Zima ledwo się rozkręca, ferie przed nami, a już docierają do nas wiadomości o poważnych wypadkach na nartach. W ostatnich dniach ubiegłego roku ulegli im m.in. Michael Schumacher i Angela Merkel. Oni najlepszą możliwą opiekę lekarską mają zapewnioną niezależnie od kosztów, a co gdyby takiemu wypadkowi uległ ktoś z mniej głośnym nazwiskiem?
Wspólnie z ekspertami Mondial Assistance sprawdziliśmy (w oparciu o doniesienia prasowe) ile leczenie takich urazów kosztowałoby polskiego turystę szusującego po szwajcarskich Alpach.
M. Schumacher szybko jeździł tylko bolidem formuły 1, jego feralny zjazd na nartach wg pierwszych wyników śledztwa nie był raczej szybki. Można się też spodziewać, że osoba tak dobrze sytuowana miała najlepszy sprzęt – nie tylko narty i kombinezon, ale przede wszystkim kask. Niestety nawet to nie uchroniło go od bardzo poważnego urazu. Zjeżdżał wprawdzie poza trasą, ale nie była to trasa ekstremalnie trudna, raczej łącznik pomiędzy innymi drogami zjazdowymi.
Akcja ratownicza była dosyć skomplikowana. Ze stoku zabrał go helikopter (koszt około kilkunastu tysięcy w przeliczeniu na złote). Hospitalizacja, w tym dwie operacje, pobyt na oddziale intensywnej terapii przez 12 dni może kosztować ponad 900 tys. zł. W przypadku polskiego turysty konieczny byłby transport do kraju air ambulansem (oczywiście pod warunkiem poprawy stanu zdrowia, po wydaniu zgody przez lekarzy) – minimum 40 tys. zł, dodatkowo transport z lotniska do szpitala to około 2 tys. zł.
Całość daje drastyczną kwotę przekraczającą znacznie milion złotych.
Biegówki (trochę) bezpieczniejsze
Pani Kanclerz Angela Merkel jeździła na nartach biegowych, które wydają się bezpieczniejsze, chociażby ze względu na prędkość jaką na nich się osiąga. Niestety jak widać po jej przykładzie tego typu narciarstwo też niesie ze sobą ryzyko kontuzji. Zapewne niemieckie służby dokładnie sprawdziły wcześniej trasę, jej poziom trudności i dopasowanie do umiejętności Pani Kanclerz, asekurowały ją też w czasie przejażdżki, a jednak nie zapobiegło to wypadkowi.
W tym przypadku transport z miejsca zdarzenia możliwy był ambulansem co daje koszt mniej więcej 10 tys. zł. Konieczna była operacja ortopedyczna, ceny takich zabiegów w krajach alpejskich są bardzo wysokie, zwłaszcza w Szwajcarii – razem z pobytem w szpitalu w tym kraju może kosztować 90 tys. zł. Transport do kraju to w zależności od środka transportu (ambulance lub transport lotniczy) od 10 do ponad 40 tys. zł.
Całość niezależnie od wariantu to znacznie ponad 100 tys. zł.
Komentarz:
– Niestety narciarstwo to bardzo ryzykowny sport, a leczenie jest drogie, bo urazy zwykle zalicza się do poważnych. Jak widać po tych przykładach ani nowoczesny sprzęt, ani specjalna ochrona nie gwarantują bezpieczeństwa. Skoro przydarzyło się to tak znanym i chronionym ludziom, to tym bardziej trzeba być ostrożnym wobec siebie. Przecież nie każdy z nas dysponuje najnowocześniejszymi i superbezpiecznymi kaskami, a już na pewno mało kto ma wokół siebie ochronę służb specjalnych. Kwoty na leczenie tych przypadków, wyliczone wprawdzie szacunkowo, ale jednak oddające rząd wielkości mogą być przerażające. Niestety w takich przypadkach ubezpieczenie NFZ i karta EKUZ nie załatwią sprawy, bo refundacja nie obejmuje chociażby kosztów transportu medycznego, nawet koszty leczenia szpitalnego wcale nie muszą być pokryte przez NFZ. Wszystkie koszty pokrywa natomiast ubezpieczenie turystyczne, które w większości towarzystw kosztuje kilkanaście złotych za dzień na osobę. Kupując ubezpieczenie turystyczne pamiętajmy, żeby precyzyjnie określić gdzie jedziemy i co będziemy robić. To pozwoli dobrać odpowiednią polisę z realną ochroną zarówno w odniesieniu do rodzaju uprawianego sportu, jak i sum ubezpieczenia na jakie będziemy mogli liczyć po ewentualnym wypadku – komentuje Tomasz Brożyna dyrektor sprzedaży i marketingu w Mondial Assistance.