sposób swoje potrzeby żywieniowe – mówi nam Mockienė. Dla tych osób, które chcą jeszcze więcej ruchu i zajęć sportowych, umożliwiono codzienne uczestnictwo w dodatkowo organizowanych zajęciach „Bądź aktywny”, a także w codziennych wydarzeniach rekreacyjnych oraz bezpłatne korzystanie z całego dostępnego sprzętu rekreacyjnego. Wprowadzono również usprawnienia w obsłudze pokoju – łóżka są sprzątane każdego dnia, naczynia myte, pojawiają się dodatkowe pojemniki na kawę i herbatę, a w apartamentach typu standard i comfort level instaluje się nawet ekspres do kawy.

Gdy chcemy z kolei pojechać nad morze, kusi nas usytuowana ok. 330 km od Wilna Połąga (jeśli nie mamy samochodu, dostaniemy się do niej autobusem lub pociągiem przez Kłajpedę), miejscowość o ciekawej historii związanej z rodziną Tyszkiewiczów, jednak przede wszystkim o wspaniałym piaszczystym wybrzeżu, dobrych hotelach i salach tanecznych, ciekawych muzeach i uczęszczanych kawiarniach. Na początku roku Połąga zapraszała na pobyty na długi weekend z okazji Walentynek lub święta narodowego Litwy, które przypada 16 lutego. W tym miesiącu można było także uczestniczyć w święcie stynki – maleńkiej rybki popularnej na litewskim wybrzeżu (podaje się ją smażoną, prosto z patelni, albo marynowaną). Sanatoria w Połądze oferują nam w 2023 r. nowoczesne procedury, choćby znaną dobrze na rynku polskim metodologię Biologique Recherche. Jak informuje nas wpis na stronie internetowej jednego z tutejszych komfortowych hoteli spa: Słynąca ze specjalnych produktów i zabiegów do pielęgnacji twarzy Biologique Recherche przedstawia nową kolekcję do zabiegów na ciało, które wyróżniają się ruchami masującymi, wysoce skoncentrowanymi produktami […]. Zabiegi na ciało pomagają rozwiązać problemy z cellulitem, gromadzeniem się tkanki tłuszczowej, utratą napięcia i jędrności oraz rozstępami. Wcierania złuszczają, detoksykują, wyrównują koloryt i teksturę skóry ciała. Efekt jest widoczny natychmiast i na dłuższą metę. Poza niezwykle silnym działaniem i wspaniałymi rezultatami, zabiegi na ciało odprężają nie tylko napięte partie ciała, ale także umysł i myśli. Kto nie chciałby skorzystać z takiej dobroczynnej procedury w Połądze po całym roku wytężonej, stresującej pracy?

Będąc w północnej części Litwy, możemy także nawiązać do zabiegów, których pochodzenie sięga Morza Śródziemnego. To oferuje z kolei inny tutejszy hotel spa: „Śródziemnomorska rozkosz” zainspirowana świeżym, słonym morskim powietrzem i aromatycznymi cytrusowymi gajami nad słonecznymi brzegami, przywodzi na myśl letnie miesiące spędzone w śródziemnomorskiej błogości. Eksplozja świeżych owoców cytrusowych dotknie Twojej skóry i podniesie na duchu… Relaksujące nuty mięty i grejpfruta przeniosą Cię na słoneczne brzegi i do marzycielskich kryjówek, żeby cieszyć się zachodem słońca… Ta nowa luksusowa kolekcja składa się z morskich i botanicznych składników rewitalizujących skórę i zmysły, zapewnia idealne połączenie spokoju i dobrego samopoczucia. To antidotum na zanieczyszczone środowisko miejskie, stresującą codzienność.

W Połądze odnaleźć możemy też specjalne sauny kelo. Jak podpowiada internet, to specjalny typ sauny budowany z drewnianych bali z drzewa kelo, najczęściej w formie wolno stojącego na powietrzu domku.

Stulecie litewskiego wybrzeża

Gdy już nam wystarczy Połągi, warto zajrzeć do pobliskiej Kłajpedy nad Zalewem Kurońskim. To trzecie co do wielkości miasto Litwy (zamieszkiwane przez ponad 150 tys. ludzi), którego historia sięga 1252 r., gdy Krzyżacy założyli twierdzę Memelburg (później aż do 1923 i od 1939 do 1945 r. miasto będzie nosić oficjalnie niemiecką nazwę Memel, a kraj wokół Kłajpedy będzie nazywany Memellandem). Jak widać po tej dacie, Kłajpeda jest o kilkadziesiąt lat starsza od Wilna i powstała o ponad stulecie szybciej od Kowna, które pierwszy raz zostało wspomniane w kronikach z 1361 r.

Przez lata na uliczkach miasta nad Zalewem Kurońskim rozmawiało się głównie po niemiecku, za to cały czas – zwłaszcza w okolicznych wsiach – obecny był język litewski. W północno-wschodniej części Prus Wschodnich mieszkała przez stulecia luterańska ludność litewska, odróżniająca się wiarą od mieszkańców „wielkiej Litwy”. Wśród lietuvininkai, a więc „małych Litwinów”, znalazły się osoby tak zasłużone dla litewskiej kultury jak Martynas Mažvydas (ok. 1510/1520–1563), pisarz, autor pierwszej litewskiej książki wydanej drukiem – Katechizmu (1547 r.); Kristijonas Donelaitis (1714–1780), ksiądz luterański i poeta oświeceniowy, autor poematu Pory roku (wydanego w 1818 r. wraz z niemieckim tłumaczeniem); Ieva Simonaitytė (1897–1978), pisarka i poetka, upamiętniona także w Polsce (od 1912 do 1914 r. leczyła się na gruźlicę w Węgorzewie, ówczesnym Angerburgu). Z Prus Wschodnich pochodził również prawnik, działacz społeczny, polityk i dyplomata Dovas Zaunius (1892–1940), w przedwojennej republice minister spraw zagranicznych (w latach 1929–1934).

Z pokolenia na pokolenie kłajpedzcy Litwini się germanizowali, jednak litewska kultura wciąż odgrywała istotną rolę na tych terenach. To w Ragnecie (obecnie Nieman w obwodzie kaliningradzkim) i Tylży (aktualnie Sowieck w obwodzie kaliningradzkim) wydawana była w latach 1883–1886 Aušra (Auszra), litewski miesięcznik stworzony na fali litewskiego odrodzenia narodowego. Pierwszym redaktorem czasopisma został Jonas Basanavičius (1851–1927), pomagał mu Jonas Šliūpas (1861–1944). Co interesujące, obaj byli z zawodu lekarzami, obaj są na swój sposób upamiętnieni w Kłajpedzie i Połądze. Główny bulwar bursztynowego kurortu nad Morzem Bałtyckim, gdzie czekają nas wakacyjne szaleństwa, nosi nazwę ulicy Basanavičiusa, a kilometr dalej znajduje się Muzeum Jonasa Šliūpasa, pełniącego w dwudziestoleciu międzywojennym funkcję burmistrza Połągi (dokładnie w latach 1933–1940).

Gdy Niemcy przegrały I wojnę światową, okręg Kłajpedy (Klaipėdos kraštas), a więc część Prus Wschodnich położoną na północ od Niemna, oddzielono od Niemiec i oddano pod władanie wojsk francuskich. Na Kłajpedę zęby ostrzyli sobie nie tylko Litwini, lecz także Polacy, pozbawieni po 1918 r. portu morskiego (Gdynię trzeba było zbudować od zera). Ostatecznie miasto wejdzie w skład Litwy na początku 1923 r. w warunkach sztucznie wywołanego przez władze w Kownie powstania lokalnej ludności. Jak w 2017 r. informował portal Przegląd Bałtycki: Litwa przeprowadziła operację kłajpedzką w wyjątkowo dogodnym momencie. Francuzi – na kilka dni przed operacją kłajpedzką – naciskając na Niemców, by ci spłacali reparacje wojenne, zajęli Zagłębie Ruhry. Wydarzenie to dla europejskich mediów było wyjątkowo istotne, wszystkie oczy były zwrócone na Francję i Niemcy, co przesłoniło litewski przewrót w Kłajpedzie. Co ciekawe, Niemcy nie bardzo sprzeciwiali się aneksji Kłajpedy. Niemcy nawet dozbroili litewski Związek Strzelecki – organizację społeczną, która wraz z regularnymi oddziałami litewskimi i setkami ochotników wzięła udział w operacji kłajpedzkiej.

Od 1923 aż do 1939 r. Kłajpeda była częścią Republiki Litewskiej, po czym została zaanektowana przez Adolfa Hitlera. Dopiero po II wojnie światowej udało się ponownie włączyć ją w skład Litwy, wtedy będącej republiką sowiecką. Z Kłajpedy zniknęła jednak ludność rodzima. Choć dziś zobaczymy w regionie luterańskie parafie, których wiernymi są potomkowie lietuvininkai, to prawie wszyscy obecni mieszkańcy przyjechali z „wielkiej Litwy” czy nawet „dalekiej Rosji”. Nie przeszkadza to jednak państwu litewskiemu obchodzić stulecia włączenia okręgu Kłajpedy do Litwy. Jak twierdzi lokalny historyk Vygantas Vareikis, mieszkańcy Kłajpedy lepiej znają swoją przeszłość niż wilnianie, już dawno oswoili niemiecką historię.

Z okazji stulecia litewskiej Kłajpedy w mieście przewidziano specjalne wystawy, prelekcje, pokazy pocztówek i książek, a także gry edukacyjne. Odbędą się też koncerty, projekty taneczne czy konkursy. W 2023 r. miasto powinni odwiedzić również Polacy, nawet jeśli nie leży ono blisko granicy polsko-litewskiej, tak jak Druskieniki. Kłajpeda może zaoferować nam nie tylko piękne Stare Miasto (Klaipėdos senamiestis), lecz także ciekawe muzea, architekturę dwudziestolecia międzywojennego (tak jak w Kownie dominuje modernizm, tak w Kłajpedzie – Bauhaus), dobre usługi, w tym hotele, kawiarnie czy restauracje z lokalną kuchnią (niestety już tylko wielko-, nie małolitewską). Kilka lat temu oddano tutaj do użytku nowoczesną siedzibę słynnego browaru Švyturys (jego dzieje sięgają 1784 r.), dostępną dla spragnionych piwnych wrażeń turystów.

Kłajpeda stanowi wyśmienitą bazę wypadową, żeby odwiedzić miasta takie jak Kretynga, Połąga, Szyłokarczma lub by pobyć przez moment – śladami niemieckiego pisarza Tomasza Manna (1875–1955) – na Mierzei Kurońskiej, której rosyjska część przez wojnę na Ukrainę jeszcze długo nie będzie dostępna. Zawsze zapraszają nas jednak miejscowości po stronie litewskiej takie jak Nida i Juodkrantė. Znajdziemy tu cichsze, spokojniejsze kwatery niż w Połądze, niestety także ciut droższe, a za wjazd na Mierzeję Kurońską trzeba zapłacić. Później z Kłajpedy możemy udać się autobusem na łotewską stronę, do Lipawy, będącej stolicą Kurlandii. Właśnie tam uciekają Litwini narzekający, że mają za krótkie i zbyt zatłoczone wybrzeże. Podobno na Łotwie jest też taniej.

Powrót do źródeł

Litwa chce się pozycjonować jako nowoczesne państwo (internet działa tutaj bardzo szybko, praktycznie wszędzie zapłacimy kartą). Jeden z komfortowych hoteli spa w Połądze w ten sposób kusi miłośników elektrycznych aut: Podróż samochodem elektrycznym jest teraz jeszcze łatwiejsza. Stacja ładowania znajduje się od teraz również na terenie hotelu.

Jeśli Polskie Linie Lotnicze LOT ponownie uruchomią swoje połączenie, latem będziemy mogli wrócić z Połągi do Warszawy samolotem. Na pewno czekają nas jednak dobrodziejstwa tanich linii lotniczych: już od marca kursuje samolot na trasie Modlin–Kowno. Jeśli ktoś nie lubi latać, zostają mu autobusy (licznych przewoźników) oraz pociąg uruchomiony przez PKP i Koleje Litewskie. Na miejscu dość łatwo wypożyczyć samochód, aby móc swobodnie dotrzeć do mniejszych miejscowości.

***

Pojedźmy na Litwę, niekoniecznie śladami Adama Mickiewicza i Józefa Piłsudskiego. Może czas poznać w końcu takie nazwiska jak Mikalojus Konstantinas Čiurlionis (1875–1911) czy wspomniana już Ieva Simonaitytė…? Skorzystajmy koniecznie z dobroczynnych zabiegów w nowoczesnych centrach spa i wellness, zróbmy sobie spacer po poniemieckim Starym Mieście w Kłajpedzie, kupmy bursztynowe pamiątki (Litwini są dumni z tutejszego gintaras), skosztujmy litewskich miodów, spróbujmy chłodnika litewskiego, zwanego tu šaltibarščiai, czy kołdunów i cepelinów, wpadnijmy wreszcie do Wilna z okazji jego 700-lecia. Być może rękę uściśnie nam nowy mer stolicy Litwy? Jako kraje nie leżymy tak daleko od siebie, jesteśmy sąsiadami, łączy nas wspólna, długa i bogata historia. Rozdzielił nas Związek Radziecki, który już nie istnieje, stereotypy, które warto pokonać, a także kiepska komunikacja. Rysuje się jednak szansa, że w ciągu najbliższej dekady doczekamy się wreszcie Rail Baltica. Wtedy znów do Wilna podróżować będziemy jedynie pięć godzin. Samolot zostanie nam na dalsze kierunki.