Tomasz Otocki

www.przegladbaltycki.pl

«W 1990 r. trzy kraje bałtyckie ogłosiły niepodległość od Związku Sowieckiego. Polacy nie od razu je pokochali od strony turystycznej. Początkowo największą popularnością cieszyły się wycieczki do Wilna, względnie zwiedzanie trzech stolic w kilka dni, a także pobyty sanatoryjne w Druskienikach. Później na rozwój bałtyckiej turystyki wpłynęło rozszerzenie Unii Europejskiej (2004 r.) i strefy Schengen (2007 r.). Któż nie chciałby zobaczyć wszystkich stolic UE?!»

Dziś kraje bałtyckie znów są w modzie. Na ich popularność wśród Polaków nie wpłynęła nawet agresja Rosji na Ukrainę, która przez chwilę kazała się zastanawiać, czy bezpiecznie jest podróżować do Wilna, Rygi i Tallinna. Pozytywną zmianę wniosły tanie linie lotnicze oferujące przeloty zwłaszcza na trasach Warszawa–Ryga/Kowno, Kraków–Ryga oraz Gdańsk–Ryga. Brakuje wciąż taniego połączenia do Estonii. Pozostają więc autobusy różnych firm, względnie uruchomiony w grudniu 2022 r. pociąg PKP i Kolei Litewskich na trasie Kraków–Warszawa–Wilno. Na Rail Baltica, która ma połączyć Warszawę i Białystok z trzema państwami bałtyckimi, wciąż czekamy.

Co polecamy w 2023 r.? Na naszej liście znajdują się nie tylko „samograje”, takie jak obiekty wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO, znane bardzo dobrze Polakom – Stare Miasto w Wilnie (Vilniaus senamiestis), Stara Ryga (Vecrīga), zabytkowe centrum Tallinna (Tallinna vanalinn) lub kojarzone trochę mniej – Kiernów (Kernavė), Mierzeja Kurońska (Kuršių nerija) czy Południk Struvego. Chcemy zwrócić również uwagę na Listę Reprezentatywną Niematerialnego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO, w tym wspólne dla Litwy, Łotwy i Estonii Festiwal Pieśni i Tańca Bałtyku, przestrzenie kulturowe Suitów w Kurlandii (Kurzeme) i wyspy Kihnu czy tradycje związane z estońską sauną (pisaliśmy na ten temat w poprzednim wydaniu magazynu All Inclusive, gdyż Estonia ogłosiła 2023 r. rokiem sauny).

Zapraszamy w podróż trasą zabytków i starych pieśni oraz zachęcamy, żeby napić się piwa birżańskiego, spróbować sera marki Džiugas, balsamu ryskiego czy popularnych także w warszawskich marketach szprotek Rīgas zelts. Kto wie, może przywieziemy do Polski nie tylko wspaniałe wspomnienia, zdjęcia, lecz także kawałek litewskiego sękacza?

LITWA

1. Stare Miasto w Wilnie (UNESCO)

Jeden z czterech litewskich obiektów wpisanych na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie, zwłaszcza z okazji 700 lat Wilna (Vilnius) – miasta, o którym jako pierwszy wspomniał w dokumentach z 1323 r. wielki książę Giedymin (ok. 1275–1341). Złośliwi mieszkańcy Kłajpedy (Klaipėda) mówią: jesteśmy starsi, bo z 1252 r.! Po prawdzie Wilno to jednak nie tylko stolica i centrum życia społecznego, politycznego i kulturalnego, lecz także miasto biznesu. Wystarczy pojechać do dzielnicy Śnipiszki (Šnipiškės), leżącej po drugiej stronie rzeki Wilii (Neris), żeby przejrzeć się w nowoczesnych szklanych wieżowcach, położonych obok… rozwalających się drewnianych chałup. Na Starym Mieście spotkamy zarówno biznes turystyczny – wyśmienite hotele i drogie restauracje, jak i coś swojskiego – miejsca, gdzie można zjeść tradycyjne potrawy litewskie na bazie ziemniaka, a także napić się wybornego piwa. Wileńskie Senas miestas pełne jest barokowych kościołów, fantazyjnych cerkwi oraz śladów po tutejszych Żydach (warto zrobić sobie zdjęcie z pomnikiem Gaona Wileńskiego albo doktora „Oj Boli”). Na placu Ratuszowym często odbywają się imprezy kulturalne. Grzechem (nie tylko dla katolika!) jest pominięcie Ostrej Bramy (Ašmens vartai), o której pisał w inwokacji Adam Mickiewicz (1798–1855). Jego pomnik z 1984 r. znajduje się blisko Kościoła św. Anny. Świątynię tę Napoleon chciał przenieść do Paryża.

2. Mierzeja Kurońska (UNESCO)

Co to za miejsce, które Litwini i Rosjanie kochają po równo? Oczywiście chodzi tu o Mierzeję Kurońską (Kuršių nerija), rozdzieloną prawie po połowie między dwa kraje. Zdradzimy sekret: w obecnej sytuacji zdecydowanie bezpieczniej odwiedzić stronę litewską, po której znajdują się dwie większe miejscowości – Nida oraz Juodkrantė. Ta druga przed I wojną światową nazywała się Schwarzort i znaczyła prawie to samo, co teraz. Juodas to po litewsku „czarny” (np. juoda kava, którą zamawiamy w litewskiej kavinė), a krantė to „brzeg”. Język niemiecki i religia luterańska były tutaj powszechne aż do 1945 r. Mierzeję zamieszkiwali tzw. Mali Litwini, a więc ludność podobna do Mazurów: protestancka, zachowująca swój odrębny od niemieckiego język, germańskie imiona i litewskie nazwiska. Litewską stronę mierzei, przyłączoną do tego kraju w 1923 r., upodobał sobie Tomasz Mann (1875–1955). Dziś znajduje się tutaj dom tego pisarza (Tomo Manno muziejus), co roku w lipcu odbywa się też specjalny festiwal. Mierzeja należy do miejsc spokojniejszych niż pobliska Połąga (Palanga), ale także droższych. Czego się jednak nie robi, aby uciec od zatłoczonego Helu?

3. Kiernów (UNESCO)

To nieduża miejscowość turystyczna położona nad Wilią, często pomijana przez turystów, gdy ci udają się szlakiem trzech stolic: Wilna, Kowna (Kaunas) i Trok (Trakai). Znany z odkryć archeologicznych Kiernów nazywany jest również „Litewską Troją”. Według polskiego historyka Michała Balińskiego (1794–1864) nazwa miejscowości pochodzi od słów kieras – „pień”, kiernonjej – „pień nowy”. Pomijając już kwestie lingwistyczne (Litwini utrzymują, że ich język jest najtrudniejszy w Europie, a wywodzi się z… sanskrytu), warto tu przyjechać na niedzielny piknik, zwłaszcza że wieś leży 40 km od Wilna. Na terenie „Litewskiej Troi” znajduje się pięć grodzisk, w tym góra ofiarna ze świątynią pogańską (Litwini ochrzcili się dopiero w 1386 r., w praktyce jeszcze później, do dziś spora część mieszkańców praktykuje tradycyjne wyznanie zwane Romuvą). W 2004 r. stanowisko archeologiczne w Kiernowie zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. W skład kolejnego grodziska wchodzi Góra Lizdejki, siedziba litewskiego półlegendarnego kapłana pogańskiego Lizdejki. Jeśli obawiamy się o naszą tożsamość religijną, schronienia możemy szukać w pięknie zbudowanym w 1920 r. katolickim Kościele Matki Bożej Szkaplerznej.

4. Kowieński modernizm

Nigdzie, nawet w stołecznym Wilnie, nie znajdziecie tylu przejawów modernizmu, co w Kownie, „tymczasowej stolicy” Litwy, gdy Vilnius wchodził w skład II Rzeczypospolitej. Litwini uczynili z prowincjonalnej stolicy guberni pulsujący ośrodek życia kulturalnego, społecznego i politycznego. Lokalni architekci zbudowali centrum pokryte modernistycznymi kamienicami. Nasza ulubiona ulica to Putwińskiego (Vladasa Putvinskisa, 1873–1929), założyciela Związku Strzelców Litewskich, paramilitarnej organizacji powstałej w 1919 r. Znajdują się tu nie tylko budynki Uniwersytetu Witolda Wielkiego (Vytauto Didžiojo universitetas), drugiej co do wielkości uczelni Litwy, lecz także sporo architektonicznych cudeniek międzywojnia. Możemy tutaj kupić bilety na tzw. funikular kowieński (kolejkę linowo-terenową). Jego trasa prowadzi na Zieloną Górę (Žaliakalnio seniūnija), pięknie położoną część Kowna, w której sporą liczbę mieszkańców stanowili do 1945 r. Polacy. Drugi z funikularów działa na Aleksocie, po drugiej stronie Niemna. Grzechem byłoby nie zobaczyć przedwojennej siedziby prezydenta przy ul. Wileńskiej, a także kowieńskiego ratusza (Kauno rotušė) zwanego „białym łabędziem”. Aleja Wolności (Laisvės alėja), łącząca Stare Miasto z dawnym soborem prawosławnym, stanowi idealne miejsce do spacerów, podziwiania architektury sprzed czasu okupacji sowieckiej, wypicia popołudniowej kawy czy herbaty z rokitnika, którą uwielbiają Litwini. Jak już nasycimy się dobrym obiadem, to wtedy koniecznie trzeba kupić bilet na autobus do dawnego klasztoru kamedułów w Pożajściu (Pažaislis).

5. Kurort Piłsudskiego

Odkąd LOT skasował wakacyjne połączenie Warszawa–Połąga, a Flix Bus otworzył w Druskienikach przystanek na trasie Warszawa–Ryga, ukochany kurort Józefa Piłsudskiego (1867–1935), w którym wypoczywał w willi „na Pogance” (niestety zburzonej przez Sowietów), znów wrócił do łask Polaków. Ale czy naprawdę kiedykolwiek z nich wypadł? Zanim pojedziemy do Druskienik, niestety już nie koleją (ta zawoziła do kurortu w latach 30. XX w., co opisuje dr Jan Skłodowski w swojej najnowszej książce Druskieniki, szczególnie polecamy stare pocztówki!), warto zapoznać się z takimi nazwiskami, jak np. malarz, grafik i kompozytor litewski Mikołaj Konstanty Czurlanis (Mikalojus Konstantinas Čiurlionis, 1875–1911) oraz rzeźbiarz Jacques Lipchitz (1891–1973) – obaj dorobili się w mieście swoich muzeów. Gdy jesteśmy już w tym kurorcie popularnym przez cały rok, inaczej niż Połąga, warto zaplanować podróż kolejką linową łączącą oba brzegi Niemna (Nemunas), kupić bilet autobusowy (tylko 60 centów!) do parku Grutas (Grūto parkas), w którym przedsiębiorca Viliumas Malinauskas zgromadził usunięte po 1990 r. pomniki sowieckich i litewskich komunistów. Przeszłość w Druskienikach już jednak nie straszy, można za to skorzystać z największej liczby zabiegów sanatoryjnych na Litwie oraz dobrej kuchni w lokalnych knajpkach.

6. Muzeum Sękacza

Litwini kochają czarny chleb, świńskie uszy, robią wyborne wędliny i sery, jednak także łasuchują. Niedaleko Druskienik (3 km) znajduje się Muzeum Sękacza (Šakočių muziejus), gdzie zobaczymy nie tylko, jak przyrządza się ten słynny przysmak, zaczerpnięty z tradycji germańskiej, lecz także obejrzymy urządzenia do wypieku sprowadzone z różnych krajów i litewski rekord Guinnessa – wielometrowy šakotis, zrobiony z 1,7 tys. jaj. Gdy nasycimy już oczy starymi przyrządami kuchennymi, możemy usiąść i zamówić kawałek ciasta z kawą. O wiele taniej niż w sklepie kupimy tutaj prezenty, w różnych rozmiarach. Litewski sękacz, zwany kiedyś z niemiecka baumkuchenem, jest inny niż ten w Sejnach, bardziej kruchy i ma na sobie sporo „kolców”. Wygrywa on konkurencję z mrowiskiem (skruzdėlynas), znanym także w polskiej części Suwalszczyzny. Obie słodkości to tradycyjne litewskie wypieki, choć hipsterscy mieszkańcy Wilna do kawy zjedzą raczej donuty lub eklery. Jeśli chcemy skosztować mniej oczywistych smaków, takich jak zupa chlebowa na słodko, musimy udać się na Łotwę.

7. Śladami esperanto Sigitasa Gedy i Emilii Plater

Prawie każdy Polak, który słyszał o esperanto, sztucznym języku stworzonym przez Ludwika Zamenhofa (1859–1917), całą inicjatywę kojarzy z Białymstokiem. I słusznie, bo „Doktor Esperanto” znalazł się wśród 10 najbardziej znanych mieszkańców grodu nad Białką. Nie każdy jednak wie (spokojnie, Litwinom także tej wiedzy brakuje), że młody doktor praktykował też w Wiejsiejach (Veisiejai), miasteczku na trasie z Sejn do Druskienik, położonym już po litewskiej stronie granicy. Dawne Wiejsieje były w dużej mierze sztetlem, który zniknął wraz z Holocaustem na Litwie (1941–1944). Ale dzisiaj w pięknym parku nad jeziorem stoi popiersie Zamenhofa. W Wiejsiejach przespacerujemy się również wśród starych drewnianych domów, zajdziemy do malowniczego Kościoła św. Jerzego, a także poznamy postać poety Sigitasa Gedy (1943–2008), tłumaczonego na język polski. W parku znajduje się „skrzyneczka poetycka” – wystarczy odrobina fantazji, aby przenieść się w poezijos pasaulis. À propos: Litwini zauważyli w tym roku 100. rocznicę urodzin Wisławy Szymborskiej (1923–2012), wciąż kochają Czesława Miłosza (1911–2004), upamiętnionego w Kiejdanach (Kėdainiai) i Szetejniach (Šeteniai). Jeśli ktoś jednak jest konserwatystą i uwielbia Mickiewicza, to warto udać się do Kopciowa: na grób Emilii Plater (1806–1831). Z kolei bliżej Druskienik, na cmentarzu w Rotnicy (Ratnyčia), znajduje się grób polskiego poety, etnografa i przyjaciela Adama Mickiewicza Jana Czeczota (1796–1847).

8. Majątki Tyszkiewiczów

No dobrze, powiecie, oprowadzamy was po bezdrożach Dzukii (Dzūkiji), jednego z pięciu regionów etnograficznych Litwy, słynnego z lasów i grzybów, a nie zabierzemy was do Połągi? Warto się do niej udać choćby śladami polsko-litewskiej rodziny Tyszkiewiczów (Tiškevičiai), która pozostawiła po sobie piękne pałace: w Połądze – mieszczący obecnie Muzeum Bursztynu (Litwini kochają go prawie tak samo jak mieszkańcy Kaliningradu, przepraszamy… Królewca), a także w leżącej odrobinę dalej od morza Kretyndze (Kretinga). W przedwojennej Połądze rezydencję miał wieloletni prezydent Republiki Litewskiej Antanas Smetona (1874–1944), ale z pociągu wysiadał zawsze w Kretyndze. Dziś Litwini dyskutują, czy nie pociągnąć drogi żelaznej (geležinkeliai) aż do samego kurortu, ale wszystko rozbija się o finansowanie. W Połądze działa lotnisko, jednak samochodem można trafić również do sąsiedniej Kłajpedy – starego miasta, którego charakter można porównać do Gdańska, a także wybrać się do sąsiedniej Lipawy (Liepāja), położonej już na Łotwie. Mierzeję Kurońską, leżącą o rzut beretem, reklamowaliśmy wcześniej. Zła wiadomość (dobra dla ekologów!): Litwini raczej nie zbudują sobie tunelu jak Polacy w Świnoujściu, więc z Kłajpedy na Mierzeję trzeba wciąż płynąć promem.

9. Birżańskie piwo i… kalwiniści

Kto kocha miody i piwo, nie rozczaruje się Litwą. Mamy tutaj mnóstwo rodzajów tego ostatniego trunku – wielką popularnością cieszy się oczywiście piwo birżańskie (biržų alus), którego skosztować można w lokalnych knajpach. Birże (Biržai) to przede wszystkim malownicze 10-tysięczne miasto położone blisko łotewskiej granicy, nad pięknym jeziorem, stolica litewskiego kalwinizmu, który wyznawał nie tylko możny ród Radziwiłłów (Radvilos), lecz także wielu znanych Litwinów i Polaków w XX w., aby wymienić postaci takie jak Józef Piłsudski, Józef Beck czy Stefan Starzyński. W tym roku litewscy ewangelicy reformowani obchodzą 500 lat reformacji szwajcarskiej. Z tej okazji warto urządzić sobie wycieczkę śladami zborów reformowanych znajdujących się w Birżach, Radziwiliszkach (Radviliškis), Szwabiszkach (Svobiškis), Popielu (Papilys) czy Sołomieściu (Salamiestis). Nazwy te nie mówią nikomu nic, chyba że sięgniemy do Sienkiewicza albo lepiej do podręczników historii, przypominających jak wielowyznaniowa była Rzeczpospolita Obojga Narodów (1569–1795). Jeśli jesteśmy w Wilnie przy ulicy Pylimo wita nas nie tylko synagoga, lecz także kościół reformowany.

10. Litwacy

W tym roku Litwa będzie obchodzić smutną rocznicę likwidacji getta wileńskiego we wrześniu 1943 r. Wraz z Ponarami (Panerių seniūnija), które w czasie II wojny światowej stanowiły miejsce kaźni i Żydów, i Polaków, wileńskie oraz kowieńskie getto stały się symbolem zagłady. Jednak przez kilkaset lat na Litwie żyli Żydzi, zwani tutaj Litwakami (w zeszłym roku w Kownie odbył się ich wielki kongres). Mieli swoje jesziwy, chedery, bóżnice, najczęściej drewniane. Do dziś na Litwie zachowały się dwie działające synagogi, oprócz wspomnianej wileńskiej także kowieńska przy ulicy Orzeszkowej (Ožežkienės). Kilka lat temu w tym nadbałtyckim kraju obchodzono rok słynnego mędrca Gaona Wileńskiego (właściwie Eliasz ben Salomon Zalman, 1720–1797). Na wileńskim Starym Mieście napotkamy też pomnik żydowskiego doktora „Oj Boli” – Cemacha Szabada (1864–1934). Gdy zaś pójdziemy dalej, ukaże nam się warte odwiedzenia Muzeum Żydowskie (Vilniaus Gaono žydų istorijos muziejus) przy ulicy Naugarduko. Przed II wojną światową Wilno było nazywane „Jerozolimą Północy”, działało tutaj YIVO, czyli Żydowski Instytut Naukowy, a w 1939 r. co dziesiąty wyborca oddał głos na lewicową, antysyjonistyczną partię żydowską Bund, współpracującą z polskimi socjalistami.

11. Sztuka rzeźbienia krzyży i „sutartinės” (UNESCO)

Sutartinės (po polsku „w zgodzie”, sutarti to „tworzyć harmonię”) są litewskimi pieśniami polifonicznymi wykonywanymi przez kobiety w północno-wschodniej części Litwy. Można powiedzieć, że stanowią pewien rodzaj dajn. W 2010 r. wpisano je na Listę Reprezentatywną Niematerialnego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Pieśni traktują o wszystkim: pracy, czasie wolnym, rodzinie. Śpiewa się je (w ponad 40 różnych stylach) podczas ważnych uroczystości, koncertów i festiwali. Wykonują je najczęściej dwie pieśniarki równolegle, względnie dwie grupy, gdzie solistka jednej wyśpiewuje zwrotki, grupa refreny, a całość powtarzana jest przez kolejną grupę. Dwa lata wcześniej niż sutartinės na listę UNESCO została wpisana sztuka rzeźbienia krzyży i kapliczek związana z religią katolicką, dominującą na Litwie od czasu jej chrztu w XIV stuleciu. Swymi korzeniami tradycja ta sięga jednak czasów pogaństwa, do kultu Drzewa Świata. Krzyże mogą być stawiane wszędzie: na cmentarzach, na poboczach dróg, przy rzekach i jeziorach, przy kościołach, a także w celu upamiętnienia ważnych wydarzeń. Zwyczaj ten obecny był również w okresie zaborów i rządów sowieckich. Krzyże stały się wtedy symbolami odrębności kulturowej Litwy.

ŁOTWA

1. Stara Ryga (UNESCO)

Stara Ryga to nie tylko popularny na terenie byłego ZSRR (pardon, Łotysze twierdzą, że nigdy nie byli „sowieccy”) deser z twarogu, lecz przede wszystkim Stare Miasto z katedrami luterańską i katolicką. Założona w 1201 r., a więc starsza od Wilna o stulecie Ryga, ma do zaoferowania wiele świątyń różnych wyznań. Możemy zachwycić się charakterystycznym Kościołem św. Piotra (Svētā Pētera baznīca), Zamkiem Krzyżackim (Rīgas pils), od 1995 r. pełniącym rolę siedziby prezydenta Łotwy, pięknymi kamienicami, Muzeum Sztuki „Rīgas Birža”, basztą prochową, mieszczącą obecnie Muzeum Wojny, a także Kościołem Matki Bożej Bolesnej, w którym do dziś odbywają się msze święte w języku polskim. Warto wpaść nie tylko do wspomnianej już „Birży”, lecz także do Teatru Rosyjskiego im. Czechowa (Mihaila Čehova Rīgas Krievu teātris). Tej jesieni zobaczymy w nim znowu sztukę W butach do tańca przez syberyjskie śniegi, według książki łotewskiej dyplomatki i pisarki Sandry Kalniete, opowiadającej o sowieckich wywózkach na Wschód. Dotknęły one prawie każdą tutejszą rodzinę. W Starej Rydze obowiązkowo trzeba spróbować miejscowej kuchni, którą Łotysze chwalą się o wiele mniej niż Litwini własną. Dlaczego jednak nie skosztować ryb, czarnego chleba i czarnego grochu ze szpekiem, a także popić to wszystko wybornym łotewskim piwem?! Wiele rodzajów tego ostatniego znajdziemy nieco dalej od najstarszej części Rygi, leżącej na prawym brzegu rzeki Dźwiny (Daugavy).

2. Malownicze miasteczka

Nawet jeśli na Łotwę wpadamy jedynie na kilka dni, nie oznacza to, że musimy spędzać cały czas w Rydze. Warto odwiedzić malownicze miasteczka, położone nieco dalej, np. Kieś (Cēsis) w Inflantach (Vidzeme) albo Kuldygę (Kuldīga) w Kurlandii (Kurzeme). W zależności od tego, kogo spytamy, dowiemy się, które z nich jest ładniejsze – raz wybór pada na pierwszą miejscowość, a raz – na drugą. Kieś nad rzeką Gaują, którą Niemcy dość zabawnie nazywali „Aa”, w czasach I Rzeczypospolitej było stolicą województwa wendeńskiego (istniejącego w latach 1598–1620). Znajdziemy tutaj zamek, siedzibę polskich starostów, luterański Kościół św. Jana (Svētā Jāņa baznīca), konsekrowany w 1284 r., w którym płytą nagrobną upamiętniono biskupa Andrzeja Patrycego Nideckiego (1522–1587). Ma tu siedzibę najstarszy browar, istniejący od 1590 r. (Cēsu alus) – Łotysze, podobnie jak Litwini, kochają piwo i mają się czym pochwalić. Z kolei Kuldyga, położona nad rzeką Windawą (Ventą), oferuje nam unikatowy w skali całych Inflant zespół drewnianej, historycznej zabudowy, ceglany most z 1874 r. o długości 165 m na rzece Windawie, „domek kata” oraz luterański Kościół św. Katarzyny z XVII w. (Svētās Katrīnas baznīca), tudzież synagogę, pozostałość po licznej społeczności żydowskiej, która do 1941 r. zamieszkiwała Łotwę. Główną atrakcją miasta są jednak wodospady rumba Windawy (Ventas rumba), progi wodne z kaskadami – najszersza tego typu formacja w Europie o szerokości dochodzącej do 270 m i wysokości ponad 2 m.

3. Łotewskie mokradła, czyli Park Narodowy Ķemeri

Wystarczy wyjechać kilkadziesiąt kilometrów poza Rygę i można poczuć się jak w dziczy. Sosnowy las, bagna, mokradła, dziesiątki szlaków do pokonania i wymarłe uzdrowisko. Taki jest Park Narodowy Ķemeri, łotewski raj dla wędrowców – pisał w 2016 r. polski podróżnik Kuba Zygmunt, zwany „Sądeckim Włóczykijem”. To powoli przestaje być aktualne, nie dlatego, że bagna i mokradła zniknęły, ale zmieniło się ostatnio Ķemeri, jedna z historycznych dzielnic Jurmały (Jūrmaly), kurort znany już w XIX w. jako Kemmern, do którego licznie przyjeżdżali także Polacy. Kilka lat temu dokonano renowacji parku. Dziś można w nim zrobić sobie piękne zdjęcie w malowniczej gloriecie, wejść do drewnianej cerkiewki (Łotwa jest, jak pisaliśmy już wcześniej, krajem wielowyznaniowym), wdrapać się na wieżę ciśnień, skosztować wybornych lodów, podobno najlepszych w Jurmale. Niestety hotel z czasów łotewskiego dyktatora Kārlisa Ulmanisa (1877–1942) wciąż czeka na otwarcie – będzie to jednak miejsce dla ludzi z grubym portfelem. Z Ķemeri koniecznie trzeba wyruszyć na mokradła – to wycieczka na kilka godzin, jednak wasz trud zostanie wynagrodzony po stokroć. Aha, i nie zapominajmy o unoszącym się w pewnym miejscu charakterystycznym zapachu jaj. W Ķemeri znajduje się największe na Łotwie źródło wody siarczanowej.

4. Muzeum Okupacji Łotwy

Niedaleko ratusza ryskiego, którego główny gabinet jest obecnie pusty (mer Rygi podał się w czerwcu do dymisji), mieści się Muzeum Okupacji Łotwy (Latvijas Okupācijas muzejs). Budynek, przed którym ujrzymy pomnik strzelców łotewskich, kontrowersyjnej formacji służącej Rosji, w tym Rosji czerwonej, oddano do użytku w 1971 r., w stulecie urodzin Lenina. Aż do końca okupacji sowieckiej Łotwy (zaczęła się w 1940 i zakończyła w 1991 r.) prezentowano w nim ekspozycję poświęconą „czerwonym strzelcom”. W 1993 r. uruchomiono Muzeum Okupacji, podobne istnieje zresztą w Tallinnie. Wystawa obejmuje wiele plansz ilustrujących historię Łotwy w XX stuleciu, dwa totalitaryzmy, które odebrały wolność narodom bałtyckim. W muzeum znajduje się rekonstrukcja drewnianego baraku z sowieckiego łagru. Jeśli pojedziemy kilka przystanków dalej, na rogu ulic Brīvības i Stabu, znajdziemy dom KGB, w którym do 1991 r. urzędowały te służby specjalne. Niestety, po przejściowym otwarciu dla zwiedzających, kilka lat temu wystawiono budynek na sprzedaż, zastrzegając, iż nabywca musi zachować ekspozycję muzealną. Temat radzieckiej okupacji Łotwy to wciąż bolesna sprawa.

5. Żydowska Ryga

Do 1941 r. kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców łotewskiej stolicy stanowili Żydzi, w większości chodzący do synagogi (obecnie zachowała się tylko jedna, w Starej Rydze, można ją zwiedzać), posługujący się jidysz, ale także łotewskim, rosyjskim i niemieckim. W mieście, w którym w 1941 r. utworzono getto na tzw. Moskiewskim Przedmieściu (Maskavas forštate), znajdziemy sporo zabytków pozostawionych przez społeczność żydowską. Sam spacer po wspomnianej dzielnicy wart jest trudu, ujrzymy tu ruiny synagogi chóralnej, w której Niemcy i ich lokalni pomocnicy spalili Żydów z Rygi i Kowna. Na Moskiewskim Przedmieściu działa otwarte w 2010 r. Muzeum Getta Ryskiego i Holocaustu na Łotwie (Rīgas Geto un Latvijas Holokausta muzejs). W mieście są jednak także inne placówki: Muzeum „Żydzi na Łotwie” (Muzejs „Ebreji Latvijā”) przy ulicy Skolas, opowiadające nie o śmierci, a o życiu żydowskim w tym kraju, a także muzeum pamięci Jānisa Lipkego (Žaņa Lipkes memoriāls), robotnika portowego, łotewskiego Sprawiedliwego wśród Narodów Świata (1900–1987).

6. Polski Dyneburg

Do Dyneburga (Daugavpils) turyści z Polski zaglądają rzadziej niż powinni. To siedziba lokalnych Polaków, którzy w zeszłym roku obchodzili 100-lecie Związku Polaków na Łotwie (Latvijas Poļu savienība), oraz Centrum Kultury Polskiej, mieszczącego się w historycznym gmachu zwanym „Domem Polskim” przy ulicy Warszawskiej. Co roku na początku maja odbywa się w Dyneburgu pełne radości święto ulicy Warszawskiej, kolorowa fiesta, głównie w barwach biało-czerwonych. W mieście do dziś działa Państwowe Gimnazjum Polskie im. Józefa Piłsudskiego (J.Pilsudska Daugavpils valsts poļu ģimnāzija), wyzwoliciela Łatgalii (Latgale), jednej z czterech łotewskich krain historycznych (jej stolicą jest Dyneburg), spod władzy bolszewików. Jeśli już tutaj dotarliśmy, warto wpaść pod tzw. Krzyż na Słobódce. Upamiętnia on polski cmentarz wojenny, istniejący w tym miejscu do lat 60. XX w., zburzony przez Sowietów. Dobrze też zajrzeć na cmentarz katolicki, gdzie znajdują się nagrobki zasłużonych dla Dyneburga Polaków, takich choćby jak adwokat, działacz polonijny i poseł na Sejm Republiki Łotewskiej Jan Wierzbicki (1888–1946). Także w okolicy miasta, m.in. w Ławkiesach (Laucesa) i Wyszkach (Višķi), znajdują się miejsca, gdzie pochowani są polscy żołnierze.

7. Smak łotewskiego chleba

Do Agłony (Aglony) ludzie wpadają zazwyczaj z powodu turystyki religijnej. Lokalną Bazylikę Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny (Vissvētākās Jaunavas Marijas Debesīs Uzņemšanas Bazilika lub w skrócie Aglonas bazilika) zbudowano w stylu barokowym w latach 1768–1780, już w momencie, kiedy Inflanty Polskie (dzisiejsza Łatgalia) trafiły pod władzę carów. Obok kościoła wzniesiono klasztor, a tutejsi dominikanie wnieśli duży wkład w rozwój kultury w całym regionie. Rozwinął się tu kult Matki Boskiej Agłońskiej. Dzieje Agłony to historia walki nie tylko z rosyjskim zaborcą, lecz także sowieckim okupantem Łotwy, który dążył do ateizacji kraju. We wrześniu 1993 r. bazylikę odwiedził Jan Paweł II, a w 2018 r. papież Franciszek. Tak jak wyjazdu do Druskienik nie można sobie wyobrazić bez wizyty w Muzeum Sękacza, tak samo w Agłonie warto odwiedzić Muzeum Chleba (Maizes muzejs). Łotewskie dziedzictwo kulinarne jest nie do pomyślenia bez prawdziwego chleba wypiekanego w piecu opalanym drewnem – można przeczytać na stronie tej interesującej placówki muzealnej, którą stworzyła gospodyni Vija Kudiņa z „szacunku do łotewskich smaków”. Na miejscu można skosztować pieczywa różnego rodzaju.

8. Pobyt w rosyjskim więzieniu

Jeśli nie byliście w Lipawie (Liepāja), to może to jest ten moment, żeby wpaść do stolicy Kurlandii? Miasto słynęło niegdyś z przemysłu (kto w dawnym Związku Radzieckim nie słyszał o słynnej „kawie lipawskiej” albo o zakładach Metalurgs?), jednak zachowało się w nim sporo zabytków takich jak kościoły czy stare kamienice. Osobny rozdział stanowi spacer po dzielnicy nadmorskiej, pełnej drewnianych domów z dawnej epoki. Wśród nich znajduje się były konsulat RP (obecna ulica Kr. Barona 17), niestety nieoznaczony do tej pory tablicą. Podziwiać możemy też współczesną architekturę, m.in. Wielki Bursztyn (Lielais dzintars) – salę koncertową zbudowaną w kolorze bursztynu. Jednak turyści na miejsce „pielgrzymek” obierają najczęściej Karostę (Kara ostę), czyli pochodzący jeszcze z czasów carskich port wojenny. Na lipawskim blokowisku znajdziemy imponujący Sobór Morski św. Mikołaja, a także obiekt Karostas Cietums (cietums to po łotewsku „więzienie”), gdzie turyści mogą zwiedzić większość pomieszczeń, wysłuchać historii tego ponurego miejsca, wejść do więziennego muzeum, a także spędzić noc w „hotelu” jako więźniowie okresu radzieckiego. Jest tu również czym zakąsić…

9. Śladami Liwów w Mazirbe

Łotwa to kraj wielu narodowości, jednak tylko niektóre z nich zapisano w Konstytucji Republiki Łotewskiej zwanej Satversme. Do takich narodów należą Liwowie (w liczbie ok. 250 osób), posługujący się językiem odrębnym od grupy bałtyckiej, zbliżonym do estońskiego. Przez dłuższy czas mieszkali na wybrzeżu łotewskim, w Kurlandii i Liwonii (Vidzeme). Nazywali siebie raandalist (mieszkańcami wybrzeży) lub kalaimed (rybakami). Rand do dziś w języku estońskim oznacza „plażę”, a kala – „rybę”. W 1923 r., w warunkach niepodległej już Łotwy, powstała Wspólnota Liwska, przy której działał chór, na terenach wybrzeża organizowano festiwale piosenki Liwów, przyjęto też flagę liwską – proporcjami, choć nie kolorami (zielonym, białym i niebieskim), przypominającą łotewską. Język liwski był nauczany w szkołach, istniały także dwie parafie (w miejscowościach Kolka i Mazirbe) w ramach krajowego kościoła luterańskiego. Pojawiły się publikacje w tym języku, a w 1939 r. w Mazirbe stworzono Centrum Wspólnoty Liwów. W czasach sowieckich społeczność Liwów została praktycznie wyniszczona, zaczęła się odradzać po 1990 r. Dziś w Mazirbe działa Dom Ludowy Liwów, który warto odwiedzić, podobnie jak przylądek Kolka (Kolkasrags), znajdujący się niedaleko.

10. Bałtyckie festiwale pieśni (UNESCO)

Noszą różne nazwy, ale są przejawem umiłowania Litwinów, Łotyszy i Estończyków do śpiewu. Tradycyjne festiwale pieśni i tańca organizuje się co pięć lat na Łotwie i w Estonii oraz co cztery lata na Litwie. Pierwszy Estoński Festiwal Pieśni i Tańca odbył się w Tartu w 1869 r., a na Łotwie cztery lata później, w stołecznej Rydze. Bałtowie inspirowali się obecną na tym terenie aż do II wojny światowej kulturą niemiecką, ze swą tradycją stowarzyszeń chóralnych. Z kolei na Litwie pierwszy festiwal zorganizowano stosunkowo późno, bo dopiero w 1924 r. w Kownie (za rok przypada więc okrągły jubileusz!). W 2023 r., na przełomie czerwca i lipca, Bałtowie celebrowali swoją miłość do pieśni i tańca w Rydze. Jest to święto całego narodu. Podobnie zresztą jak przypadające z 23 na 24 czerwca Līgo. To odpowiednik nocy świętojańskiej czy słowiańskiej Nocy Kupały, z podobną symboliką i obrzędowością. Zarówno w międzywojniu, jak i w okresie radzieckim festiwale świadczyły o odrębności narodów bałtyckich. Dziś stanowią także ciekawą atrakcję dla turystów, zwłaszcza że bilety na tegoroczne imprezy w Rydze nie były drogie.

11. Przestrzeń kulturowa Suitów (UNESCO)

Alsunga w Kurlandii to nie tylko miejsce, gdzie doszło do ogromnej tragedii w 2007 r., kiedy spłonął lokalny dom starców. Poznamy tutaj także historię niewielkiej etnograficznej grupy Suitów, która wiąże się z rodem Szwerynów (von Schwerin), właścicieli Alsungi, położonej w luterańskiej prowincji Łotwy. Jeden z przedstawicieli rodziny – pułkownik Jan Ulryk Szweryn (ok. 1592–1637), aby poślubić w 1619 r. polską szlachciankę – Barbarę z Konarskich, przeszedł na katolicyzm, a wraz z nim konwersji dokonała znaczna część jego poddanych, mieszkańców Alsungi i okolic. Kościół w Alsundze został odebrany luteranom i przyznany katolikom. Przywiązanie do kościoła rzymskiego przetrwało nawet czasy sowieckie, do dziś znajduje się tu parafia katolicka św. Michała. W 2001 r. powstało Centrum Kultury Etnicznej Suiti, zajmujące się zachowaniem i promocją kultury Suitów, którą wyróżniają takie cechy jak kobiecy śpiew z burdonem, gra na dudach, obrzędy weselne, barwne tradycyjne stroje, język suiti (odmiana dialektu kurlandzkiego), tradycje religijne, obchody dorocznych świąt i wyjątkowo duża liczba historycznych pieśni, tańców i melodii ludowych. Dziś jedynie starzy ludzie zachowali w pamięci dziedzictwo Suiti, stąd, jak podkreśla UNESCO na swojej stronie internetowej, pilna potrzeba upowszechnienia tej wiedzy i zaangażowania na rzecz utrwalenia tych elementów dziedzictwa, które zachowały się jedynie w piśmiennictwie, archiwach audiowizualnych i zbiorach muzealnych.

ESTONIA

1. Estonia to raj dla wyspiarzy

Jak podpowiada Wikipedia, po estońsku vaba entsüklopeedia, znajduje się tutaj ponad 1,5 tys. wysp. Nie może pochwalić się nimi Litwa, choć ta kocha swą wyspę Ruś (Rusnės sala) w delcie Niemna. Największe z wysp Estonii to Sarema (Saaremaa, zajmująca powierzchnię 2683 km²), Hiuma i Muhu (blisko 205 km²). Ich zwiedzanie pewnie najlepiej zacząć od najrozleglejszej, kiedyś zwanej Ozylią, której stolicą pozostaje obecnie 13-tysięczne Kuressaare. Odkrycie leczniczych właściwości lokalnego błota morskiego przekształciło to miasto (wówczas nazywane po niemiecku Arensburgiem) w znaną miejscowość letniskową w carskiej Rosji. W Kuressaare pójdziemy nie tylko na dobrą kawę po estońsku (czarna kawa z dodatkiem likieru Vana Tallinn), zwiedzimy zamek czy zakochamy się w starej architekturze, lecz zostaniemy także na kilka dni, lokując się w jednym z luksusowych hoteli albo centrów spa. Można też wybrać się do parku miejskiego lub na plażę. Warto zatrzymać się na moment na zamku, gdzie znajduje się muzeum opowiadające dzieje Estonii (Saaremaa muuseum 1865), w tym okres sowiecki, gdy miasto nazywało się Kingissepa, na cześć znanego estońskiego komunisty Viktora Kingisseppa (1888–1922).

2. Uniwersyteckie Tartu

Tartu pełni w Estonii rolę podobną do Krakowa. O ile główny uniwersytet znajduje się w stołecznym Tallinnie, to ten prestiżowy – w Tartu, drugim co do wielkości mieście kraju (zamieszkiwanym przez ponad 90 tys. ludzi), znanym w czasach Rzeczypospolitej jako Dorpat. Obecnie studiuje tu kilkadziesiąt tysięcy studentów. Tartu nazywa się „miastem młodzieży”, poza tym słynie dziś również ze startupów: Tartu samo określa się jako estońskie „sTARTUp-city”, funkcjonuje tam powiązany świat cyfrowy nowych twórców i przedsiębiorców – pisał w 2019 r. Przegląd Bałtycki. Można jednak tutaj poczuć też ducha historii. Na placu Ratuszowym (Raekoja plats) trzeba zobaczyć Ratusz (Tartu raekoda) z 1789 r., a także Krzywą Wieżę. Nieco dalej natrafimy na ruiny katedry rzymskokatolickiej (Tartu toomkirik), w przeszłości pod wezwaniem św. Piotra i Pawła. Ten jeden z symboli architektonicznych Tartu należy do najwspanialszych zabytków sakralnych na obszarze dawnych Inflant. Znajduje się tu dziś m.in. Muzeum Historyczne Uniwersytetu w Tartu (Tartu Ülikooli ajaloo muuseum). Gmach główny tej uczelni znajdziemy kilka kroków dalej, podobnie jak wart polecenia ogród botaniczny. Warto skierować swoje kroki do luterańskiego Kościoła św. Jana (Tartu Jaani kirik), a także do Muzeum Zabawek (Tartu Mänguasjamuuseum). Zresztą, kto nie był jeszcze w Tartu?!

3. Stare Miasto w Tallinnie (UNESCO)

Zabytkowe centra wszystkich bałtyckich stolic są piękne. Do tej listy można by śmiało dopisać także Kowno, Kłajpedę, Windawę (Ventspils) czy Tartu. Stare Miasto w Tallinnie (Tallinna vanalinn), stanowiące część dzielnicy Śródmieście (Kesklinn), nie jest wyjątkiem, zostało zresztą wpisane w 1997 r. na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Pomijając Vanalinn, do największych atrakcji turystycznych dzielnicy należą m.in. Pałac Prezydencki w parku Kadriorg, Estońskie Muzeum Sztuki Kumu, względnie Estońskie Muzeum Morskie (Eesti Meremuuseum). Śródmieście Tallinna zwraca też uwagę dwoma stadionami. Są to nowoczesna A. Le Coq Arena, może się tu pomieścić blisko 14,5 tys. widzów, oraz 12-tysięczny Stadion Centralny Kalevi (Kalevi Keskstaadion). Kalevipoeg, czyli Syn Kaleva, to ważna postać z mitologii estońskiej, odpowiednik fińskiego Kalevali (Kalewala), względnie łotewskiego Niedźwiedziobójcy.

Na Starym Mieście w Tallinnie, gdzie inaczej niż w Rydze, turyści „zmuszeni są” także do wspinania się (na Wzgórze Katedralne, czyli Toompea, niedawno Estończycy dyskutowali, czy nie warto wybudować tam… kolejki linowej), znajdziemy piękny Ratusz (Tallinna raekoda), wspaniałe kamienice mieszczańskie, luterańską Katedrę Najświętszej Marii Panny, kościoły św. Mikołaja i Olafa (Niguliste i Oleviste), Sobór św. Aleksandra Newskiego (Aleksander Nevski katedraal), mieszczący się na wprost gmachu jednoizbowego estońskiego parlamentu – Zgromadzenia Państwowego (Riigikogu). Najpewniej zatrzymamy się również na lokalne piwo oraz coś „na ząb”. Może będą to estońskie pierniczki (piparkoogid) albo orzeszki w różnych smakach?

4. Kreenholm, czyli manufaktura przodków szefowej Komisji Europejskiej

Gdy media podały, że Ursula von der Leyen, była minister pracy i spraw społecznych, a następnie minister obrony Niemiec, zostanie przewodniczącą Komisji Europejskiej, Estończycy przypomnieli sobie o jej związkach z ich krajem. Von der Leyen ma wśród swoich przodków założyciela fabryki tekstyliów na wyspie Kreenholm w mieście Narwa (Narva) – Kreenholmi Manufaktuur – barona Johanna Ludwiga von Knoopa (1821–1894), bremeńskiego handlarza bawełną. Stworzył on największą w Rosji manufakturę tekstyliów. W 1856 r. nabył wyspę Kreenholm (niem. Krähnholm; w tłumaczeniu na polski to „Wronia Wyspa”) położoną na rzece Narwie, która dawała energię przyszłej fabryce, działającej od 1857 r. W zakładzie zatrudniono 4,5 tys. robotników z lokalnej ludności, kadra zarządzająca pochodziła głównie z Wielkiej Brytanii. Ludwig Knoop zasłynął z płacenia niskich stawek, ale wprowadził system ubezpieczeń zdrowotnych. Zapewnił też swoim pracownikom mieszkania służbowe, szkoły i przedszkola. Zakłady na Kreenholmie istniały w czasie niepodległej Estonii (1918–1940), a także podczas okupacji sowieckiej (1940–1990). Po odzyskaniu przez kraj niepodległości manufaktura została sprywatyzowana, dostała się w ręce Szwedów i mocno podupadła. Obecnie stanowi głównie atrakcję turystyczną i jest miejscem wydarzeń kulturalnych.

5. Muzeum Sztuki Kumu

Tak, jak będąc w Wilnie, warto wpaść do MO przy ulicy Pylimo albo chodząc po Starej Rydze, wdepnąć do „Birży”, tak must see w Tallinnie jest Estońskie Muzeum Sztuki Kumu (Eesti Kunstimuuseum, po estońsku słowo „sztuka” to, podobnie jak po niemiecku, kunst, a artysta to kunstnik). Jak przypomina portal Eesti.pl ta placówka muzealna została otwarta w 2006 r. i już wtedy stała się ogromną atrakcją estońskiej stolicy. Jej budynek sąsiaduje z Pałacem Prezydenckim (Kadrioru administratiivhoone). Pałac Kadriorg (Kadrioru loss), który warto zobaczyć podczas drogi do Kumu (podobnie jak Dom Piotra Wielkiego w Petersburgu), pełnił niegdyś funkcję letniej rezydencji carycy Katarzyny (1684–1727). Obecnie znajdują się nim także powierzchnie muzealne (Eesti Kunstimuuseum Kadriorg). W założeniu twórców budynek Kumu o bardzo ciekawej współczesnej architekturze, w której dominuje beton i szkło, miał być głównie centrum sztuki i edukacji. Według redaktorów Eesti.pl gmach jest najdroższym obiektem publicznym w historii Estonii – ok. 55 mln euro. Koszt wzrósł o ok. 10 proc. i obawiano się, że budowa nie dojdzie do skutku, jednak muzeum zostało ukończone. Kumu to pierwszy nowoczesny obiekt tego rodzaju w krajach bałtyckich. Budynek zajmuje powierzchnię 4 ha i ma siedem kondygnacji (w tym 2 techniczne) o całkowitej powierzchni 23 900 m².

6. Stalinowskie miasto

W 1940 r. Estonia została przymusowo włączona do Związku Radzieckiego, poddana stalinizacji, represjom politycznym, wywózkom, brutalnej asymilacji i rusyfikacji. Pomnik Lutra, ważny dla protestanckich Estończyków, przetopiono na pomnik Stalina, a w miastach zaroiło się od ulic Lenina, Rewolucji Październikowej, a także estońskiego komunisty Viktora Kingisseppa. Wprowadzono urzędowo socrealizm, który odbił się na literaturze estońskiej i lokalnej architekturze. Ze wszystkich stolic bałtyckich najwięcej jest go w Wilnie, ale znajdziemy go też w Tallinnie oraz „tajnym mieście” z okresu ZSRR, a więc… Sillamäe. Leży ono w północno-wschodniej Estonii, na południowym wybrzeżu Zatoki Fińskiej. Ponad 87 proc. z 12 tys. mieszkańców stanowią Rosjanie, a tylko 5 proc. Estończycy. W okresie Estońskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej Sillamäe było ośrodkiem zamkniętym, ze względu na fabrykę produkującą materiały nuklearne dla sowieckich elektrowni atomowych i do produkcji broni jądrowej. W okolicy wydobywano uran, później sprowadzano go z całego bloku wschodniego, głównie z Czechosłowacji. Miasto, od trzech dekad otwarte dla turystów, zachowało socrealistyczną architekturę, wśród której znajdują się ratusz, klub kultury, sowieckie kamienice, a także wspaniałe schody prowadzące na brzeg Bałtyku. W lokalnym hotelu (www.krunk.ee) za nocleg zapłacimy o wiele mniej niż w Narwie czy bałtyckim uzdrowisku Narva-Jõesuu.

7. Estonia stolicą sauny

Sauny towarzyszyły Estończykom od pokoleń, nawet w okresie wojen światowych czy okupacji radzieckiej. Estonia ogłosiła 2023 r. rokiem sauny. Z tej okazji w dniach 17–18 lutego odbył się Europejski Maraton Saunowy, który powrócił po dwuletniej przerwie spowodowanej pandemią. Nie wszyscy wiedzą, że estońskie tradycje związane z sauną dymną w południowo-wschodnim regionie Võrumaa znajdują się na Liście Reprezentatywnej Niematerialnego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. W Estonii wyróżnia się trzy różne typy saun: dymną opalaną drewnem, rosyjską opalaną drewnem oraz fińską opalaną drewnem i ogrzewaną elektrycznie. Oprócz nich funkcjonują takie pojęcia, jak np. sauna torfowa, sauna igloo, sauna tratwa, sauna o strukturze plastra miodu czy sauna lodowa. Jak przeczytamy na oficjalnym portalu agencji Visit Estonia, sauny są zakorzenione w estońskiej kulturze od ponad 2 tys. lat, a rok obchodów rzuci światło na ten aspekt jej dziedzictwa. Sauny znajdziemy zarówno w dużych miastach, jak i na prowincji. Wystarczy wejść na stronę internetową sauna2023.ee. Od razu widzimy mapkę z zaznaczonymi na niej czerwonymi punkcikami. Czas chyba wybrać odpowiednie miejsce dla siebie…

8. Przestrzeń kulturowa Kihnu (UNESCO)

Z powierzchnią ok. 17 km² Kihnu jest siódmą co do wielkości wyspą kraju, charakteryzuje się kamienistym wybrzeżem, nie ma tu malowniczych plaż. Na Kihnu mieszka blisko 500 osób. Na terenie wyspy znajdują się cztery wioski: Linaküla, Rootsiküla, Sääre i Lemsi. W tej drugiej miejscowości atrakcję stanowi m.in. 28-metrowa latarnia morska Kihnu z 1865 r. (Kihnu tuletorn). Przez lata izolacji powstała tutaj unikatowa kultura wyspiarska, zbliżona do nordyckiej (który Estończyk nie aspiruje dziś do tego, żeby być Skandynawem?!). Składają się na nią miejscowe obyczaje, legendy, pieśni ludowe, a także charakterystyczny ubiór. Wyspa zachowała również swój dialekt. Jest to też miejsce ciekawe dla feministek. Przez stulecia panowała tu kultura matriarchalna: mężczyźni zajmowali się rybołówstwem i polowaniem na foki, a kobiety podczas ich nieobecności – prowadzeniem domu i gospodarstw. Bardzo ważny dla kultury Kihnu jest śpiew, który towarzyszył ważnym świętom religijnym w luterańskiej niegdyś Estonii. Warto wspomnieć o tkactwie: do dziś wyrabia się tutaj tradycyjne wełniane materiały, z których kobiety szyją później stroje ludowe. Z kolorowej wełny dzierga się rękawiczki, pończochy i bluzki, a wiele ze wzorów nawiązuje do estońskich podań.

9. Południk Struvego (UNESCO)

W 2005 r. Południk Struvego został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Jest to wspólny, „ekumeniczny” wpis dla Estonii, Litwy i Łotwy, ale także Norwegii, Szwecji, Finlandii, Rosji, Białorusi, Ukrainy oraz Mołdawii. Na liście UNESCO znalazły się 34 oryginalne punkty pomiarowe. Na terenie Estonii są to: Woibifer (Võivere), Katko (Simuna) oraz Obserwatorium w Tartu (Tartu Observatoorium). Na obszarze Łotwy: Sestu-Kalns na wzgórzu Ziestu oraz miasto Jēkabpils. Z kolei na terytorium Litwy: Kariszki, Mieszkańce i Biereśniaki (dwa ostatnie punkty leżą na Wileńszczyźnie). Południk Struvego został wyznaczony w pierwszej połowie XIX w. na terenie ówczesnej Szwecji oraz Rosji. Prace były prowadzone pod nadzorem rosyjskiego naukowca niemieckiego pochodzenia Friedricha Georga Wilhelma Struvego (1793–1864). Południk służył do pomiaru dokładnego kształtu i rozmiarów Ziemi. Pierwszy założony punkt znajduje się w Obserwatorium w Tartu, położony jest na wzgórzu Tõravere. Samo obserwatorium powstało w 1802 r., a 12 lat później Struve rozpoczął prowadzenie obserwacji. W 1946 r. obiekt stał się częścią Akademii Nauk Estońskiej SRR. Obserwatorium posiada trzy duże teleskopy, największy to 1,5-metrowy teleskop zwierciadlany w układzie Cassegraina.

10. „Leelo” – polifoniczny śpiew z regionu Setumaa (UNESCO)

Paghjella, męski śpiew wielogłosowy, to jedna z atrakcji turystycznych Korsyki. Zaraz, zaraz, przecież to zupełnie inny region Europy… Czy słyszeliście kiedyś o estońskiej mniejszości Seto (Setu)? Dla tej społeczności z południowo-wschodniej części kraju (region Setomaa, Setumaa) śpiew polifoniczny (dla odmiany głównie żeński) stanowi podstawę lokalnej tożsamości i tradycji. Zasada jest prosta: pieśń rozpoczyna główna śpiewaczka, a później włącza się chór, powtarzający za nią kolejne wersy. Dawniej śpiew leelo towarzyszył tutejszym wieśniakom w pracy, ale do dziś, mimo iż pieśni wykonuje się głównie na scenie, tradycja ta wciąż pełni rolę ważnego elementu lokalnych uroczystości w tym regionie Estonii. Obszar Setumaa wyróżniają także bardzo poruszające pieśni lamentacyjne, których próżno szukać w innych regionach Estonii. Co ciekawe, zwyczaje tego regionu zawierają w sobie wiele elementów przedchrześcijańskich – wspominano w 2007 r. na portalu Eesti.pl.

11. Budowanie i użytkowanie czółen w regionie Soomaa (UNESCO)

Soomaa to park narodowy (Soomaa rahvuspark) usytuowany na terenie prowincji Viljandimaa (Viljandi maakond) i Parnawa (Pärnu), składający się głównie z torfowisk i lasów. Można tu spotkać niedźwiedzia brunatnego, wilki i rysie, a także bociana czarnego i orlika krzykliwego. Na terenach podmokłych żyją bobry, wydry i norki. Tutejsze akweny bogate są w ryby, takie jak: szczupaki, okonie, płocie i ukleje. Ale co z tymi czółnami?! Jak informuje UNESCO, są to przypominające kajaki łodzie o szerokim kadłubie z płytkim dnem. Wydrążone są z jednej kłody drzewa, przeważnie topolowego. Buduje się je ręcznie techniką tradycyjną. W procesie powstawania czółna, którego finałem jest wodowanie, biorą udział mistrzowie, czeladnicy i inni członkowie lokalnej społeczności (struktura podobna jak w tajnej organizacji). W międzyczasie opowiadają oni „profanom” o legendarnych mistrzach i łodziach. Czółna to nie tylko bogata historia, lecz także codzienność Soomaa.

Gdy w Estonii rządzili jeszcze Rosjanie (XIX w.), wykorzystywano je do przewożenia towarów, osób oraz do połowu ryb. Rozwój techniki sprawił, że powoli czółna stały się niepotrzebne, stąd pojawiło się zagrożenie dla tej estońskiej tradycji. Drogą do jej zachowania jest wykorzystywanie czółen z regionu Soomaa w celach rekreacyjnych, takich jak wycieczki przyrodoznawcze i hobbystyczny połów ryb. Jak wskazuje UNESCO, problem stanowi coraz rzadsze przekazywanie wiedzy przez mistrzów, małe zainteresowanie budową i użytkowaniem łodzi, mniejsza dostępność surowców oraz zmniejszająca się liczba ludności w regionie Soomaa. Obecnie żyje już tylko pięciu mistrzów, a przez ostatnie dwie dekady co roku budowano tylko jedno lub dwa nowe czółna.

Zakończenie

Przedstawiliśmy 33 atrakcje turystyczne na Litwie, Łotwie i w Estonii na 33 lata niepodległości. Podczas tegorocznej końcówki lata i całej jesieni pewnie nie uda nam się ich wszystkich zobaczyć. Zresztą sztuką jest także smakowanie wszystkich krajów po kolei, a niekoniecznie w ramach jednej szybkiej wycieczki „Wilno, Ryga, Tallinn”. Bo to tak, jakby słynne Trzy Dziewiątki (Trejos Devynerios, litewska nalewka ziołowa) zmieszać z Ryskim Czarnym Balsamem (Rīgas Melnais balzams) i likierem Vana Tallinn. Postarajmy się na koniec lata i podczas jesieni zboczyć nieco dalej: do Kiernowa, na Mierzeję Kurońską (może spotkamy tu łosia na plaży?), odbyć podróż wagonikiem w Siguldzie nad Gaują, zwiedzić „stalinowskie miasto” w Sillamäe. Dobre rozwiązanie może też stanowić lektura Przeglądu Bałtyckiego (www.przegladbaltycki.pl), gdzie przeczytamy o starych tradycjach Bałtów, w tym lokalnej społeczności regionu Setumaa.

33 atrakcje turystyczne, m.in. te wpisane na listę dziedzictwa materialnego i niematerialnego UNESCO, to także okazja, żeby poznać lepiej tę organizację afiliowaną przy ONZ. Trzy kraje bałtyckie przystąpiły do niej w 1991 r., po chwili pojawiły się pierwsze „bałtyckie” wpisy na jej liście. Litwa, Łotwa i Estonia są od lat członkami społeczności międzynarodowej, należą do NATO, Rady Europy i Unii Europejskiej, strefy Schengen i strefy euro (praktyczna sprawa – jadąc z Wilna do Rygi, a z Rygi do Tallinna nie trzeba wymieniać waluty). I tak już pewnie pozostanie, dopóki zegar na protestanckiej ryskiej katedrze będzie odmierzać czas…