TOMASZ BOMBA

« Poznaj świat pełen pasji i zaskakujących widoków, surowych krajobrazów i malowniczych oceanicznych wybrzeży. Odwiedź miejsca, w których natura wciąż dominuje nad człowiekiem. Udaj się w podróż do wnętrza siebie w otoczeniu dziewiczej przyrody Patagonii. Wyrusz na niezapomniane spotkanie z morskimi ssakami, pięknymi lodowcami i poszarpanymi szczytami Andów. Odkryj z nami Esteros del Iberá, czyli rozległe mokradła w prowincji Corrientes oraz wypij wyśmienitego malbeca w Mendozie. Na koniec daj się ponieść gorącemu tangu w Buenos Aires. Zapraszamy w pełną niespodzianek podróż do Argentyny. »

Ten ponad 45-milionowy kraj w Ameryce Południowej wciąż rozpala wyobraźnię wielu nienasyconych podróżników. Przepiękne krajobrazy, malownicze plaże, wspaniałe zabytki architektury i gościnni mieszkańcy – zalety tego miejsca można wymieniać w nieskończoność. Jednak aby poczuć prawdziwy urok i klimat tego niezwykłego państwa nad południowym Atlantykiem, trzeba po prostu do niego pojechać.

Polaków i Argentyńczyków łączy wiele. Ten południowoamerykański kraj stał się bezpiecznym azylem dla wielu naszych rodaków po wojnach napoleońskich, powstaniach narodowych w XIX w., rewolucji 1905 r. w Królestwie Polskim oraz I i II wojnie światowej. Zarówno mieszkańcy Polski, jak i Argentyny kochają futbol, chociaż ci drudzy ze zdecydowanie większą wzajemnością. To ósme co do wielkości państwo na naszym globie, zajmujące powierzchnię blisko 2,8 mln km², od dziesięcioleci przyciąga turystów z całego świata. Zapraszamy zatem do wspólnej argentyńskiej podróży!

Pingwiny magellańskie to gatunek monogamiczny

OD ATLANTYKU PO ANDY – W GŁĄB PATAGONII

Naszą podróż przez Argentynę rozpoczynamy w dziewiczej Patagonii. To zróżnicowany krajobrazowo obszar położony między wybrzeżami Atlantyku (na wschodzie) i Oceanu Spokojnego (na zachodzie). W tej krainie natura wciąż dominuje nad człowiekiem, stojąc na straży pierwotnego porządku świata. Ten ogromny obszar (ponad 1 mln km2!) jednych uwiedzie romantyczną wizją bezkresnych przestrzeni, drugich zainspiruje do marzeń na temat wolności i szukania równowagi w świecie zdominowanym przez chaos. Będzie to spotkanie zaskakujące, gdyż Patagonia jest regionem pełnym kontrastów. Pod tą geograficzną nazwą kryje się wiele znaczeń. To niekończący się step i dziewicze plaże oblewane falami oceanu… Patagonia to także polodowcowe jeziora, klimatyczne estancje (estancias) oraz poszarpane szczyty Andów, nad którymi szybują kondory. Mała gęstość zaludnienia i kapryśny klimat odsuwają w czasie dewastację środowiska, którą widzimy w innych miejscach na świecie. Położenie z dala od utartych szlaków chroni ją przed nadmiernym wpływem masowej turystyki. Naszą podróż chcemy rozpocząć od tzw. błękitnej (morskiej) Patagonii znajdującej się na wybrzeżu Atlantyku. Następnie przeprawimy się przez przepastny step, podróżując szlakiem parków narodowych Perito Moreno oraz Patagonia (dzielony przez Argentynę i Chile), aby skończyć w Parku Narodowym Lodowców (Parque Nacional Los Glaciares). Pierwszy punkt na obranym przez nas szlaku stanowi półwysep Valdés (Península Valdés), który leży ok. 1,3 tys. km na południe od Buenos Aires. Od 1999 r. figuruje on na prestiżowej Liście Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO z uwagi na swoje kluczowe znaczenie dla zachowania różnorodności tutejszej fauny morskiej. Jest to m.in. jedna z ostatnich enklaw zagrożonych wyginięciem waleni południowych, które wykorzystują oceaniczne wody dookoła półwyspu do odpoczynku i rozrodu. Każdego roku między czerwcem a początkiem grudnia pojawia się tutaj od 1,5 do 2 tys. tych przepięknych morskich ssaków. Spotkanie z nimi należy do niesamowicie ekscytujących. Emocje sięgają zenitu, kiedy podpływają one do łodzi dosłownie na wyciągnięcie ręki. Wyprawy na podglądanie wspaniałych waleni południowych wyruszają z niewielkiej osady Puerto Pirámides i odbywają się zgodnie ze ścisłymi zasadami, mającymi w jak najmniejszy sposób zakłócić równowagę naturalnego ekosystemu.

Na półwyspie Valdés spotkamy także kolonie pingwinów magellańskich, mirungi (słonie morskie) oraz orki oceaniczne. Lokalna populacja tych ogromnych ssaków z rodziny delfinowatych rozwinęła tu bardzo charakterystyczny sposób polowania na młode słonie (mirungi południowe) i lwy morskie. Wykorzystując dynamikę fal, drapieżniki te wdzierają się na mielizny i plaże, aby w ten sposób dosięgnąć swojej ofiary. Widok orek krążących w ocenie tuż przy brzegu w oczekiwaniu na odpowiedni moment do ataku jest niesamowity. W przeciwieństwie do waleni południowych, które bez problemu można obserwować w trakcie sezonu, spotkanie z największymi przedstawicielami delfinowatych zależy od sporej dozy szczęścia. Dodatkowa atrakcja to tutejsza kuchnia, której hit stanowią ręcznie łowione przegrzebki, nazywane też małżami św. Jakuba. Są one bardzo delikatne, soczyste i pachnące morzem. Talerz świeżych małży z dobrym winem będzie ukoronowaniem ekscytującego dnia spędzonego w tym miejscu.

Na południe od półwyspu Valdés znajduje się kolejna perła tzw. błękitnej Patagonii (Patagonia Azul) – zatoka Bustamante (Bahía Bustamante). Klimat tego miejsca świetnie oddaje cytat z artykułu Danielle Pergament pt. Bahia Bustamante: Argentina’s Secret (and Private) Answer to the Galapagos (Zatoka Bustamante: Argentyński sekret (i prywatna) odpowiedź na Galapagos) ze słynnego amerykańskiego dziennika New York Times (pochodzący z wydania drukowanego z 6 marca 2011 r.): Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy, to skala wszystkiego. Niekończące się odległości między miastami, niezgłębiony obszar ziemi leżący pomiędzy tobą a horyzontem. Następną rzeczą, którą zauważysz tu, to krajobraz – a dokładniej krajobrazy. W jednym miejscu jesteś otoczony pustynią porośniętą ciernistymi krzewami, myślisz sobie, że być może to australijski Outback, ale potem zbliżasz się do oceanu, granatowego Atlantyku ze swym skalistym wybrzeżem, a umysł zaczyna przywoływać obrazy Nowej Szkocji lub Irlandii. Potem z jakiegoś punktu na południu nadlatuje stado różowych flamingów, jest tak blisko, że prawie można je dotknąć i pogłaskać. Wyobrażasz sobie wtedy, że jesteś w południowej części Florydy lub na Bahamach.

Jednym z miejsc wartych odwiedzenia jest prywatna farma owiec zajmująca powierzchnię ok. 40 tys. ha. Łatwiej spotkać tutaj nandu czy pingwina niż drugiego człowieka. To jedna z tych magicznych enklaw Patagonii, w których możemy pobyć sam na sam z naturą. Warto dodać, że w trakcie sezonu, który przypada na okres od listopada do kwietnia, miejsce to odwiedza zaledwie 500 osób!

Nie zaskakuje więc metafora z cytowanego powyżej artykułu z New York Timesa, który zatokę Bustamante nazywa Argentyńskim Prywatnym Galapagos. Celem gospodarzy tego miejsca jest utrzymanie tutejszego ekosystemu w dzikim i nienaruszonym stanie, z dala od masowej turystyki. Oczy szczęśliwców, którzy tu dotrą, nacieszą widoki piaszczystych plaż rozciągających się na dziesiątkach kilometrów i oblewanych krystalicznie czystymi wodami oceanu. Romantycy po prostu odpłyną w czasie zachodu słońca w tak pięknym otoczeniu. Oprócz spacerów polecamy również morskie safari, podczas których zobaczymy m.in. pingwiny magellańskie, słonie morskie, a przy odrobienie szczęścia także wieloryby, orki czy delfiny. Zatokę Bustamante zwiedzać możemy też konno, oglądając stada andyjskich gwanako (guanaco), nandu (strusie pampasowe) oraz niezliczoną ilość ptaków.

Obok dziewiczej przyrody miejsce to dzięki swojej architekturze przeniesie nas także w czasie, tym razem do lat 50. XX w. To patagońskie retro w dobrym, rustykalnym stylu, które na pewno się spodoba. Zatoka Bustamante i półwysep Valdés stanowią bez wątpienia wspaniałe argentyńskie zakątki, które położone z dala od utartych szlaków dają gwarancję pełnego relaksu i wytchnienia.

Kolejnym przystankiem na naszej trasie przez nieznaną Patagonię są jej parki narodowe – Patagonia oraz Perito Moreno. Aby do nich dotrzeć zostawiamy za sobą wybrzeże Atlantyku i wjeżdżamy do serca dziewiczej krainy.

Powstanie w 2014 r. Parku Narodowego Patagonia (Parque Nacional Patagonia) nieodłącznie wiąże się z działalnością amerykańskiego przedsiębiorcy, działacza ekologicznego i twórcy takich marek jak Patagonia, The North Face i Esprit Douglasa Tompkinsa (1943–2015) i jego żony Kris. To właśnie ich fundacja The Conservation Land Trust, która powstała w 1992 r., a aktualnie Fundación Rewilding Argentina, była prekursorem utworzenia tego chronionego obszaru przyrody. W dolinie rzeki Pinturas natrafimy na słynną Jaskinię Rąk lub Jaskinię Dłoni (Cueva de las Manos). W rzeczywistości to kompleks kilku grot. Podziwiać tu możemy naścienne malowidła wielobarwnych ludzkich dłoni, sceny z polowań na andyjskie gwanako oraz motywy geometryczne stworzone blisko 9,5 tys. lat temu przez pierwsze społeczności zbieracko-łowieckie zamieszkujące te tereny. W 1999 r. Cueva de las Manos znalazła się na Liście Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Park Narodowy Patagonia odwiedzać możemy od października do maja. Czeka tutaj na nas kilka wyznaczonych tras.

Jedne z najciekawszych zwierząt, jakie możemy spotkać na tym obszarze, stanowi puma. Ten pełny elegancji nieuchwytny drapieżnik, duch Andów, poluje głównie na gwanako oraz owce z nadal istniejących farm. Powoduje to konflikty z lokalnymi farmerami, którzy widzą w pumie zagrożenie dla swojego bytu. Sytuacja ta pokazuje jak delikatna jest kwestia równowagi między dziką przyrodą a człowiekiem. Do zadań Fundación Rewilding Argentina należy stworzenie warunków do rozwoju przemyślanej ekoturystyki, która pozwoli na znalezienie tutejszym mieszkańcom źródła zarobków, a podróżnikom na podziwianie m.in. wspomnianej pumy w jej naturalnym środowisku w trakcie wypraw z przewodnikami wyspecjalizowanymi w tropieniu tych zwierząt.

W Patagonii, tak jak praktycznie wszędzie w Argentynie, możemy się natknąć na zagubione estancje położone w przepięknych miejscach. Nocleg w nich stanowi ważną część doświadczania tego regionu. Estancias to miejsca, gdzie czas płynie swoim rytmem, pełne czaru, łączące tradycyjny patagoński wystrój z komfortem wypoczynku.

Następnym przystankiem na trasie nieznanej Patagonii jest Park Narodowy Perito Moreno, utworzony w 1937 r. Powołano go w celu ochrony zróżnicowanego krajobrazu tego obszaru, m.in. patagońskich stepów, lasów bukowych oraz polodowcowych rzek i jezior. To miejsce rzadko uczęszczane przez turystów, o czym świadczą statystyki. W 2016 r. odwiedziło je zaledwie 918 osób! To naprawdę malutko w porównaniu do Parku Narodowego Lodowców, który co roku gościł ostatnio ok. 450 tys. podróżników z całego świata! Mimo tak małej liczby turystów, a może właśnie dzięki temu, miejsce to jest wyjątkowe. Do jednych z atrakcji Parku Narodowego Perito Moreno należą piękne szlaki trekkingowe. Ich długość i stopień trudności można dostosować do indywidualnych preferencji. Polecamy np. malownicze trasy wytyczone na półwyspie Belgrano.

Kontynuujemy naszą podróż przez Patagonię. Po siedmiu godzinach jazdy pojazdem z napędem na cztery koła docieramy z Parku Narodowego Perito Moreno do miasteczka El Chaltén, które leży na skraju słynnego Parque Nacional Los Glaciares. Tutaj czeka już na nas spotkanie z tą bardziej znaną odsłoną krainy. Okolice El Chaltén, wchodzące w skład parku, to miejsce wręcz wymarzone na trekkingi, długie spacery, wyprawy wspinaczkowe, w tym na niedaleki szczyt Fitz Roy (Monte Fitz Roy lub Cerro Chaltén, 3405 m n.p.m.), przeznaczony dla odważnych i dysponujących należytymi umiejętnościami alpinistów, czy prostu na spokojną kontemplację piękna krajobrazów w klimatycznych hotelach, lodżach lub luksusowych kempingach (glampingach). Parque Nacional Los Glaciares stanowi z pewnością jeden z najważniejszych punktów na turystycznej mapie Argentyny. W jego południowej części znajdziemy majestatyczne lodowce, takie jak potężny Upsala (zajmujący powierzchnię aż 870 km²!) oraz przepiękny Perito Moreno, którego czoło wznosi się na wysokość 60 m nad wspaniałym jeziorem Argentyńskim (Lago Argentino). Północna część parku to słynne szczyty Fitz Roy i Cerro Torre (3133 m n.p.m.). Wraz z okolicznymi lasami, lodowcami i jeziorami tworzą niezwykły zakątek argentyńskiej Patagonii. W spektakularnym Parku Narodowym Lodowców kończymy naszą patagońską eskapadę, rozkoszując się cudownym widokiem na Perito Moreno. Taka wyprawa to estetyczna przygoda w jednym z najpiękniejszych regionów świata. Na pewno warto taką podróż przeżyć chociaż raz w życiu.

Wspaniały Perito Moreno w Parku Narodowym Lodowców zajmuje powierzchnię ok. 250 km² i ma 50 km długości

MISIONES I CORRIENTES – ARGENTYŃSKI PANTANAL I WIELKIE WODOSPADY

Ze smaganych wiatrem bezkresnych krajobrazów południowej Patagonii, w drodze przez Argentynę poza utartymi szlakami, przenosimy się na północny wschód kraju – do miejsca, gdzie słońce gości na co dzień. Mokradła Iberá, czyli Esteros del Iberá, to w języku Indian Guarani „wody, które błyszczą”. To ponad 7 tys. km2 rozlewisk, sawann, terenów bagiennych, lagun i wysp stanowiących unikatowy w skali świata kierunek ekoturystyczny. Obszar ten, na który składa się utworzony w 2018 r. Park Narodowy Iberá i Park Prowincjonalny Iberá w prowincji Corrientes, zamieszkują m.in. kajmany, kapibary, małpy, niezmiernie rzadkie wilki grzywiaste (pampasowce grzywiaste), a także jelenie bagienne (jeleniaki bagienne), strusie oraz setki gatunków ptaków. Wartość tego ekosystemu doceniło słynne towarzystwo geograficzne National Geographic Society, uznając Esteros del Iberá za jedno z ostatnich dzikich miejsc na świecie.

Rozległe, nienaruszone, biologicznie różnorodne krajobrazy mogą być zarówno źródłem piękna i inspiracji, jak i napędem dla gospodarki. To także dom dla naszych dzikich sąsiadów – tak pisał m.in. o cudownych mokradłach Iberá Douglas Tompkins, albowiem tu także działa jego „dziecko”, czyli Fundación Rewilding Argentina. Właśnie dzięki współpracy tej organizacji z lokalnymi władzami i mieszkańcami do Esteros del Iberá wracają mrówkojady, czerwone ary i pekariowce obrożne. Niemniej najważniejszym wyzwaniem i projektem wzbudzającym największe emocje jest restytucja jaguara. Za cel postawiono sobie stworzenie tutaj samowystarczalnej, liczącej 100 osobników populacji tego jedynego przedstawiciela rodzaju Panthera w obu Amerykach. Realizacja projektu rozpoczęła się w 2012 r. budową specjalnej strefy, do której trzy lata później przywieziono pierwsze zwierzę. W grudniu 2018 r. na świat przyszły Arami i Mbarete. Były to pierwsze, po ponad 70 latach (!), jaguary narodzone w prowincji Corrientes. Obecnie już dwie rodziny (łącznie sześć osobników) zostały wypuszczone na wolność w obrębie specjalnej strefy, gdzie zwierzęta przebywają bez kontaktu z człowiekiem. Projekt wzbudza ogromne emocje wśród lokalnej społeczności, dla której restytucja tego gatunku na mokradłach Iberá stanowi wielki powód do dumy. Przedsięwzięcie wspiera m.in. sam Leonardo DiCaprio, który uczcił to wydarzenie specjalnym wpisem na Instagramie.

Innymi elementami pracy prowadzonej przez Fundación Rewilding Argentina w Esteros del Iberá jest rozwój zrównoważonej turystyki. Dałoby to mocną podstawę ekonomiczną dla lokalnej ludności. Dzięki temu niedawni kłusownicy stali się strażnikami parku i przewodnikami, którzy aktywnie biorą udział w rozwijaniu projektu. Nic więc dziwnego, że mokradła Iberá stają się coraz bardziej popularnym przystankiem na turystycznych szlakach prowadzących przez Argentynę. Fotograficzne safari, wyprawy łodziami po rozlewiskach, konne wycieczki oraz spacery połączone z obserwacją lokalnej fauny i flory pozwolą na wspaniałe przeżycia i bliższe poznanie tego niesamowitego obszaru. A wieczorem przychodzi czas na spokojną kontemplację zachodów słońca ze stylowych estancji, które zachowały tradycyjną architekturę. Mamy nadzieję, że już z końcem 2021 r. będzie można odwiedzić ponownie ten przepiękny region Argentyny.

O krok od rozciągających się na obszarze Corrientes Esteros del Iberá znajduje się prowincja Misiones. W trakcie podróży prowadzącej nas z cudownych mokradeł na jej terytorium zmieniają się krajobrazy i kolory. Tutaj nawet ziemia przybiera odcień rdzawej czerwieni. Prowincja Misiones znana jest na całym świecie za sprawą zapierających dech w piersiach wodospadów – Cataratas del Iguazú. Jednak oprócz nich warto tu zwrócić uwagę na ciekawe tradycje Indian Guarani, misje jezuickie, a także wielkie plantacje ostrokrzewu paragwajskiego, na który mówi się w Argentynie po hiszpańsku yerba mate lub yerba de los jesuitas. Yerba mate (lub po prostu mate) stanowi narodowy napój Argentyńczyków. Jego picie urosło do rangi ważnego codziennego rytuału. Mate przygotowuje się z wysuszonych, zmielonych liści i gałązek ostrokrzewu paragwajskiego. To gatunek drzewa z rodziny ostrokrzewowatych, który pochodzi z terenów dzisiejszego Paragwaju. Yerba mate towarzyszy Argentyńczykom niemal wszędzie. Pije się ją w trakcie spotkań towarzyskich, po przebudzeniu czy w pracy. To tzw. napar przyjaźni. Tradycyjnie w trakcie spotkań osoba, która przygotowuje mate, puszcza ją w obieg, a wszyscy obecni, nawet ci, którzy wcześniej się nie znali, piją napój z jednej rurki (tzw. bombilla) i specjalnego naczynia (mate), co oczywiście uległo zmianie w wyniku obecnej pandemii. Naturalny gorzkawy posmak yerby powoduje, że wielu Argentyńczyków dodaje do niej odrobinę cukru. Oczywiście tradycjonaliści uważają, że prawdziwy napar przyjaźni powinien być gorzki.

Na dzikim obszarze Esteros del Iberá mieszkają m.in. duże kajmany żakare i kajmany szerokopyskie

SŁOŃCE, ANDY I WINO Z NAJWYŻSZEJ PÓŁKI

Mendoza to sprawnie zarządzana prowincja w zachodniej Argentynie. Region o silnej i stabilnej ekonomii zapewniający wysoki standard usług, co zawdzięcza m.in. dynamicznemu rozwojowi turystyki w ostatnich dwóch dekadach. Wino płynie w żyłach tej prowincji i jest jej znakiem rozpoznawczym. Rozwój winiarstwa w tej części globu był możliwy dzięki emigrantom europejskim, którzy przywieźli tutaj tradycje winiarskie. Przyczynili się do tego Hiszpanie i Włosi, a także Francuzi. Jednym z nich był Michel Rolland – enolog z Bordeaux, prawdziwy wizjoner, który wylansował nową twarz malbeca. Dzięki niemu zdobył on przebojem podniebienia konsumentów wina na całym świecie. Sukces malbeca z Mendozy zapoczątkował wzrost zapotrzebowania na ten szlachetny trunek i zachęcił wielu młodych Argentyńczyków do zainteresowania się jego produkcją. Teraz argentyńscy enologowie eksperymentują z winem, bazując na nabytych doświadczeniach, i tworzą coraz bardziej interesujące produkty. Dziś Mendoza to po prostu fantastyczne miejsce na odpoczynek w otoczeniu znanych na całym świecie malowniczych plantacji winorośli położonych u podnóża ośnieżonych szczytów Andów. Słońce świeci tu przez 320 dni w roku, a na turystów czekają klimatyczne butikowe hotele usytuowane wśród winnic doliny Uco (Valle de Uco) czy w okolicach miasta Luján de Cuyo wchodzącego w skład milionowej aglomeracji Gran Mendoza. Region Mendoza coraz częściej zdobywa wyróżnienia i nagrody przyznawane przez prestiżową międzynarodową sieć Great Wine Capitals, której celem jest ekonomiczne i kulturowe wspieranie turystyki winiarskiej. Dziś konkuruje on jak równy z równym z tak znanymi miejscami jak hiszpańska La Rioja, francuskie Bordeaux, portugalskie Porto czy dolina Napa (Napa Valley) w Kalifornii. Z czekających tutaj na turystów atrakcji warto wymienić całodniowe wycieczki do winnic, w tym wypady konne czy rowerowe połączone z degustacjami szlachetnych trunków i warsztatami kulinarnymi. Osoby lubiące adrenalinę i aktywny wypoczynek na pewno zadowoli rafting wśród kaskad rzeki Mendoza lub andyjskie trekkingi o różnym stopniu trudności i czasie trwania, w tym pod najwyższy szczyt Ameryki Południowej, jakim jest Aconcagua (6960,8 m n.p.m.). Dla poszukiwaczy przygód proponujemy kilkudniowe konne przeprawy przez Andy (z Argentyny do Chile) w towarzystwie argentyńskich kowbojów – gauchos. Mendoza stanowi świetne miejsce na start podróży po Argentynie lub odpoczynek po powrocie z wyprawy po dziewiczej Patagonii.

Tango argentyńskie to taniec charakterystyczny dla regionu La Platy, głównie Buenos Aires i Montevideo

TANGO Z BUENOS AIRES

Symbole ponad 3-milionowej argentyńskiej stolicy to tango, romantyczne wizje tzw. Paryża Ameryki (París de América) odbite w monumentalnej architekturze z epoki świetności miasta, czyli lat 30. XX w., Juan Perón i Eva Evita Perón, szaleństwo makroekonomiczne i kryzysy. To wszystko tworzy z Buenos Aires kuszącą swoją intensywnością mieszankę chaosu i dekadencji.

Życie stolicy toczy się w jej 48 dzielnicach (barrios), które niczym oddzielne organy połączone aortami komunikacji miejskiej tworzą jeden organizm. Należy do nich pulsujące życiem Palermo, gdzie znajdziemy dziesiątki barów, restauracji i małych butików. Jest też stateczna Recoleta z jej wielkomiejskim szykiem i przepięknym cmentarzem o tej samej nazwie (Cementerio de la Recoleta). Poza tym San Telmo z urokliwymi fasadami starych kolonialnych kamienic czy robotnicza La Boca z kolorowymi kwartałami domów ulokowanych wokół słynnej uliczki Caminito. Największe argentyńskie miasto podzielone jest na część północną i południową, co z grubsza odzwierciedla także panujące tu podziały społeczne i ekonomiczne. Północ ze swoimi barami, restauracjami i pięknymi parkami to boskie Buenos, które oglądamy na obrazkach i o którym nucimy piosenki. Południe jest biedniejsze i ciągnie się aż po przedmieścia tzw. Wielkiego Buenos Aires (Gran Buenos Aires) – ogromnej, ponad 15-milionowej aglomeracji, gdzie niczym w soczewce koncentrują się problemy typowe dla każdego z krajów Ameryki Południowej.

Charakter miasta ukształtowały wielkie fale emigracyjne z przełomu XIX i XX w., głównie europejskie, a w szczególności włoska i hiszpańska. Na jego obecny kształt mieli wpływ również Azjaci. Należą do nich Koreańczycy, którzy mają dziś swoją malutką poddzielnicę we Flores, Japończycy, głównie z Okinawy, a także Chińczycy ze swoją dzielnicą w Belgrano (tzw. Barrio Chino). Do tego należy dodać mniejszość żydowską tworzącą jedną z największych diaspor w Ameryce Południowej. Ostatnio pojawiła się też liczna społeczność wenezuelska, która przywiozła ze sobą m.in. kulturę świetnej kawy. Właśnie w tym imigracyjnym tyglu tworzyła i wciąż tworzy się tożsamość Buenos Aires i całej Argentyny. Ta wielonarodowość świętowana jest oficjalnie 4 września każdego roku podczas hucznych obchodów Dnia Imigranta (Día del Inmigrante), co z polskiej perspektywy może wydać się nietypowe. Ważny i charakterystyczny element, który wynika bezpośrednio z tej różnorodności, stanowi gastronomia. Powszechnie wiadomo, że Argentyna słynie ze swojej doskonałej wołowiny. Wszędzie można natknąć się na tradycyjne restauracje (tzw. parrillas) serwujące grillowane mięso, a popularną formą spotkań towarzyskich jest asado (połączone z grillowaniem). Dla Argentyńczyków to prawdziwy rytuał. Asado stanowi spotkanie, w którym nie do końca chodzi o smak grillowanych potraw, ale przede wszystkim o spędzenie wspólnego czasu z rodziną, najbliższymi, przyjaciółmi i kolegami.

W ostatnich latach doszło do cichej kulinarnej rewolucji. W Buenos Aires powstało wiele nowych restauracji starających się odświeżyć i unowocześnić lokalną gastronomię. Świeże sezonowe produkty, innowacyjność w spojrzeniu na tradycję, ale bez jej odrzucania, przyniosły interesujące efekty. Za przykład mogą nam tu posłużyć dwa doskonałe lokale. Pierwszym z nich jest „Parrilla Don Julio” – świetny steakhouse czerpiący inspirację z kultury argentyńskiej pampy i oddający hołd tradycji, ale też idący z duchem czasu. W pięknym, stylowym domu serwuje się wyśmienite mięso z krów karmionych trawą ze zrównoważonych farm (fantastyczny skirt steak, entraña po hiszpańsku), a wszystkie inne produkty pochodzą od lokalnych farmerów. Prostota i troska o jak najwyższą jakość potraw to podstawy wizji restauracji „Parrilla Don Julio”. Drugim lokalem jest „Ajo Negro – Mar de Tapas”. Ta bezpretensjonalna knajpa opiera swój koncept kulinarny na świeżym produkcie i pomysłowej interpretacji hiszpańskiej, włoskiej, arabskiej czy azjatyckiej sztuki kulinarnej. Kuchnia serwowana w „Ajo Negro – Mar de Tapas” stara się czerpać pełnymi garściami z bogactw oceanu, które nie do końca zajmują należne im miejsce w gastronomii Argentyny. Tutaj też prostota, kreatywność i troska o produkt stanowią motyw przewodni właścicieli tego baru.

Dziś, w czasach koronawirusa, Buenos Aires i cała Argentyna żyją w zawieszeniu. Walka z wirusem trwa i na tle innych krajów Ameryki Południowej Argentyna radzi sobie nieźle (ciężko jednak przewidzieć dalszy rozwój sytuacji, gdyż tak jak wszędzie pandemia jest zjawiskiem trudno przewidywalnym). Długi i bardzo kontrowersyjny lockdown, trwający od połowy marca do października 2020 r., miał oczywiście swoje konsekwencje. Zamknięte zostały m.in. bary, restauracje, kina, nocne kluby i zakazano organizacji milong, a intensywność spotkań towarzyskich i rodzinnych znacznie zmalała. Na szczęście jednak od października kraj wraca powoli do normalnego funkcjonowania. Argentyńskie władze starają się pogodzić prawa ekonomii z wymogami walki z pandemią. Na ulicach, w barach i kawiarniach znowu rozbrzmiewa gwar ludzi (godziny otwarcia zależą od zmieniającej się sytuacji epidemiologicznej), a turystyka krajowa miała bardzo dobry sezon letni (chociaż maski w dalszym ciągu są obowiązkowe i wszędzie przestrzega się nakazu ich noszenia). Optymizm wzbudza jednak widoczna u Argentyńczyków umiejętność szybkiej adaptacji do zmiennych warunków i radzenia sobie w trudnych sytuacjach. W tym jesteśmy sobie naprawdę bardzo bliscy. Mamy nadzieję, że w związku z postępem szczepień sytuacja będzie zmierzać w dobrym kierunku. Zatem do zobaczenia wkrótce w Argentynie!

 

YERBA MATE – NAPAR PRZYJAŹNI

Yerba mate popijana przez specjalną rurkę (bombillę) z pękatego naczynia (mate) to nieodłączny element kultury Argentyny, Paragwaju i Urugwaju, a także Regionu Południowego i Mato Grosso do Sul w Brazylii oraz południa i wschodu Boliwii i Chile (w tym ostatnim kraju szczególnie między regionem Aysén i Magallanes). I chociaż w ostatnich latach ten tzw. napar przyjaźni stał się również niezmiernie popularny na Starym Kontynencie, w tym i w Polsce, wiedza o nim jest nadal dość znikoma.

Surowcem, z którego powstaje mate, jest niemal cała roślina. Zaparza się nie tylko liście, jak to ma miejsce w przypadku klasycznych herbat, ale i gałązki ostrokrzewu paragwajskiego (po hiszpańsku yerba mate lub yerba de los jesuitas). Ten sam susz klasycznej yerby z Argentyny czy Paragwaju można wykorzystać mniej więcej siedem razy! Inaczej ma się sprawa z brazylijską, drobno zmieloną chimarrão, ale o tym opowiemy następnym razem, przy okazji naszego artykułu o Brazylii. Kolejne zaparzki, bo tak nazywają je specjaliści, są coraz słabsze, ale pozwalają wydobyć z rośliny wszystko to, co w niej najlepsze, aż do samego końca. Taką mate Argentyńczycy piją przez cały dzień – od rana do wieczora. Oprócz gorącej wody do przyrządzania tego niezwykłego napoju można wykorzystać również czasami mleko, które powinno mieć podobną temperaturę, ok. 70–80°C.

Warto wiedzieć, że ten wyjątkowy napar posiada bardzo wiele właściwości prozdrowotnych. Przede wszystkim korzystnie wpływa na nasz układ nerwowy – stymuluje go do wytężonej pracy oraz zwiększa naszą koncentrację. Stanowi świetną alternatywę dla kawy, której nadmierne spożycie ma sporo skutków ubocznych. Yerba mate poza kofeiną, teobrominą i teofiliną zawiera cenne dla naszego zdrowia witaminy i minerały (w liściach ostrokrzewu paragwajskiego znajduje się ponad 200 różnych mikroelementów!). Za jej najmocniejszy rodzaj uchodzi despalada, produkowana głównie w Argentynie. Do jej przygotowania wykorzystuje się w 90 proc. liście (ok. 10 proc. to łodygi), które zawierają najwięcej składników energetyzujących. Napar z mate z jednej strony działa na człowieka pobudzająco i wzmacniająco, a z drugiej – rozluźnia mięśnie i go relaksuje. Warto wiedzieć, że ten wyjątkowy napój jest również sprzymierzeńcem osób zmagających się z nadwagą – poprawia trawienie i przyspiesza przemianę materii.

Ten niezwykły napar przybył do Europy w XVII stuleciu za sprawą jezuitów. Jednak prawdziwą popularność zyskał dopiero w ostatnich latach m.in. dzięki celebrytom, którzy coraz chętniej pokazują się publicznie z charakterystycznymi termosami i naczyniami w dłoni, pociągając napój przez designerskie bombille. Najdroższe egzemplarze, wykonane ze srebra, mogą kosztować nawet ponad tysiąc złotych. Do grona największych fanów yerba mate należą np. Leo Messi czy papież Franciszek, czyli obecnie najsławniejsi Argentyńczycy.