MONIKA BIEŃ–KÖNIGSMAN

www.hiszpanskiesmaki.es

« Ma wszystko – zapierające dech w piersiach krajobrazy, ośnieżone szczyty górskie, wąskie malownicze drogi wijące się pośród gajów oliwnych i sadów pomarańczowych, Morze Śródziemne i Ocean Atlantycki, widok na Afrykę, zjawiskowe pałace jak z „Baśni z tysiąca i jednej nocy”, doskonałe muzea, przepiękne miasta i miasteczka, jedyne w swoim rodzaju przekąski „tapas”, no i oczywiście słońce przez cały rok. Nie można zatem się dziwić, że przy takiej obfitości wszystkiego coraz więcej osób chce poznać ten niezwykły południowy zakątek Europy. »

Setenil de las Bodegas nad rzeką Guadalporcún w prowincji Kadyks – jedno z tzw. pueblos blancos

Flamenco, dźwięki gitary i kastanietów, gorący temperament, piaszczyste plaże… – słowem to, o czym myślimy, gdy słyszymy słowo Hiszpania lub Andaluzja. A do tego niespotykana nigdzie indziej na naszym kontynencie mieszanka kultur – chrześcijańskiej, islamskiej i żydowskiej. Region tak ciekawy, że dwutygodniowy urlop na południu Półwyspu Iberyjskiego to zdecydowanie za krótko, aby nacieszyć się tym wszystkim, co Andaluzja może nam zaoferować.

Andaluzja (hiszp. Andalucía, z arab. Al-Andalus) stanowi jedną z 17 autonomicznych wspólnot Hiszpanii. To najbardziej zaludniony region tego pięknego iberyjskiego kraju (zamieszkany przez blisko 8,5 mln osób) i drugi pod względem powierzchni po Kastylii i Leonie (zajmuje obszar 87 599 km²). Bez wątpienia należy do najpopularniejszych kierunków wakacyjnych wybieranych przez spragnionych słońca mieszkańców pozostałych rejonów Europy. Słynie ze swoich przepięknych wybrzeży: Costa de la Luz, Costa del Sol, Costa Tropical i Costa de Almería. Skoncentrujemy się jednak tym razem na jej sześciu cudownych miastach – Sewilli, Grenadzie, Kordobie, Maladze, Rondzie i Kadyksie.

SEWILLA – SEVILLA

Pierwsza z andaluzyjskiej wielkiej trójki. Kto ją odwiedzi, zrozumie sens słów znanego hiszpańskiego powiedzenia: ¡Quién no ha visto Sevilla, no ha visto maravilla! („Kto nie widział Sewilli, nie widział cudu”).

W 700-tysięcznej stolicy Andaluzji łatwo się zatracić. Po pierwsze, ze względu na jej perły architektury. Katedra Najświętszej Marii Panny (Catedral de Santa María de la Sede) uchodzi za największą tego typu gotycką budowlę na świecie. Wzniesiono ją w miejscu dawnego meczetu z XII w., z którego zachowały się jedynie Patio de los Naranjos, Puerta del Perdón i słynna ponad 104-metrowa Giralda. Ta ostatnia, niegdyś minaret, dziś wieża (dzwonnica), stanowi symbol miasta. Zamiast schodów na jej szczyt prowadzi szeroka pochylnia. Dzięki takiemu przejściu bez stopni w dawnych czasach muezzin mógł wjeżdżać na nią pięć razy dziennie konno, aby wzywać z jej szczytu wiernych do modlitwy (adhan). Dziś tego typu nawoływań nie usłyszymy z Giraldy (ale z jej siostry – minaretu Meczetu Księgarzy w Marrakeszu – już tak), warto jednak pokonać pochylnię, żeby z góry zobaczyć Sewillę (i turkusowe plamki stworzone przez baseny na licznych hotelowych tarasach).

Zaraz obok Katedry Najświętszej Marii Panny znajduje się Alkazar (Real Alcázar). Jego początki wiążą się z islamskim zamkiem (tzw. alcazaba) z X stulecia. Ten rozbudowany w latach 1356–1364 przez króla Kastylii i Leonu Piotra I Okrutnego (1334–1369) w hiszpańskim stylu mudejar słynny pałac królewski z przepięknymi ogrodami może przyprawić o zawrót głowy. I jak to z dawną arabską architekturą bywa – surowe mury nie zapowiadają tego, co naszym oczom ukażą wnętrza. Tyle tu zdobień, misternych stiuków, płytek azulejos i zieleni, a wszystko w pięknych komnatach i salach, na patiach, dziedzińcach i ogrodach pałacowych, że nikogo nie dziwi, iż królewska rodzina zatrzymuje się w tym miejscu chętnie, gdy przebywa z wizytą w Sewilli.

Zachwycających zabytków w stolicy Andaluzji jest naprawdę mnóstwo. Uwagę turystów przyciąga choćby Dom Piłata (Casa de Pilatos), w stylu włoskiego renesansu i hiszpańskiego mudejar, uważany za pierwowzór andaluzyjskich pałaców, z jedną z największych kolekcji płytek azulejos na świecie. Poza tym nikt nie przejdzie obojętnie obok Złotej Wieży (Torre del Oro) stojącej na lewym brzegu rzeki Gwadalkiwir (dawnej Betis) czy areny walki z bykami (korridy) – Real Maestranza de Caballería de Sevilla, znanej m.in. z dramatycznej historii Carmen. Ta słynna kochanka, tak samo jak legendarny Don Juan, wywodziła się z tego miasta. Koniecznie trzeba też zwiedzić Muzeum Sztuk Pięknych (Museo de Bellas Artes). Urodę Sewilli docenili także liczni filmowcy. Służyła ona za tło wielu produkcji. Przykładowo w Casa de Pilatos kręcono Lawrenca z Arabii (1962 r., reż. David Lean), 1492. Wyprawa do raju (1992 r., reż. Ridley Scott), Królestwo niebieskie (2005 r., reż. Ridley Scott) czy Wybuchową parę (2010 r., reż. James Mangold).

Stolica Andaluzji to również Gwadalkiwir (łac. Baetis, hiszp. Guadalquivir, z arab. Wadi al-Kabir, co oznacza „wielką rzekę”). Dawna rzeka Betis, piąta pod względem długości na Półwyspie Iberyjskim (ma 657 km), uważana jest za jedną z najważniejszych w Hiszpanii. Jej źródła znajdują się na terenie Sierra de Cazorla. Dzięki Gwadalkiwir statki morskie mogły wypłynąć na Ocean Atlantycki, który znajduje się mniej więcej 100 km dalej. Transportowano nią skarby z Nowego Świata, m.in. kakao, egzotyczne towary, złoto. Dziś po rzece kursują też statki turystyczne, warto więc wybrać się w rejs i podziwiać piękno miasta od strony wody.

Sewillę można także oglądać z góry. Doskonałym do tego miejscem, poza Giraldą, jest projekt Metropol Parasol niemieckiego architekta i artysty Jürgena Mayera. Ta największa drewniana konstrukcja na świecie nosi nazwę Grzybów Sewilli (Setas de Sevilla). Na ich „kapeluszach”, na wysokości 28,5 m, powstał mirador, czyli punkt widokowy, z deptakiem o długości 250 m. Inny dobry sposób na zwiedzanie andaluzyjskiej stolicy stanowi poruszanie się po niej jednośladem. Działają tutaj samoobsługowe wypożyczalnie rowerów miejskich (Sevici). Punktów jest kilkadziesiąt, więc stwarza to idealne możliwości do łatwego przemieszczania się po mieście. Za pierwsze pół godziny, przy każdorazowym wypożyczeniu, nic się nie płaci. A że Sewilla to jedno z najcieplejszych miejsc w Europie (średnia roczna temperatura powietrza wynosi ok. 19°C) na dwóch kółkach można jeździć śmiało przez okrągły rok (z wyjątkiem lipca i sierpnia w środku dnia, bo wtedy panują prawdziwe upały).

Każda z dzielnic miasta (barrios), jak np. Triana, El Arenal, Nervión, Santa Catalina czy Santa Cruz, ma swój specyficzny, odrębny charakter. Wszystkie z nich zapraszają jednak do zwiedzania oraz odpoczynku przy przepysznych tapas, które zjemy w jednym z licznych barów, a weseli i otwarci mieszkańcy chętnie nawiązują rozmowę z przyjezdnymi. Jeśli chodzi o popularne hiszpańskie przekąski serwowane zazwyczaj do napojów, to warto wspomnieć, że stolica Andaluzji słynie z ich ogromnych porcji. Nie można również zapomnieć o drzewkach pomarańczowych (naranjos amargos). Rośnie ich tu tak dużo (ponad 25 tys.), że trafiły do Księgi rekordów Guinnessa. A że zapach kwiatów pomarańczy ma właściwości antydepresyjne, pobyt w Sewilli może się okazać zbawienny dla naszej psychiki.

Alkazar, Katedrę i Główne Archiwum Indii wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO

GRENADA – GRANADA

Drugie miasto słynnej andaluzyjskiej wielkiej trójki. Nad ponad 230-tysięczną Grenadą góruje wspaniała Alhambra – warowny zespół pałacowy. Stwierdzenie, że wizyta w nim, to jak przeniesienie się do Baśni z tysiąca i jednej nocy, to jak nic nie powiedzieć. Andaluzję określano niegdyś mianem Orientu Europy. Nawet dziś odwiedzenie Grenady tłumaczy słuszność tego terminu. Miasto przyciąga zjawiskowymi zabytkami, arabską dzielnicą Albaicín (Albayzín), Sacromonte, w której jaskiniach mieszkali kiedyś Cyganie, i ośnieżonymi szczytami majestatycznych gór Sierra Nevada (na czele z Mulhacén – 3479 m n.p.m.), które tworzą doskonałe tło dla czerwonej Alhambry.

Ostatnia stolica Maurów poddała się w styczniu 1492 r. armiom katolickiej Hiszpanii, świeżo zjednoczonej po ślubie Izabeli I Kastylijskiej i Ferdynanda II Aragońskiego. W XIV w. uważano ją za najwspanialsze miasto zachodniego islamu. Zresztą do tej pory ten orientalny klimat jest wyczuwalny i to nie tylko dzięki Alhambrze, ale także arabskiej dzielnicy Albaicín z jej herbaciarniami (teterías) i atmosferze przesyconej zapachem jaśminu. Nic dziwnego, że na temat Grenady rozpisywali się pisarze, poeci i historycy. Francisco A. de Icaza (1863–1925) napisał: Daj mu jałmużnę, kobieto, bo nie ma w życiu gorszego cierpienia niż bycie ślepcem w Grenadzie.

Będąc w tym mieście, trzeba koniecznie zwiedzić Alhambrę. Warto jednak kupić bilety wcześniej przez internet, bo potem może być kłopot. Uznawana za jeden z najpiękniejszych kompleksów pałacowych Europy aż do początku XIX stulecia Alhambra pozostawała zapomniana i w opłakanym stanie. W odzyskaniu dawnej świetności niespodziewanie pomógł jej amerykański pisarz romantyczny, historyk i dyplomata Washington Irving (1783–1859), który przeprowadził się do miasta w maju 1829 r. Trzy lata wcześniej znalazł się on w Hiszpanii, ponieważ rozpoczął pracę w Ambasadzie Stanów Zjednoczonych w Madrycie. Kiedy Irving pomieszkiwał w salach zrujnowanego warownego zespołu pałacowego, zaczął spisywać historie zasłyszane od mieszkańców lub wyczytane w archiwach, które opowiadały o dawnych, mauretańskich czasach. W ten sposób świat usłyszał o wręcz baśniowym pięknie Alhambry, a to z kolei doprowadziło do jej restauracji.

Według kanonów islamskiej architektury budynek na zewnątrz ma być skromny i surowy, a to, co pełne dekoracji i bogactwa, ukryto w jego wnętrzach. I taka jest właśnie obronna Alcazaba, której pomarańczowe, potężne mury nie zapowiadają przepychu, jaki ukazuje się potem oczom zwiedzających Alhambrę oraz ogrody i pałac letni emirów Grenady – Generalife. Wzorzyste płytki azulejos, zieleń oraz woda – arabscy architekci, jak nikt inny, potrafili w doskonały sposób łączyć te trzy elementy.

Oczywiście Grenada to nie tylko wpisane na prestiżową Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO Alhambra, Generalife i Albaicín. To również piękna Katedra Metropolitalna Wcielenia (Catedral Metropolitana de la Encarnación) – znakomity przykład hiszpańskiego renesansu, a także Corral del Carbón z XIV w., jedyna zachowana w całości na Półwyspie Iberyjskim muzułmańska budowla kupiecka (alhóndiga), czy Alcaicería – dawny arabski bazar z jedwabiem, ceramiką, biżuterią czy zdobionymi meblami. Poza tym nie można zapomnieć o wspaniałym hammamie (łaźni) El Bañuelo z XI stulecia, niezliczonych teterías, których najwięcej jest w okolicach wąskiej ulicy Calderería Nueva, nazywanej Małym Marokiem, w arabskiej dzielnicy Albaicín. Jak wskazuje nazwa, herbaty są tu przygotowywane na marokańską modłę.

Alhambra widziana od strony dzielnicy Albaicí

KORDOBA – CÓRDOBA

Ostatnia z andaluzyjskiej wielkiej trójki – pierwsza stolica Al-Andalus (od 756 r.). Niegdyś, w czasach Kalifatu Kordoby (929–1031), najpotężniejsze miasto w Europie i główne światowe centrum edukacji. We wczesnym średniowieczu znane było z doskonałego uniwersytetu i biblioteki publicznej, w której przechowywano ok. 400 tys. wolumenów. Poza tym było tutaj aż 300 łaźni, murowane domy i bieżąca woda. I okres w dziejach, kiedy mieszkały w tym miejscu w zgodzie trzy kultury: chrześcijańska, arabska i żydowska. Brzmi jak utopia? A jednak było tak naprawdę przez moment… Ślady tej wspaniałej przeszłości można oglądać dzisiaj, spacerując ulicami Kordoby.

Nie odwiedza jej tylu turystów, co pozostałe dwa miasta. Nie oznacza to jednak, że blisko 330-tysięczna Kordoba ma mniej do zaoferowania. Wręcz przeciwnie… Znajduje się tu cudowna Judería – dawna dzielnica żydowska (między XIII a XV w.). Warto się dać poprowadzić jej wąskim i krętym uliczkom. Powinno się trafić wówczas do historycznej synagogi w stylu mudejar, wzniesionej w latach 1314–1315 (Sinagoga de Córdoba). Naprzeciwko niej mieści się Dom Sefardyjski (Casa de Sefard) – niezwykłe muzeum i centrum kulturalne poświęcone dziejom, tradycjom i kulturze Sefardyjczyków (Spaniolów, Żydów sefardyjskich). Poza tym jest też starożytny Rzymski Most, czyli Puente Romano, który mieszkańcy miasta oblegają tłumnie podczas swoich ulubionych wieczornych paseos (spacerów). Nie można także pominąć fantastycznego Mercado Victoria w Jardines de la Victoria, gdzie można świetnie zjeść, oraz niezwykłego Palacio de Viana – pałacu, który skrywa w sobie (poza pięknymi wnętrzami) 12 tradycyjnych andaluzyjskich dziedzińców (słynnych patios cordobeses). Jest wreszcie Alcázar de los Reyes Cristianos z bajecznymi ogrodami.

Ale i tak wszystkie drogi w Kordobie prowadzą do Mezquity. Ten najsłynniejszy były meczet w Europie stanowi najważniejszy zabytek miasta (w 2019 r. odwiedziło go ponad 2 mln osób). Historia jego powstania jest niezwykła, a architektura spektakularna. Budowa rozpoczęła się w latach 80. VIII stulecia, ale samo miejsce ma dłuższą historię. Zaczęli ją Rzymianie, którzy wznieśli tu świątynię boga Janusa. Potem przyszli Wizygoci i ją zburzyli, żeby na rzymskich fundamentach postawić w połowie VI w. Bazylikę św. Wincentego. Kiedy do Kordoby zawitali Arabowie, poprosili chrześcijan o udostępnienie połowy kościoła. Budynek przedzielono murem i od tego momentu zaczął służyć wiernym obu religii. Niebywałe, prawda? Po jakimś czasie arabski władca odkupił od chrześcijan ich część i rozpoczęła się budowa Gran Mezquita – Wielkiego Meczetu (z taką nazwą też można się spotkać). Jego powierzchnia wynosiła 23 400 m2, co dawało mu drugie miejsce w rankingu największych świątyń muzułmańskich na świecie (po Świętym Meczecie w Mekce). W czerwcu 1236 r. wojska króla Kastylii i Leonu Ferdynanda III Świętego (1199–1252) wkroczyły do miasta i odbiły je z rąk arabskich. Gran Mezquita została przekształcona w kościół. Dziś mówi się na tę wspaniałą budowlę także Catedral de Córdoba. Po jakimś czasie pojawił się pomysł, żeby zburzyć całkowicie meczet, a w jego miejscu postawić katolicką świątynię. Prace nawet rozpoczęto (na szczęście zostały wstrzymane), czego skutki można zobaczyć wewnątrz… Mimo tych zmian wnętrze Mezquity zapiera dech w piersiach. A to za sprawą lasu kolumn, których pozostało ok. 850 (z 1293). Każda wykonana została z jaspisu, onyksu, granitu, marmuru i porfiru. Łączą je piętrzące się arkady, a całość tworzy zjawiskową scenerię, którą wzmacnia jeszcze światło sączące się z wiszących lamp. Równie piękne są bogato zdobiona maksura, wydzielona loża dla władcy, i ośmiokątny mihrab z kopułą w kształcie muszli.

MALAGA – MÁLAGA

Coraz więcej osób docenia to 580-tysięczne nadmorskie miasto. I bardzo dobrze, bo Malaga zaraża optymizmem swoich mieszkańców, wibruje energią i połyskuje promieniami słońca na tafli morza. Miasto ma swoje hasło przewodnie – Ciudad Genial („Genialne Miasto”). Zatrzymujący się w Maladze na trochę dłużej znajdą tutaj wszystko – zabytki pamiętające czasy Rzymian i Maurów, piękne deptaki, parki i oazy zieleni, miejskie plaże, świetne bary tapas oraz ślady pozostawione przez jej najważniejszego syna – wielkiego mistrza Pabla Picassa (1881–1973). Jego muzeum (Museo Picasso Málaga) koniecznie trzeba odwiedzić, zarówno ze względu na zebraną w nim bogatą kolekcję dzieł artysty, jak i sam budynek – Palacio de los Condes de Buenavista, wspaniały przykład XVI-wiecznej andaluzyjskiej architektury, łączący elementy stylów renesansowego i mudejar. To nie jedyny obiekt w mieście związany z malarzem. Jest jeszcze jego dom rodzinny (obecnie mieści się w nim placówka muzealna – Museo Casa Natal Picasso Málaga) czy też ławka, na której siedzi wyrzeźbiony Pablo. Jeśli chodzi o znane osoby, to podczas Semana Santa (Wielkiego Tygodnia) lub wakacji, oczywiście przy odrobinie szczęścia, można się natknąć na hiszpańskiego aktora i reżysera Antonia Banderasa – drugiego słynnego syna Malagi.

Muzeów w mieście działa aż ok. 40. Każde z nich jest świetne. Obok Museo Picasso i Museo Casa Natal Picasso warto tu wspomnieć istniejące od 10 lat Museo Carmen Thyssen Málaga. Mieści się ono w centrum historycznym, w pięknym renesansowym Palacio de Villalón z XVI w. Zgromadzono w nim bogatą kolekcję prac artystów hiszpańskich i andaluzyjskich powstałych od początku XIX do pierwszych dekad XX stulecia. Nie można także zapomnieć o Centre Pompidou Málaga. To nie pomyłka – to pierwsza zagraniczna filia tego znanego na całym świecie paryskiego muzeum sztuki współczesnej. Otwarto ją w 2015 r. i od tego momentu odwiedziło ją blisko 900 tys. osób. Spacerując nadmorskim deptakiem (Pasaje Doctor Carrillo Casaux), nie sposób nie dojrzeć jej siedziby. Barwny, przezroczysty sześcian odbija na swojej powierzchni promienie słońca i widać go z daleka. Całe muzeum mieści się pod ziemią, na powierzchni wznosi się jedynie kolorowa bryła.

Stąd już blisko na plażę. I nawet jeśli nie macie ochoty na kąpiel lub opalanie, to warto się na nią przejść, żeby wstąpić do któregoś z chiringuitos. Te małe bary, restauracje serwują wyśmienite ryby i owoce morza. Świeżo złowione sardynki opiekane są na patykach na plażowym palenisku i następnie podawane zgłodniałym klientom.

Wśród zabytków wyróżnia się ufortyfikowany arabski pałac – Alcazaba de Málaga (z pięknymi ogrodami, gdzie zewsząd dochodzi do nas szmer wody z fontann). Ta XI-wieczna obronna rezydencja dominuje nad miastem i dodaje mu majestatu. Wznosi się na zboczach góry Gibralfaro (130 m n.p.m.), na której szczycie stoi dumnie Castillo de Gibralfaro – potężny zamek zdobyty w 1487 r. przez wojska Królów Katolickich (Reyes Católicos). Warto się wspiąć na jego mury, bo rozpościera się z nich piękny widok na Malagę, okoliczne góry i port. U stóp Alcazaby znajdują się ruiny rzymskiego teatru z I w. p.n.e. A stąd już niedaleko do La Manquity, czyli „jednorękiej”, bo tak mieszkańcy miasta mówią na swoją renesansową katedrę. Dlaczego? Otóż Katedra Wcielenia (Santa Iglesia Catedral Basílica de la Encarnación) posiada tylko jedną wieżę – na drugą zabrakło funduszy.

Cudowny widok z wieży katedralnej, Torre del Reloj (Torre de Poniente), na miasto i Ocean Atlantycki

RONDA

Będąc w Maladze, koniecznie trzeba wybrać się do miejsca, o którym sam Ernest Hemingway powiedział: Całe miasto, jak okiem sięgnąć, jest niczym innym, jak romantyczną kulisą teatralną. Patrząc na nie, nie sposób się nie zgodzić z wielkim amerykańskim pisarzem i dziennikarzem. Zawieszona na skałach Ronda, z przecinającym ją kanionem Tajo de Ronda o głębokości ok. 100 m, z jedną z najstarszych i najbardziej monumentalnych aren walki z bykami w Hiszpanii (działającą od maja 1785 r.) i przepięknym historycznym centrum, robi naprawdę ogromne wrażenie.

Tajo dzieli miasto na pół, a jego dnem płynie rzeka Guadaletin (Guadalevín). Po południowej stronie urwiska wznosi się tzw. La Ciudad – starsza, dawniej mauretańska część Rondy, a po północnej El Mercadillo – nowsza, chrześcijańska dzielnica. Obie łączą ze sobą piękne i spektakularne Puente Viejo z 1616 r. i ukończony w 1793 r. Puente Nuevo. Patrząc z tego ostatniego w dół trzeba uważać na zawroty głowy, bo ok. 100 m wysokości robi naprawdę wielkie wrażenie!

W mieście znajdują się liczne wspaniałe gmachy. Wśród nich na szczególną uwagę zasługują Palacio de Mondragón i Casa del Rey Moro. Ten pierwszy budynek stanowi według legendy dawną rezydencję władców muzułmańskiego królestwa Taifa de Ronda (istniejącego w latach 1015–1065), ale wszystkie dane historyczne wskazują, że jest to pałac pochodzący z późniejszego okresu. W XIV stuleciu mieszkał w nim król z dynastii Marynidów, syn sułtana Maroka Abu al-Hassana Alego I (1297–1351). Po zdobyciu Rondy w maju 1485 r. rezydowali tu również Królowie Katoliccy. Zabytkowy obiekt przechodził liczne przebudowy, więc mauretańskich elementów zostało niewiele. Surowa fasada z początków XVI w. ozdobiona jest dwiema wieżami w stylu mudejar, a także pięknym barokowym portalem. Środek skrywa trzy urokliwe patia. Na ścianach zachowały się renesansowe fragmenty fresków, a ceglane łuki ozdobiono azulejos. To kolejny przykład andaluzyjskiej architektury, która łączy w sobie style różnych kultur.

Casa del Rey Moro, czyli Dom Króla Maurów, powstała na fundamentach ufortyfikowanego arabskiego zbiornika wody. Wbrew nazwie nie mieszkał tutaj nigdy mauretański władca. W czasach, kiedy pałac powstał, Maurów już dawno nie było w Rondzie. Niestety, jego wnętrz w stylu neomudejar nie można zwiedzać, w przeciwieństwie do zjawiskowego, wiszącego nad przepaścią ogrodu i wykutych w skale stromych schodów. Robią one wrażenie nawet na najbardziej wybrednych podróżnikach.

W tak romantycznym mieście nie mogło zabraknąć Museo del Bandolero, czyli Muzeum Rozbójników. Wszak w pobliskich lasach i jaskiniach mieli oni niegdyś swoje kryjówki. Placówka opowiada o ich, często mrożących krew w żyłach, przygodach.

KADYKS – CÁDIZ

Prowincja Kadyks to miejsce niezwykłe. Tu Europa spotyka się z Afryką, a Morze Śródziemne z Oceanem Atlantyckim. Z położonej na tym obszarze nadmorskiej Tarify, popularnego centrum wind- i kitesurfingu, można dopłynąć promem w ok. 40 minut do Maroka. Przy dobrej pogodzie afrykański brzeg jest świetnie widoczny. Nic dziwnego, to przecież tylko niecałe 20 km. Piękne, długie, niemal dziewicze plaże, z jasnym i drobnym piaskiem, wyznaczają linię brzegową. W tym regionie zaczynały się wielkie wyprawy geograficzne. Stąd wypływał w swoją drugą (z Kadyksu), trzecią (z Sanlúcar de Barrameda) i czwartą (ponownie z Kadyksu) podróż Krzysztof Kolumb (1451–1506). Ferdynand Magellan (1480–1521) i Juan Sebastián Elcano (ok. 1486–1526) też stąd, a dokładnie z Sanlúcar de Barrameda, rozpoczęli swoją podróż dookoła świata. To ostatnie miasto słynie także z produkcji aromatycznego wina manzanilla. Można je tutaj spróbować w każdej bodedze i barze tapas.

Jeśli chodzi o stolicę całej prowincji – Kadyks, to najstarsze miasto w Hiszpanii i jedno z najstarszych w Europie. Założyli je Fenicjanie w 1104 r. p.n.e., 80 lat po wojnie trojańskiej. Nadali mu nazwę Gádir. Dlatego do dziś na jego mieszkańców mówi się gaditanos. Swój największy rozkwit przeżywało w czasach wielkich odkryć geograficznych. Wówczas drogą morską spływały do niego bogactwa z Nowego Świata, czyniąc je jednym z najbardziej kosmopolitycznych miejsc w Hiszpanii.

Dziś niezmiernie klimatyczny Kadyks ponownie się odradza, głównie za sprawą turystyki, pogodnego nastawienia mieszkańców i jednego z najsłynniejszych i najważniejszych (obok Santa Cruz de Tenerife i Águilas) karnawałów w kraju – Carnaval de Cádiz. Będąc w stolicy prowincji, warto zobaczyć ogromną barokową budowlę Starej Katedry (Catedral Vieja) lub Kościoła św. Krzyża (Iglesia de Santa Cruz). Jej piękna złota kopuła przyciąga wzrok już z oddali. Koniecznie trzeba też się wdrapać na katedralną wieżę – Torre del Reloj (Torre de Poniente). Patrząc z niej na bezkres Oceanu Atlantyckiego, można zrozumieć, jak ogromną przestrzeń wody mieli przed sobą pierwsi żeglarze. Jest jeszcze popularna plaża La Caleta usytuowana w historycznym centrum Kadyksu. Zagrała ona kubańskie wybrzeże w filmie z cyklu o przygodach Jamesa Bonda (w jednej ze scen w części zatytułowanej Śmierć nadejdzie jutro w przyplażowym barze dochodzi do spotkania bohaterów granych przez Pierce’a Brosnana i Halle Berry – ona wynurza się z wody, niczym Wenus z morskiej piany).

Andaluzja to także niezmiernie widokowy szlak turystyczny prowadzący przez białe miasteczka poukrywane wśród gór (tzw. Ruta de los Pueblos Blancos), to zabytkowe, ponad 210-tysięczne miasto Jerez de la Frontera wchodzące w skład trójkąta sherry (obok El Puerto de Santa María i Sanlúcar de Barrameda), który słynie z produkcji wyśmienitego wzmacnianego wina jerez. To również Jaén i bezkresne gaje oliwne, renesansowe Baeza i Úbeda. To bardzo klimatyczne nieduże nadmorskie miejscowości, takie jak Conil de la Frontera czy Estepona, idealne dla rodzin z dziećmi. To wreszcie prowincja Almería i tutejszy Dziki Zachód, gdzie w latach 60. i 70. XX w. kręcono spaghetti westerny. Wszystkie te miejsca łączy zamiłowanie do flamenco i wspólnych wyjść na tapas.

PULS ANDALUZJI

Powoduje, że serce zaczyna bić mocniej, a oddech zanika. Potrafi wywołać skrajne emocje i ducha duende. Takie właśnie jest flamenco.

Jego istotę stanowią cztery elementy: dźwięki gitary, dłonie wyklaskujące rytm, taniec i okrzyk ¡Ole!. To sztuka, która powstaje ze spontaniczności i intuicji. Najlepsze występy to te, w których główną rolę gra… improwizacja. Jak to wygląda? Gitarzysta obserwuje ruchy tancerza i gra do nich, a śpiewak swoim głosem rozgrzewa emocje w tańcu. Całą trójką rządzi compás, czyli charakterystyczny rytm. Czasami jest on liczony na 12, czasami na 4. Wystukuje się go obcasami, co powoduje, że ktoś z widowni co rusz podrywa się ze swojego siedzenia z okrzykiem ¡Ole!.

Oczywiście samo wybijanie rytmu nie wystarczy, aby porwać publiczność. Potrzebna jest wielka pasja, to coś, czyli duende. To tajemnicze słowo odnosiło się niegdyś do magicznej chwili, kiedy to artysta przekraczał swoje możliwości, a widzom brakowało tchu w piersiach z wrażenia. Dziś duende też kojarzy się z pokonywaniem granic w tańcu. Jest rodzajem katharsis, oczyszczenia, formą przekazu emocji, intuicją, doskonałym dopasowaniem się wszystkich członków zespołu.

Choć wielu osobom flamenco kojarzy się z tańcem, tak naprawdę to znacznie więcej. To zjawisko kulturowe, niezmiernie mocno powiązane z folklorem andaluzyjskich Romów i historią regionu. To cały wachlarz zachowań, emocji i detali, takich jak np. strój. Zresztą wachlarz stanowi jeden z rekwizytów we flamenco. Taniec z nim jest niezwykle sensualny. Zdecydowane kroki tancerza, dźwięki gitary i kastanietów, stukoty obcasów, szelesty wachlarzy, okrzyki, klaśnięcia w dłonie i śpiewy opowiadają fascynującą historię regionu.

„IR DE TAPAS”

Wydawać by się mogło, że wyjście na tapas to po prostu pójście do baru, aby coś wypić i przekąsić. Nic bardziej mylnego… Wybranie się na tapas to swoisty rytuał, który koniecznie trzeba wykonywać w gronie przyjaciół. Tapas to styl życia. Andaluzyjczycy uwielbiają jeść. Ale nie lubią tego robić w samotności. Kochają spotykać się z przyjaciółmi. Dlaczego więc tego nie połączyć i nie zrobić z tego zwyczaju? Wygląda to mniej więcej tak: od ok. 20.00–20.30 wesoła grupka ludzi wędruje od jednego baru z tapas do kolejnego, żeby w każdym zatrzymać się na małą przekąskę i lampkę wina lub szklaneczkę piwa, po czym wyruszyć dalej. Wszystko kończy się zazwyczaj kolacją, zjadaną w Hiszpanii bardzo późno, bo nawet po 22.00.

Najlepszy bar to taki, w którym gromadzi się pełno ludzi, wszyscy żywo dyskutują i gestykulują, a podłoga usłana jest wykałaczkami, papierkami i pestkami z oliwek. To właśnie do niego należy się udać, jeśli chce się doświadczyć prawdziwej „tapasowej” atmosfery! Niegdyś tapas serwowano do wina lub piwa gratis. Teraz zwyczaj ten zanika, ale nadal istnieją miejsca, gdzie kontynuuje się tradycję. Tak jest w Granadzie, Almeríi i okolicach.

Najsłynniejsze dania tapas to m.in.: aceitunas – oliwki, chorizo – charakterystyczne kiełbaski, wyśmienicie smakują smażone w winie, calamares – kalmary, croquetas – krokieciki z ziemniaków, np. z dodatkiem szynki (jamón serrano), gazpacho – pomidorowy chłodnik, ajoblanco – chłodnik z czosnku i migdałów, patatas bravas – smażone ziemniaki podawane z ostrym czerwonym sosem, pulpo a la gallega – danie z ośmiornicy, montaditos – kanapeczki, które mogą zaskoczyć swoją kompozycją smaków, czy też pescaíto frito – smażone w głębokim tłuszczu rybki.

PSZENICA, WINOROŚL I OLIWA

Pszenica, winorośl i oliwa to trzy filary diety śródziemnomorskiej. Zwłaszcza ostatni z nich ma w Andaluzji wielkie znaczenie. Hiszpania, a dokładnie właśnie jej najludniejsza wspólnota autonomiczna, stanowi największe na świecie zagłębie produkcji oliwy. Bez niej nie byłoby tapas i hiszpańskiej kuchni, a bez drzew oliwnych andaluzyjski krajobraz byłby wybrakowany, pozbawiony swej istoty.

Jej smak zależy od odmiany oliwek. Arbequina, Picual, Picudo, Verdial, Hojiblanca, Lechín to niektóre z nich. Dobra oliwa, tak jak wino, ma swoją apelację. W prowincji Jaén gaje oliwne ciągną się bez końca.

Lokalnych producentów jest bez liku. Warto zwracać uwagę na odmianę oliwek, z której dana oliwa została wytłoczona, i jej pochodzenie, najlepiej potwierdzone certyfikatem D.O.P. (Denominación de Origen Protegida – Certyfikat Gwarancji Pochodzenia). Założona 70 lat temu, w 1951 r., spółdzielnia producencka Aceites Cazorla S.C.A. stanowi przykład marki posiadającej prestiżowy znaczek D.O.P. Oferuje ona najwyższej jakości oliwy odmianowe, magazynowane w Polsce, w sklepie internetowym www.oliwacazorla.pl.

Malownicze miasteczko Cazorla usytuowane jest na terenie istniejącego od 1986 r. Parku Przyrodniczego Sierra de Cazorla, Segura i Las Villas (Parque Natural de las Sierras de Cazorla, Segura y Las Villas), największego obszaru ochrony przyrody w Hiszpanii i drugiego w Europie (zajmującego powierzchnię ponad 2,14 tys. km²). Trzy lata wcześniej organizacja UNESCO utworzyła tu rezerwat biosfery. W 1987 r. tutejsze naturalne krajobrazy ogłoszono obszarem specjalnej ochrony ptaków. Specyficzny mikroklimat, odpowiedni do uprawy drzew oliwnych, i obecność aromatycznych roślin powodują, że smak wytwarzanej tu oliwy wyróżnia się na tle innych pochodzących z prowincji Jaén.

To właśnie stąd pochodzi endemiczna odmiana Royal, zwana także Royal de Cazorla, przeznaczona do produkcji wyśmienitego wyrobu klasy premium – aceite de oliva virgen extra. W tłoczni spółdzielni Cazorla, jako jedynej w Andaluzji, już trzeci rok z rzędu udało się uzyskać niepowtarzalną oliwę Gran Selección tłoczoną właśnie z tych oliwek pochodzących z wczesnych zbiorów (zielonych). W 2020 r. wytworzono jej tylko 8,5 tys. kg, co przekłada się na niecałe 20 tys. butelek i czyni z niej prawdziwą perełkę, która lada moment zniknie z rynku. Warto również nadmienić, że najwyższej jakości oliwy pochodzą z wczesnych zbiorów, na przełomie zimy i wiosny, charakteryzują się intensywnym smakiem i aromatem oraz szmaragdowozielonym kolorem.

Jest jeszcze inna andaluzyjska oliwa, która też zdobywa wiele prestiżowych nagród. Produkuje ją firma Almazaras de la Subbética z Carcabuey w prowincji Kordoba. Wśród wytwarzanych przez nią oliw znajdują się: Oro (Złoto) i Alma (Dusza). Obie serie są wyśmienite. Oro łączy w sobie dwie odmiany – Picudo i Hojiblanca. Alma powstaje z oliwek Arbequina. Jednak za prawdziwe dzieło sztuki uchodzi Rincón de la Subbética – ekologiczna oliwa z odmiany Hojiblanca. Jest ona pachnąca, świeża i bogata w smaku, wręcz doskonała. Nic więc dziwnego, że zdobywa tyle nagród.

Almazaras de la Subbética to także spółdzielnia rolnicza, utworzona w 2007 r. Powstała w wyniku fuzji S.C.A. Virgen del Castillo i S.C.A. Olivarera Nuestro Padre Jesús Nazareno. Obie te spółdzielnie mają ponad 60-letnie doświadczenie w branży. W Polsce oliwy Almazaras de la Subbética dostępne są w sklepie internetowym www.advancedfood.pl.

Flamenco, pyszne jedzenie, aromatyczne wino manzanilla, wyśmienite wzmacniane sherry, doskonałe oliwki i oliwy, zwyczaj wychodzenia na tapas to ważne elementy tutejszego życia. Można je znaleźć w każdym, nawet najmniejszym andaluzyjskim miasteczku. Naprawdę jest z czego wybierać i co kosztować… Czy marzy się nam pobyt nad morzem w spokojnej miejscowości, czy też pragniemy zagłębić się w arabską przeszłość i podziwiać baśniową architekturę, Andaluzja oferuje znacznie więcej wspaniałości, niż znajdziemy w naszych najśmielszych wyobrażeniach.