Podróż modna, bo poza schematem

Ewa Treszczotko

Niektórzy podróż do Brazylii utożsamiają z szaloną zabawą w rytmie samby podczas karnawału w Rio de Janeiro i błogim relaksem na plaży z wodą kokosową popijaną z łupiny, a inni, na samą myśl o czymś tak tendencyjnym i pospolitym, przewracają oczami. Nie lubisz podróżować tak jak wszyscy? Chcesz odwiedzić Brazylię jak podróżniczy prekursor, trendsetter? A gdyby tak dziś przeżyć wyprawę, która będzie czymś popularnym dopiero za kilka sezonów? Jeśli twoja odpowiedź brzmi „tak”, to ten artykuł naprawdę ci się przyda.

Trendy dotyczą wielu aspektów życia i to dzięki nim nie doświadczamy nudy i stagnacji. Zmienia się moda na styl urządzania wnętrz, ubieranie się w konkretny sposób, popularne kierunki studiów etc. – podróże nie są tu wyjątkiem. Brazylia to globtroterski wór niespodzianek bez dna.

Federacyjna Republika Brazylii – największy kraj w Ameryce Południowej – zajmuje blisko połowę kontynentu (ponad 8,5 mln km² powierzchni) i jest piątym co do wielkości państwem na świecie (po Rosji, Kanadzie, Chinach i Stanach Zjednoczonych). Relacje z karnawału w Rio de Janeiro pamiętam z Teleexpressu w latach 90. XX w. Siedziałam na wersalce przed kineskopowym telewizorem stojącym na szafie. W 1993 r. miałam pięć lat, a grafik wieczornych rozrywek wyznaczał Teleexpress, kubek mleka wypijany na kolację, Dobranocka oraz Wiadomości oglądane przez tatę. Chłopcy zapewne kojarzą jeszcze mecze piłki nożnej z udziałem brazylijskiej reprezentacji. Ja pamiętam dudnienie bębnów, tłum ludzi na kolorowym już ekranie i szerokie uśmiechy na ich twarzach. Tak właśnie mała Ewunia, z piegami na nosie i kokardą na głowie, poznała Brazylię: jako wzmiankę w Teleexpressie z komentarzem prowadzącego Macieja Orłosia w tle, ciekawostkę pomiędzy niezrozumiałymi wówczas wystąpieniami panów w garniturach na sejmowej mównicy, kolorową, głośną i radosną.

Jak ewoluowała przez te ponad 30 lat koncepcja Federacyjnej Republiki Brazylii i ogólnie podróżowania w oczach nie tylko moich, lecz także wielu innych polskich pasjonatów egzotycznych wypraw? W wielkim skrócie: najpierw chcieliśmy oczywistego, marzyliśmy o zobaczeniu na żywo miejsc z okładek przewodników, o zdjęciu przy pomniku Chrystusa Zbawiciela (Cristo Redentor), o plaży Copacabana, o tańcu podczas karnawału i o słonecznej, ciepłej pogodzie. Teraz może mieć to każdy, a największe biura turystyczne oferują takie atrakcje w podstawowych pakietach. Jak więc przygotować podróż do Brazylii, aby poczuć, że mimo dostępności, jest ona wciąż innowacyjna, odkrywcza i bogata w doświadczenia? Oto moja recepta, którą chciałabym przedstawić czytelnikom magazynu All Inclusive. 

Trend 1. Zrównoważony rozwój, zrównoważona turystyka. Ekoluksus po brazylijsku

Na wstępie zaznaczę, że zrównoważone podróżowanie wymaga więcej przygotowań i nie jest to turystyczny fast food, który można zdobyć jednym odbiciem karty płatniczej lub kliknięciem ikony „kup teraz”. Dlaczego więc za modne uchodzi to, co trudniejsze? Zapewne dlatego, że to, co dostępne dla wszystkich, dla nielicznych przestaje być luksusem. Już siedem lat temu, szukając trzeciego kierunku studiów, tym razem w Stanach Zjednoczonych, moją uwagę przykuła popularność kierunku Sustainability, czyli dotyczącego zrównoważonego rozwoju. Wiadomo nie od dziś, że to, co modne w USA, po kilku latach rozlewa się na cały świat. Dziś na polskich uczelniach wyższych nieśmiało pojawiają się takie specjalizacje, jak zrównoważony rozwój i gospodarka. Nasz glob ogarnia trend zrównoważonego życia: kupowanie jedzenia pochodzącego ze zrównoważonych upraw, korzystanie z energii ze zrównoważonych źródeł, a nawet zrównoważony balans między pracą a odpoczynkiem. Modnym jest unikanie nadmiernej eksploatacji środowiska i siebie samych. Podróżowanie w zrównoważonym, empatycznym stylu także stanowi ważny trend. Kto miałby go skuteczniej promować, jeśli nie kraj, który ma największy udział w powierzchni lasu amazońskiego (ok. 60 proc.), linię brzegową liczącą blisko 7,4 tys. km wzdłuż Atlantyku, 46 tys. gatunków roślin i 116 tys. gatunków zwierząt, gdzie gościnność i otwartość to cechy narodowe 213 mln obywateli?

Przechodząc do konkretów, zrównoważona wyprawa do Brazylii zakłada poznawanie tego, co lokalne, ale z poszanowaniem miejscowych zwyczajów i stylu życia, gdzie gospodarz czuje się równie wartościowy, jak i gość. Mimo popularności języka angielskiego, którym operuje coraz więcej podróżujących Polaków, należy przynajmniej próbować komunikować się w języku miejscowej ludności. Przyleciałeś do Brazylii? Mów jak Brazylijczycy. Językiem oficjalnym jest tu portugalski i nawet w turystycznych miejscach tubylcy mogą czuć się nieswojo, nie rozumiejąc obcokrajowców. Warto przed podróżą poświęcić kilka tygodni na przyswojenie podstawowych zwrotów, nie tylko dla własnej korzyści, lecz także z szacunku do kraju, który się odwiedza.

W 2025 r. oficjalnym sloganem turystycznym Brazylii jest Naturalmente Brasil – „Naturalnie Brazylia”. W listopadzie w blisko 1,5-milionowym mieście Belém, stolicy stanu Pará na północy kraju, odbędzie się COP 30, czyli najważniejsze coroczne spotkanie ONZ dotyczące zmian klimatu na świecie. W mediach, także polskich, już jest głośno na temat tej konferencji. Brazylia aktywnie lobbuje na rzecz zebrania większych niż dotychczas środków finansowych na rzecz ochrony lasów poprzez ich wielowymiarową konserwację. To kolejny powód, aby podejść do tematu podróży bardziej eko i promować to południowoamerykańskie państwo jako pioniera turystyki zrównoważonej. Jak nie teraz, to kiedy? Nie ma lepszego kierunku na ekopodróż w 2025 r. niż Brazylia.

Miasto Bonito, położone w sercu graniczącego z Paragwajem i Boliwią stanu Mato Grosso do Sul, stanowi wzorowy przykład koncepcji turystycznego zrównoważenia. Miejscowość w 2022 r. jako pierwszy turystyczny kierunek na świecie zdobyła certyfikat Carbon Neutral. Krystaliczne wody w kolorach zieleni i błękitu, tak intensywnych, że czuje się je oczami, a nie tylko widzi, jaskinie, wodospady i inna obfitość dzikiej przyrody spowodowały, że to nieznane do 1980 r. miejsce stało się powodem do dumy autorów brazylijskich przewodników. Respektuje się tu zasady bezpieczeństwa i stawia na jakość atrakcji, a nie tylko na jak największy zysk. W Bonito można doświadczyć intensywnych wrażeń, które nie obciążają okolicznej natury, np. zjechać na linie wzdłuż wodospadu Boca da Onça, gdzie cała konstrukcja zjazdowa została wykonana z przyjaznych dla środowiska materiałów. W tym 25-tysięcznym mieście użytkowanie instalacji fotowoltaicznych, filtrowanie deszczówki i używanie materiałów z recyklingu to powód do dumy i… promocji. Działa tutaj, jak zresztą w coraz większej części kraju, interaktywna mapa stworzona przez Ministerstwo Turystyki (Ministério do Turismo), która wyszukuje miejsca eko-przyjazne, a także aplikacja monitorująca, ilu turystów korzysta właśnie z danej atrakcji turystycznej. To wszystko po to, aby nie nastąpiły nadużycia wpływające niekorzystnie na środowisko. Promuje się też jazdę samochodem tylko, gdy jest niezbędna, aby zmniejszyć emisję dwutlenku węgla. Najlepszą reklamą będzie obejrzenie zdjęć z Bonito w internetowych wyszukiwarkach. Takich magicznych miejsc w Brazylii jest zresztą wiele.

Nie samym Bonito jednak Mato Grosso do Sul żyje. W tym stanie i sąsiednim Mato Grosso, ale również w Paragwaju i Boliwii, znajduje się największy śródlądowy obszar mokradeł na świecie – Pantanal. Choć lasy Amazonii są bardziej znane, tu ponoć łatwiej zaobserwować unikatowe gatunki zwierząt.

Brazylia promuje inkluzywność społeczną w sektorze turystyki, zatrudnianie miejscowych przewodników i kierowców, którzy znają okolicę jak własną kieszeń, korzystanie z lokalnych noclegów, jak np. tych oferowanych przez gospodarzy za pośrednictwem platformy Airbnb, gdzie można poczuć prawdziwy smak życia Brazylijczyków. Dużą popularnością, szczególnie wśród turystów krajowych, cieszą się wygodne hotele w stylu wiejskiego gospodarstwa – tzw. fazendy. To określenie rezydencji powstałych na plantacjach kawy w czasach kolonialnych, wystawnego domu feudała. Fazendy, jak Fazenda Parque dos Sonhos koło 40-tysięcznego miasta Socorro czy Fazenda Cósmica w stanie São Paulo, stanowią idealne rozwiązanie na weekend away dla zapracowanych mieszkańców miejskich molochów. Hotele gwarantujące wysoki standard w połączeniu z klimatem agroturystyki robią się coraz modniejsze nie tylko w Brazylii, lecz także na naszym rodzimym, polskim podwórku.

Trend 2. Coś dla ciała, czyli turystyka aktywna. Diamentowe doliny, historyczne nurkowanie i na mokradłach przetrwanie…

Nie odkryję Ameryki stwierdzeniem, że Brazylia jest mekką dbania o ciało. Miejscowi uwielbiają cielesność, dotyk, eksponowanie sylwetki, udoskonalanie jej, dumę płynącą ze sprawności fizycznej, i to niezależnie od wieku. Wiadomo, że witalności ciała nie buduje się leżeniem na kanapie, ale przez aktywne, zdrowe życie. Uprawianie sportu jest promowane w każdej grupie wiekowej, zarówno w bogatszych, jak i biedniejszych rejonach. W Brazylii nie ma wyjątków – tu kocha się aktywne życie w każdej formie. Piłka nożna, taniec, sporty walki, szczególnie brazylijskie jiu-jitsu i boks (w stanie Bahia), kulturystyka, spacery, sporty wodne, wspinaczka górska, grupowe bieganie – każdy znajdzie coś dla siebie. Paradoksalnie jednak statystyki pokazują, że procent otyłych Brazylijczyków rośnie. Równolegle z tym rozwija się i tak prężna branża fitness i rynek suplementów. Aktywna turystyka to oczywiście o wiele głębszy temat niż wpływ na dobrą formę w czasie wojaży. Myśląc o podróżowaniu z przyrodą i przygodą za pan brat, nie mam na myśli kibicowania na trybunach słynnego stadionu Maracanã podczas meczu piłki nożnej w Rio de Janeiro, choć na pewno dla kilkudziesięciu tysięcy fanatycznych kibiców jest to ekstremalna dawka adrenaliny. Stawiając na wersję Brazylii „poza schematem”, podsuwam trzy pomysły na gwarantującą frajdę aktywność, niezależnie od poziomu zaawansowania i sprawności.

Trekking, czyli wędrówka po górach, relaksuje umysł, aktywuje ciało i gwarantuje widoki lepsze od niejednej pocztówki. Jeśli komuś marzy się odwiedzenie Wielkiego Kanionu Kolorado lub Parku Narodowego Yellowstone w Stanach Zjednoczonych, a w naszym kraju zachwyca się Kotliną Kłodzką, to powinien do podróżniczej listy dopisać Park Narodowy Chapada Diamantina w stanie Bahia. Ten objęty ochroną prawną obszar jest ogromny (zajmuje powierzchnię ponad 1,5 tys. km², dla porównania Białowieski Park Narodowy – „jedynie” ok. 105 km²) i znajduje się na nim wszystko, o czym dusza górskiego piechura może tylko zamarzyć: naturalne zjeżdżalnie, rzeki o wodzie chabrowej, zielonej i w kolorze… coca-coli, wodospady, groty i jaskinie, wyjątkowe widoki na doliny. Jest tu drugi pod względem wysokości wodospad w kraju Cachoeira da Fumaça (340 m, zaraz po Cachoeira do El Dorado w stanie Amazonas). Poza tym turyści natrafią na tym terenie na jedne z największych jaskiń: Lapa Doce, Gruta da Pratinha i Gruta Azul. Różnorodność gatunków zwierząt także imponuje. Do Parku Narodowego Chapada Diamantina można dotrzeć na dwa sposoby: samolotem z São Paulo na lotnisko w Lençóis – Horácio de Mattos (LEC) lub lecąc do miasta Salvador i tam wypożyczając samochód na trasę liczącą ok. 480 km w jedną stronę. Jako ciekawostkę dodam, że nazwa tego chronionego obszaru nawiązuje do jego historii. W XIX w. wydobywano tu diamenty i było to jedno z najbogatszych miejsc w kraju. Żwir diamentowy odkryto w 1844 r. w pobliżu miasteczka Mucugê i to wydarzenie zmieniło diametralnie losy tych terenów. Zaczęli przybywać tutaj poszukiwacze przygód, kowboje, ale i przestępcy. Klimat diamentowej gorączki trwał przez pół wieku. Dziś obszar ten słynie przede wszystkim z wielkich walorów przyrodniczych. Jeśli szukasz, nie diamentów, a przygody, to ją tu znajdziesz. Zalecane jest zwiedzanie Parku Narodowego Chapada Diamantina z wykwalifikowanym przewodnikiem.

Na podróżników, którzy sami siebie nazywają zwierzętami wodnymi, czeka bogata oferta miejsc do nurkowania. Za absolutny rarytas dla fanów podwodnych przygód uważa się wpisany w 2001 r. na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO, oddalony ok. 350 km od miasta Natal, Morski Park Narodowy Fernando de Noronha (Parque Nacional Marinho de Fernando de Noronha) – archipelag 21 wysp. Można tutaj nurkować przez cały rok, a przejrzystość wody sięga do 30, a nawet 50 m (bardzo rozbieżne dane z różnych źródeł). Krystaliczna woda o średniej temperaturze 27°C, w połączeniu z 230 gatunkami ryb i 15 gatunkami koralowców, to kombinacja nie do pominięcia. Według miejscowych regulacji prawnych na wyspie Fernando de Noronha może przebywać jednocześnie nie więcej niż 480 turystów.

Jeśli ktoś uważa, że lekcji historii i nurkowania nie da się połączyć, powinien wybrać się do Recife, 1,5-milionowej stolicy stanu Pernambuco, miasta nazywanego „brazylijską stolicą wraków”. Na dnie tutejszych wód, wzdłuż 187 km wybrzeża, licząc od okresu kolonialnego, spoczęło podobno do 300 statków. Do tej pory zbadano 100 wraków. Fani morskich dziejów znajdą opcję na każdym poziomie zaawansowania. Niektóre zatopienia stanowią efekt walk w regionie, inne to pozostałości po awariach łodzi. Jednym z najstarszych wraków w okolicy jest Pirapama. Statek ten został zbudowany w 1841 r., a zatonął prawdopodobnie w 1889 r. Dziś jest schronieniem nie dla żeglarzy, ale dla płaszczek, rekinów, żółwi, homarów i koralowców. Inny popularny wrak to mierzący aż 60 m Vapor 48. Pozostałe, unikatowe miejsca do nurkowania w Brazylii to archipelag Abrolhos u wybrzeży stanu Bahia, gdzie lęgną się humbaki, ponad 30-tysięczne miasto Arraial do Cabo, popularne na krótki wypad z Rio de Janeiro, oraz Morski Park Stanowy Laje de Santos (Parque Estadual Marinho da Laje de Santos), opcja blisko São Paulo, a także pełne raf koralowych Maragogi.

Kolejny pomysł na aktywną przygodę stanowi wzięcie udziału w survivalowej wyprawie w głąb amazońskiej puszczy. Największe miasto, a zarazem stolica Amazonii, czyli 2,3-milionowe Manaus, jest punktem startowym. Znalezienie tu organizatorów kilkudniowej wyprawy będzie łatwością. Lokalne biura podróży prześcigają się w kreatywności, dodając coraz ciekawsze opcje. Te najłatwiejsze, 2-, 3-dniowe wyprawy, to taki „survival dla wygodnych”, połączony z odwiedzaniem rdzennych grup etnicznych, poznawaniem kultury, przeprawą łodzią motorową i większym relaksem. Dla tych, którzy szukają przeżyć na miarę programów Discovery Channel, powstały opcje wypraw nawet 2-tygodniowych, podczas których nocuje się w samodzielnie przygotowanym obozowisku, rozpala ogniska po zmroku, posiłki trzeba złowić w rzece lub upolować dmuchawką, a przeprawa jest piesza lub wymaga wiosłowania w pirodze – tradycyjnej płaskodennej łodzi – po wodach będących domem kajmanów i piranii. Przewodnicy uczą, jak nie stracić orientacji w terenie i czytać znaki, które natura zostawia na swojej drodze, jakby były lokalizatorem GPS. Piękno amazońskich lasów deszczowych podziwiane w towarzystwie lokalnych przewodników to doświadczenie, które ciężko porównać do czegokolwiek innego. Gdyby ktoś wątpił, polecam zajrzeć do internetowych recenzji europejskich uczestników takich wypraw, gdzie słowa experience of a lifetime („doświadczenie życia”) to norma.

Trend 3. Coś dla duszy, czyli turystyka kulturowa, w tym religijna

Każda wyprawa do Brazylii wzbogaci nas mentalnie i duchowo, niezależnie od jej formy i kierunku. To ziemia ogromnej różnorodności kulturowej, wynikającej z krzyżowania się kultur ludności pochodzącej z trzech kontynentów: autochtonicznej, europejskiej i afrykańskiej. Liczne święta i festiwale oraz bogata gastronomia stanowią tego świadectwo. Wspólne dla całego narodu jest zamiłowanie do kawy i piłki nożnej. Choć istnieje tutaj sporo grup religijnych i nieraz ekscentrycznych z europejskiego punktu widzenia, Brazylia to w ok. 65 proc. katolicy – największe ich skupisko na świecie (blisko 140 mln ludzi).

Z biegiem lat i kolejnymi podróżami coraz bardziej skłaniam się ku tezie, że poznawanie kultury kraju z perspektywy codzienności małych i średnich miasteczek to autentyczne, pozytywne doświadczenie. Jeśli idzie za tym jakaś interesująca historia, nie trzeba mnie dwa razy zapraszać. Taki wspaniały przykład stanowi 80-tysięczne Ouro Preto.

Jak jest diament, musi być złota oprawa, dlatego po historii diamentowego boomu w regionie Chapada Diamantina (Diamentowy Płaskowyż), pora na Ouro Preto, dosłownie „Czarne Złoto”. To kolonialne miasto w stanie Minas Gerais rozsławiło się już w XVII w. (oficjalna data jego założenia to 1698 r., a otrzymania praw miejskich – 1711 r.), gdy w miejscowych rzekach odkryto złoto. Szybko powstały kopalnie tego kruszcu i miejsce rozkwitło do tego stopnia, że przez pewien czas, licząc 110 tys. mieszkańców, było większe od ówczesnego Nowego Jorku i Rio de Janeiro. To o Ouro Preto było głośno w obu Amerykach. W 1789 r. „stolica gorączki złota” stała się areną powstania niepodległościowego ruchu Inconfidência Mineira, który chciał uniezależnić kraj od Portugalii. Spisek wykryto, do wybuchu powstania nie dopuszczono, a przywódcę – Tiradentesa, czyli Wyrwizęba (1746–1792) – zgładzono w Rio de Janeiro. Główną atrakcją Ouro Preto są dziś budynki w stylu baroku, będące, tak na marginesie, kompletnym przeciwieństwem surowego stylu miasta stołecznego Brasílii. Bogate, okrągłe kształty kopuł kościołów bajecznie kontrastują ze szczytami okolicznych gór. To miejsce, w którym na ulicach gra muzyka na żywo, a z okien rodzinnych restauracji unoszą się smakowite zapachy. Nawet odwiedzając to miasto na dzień lub dwa, należy zwiedzać je powoli. Bogate w historię, piękną architekturę, w tym dzieła słynnego rzeźbiarza Aleijadinha (1730 lub 1738–1814), i klimat artystycznej cyganerii, jako pierwsze w całej Brazylii zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO (w 1980 r.).

Jeśli chodzi o miejsca związane z kultami religijnymi, to te najbardziej popularne i barwne znajdują się w największych miastach: Rio de Janeiro, São Paulo i Salwadorze. Kierunkiem pielgrzymek katolików jest Narodowe Sanktuarium Matki Bożej z Aparecidy (Santuário Nacional de Nossa Senhora Aparecida, usytuowane ok. 170 km od São Paulo). Choć to względnie młode miejsce (konsekrowane w 1980 r. przez papieża Jana Pawła II), w minionym roku odwiedziło je prawie 10 mln turystów. Aparecida oznacza Matkę i Królową (słowo aparecer z portugalskiego to „pojawić się”) i jej symbolem jest 40-centymetrowa figurka, którą w 1717 r. wyłowili trzej rybacy w tutejszej rzece Paraíba do Sul. Wizerunek Matki Bożej z Aparecidy miał powodować liczne cuda, wierni mówią np. o uzdrowieniu niewidomej dziewczynki. Dlatego też postanowiono wznieść tutaj jedno z największych sanktuariów maryjnych na świecie – ma 18 pięter, osobną salę nazywaną Salą Cudów, która może pomieścić 30 tys. wiernych. Sama Matka Boża z Aparecidy jest dziś patronką Brazylii.

„Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina…”, czyli wzruszające losy Polonii w Brazylii

O dziejach Polonii w Brazylii napisano wiele książek oraz stworzono dziesiątki reportaży wideo, nie tylko polskiego autorstwa. Nie było ani jednego, który nie wywołałby u mnie łez wzruszenia. Polonia w Brazylii liczy, według różnych danych, między 1,5 a 3 mln osób! Po USA i Niemczech to największa polska diaspora. Emigracja wywołana obietnicami lepszego życia w Brazylii i Argentynie, złożonymi ludności chłopskiej z Kresów Wschodnich, stanowi też część historii mojej rodziny. Niestety kontakt zatarł się i nie odnalazłam dotychczas moich krewnych. Polską emigrację na przestrzeni 150 lat można podzielić na kilka fal, poczynając od „brazylijskiej gorączki” w XIX stuleciu. Motywy były różne, zarówno ze strony gospodarzy, jak i przybyszy z naszej ojczyzny. Spotkałam się nawet z tezą (z nienaukowego źródła), że Polacy mieli za zadanie „wybielić” brazylijskie rolnictwo po obaleniu niewolnictwa. Obiecywano im po 25 ha (co w oczach polskiej ludności wiejskiej stanowiło prawdziwy majątek) na południu kraju, gdzie klimat i ziemie są zbliżone do tych w Polsce. Na miejscu okazywało się, że to tereny pod pionierską uprawę, wymagające wykarczowania i przystosowania do życia od zera. Kolejne fale migracji wiązały się już bardziej z sytuacją polityczną nie w Brazylii, ale w naszej ojczyźnie. Polacy, jako naród cechujący się od zawsze wytrwałością ciała i ducha oraz dużą pracowitością, zaadaptowali się do nowych realiów, pielęgnując jednocześnie swoją tożsamość. Podobno przywieźli ze sobą nie tylko nowe uprawy, lecz także koncepcję czterokołowego wozu, który do dziś nazywa się carro polaco („polski wóz”). Obecnie owocem wysiłków kilku pokoleń rodaków na południu Brazylii jest polskość w wersji absolutnie unikatowej.

Najsłynniejszą osadę stanowi z pewnością założona w 1906 r. Áurea w stanie Rio Grande do Sul (nazywana Capital Polonesa do Brasil), gdzie język polski w formie sprzed wieku jest używany na co dzień, obok portugalskiego. W 2022 r., dzięki działaniom lokalnej społeczności, szczególnie Fabricia Vicroskiego (Wichrowskiego), zyskał nawet miano języka urzędowego. To dziesiąta gmina w historii Brazylii o tym statusie. Pierwsza była Guarani das Missões, tzw. Capital Polonesa dos Gaúchos, w 1998 r. Patronką parafii w Áurei jest oczywiście nie kto inny, jak Matka Boska Częstochowska. Mieszkańcy 3,5-tysięcznego miasteczka celebrują polskie święta i organizują liczne festiwale, np. Festival da Sopa Polonesa, czyli Festiwal Polskiej Zupy, oraz Festa Internacional de Czarnina – Międzynarodowy Festiwal Czerniny. Temat polskich kulinariów na tak odległych ziemiach jest z pewnością wart eksploracji. Polonia w Ameryce Południowej to w większości druga lub trzecia generacja. To osoby, które czują się Polakami z sentymentu i patriotyzmu, ale nigdy nie były w kraju przodków. Czasem znane w Polsce potrawy smakują inaczej w wersji południowoamerykańskiej. Z czasów pracy w Ambasadzie RP w Limie pamiętam barszcz i żurek, które przygotowała peruwiańska Polonia. Zupy te znacznie różniły się od znanych nam w Polsce wersji. W Brazylii pewnie będziemy mieć to samo uczucie.

Kurytyba (port. Curitiba), 1,8-milionowa stolica stanu Parana, nazywana jest „Chicago Ameryki Południowej”. Może wizyta w tej południowej części Brazylii będzie musiała obyć się bez samby, a pogoda nie będzie rozpieszczać wysoką temperaturą, ale i tak warto tu zajrzeć, żeby poznać polskość ze szczyptą brazylijskości. Czy też brazylijskość ze szczyptą polskości…

Bonus: „Rio all in one”

Rio de Janeiro można odwiedzić w wersji zrównoważonej, eko, aktywnej, bogatej kulturowo, religijnie i po polsku. Można to zrobić wygodnie i bezpiecznie w mniej niż tydzień. Jak to uczynić? To bardzo łatwe. Aby wesprzeć bezpośrednio lokalną gospodarkę, nocleg można wybrać na platformie Airbnb lub w jednym z tutejszych komfortowych guest house’ów w centralnej lokalizacji, np. w spacyfikowanej faweli Vidigal leżącej na zboczach Wzgórza Dwóch Braci (Morro Dois Irmãos, 533 m n.p.m.), tudzież trochę dalej, w mniej oczywistym miejscu blisko plaży, w faweli Terreirão. Mieszkałam tutaj miesiąc i naprawdę polecam. Zakupy można robić na lokalnych targach, gdzie stoły uginają się od świeżych warzyw i owoców, jak np. pyszna gujawa (port. goiaba) i papaja (papaia, ababaia lub mamão). W Rio de Janeiro aktywność fizyczna stanowi normę, niedzielny jogging wzdłuż Copacabany, lekcje samby w miejscowych szkołach czy też treningi w najlepszych siłowniach są na wyciągnięcie ręki. Kulturę można poznać, uczestnicząc w walking tour w centrum, czyli pieszym zwiedzaniu organizowanym codziennie przez cały rok. Warto wybrać się pod 38-metrową statuę Chrystusa Zbawiciela, wiedząc, że jej współtwórcą był przybyły z Francji rzeźbiarz polskiego pochodzenia – Paul Landowski (1875–1961). Poza tym w Rio do dziś działają aktywnie Towarzystwo Dobroczynne „Polonia” oraz Towarzystwo Polsko-Brazylijskie im. Marszałka Piłsudskiego. Przy Rua das Laranjeiras w dzielnicy Laranjeiras znajduje się całkiem dobrze wyposażona polska biblioteka. Nieraz wypożyczałam w niej książki na popołudniową lekturę na plaży. Kończąc rymem, drogi czytelniku, jeśli będziesz w Rio de Janeiro, wesprzyj bibliotekę, darując książkę w ojczystym języku.

*               *               *

To mój drugi artykuł o Brazylii na łamach magazynu All Inclusive i ogólnie piąty o tym południowoamerykańskim państwie, nie licząc występu telewizyjnego w programie o Rio de Janeiro. W poprzednim tekście z numeru 2/2023 przedstawiłam uroki „Ziemi Świętego Krzyża” (Terra da Santa Cruz), jak pierwsi europejscy żeglarze nazwali dzisiejsze tereny Federacyjnej Republiki Brazylii, ale brałam wówczas za kryterium podział na regiony. Skondensowałam informacje o tym, co kraj samby, kawy i piłki nożnej ma najlepszego, przybliżając jego największe walory. Było to z pewnością dobrym wprowadzeniem dla tych, którzy planują swoją pierwszą podróż i przez słowo pisane i piękne zdjęcia chcą rozbudzić ciekawość do tego kierunku turystycznego. Zapraszam zatem do lektury.

Jak więc podróżować modnie do Brazylii w 2025 r.? Odpowiedź jest prosta: naturalnie, aktywnie, bardziej lokalnie i z uśmiechem na ustach. Tak jak paszport stanowi administracyjną przepustkę na granicy, tak uśmiech na twarzy i otwartość – prawdziwy kod dostępu do udanej podróży po brazylijskich ziemiach i wodach, zresztą na pewno więcej niż jednej.