Ewa Treszczotko

„Ekwadorczycy to istoty rzadkie i wyjątkowe: śpią spokojnie pośród skrzypiących wulkanów, żyją biednie pośród nieporównywalnych bogactw i radują się smutną muzyką” – tak pisał o Ekwadorze ojciec współczesnych nauk przyrodniczych i geograficznych, nazwany przez Simóna Bolívara prawdziwym odkrywcą Ameryki, badacz i eksplorer Aleksander von Humboldt po wyprawie odbytej tam w latach 1802–1803. Po przeszło dwóch stuleciach obraz tego państwa widziany z perspektywy niemieckiego przyrodnika i podróżnika jest wciąż aktualny.

Ekwador może zaoferować prawie wszystko, czego szuka turysta: plaże, góry, piękno natury, historię, gastronomię i przygodę, a do tego z tą zaletą, że nie trzeba pokonywać tutaj dużych odległości, nawet tych lądowych, jak w przypadku większości podróży po Ameryce. Różnorodność doświadczeń i ciepłe przyjęcie sprawiają, że ten mały latynoamerykański kraj wywołuje wielkie emocje u odwiedzających i spełnia marzenia nawet doświadczonych obieżyświatów o podróży idealnej, a jednocześnie niebanalnej.

Republika Ekwadoru to jedno z najmniejszych państw Ameryki Południowej, większe jedynie od Urugwaju, Gujany i Surinamu oraz wyspiarskiego Trynidadu i Tobago. Jego terytorium (256,37 km²) jest mniejsze niż Polski i zamieszkuje na nim ponad dwa razy mniej ludzi (ok. 18,4 mln). Nie daj się jednak zwieść tym rozmiarom i danym statystycznym, gdyż ten równikowy kraj posiada tyle atrakcji turystycznych, że nie sposób ich wszystkich poznać podczas jednej podróży! Od słynnego wulkanicznego archipelagu Galapagos po górskie szczyty Andów, od plaż Oceanu Spokojnego po bujność wiecznie zielonych lasów deszczowych Amazonii, nie zapominając o bogatej historii i kulturze Ekwadoru, które są jego największą atrakcją.

Widok na Quito z wieży neogotyckiej Bazyliki Ślubowania Narodowego (Basílica del Voto Nacional)

Kraj ten zachwyca odwiedzających na wiele sposobów, a jego lokalizacja na linii równika tylko potęguje ciekawość. Kto nie chciałby choć raz w życiu być na „środku” świata, po obu stronach równika jednocześnie? Nawet nazwa tego państwa pochodzi od hiszpańskiego słowa equator, które oznacza „równik”. Blisko stołecznego Quito znajduje się teren określany mianem Ciudad Mitad del Mundo (Miasta Środka Świata), gdzie poza samą satysfakcją przebywania na równiku można zobaczyć niesamowite eksperymenty związane z grawitacją, możliwe wyłącznie tam, np. postawienie surowego jajka na czubku. Turyści z całego globu robią tu pamiątkowe zdjęcia przy Pomniku Środka Świata (Monumento a la Mitad del Mundo) i odwiedzają muzea, państwowe i prywatne. Linie równika są dwie: jedna została wyznaczona przez Francuską Misję Geodezyjną w XVIII w., ale okazała się błędna, i druga, będąca tą właściwą, oddalona o ok. 240 m, którą wyznaczyły nowoczesne pomiary GPS pod koniec XX stulecia. W tym miejscu dzień i noc trwają po 12 godzin przez 12 miesięcy w roku, a słońce zawsze wschodzi o 6.00 i zachodzi o 18.00. Będąc na równiku, należy pamiętać o kremie z możliwie najwyższym filtrem przeciwsłonecznym, z tamtejszym promieniowaniem UV nie ma żartów.

Wizyta na terenie Ciudad Mitad del Mundo to tylko kropla w morzu obecnie dostępnych atrakcji. Turystyka w Ekwadorze znacznie rozwinęła się w ciągu ostatnich dwóch dekad. Co ciekawe, czynnik, który najbardziej przyczynił się do zwiększenia ruchu turystycznego, nie jest związany z żadnym specyficznym miejscem w kraju, ale z walutą. W 2000 r. Ekwador porzucił dotychczasową, rodzimą walutę sucre i zaczął używać dolara amerykańskiego. Choć celem zmiany była walka z kryzysem gospodarczym i inflacją, pozytywnie odbiło się to też na turystyce. W celach rekreacyjnych zaczęło przybywać więcej obcokrajowców, głównie Amerykanów. Ekwador przewidział to i po tym kroku przygotował się logistycznie na dynamiczny rozwój sektora turystycznego. Wybudowano nowe dworce autobusowe, zmodernizowano lotniska i bazę noclegową.

Stoisko na targu w Otavalo z wykonywanymi ręcznie przez miejscową ludność wielobarwnymi tkaninami

Andy. Ekoturystyka z końską dawką adrenaliny, czyli „Pueblos Mágicos”

Jeśli ktoś się spodziewa, że Ekwador to tylko błogie wylegiwanie się pod palmą lub zwiedzanie targów z rękodziełem, to jest w dużym błędzie. Na pewno nie zabraknie tutaj przygód, szczególnie tych nieprzewidzianych i z zastrzykiem adrenaliny. W kraju znajduje się aż 91 wulkanów, z czego 27 uznaje się za aktywne. Trekkingi prowadzące po ich szczytach stanowią jedną z głównych atrakcji oferowanych miłośnikom aktywnego wypoczynku. Należy zachować jednak wszystkie środki ostrożności i uważać, aby nie przecenić swoich sił i umiejętności, ponieważ co roku kilku zagranicznych turystów nie wraca z wulkanicznych wspinaczek w tym regionie. Pod żadnym względem nie należy wybierać się na własną rękę na trudniejsze szczyty, nie znając terenu i warunków klimatycznych. Wulkany dla ekwadorskiej rdzennej ludności w tradycyjnych andyjskich religiach mają znaczenie nie tylko geofizyczne, lecz przede wszystkim duchowe. Każdy z nich jest albo kobietą, albo mężczyzną, bogiem lub boginią. Według lokalnych kultur wulkany damskie to te żyzne, na których stokach można uprawiać produkty jadalne, a te o nieurodzajnych, skalistych zboczach to wulkany męskie, srogo pilnujące porządku.

Życie w górskich miejscowościach płynie zgodnie z rytmem natury. Andy to region dwóch pór roku, suchej i deszczowej. Jest tam znacznie chłodniej niż na wybrzeżu, np. temperatury w nocy w lutym mogą spadać poniżej 10°C. Jednym z takich miejsc jest zagubione pośród andyjskich szczytów miasteczko Pimampiro, niedaleko miasta Ibarra, w prowincji Imbabura. To właśnie tam się zatrzymałam, będąc w ekwadorskich Andach. Pimampiro jest jedną z 21 miejscowości znajdujących się w prestiżowym gronie Pueblos Mágicos, czyli „Magicznych Miasteczek” – specjalnego programu Ministerstwa Turystyki Ekwadoru, wspierającego gminy o unikatowych atrybutach historycznych, kulturowych i przyrodniczych, przejawiających się zarówno w materialnych, jak i niematerialnych formach, pełne legend i folkloru. Ich władze i mieszkańcy otrzymują specjalne przeszkolenie w zakresie wiedzy z dziedzictwa kulturowego swoich małych ojczyzn, aby móc ją przekazywać dalej.

Chociaż z roku na rok w Pimampiro rozwija się ekoturystyka, mieszkańcy utrzymują się przede wszystkim ze sprzedaży płodów rolnych. Krzewy kawowca, drzewka awokado, orzechy makadamia i pomarańcze to przykłady upraw z przydomowych ogródków. Od 2020 r. Ekwadorczycy posiadający licencję wydawaną przez państwo mogą hodować konopie indyjskie. Właśnie w tym rejonie panują dogodne warunki do ich uprawy i nawet sam burmistrz miasteczka zachęca do takich innowacji w agrokulturze. Prowincja Imbabura i okolice Pimampiro stanowią mniej skomercjalizowaną alternatywę dla położonego między Puszczą Amazońską a Andami znanego kurortu Baños de Agua Santa. Słynie on z gorących źródeł i bogatej oferty sportów ekstremalnych, jak rafting, kanioning, kajakarstwo wśród wodospadów, skoki z mostu, wspinaczka, a także huśtawki nad przełęczą oraz doskonałych terenów do jazdy konnej czy kolarstwa górskiego.

W okolicach Pimampiro znajduje się Mirador del Oso Andino, czyli punkt obserwacyjny czarnych niedźwiedzi andyjskich (andoniedźwiedzi okularowych). Miejscem tym zarządza Danilo Vásquez, autor wielokrotnie nagradzanego filmu dokumentalnego wyprodukowanego dla BBC Travel Sekretne życie niedźwiedzia andyjskiego. Señor Danilo przez 10 lat obserwował życie andoniedźwiedzi okularowych i na podstawie swoich badań stworzył uznany dokument, który zyskał popularność na całym świecie. Poza tarasem widokowym, niedźwiedziami andyjskimi na horyzoncie, świeżym powietrzem i spektakularnymi widokami, odwiedzenie Mirador del Oso Andino stanowi okazję do poczucia zastrzyku adrenaliny na huśtawce w chmurach. Bez żadnych zabezpieczeń poza żelaznym oparciem na wysokości bioder można tam pohuśtać się nad 300-metrowym kanionem. Chętnych na tego typu atrakcję nie brakuje.

Mieszkańcy andyjskiej części Ekwadoru, podobnie jak wszyscy Latynosi, są bardzo rodzinni i czas spędzony z najbliższymi jest dla nich nader istotny. W niedzielę miejscowi często wybierają się nad rzekę Mataquí, gdzie na jej płytszych odcinkach można zażyć orzeźwiającej kąpieli. Widoki nieokiełznanej przyrody robią ogromne wrażenie. Brzegi i dno są kamieniste, dlatego należy mieć ze sobą ochronne buty.

Na granicy prowincji Carchi i Imbabura znajduje się zaskakująca kulturowo dolina Chota (valle del Chota). Charakteryzuje się ona populacją ok. 25 tys. Afroekwadorczyków i jest miejscem urodzenia wielu zawodników narodowej drużyny piłkarskiej. Chota słynie z wyjątkowych tańców, muzyki granej na żywo oraz z produkcji brandy (aguardiente, bimbru). Afroekwadorczycy przybyli z Afryki do Ekwadoru w XVII w., sprowadzeni przez jezuitów i mercedariuszy, aby pracować jako niewolnicy w kopalniach i na plantacjach trzciny cukrowej. Dolina w czasach kolonialnych była znana pod nazwą Przetrwania lub Śmierci (Coangue o de la Muerte) ze względu na swój suchy i gorący klimat.

Chota jest kulturowo wyjątkowa w skali kontynentu, ponieważ znajdują się tutaj jedyne osady w Hispanoameryce zamieszkałe przez ludność wyłącznie czarnoskórą, położone z dala od nizin, wśród górskich szczytów, w tzw. interiorze. Podobne populacje stanowią Afrokolumbijczycy i Afroboliwijczycy, aczkolwiek w obu tych krajach mieszkają oni na terenach nizinnych, a nie w górach. Ostatnimi laty dolina Chota stała się celem turystyki społeczno-kulturowej. Podróżnicy mogą tu mieszkać u rodzin i doświadczać autentycznej kultury. Takich wiosek jest łącznie 11, nawet sam przejazd przez nie sprawia wrażenie nagłej teleportacji na inny kontynent. Afroecuatorianos, czyli Afroekwadorczycy, przez dziesiątki lat żyli hermetycznie, rodzice zabraniali dzieciom związków z Metysami i przyjaźni z rdzenną ludnością. Sytuacje, gdy np. mieszkanka doliny Chata zakochała się w jakimś Metysie, przypominały historie na miarę Romea i Julii, gdzie interweniowała cała rodzina i dochodziło nawet do rękoczynów.

W czasie wizyty w Ekwadorze warto udać się do przynajmniej jednego z 21 Pueblos Mágicos. Są one w Sierrze (części andyjskiej), Costa (na wybrzeżu), w Amazonii oraz na Galapagos i zaliczają się do nich: Patate, Alausí, Cotacachi, Zaruma, San Gabriel, Guano, San Antonio de Ibarra, Portoviejo, Rumiñahui, Azogues, Chordeleg, Agua Blanca, Shushufindi, Lago Agrio, Pimampiro, Isla Floreana, Cayambe, El Chaco, Esmeraldas, Calvas i Saraguro.

Portrait of Red-bellied frigate. The Galapagos Islands. Birds. Ecuador. An excellent illustration.

Quito. Architektura na najwyższym poziomie (n.p.m.)

Lotnisko Marszałka Sucre (Aeropuerto Internacional Mariscal Sucre – UIO) nieopodal stolicy, w oddalonej o ok. 25 km od historycznego centrum Quito miejscowości Tababela, stanowi miejsce przylotu do Ekwadoru i pierwszego kontaktu z tym krajem. Jeśli lot jest bezpośrednio z Europy, można poczuć się słabiej ze względu na niskie ciśnienie i rozrzedzone powietrze, a w najgorszym przypadku doświadczyć soroche, czyli choroby wysokościowej. Trzeba wtedy po prostu dać sobie kilka dni na adaptację, bo zazwyczaj tabletki czy litry kawy nie przyspieszą tego procesu. Quito to najwyżej usytuowana stolica na świecie, leżąca na średniej wysokości 2850 m n.p.m. Wyżej położone jest tylko boliwijskie miasto La Paz (3625 m n.p.m.). Nie ma ono jednak statusu stolicy, tylko pełni rolę siedziby parlamentu i rządu. Jeśli podróżujemy już po regionie andyjskim i Quito jest jedynie kolejnym przystankiem, prawdopodobnie nie odczujemy takiego szoku z powodu wysokości. 

Miasto posiada największe centrum historyczne obu Ameryk (zajmujące powierzchnię ponad 3,75 km²), które było jednym z dwóch, obok Krakowa, pierwszych obiektów kultury uznanych przez UNESCO w 1978 r. za Światowe Dziedzictwo Ludzkości. Wśród głównych atrakcji wymienia się Kościół Jezuitów (Iglesia de la Compañía de Jesús), Kościół i Klasztor św. Franciszka (Iglesia y Convento de San Francisco), Pałac Prezydencki – Palacio de Carondelet lub Palacio de Gobierno (istnieje możliwość darmowego zwiedzania po wcześniejszej rezerwacji), Plac Główny – Plaza de la Independencia albo Plaza Grande, stylową ulicę pełną restauracji i kafejek – La Ronda, a także wzgórze El Panecillo i kolejkę gondolową telefériQo. Piękne historyczne centrum i wspaniałe świątynie to miejsca, gdzie nie dziwią nikogo osoby pod wpływem alkoholu i narkotyków, leniwie śpiące na ławkach i spoglądające na turystów, dlatego mimo zachwytu nad architekturą należy zachować ostrożność i pilnować rzeczy osobistych, jak portfel czy telefon.

Magiczne Otavalo. Kultura ludności rdzennej Keczua

Otavalo, oddalone o 2 godz. drogi od stolicy (ok. 95 km na północny wschód od Quito), to duma ludności rdzennej Keczua (Kiczua). Chociaż miasto słynie z jednego z największych targów rękodzieła ludowego (mercado indígena artesanal) na kontynencie, nie należy opierać swojego doświadczenia z tej barwnej miejscowości wyłącznie na podstawie wizyty na centralnie położonym cotygodniowym targu na Plaza de los Ponchos (inaczej Mercado Centenario). Warto spędzić tam kilka dni, a nawet tydzień, mając na uwadze, że ludność rdzenna jest bardziej zdystansowana do obcych i nieraz potrzebuje więcej czasu, aby okazać szczere, serdeczne przyjęcie, podzielić się kulturą swoich przodków i nawet nauczyć kilku słów w swoim języku. Keczua są przedsiębiorczy i wiedzą, że ich targ to najlepsza okazja do zarobku w całym tygodniu. Warto kupić na nim pamiątki, nie zapominając o tradycyjnym targowaniu się. Pierwsza podana cena jest zazwyczaj celowo zawyżana, aby móc ją ponegocjować.

Pobyt w Otavalo polecam rozpocząć od odwiedzin w starej fabryce tkanin San Pedro, gdzie obecnie mieści się obszerne muzeum życia i kultury ludności Keczua z regionu Otavalo (Museo Viviente Otavalango, El Museo del Pueblo Kichwa de Otavalo). Dowiemy się w nim wielu ciekawostek, m.in. jak przebiegają obrzędy ślubne, pogrzeby, karnawał czy wizyta u taita (odpowiednika lekarza). Zobaczymy, jak zrobić nici i utkać z nich ponczo oraz zrozumiemy, jakie znaczenie mają długie warkocze u miejscowych mężczyzn i biżuteria u kobiet. Centralny punkt kompleksu stanowi dom hiszpańskiego właściciela i założyciela fabryki, którym był Pedro Pérez Pareja (1819–1868). Miejscowa ludność pracowała dla niego w wyniszczających zdrowie warunkach za upokarzająco małą wypłatę (20 centów dziennie). Zabytkowe XIX-wieczne meble i dodatki, zachowane w bardzo dobrym stanie, ułatwiają zobrazowanie tego, jak pełne kontrastów było kiedyś życie w Otavalo. Przez prawie 200 lat fabryka San Pedro stanowiła miejsce katorżniczej pracy miejscowej ludności. Pokolenia Keczua, aby poprawić swój życiowy status, wytrwale pracowały, nie oglądając się na trudy, aż z pomocą prezydenta wspólnota 21 rodzin wykupiła ostatecznie fabrykę, która wcześniej przeszła przez ręce kilkunastu właścicieli. W Ekwadorze stereotyp ludności rdzennej, żyjącej z zapomóg socjalnych i leniwej, jak uważa się w wielu krajach Latynoameryki, z pewnością nie ma prawa bytu. W Otavalo Keczua urzeczywistnili amerykański sen od pucybuta do milionera w realiach ekwadorskich.

Na ulicach miasta zobaczymy ludzi ubranych kolorowo i oryginalnie. Kobiety noszą tradycyjne, kwieciste, haftowane koszule, grube spódnice i długie, gęste warkocze, a mężczyźni pamiętają o charakterystycznych kapeluszach, jasnych spodniach i skórzanych sandałach. W okolicy znajdują się dwa wulkany – Imbabura (4640 m n.p.m.) i Pichincha (4776 m n.p.m.) – oraz zjawiskowy wodospad Peguche. W sobotę kilka kilometrów od centrum Otavalo odbywa się targ zwierząt (Mercado de Animales), który sam w sobie jest ciekawym doświadczeniem, bardziej autentycznym niż słynny targ rękodzieła ludowego na Plaza de los Ponchos, bo odwiedzają go prawie wyłącznie miejscowi.

Wybrzeże soczystych zieleni i dzikich plaż. Surowe i autentyczne, zwykłe i niezwykłe

Południowa część wybrzeża Ekwadoru z pewnością nie stanowi priorytetowego kierunku podróży zagranicznych turystów, a nazwy takie jak Puerto Cayo, Puerto López, Ayampe, Montañita, Ayangue, a nawet Santa Elena i Salinas nie mówią zbyt wiele obcokrajowcom. Za to miejscowym są one dobrze znane, bo właśnie do tych miejscowości Ekwadorczycy udają się na długie weekendy, tak jak Polacy do Łeby czy Mielna. Spotkamy się tam z iście latynoską, niewymuszoną potrzebą przypodobania się turystom, atmosferą radości z prostego życia połączoną z odrobiną melancholii. Jadąc lokalnymi drogami, zobaczymy rozległe plantacje bananów, płaskie tereny, gdzie widać tylko niezmąconą, prostą linię horyzontu. Połacie niezmiernie soczystej i wyraźnej zieleni mogą wręcz onieśmielać swoją intensywnością osoby wrażliwe na piękno natury. Odnosiłam tam wrażenie, że to, co widzę, to zdjęcia po fotograficznej obróbce, gdzie kontrast jest sztucznie wyostrzony, ale to była rzeczywistość. Przed deszczem niebo nabierało dodatkowo odcieni szaro-chabrowych, które w zestawieniu z zielenią liści bananowców oraz skromnymi domami miejscowej ludności dawały obraz będący nie tyle do sfotografowania, co do poczucia wszystkimi zmysłami.

Plaże i wody oceanu południowej części wybrzeża Ekwadoru różnią się zależnie od lokalizacji. Miejscowość Montañita, gdzie łatwo o silne fale, przyciąga surferów i młode osoby lubiące całonocne zabawy. Z kolei w oddalonej o 2,5 godz. drogi od Guayaquil 4-tysięcznej osadzie Ayangue, położonej nad zatoką Guayaquil (golfo de Guayaquil), wzdłuż widowiskowej Ruta del Sol, czyli Trasy Słońca (znanej także jako Ruta Manabí-Santa Elena), można leniwie wymoczyć się w wodzie o lazurowej poświacie niczym na Karaibach, w dodatku bez obawy o bycie porwanym przez fale. Ta malownicza miejscowość przyciąga rodziny z dziećmi i osoby szukające spokoju. Można w niej w okazyjnej cenie zatrzymać się w hotelach z zejściem bezpośrednio na plażę. Pełne uroku zachody słońca w Ayangue to jeden z moich ulubionych widoków w Ekwadorze. Tubylcy są tam uprzejmi i pomocni, a życie toczy się bez pośpiechu i w przyjaznej atmosferze.

Inną miejscowością wartą odwiedzenia jest Puerto López, gdzie przed pandemią turystyka była podstawowym źródłem dochodów mieszkańców tego ponad 10-tysięcznego miasta. Lokalna plaża nie zachwyca. Jednak Puerto López stanowi dobrą bazę wypadową do zwiedzania wybrzeża i wciąż jest na etapie powrotu do świetności sprzed pandemii. To właśnie stąd wypływa się na Isla de la Plata, wyspę nazywaną z dystansem Galapagos dla ubogich (La Gálapagos de los pobres).

Będąc na wybrzeżu, prędzej czy później trafimy do Guayaquil, które jest drugim największym miastem Ekwadoru, zaraz po stołecznym Quito, z populacją liczącą blisko 2,8 mln mieszkańców. Nawet jeśli ma to być miejsce tylko służące za przesiadkę, warto zatrzymać się tu na 2–3 dni. Guayaquil to kontrasty: centrum i okolice wybrzeża są nowoczesne i zadbane niczym Madryt czy Barcelona, ale zaledwie kilka kilometrów dalej sytuacja wygląda zgoła inaczej. Transport publiczny działa tutaj sprawnie, a grafiki licznych linii autobusowych skoordynowano z mapami internetowymi. Pamiętajmy, że latynoscy kierowcy jeżdżą brawurowo i zatrzymują się głównie na żądanie, dlatego zawsze trzeba machać do prowadzącego autobus, aby zostać zauważonym.

Ekwador na talerzu

O ekwadorskiej kuchni stosunkowo mało mówi się w kontekście kulinariów Latynoameryki, a jak wiadomo, smakowanie nowych potraw to jedna z najlepszych części podróżowania. Tutejsza gastronomia nieraz pozostaje w cieniu większego sąsiada, Peru, znanego ze swojej wysublimowanej sztuki kulinarnej i szefów kuchni światowego formatu. Jednak Ekwador również ma swoje typowe dania, które odwiedzający powinni spróbować. Potrawy przygotowuje się tu ze świeżych produktów, bo ze względu na równikowy klimat nie trzeba przetwarzać ich na później. Podstawą typowego obiadu, tak jak na całym kontynencie, jest ryż, a towarzyszy mu kurczak lub wołowina. Na ekwadorskim wybrzeżu królują panierowane krewetki. Popularne składniki to fasola, ser, a przede wszystkim kukurydza, i to w kilkudziesięciu odmianach, serwowana na wiele sposobów: prażona, gotowana, podawana jako popcorn lub przerobiona na masę.

Polecam spróbowanie encebollado, czyli „gotowanego z cebulą”, a więc zupy rybnej z tuńczyka białego (tuńczyka albakora, albacora), która uchodzi w Ekwadorze za danie narodowe, podobnie jak w Polsce schabowy z kapustą. Choć potrawa ta znana jest w całym kraju, najlepiej smakuje w rejonie przybrzeżnym. Encebollado serwuje się z gotowaną juką, czyli maniokiem jadalnym, krążkami marynowanej cebuli, prażonymi ziarnami kukurydzy i chipsami z plátanos, czyli zielonych bananów o mięsistej konsystencji (chifles). Smak podkreśla limonka i sos z papryczek chili, które na ekwadorskich stołach stanowią odpowiednik polskiego zestawu soli z pieprzem. Ekwadorczycy jedzą encebollado bez względu na porę dnia, a jego jakość często koresponduje z renomą miejsca, w którym jest podawane. Na wybrzeżu znajdziemy lokale, które specjalizują się w tym daniu, jak kameralna restauracja o bardzo dobrej prasie „El Sazón Guayaco” w miejscowości Montañita, gdzie za 4 dolary dostaniemy prawdziwe niebo na talerzu.

Kolejną potrawę stanowi ceviche de pescado, czyli sałatka z surową rybą, której również towarzyszą chifles niczym w Polsce kromka chleba. Na przekąskę najlepsze będą llapingachos, a więc smażone, spłaszczone kuleczki z masy ziemniaczano-serowej. W zimniejsze dni w Andach sprawdzi się locro de papa, czyli pożywna zupa serowo-ziemniaczana, podobna do znanej z rodzimego podwórka kartoflanki. Wśród ulicznych przekąsek królują bolones – kulki z masy z zielonych bananów z dodatkiem sera. W części andyjskiej popularne są cevichochos, czyli kubełki, gdzie wszystkiego jest po trochu: bananów, kukurydzy, cebulki, limonki, a podstawą są owoce łubinu zmiennego (andyjskiego – chocho). Cevichocho to dosłownie ceviche de chocho, czyli „ceviche nie z ryby”, a z chocho – rośliny z rodziny bobowatych. Na ulicach większych miast nie może zabraknąć maduros con queso, czyli grillowanych dojrzałych bananów nadziewanych serem, i oczywiście obecnych na całym kontynencie empanadas – smażonych pierogów wypełnionych rozmaitym nadzieniem, np. masą z kurczaka, jajecznicą czy szynką z serem. Wiele potraw zawiera ser, który jest tutaj bardzo popularny i przypomina polski swojski ser podpuszczkowy, np. koryciński.

W Ekwadorze świnka morska (nazywana cuy) to nie domowy pupil, ale pożywienie. Pieczony gryzoń uchodzi za danie z wyższej półki, lepsze od pospolitego kurczaka czy wieprzowiny. Przykładowo na weselach w kulturach rdzennych okolic Otavalo świnki morskie serwuje się niczym pieczonego dzika w Polsce. Mięsa z tego gryzonia próżno szukać w supermarketach – znajdzie się je tylko na targach i u osób prywatnych. Polecam udanie się na sobotni targ zwierząt usytuowany niedaleko od centrum Otavalo, gdzie miejscowe kobiety sprzedają organiczną, nie karmioną chemią świnkę morską prosto z rożna, serwowaną z gorącą, gotowaną kukurydzą.

Podróż do Ekwadoru to okazja do spróbowania owoców w Polsce praktycznie niedostępnych, jak owoc chlebowca różnolistnego, nazywanego potocznie drzewem bochenkowym (ang. jackfruit), najlepiej w formie gęstego koktajlu (batido). Inne mniej lub wcale nieznane w naszym kraju, a kultywowane na ekwadorskiej ziemi owoce to pitaja (pitahaya lub fruta del dragón), czyli smoczy owoc lub gruszka truskawkowa, oraz czerymoja (chirimoya) – owoc flaszowca peruwiańskiego. W chłodniejszych regionach popularna jest colada morada – napój z owoców, przypraw i mąki kukurydzianej, podobny do kisielu o smaku owoców leśnych. Ekwador to rozwijający się producent kawy i wiele gospodarstw rejonu Andów hoduje krzewy kawowca w przydomowych ogródkach, po czym suszy pochodzące z nich ziarna i pali na domowy użytek i lokalną sprzedaż. Miłośnicy kawy będą zachwyceni bogactwem aromatu tutejszego czarnego naparu.

„Galapagos, Galapagos. Żółwie wyspy wśród mgły, oceanu rytm. Galapagos, Galapagos, Niech prowadzi mnie tam dobry los”

Wsłuchując się w tekst piosenki Galapagos (1968 r.), autorstwa Adama Skorupki (muzyka) i Ireny Solińskiej (słowa), w wykonaniu Sławy Przybylskiej, przed oczami wyobraźni maluje się iście rajski, sentymentalny obraz. Archipelag Galapagos, nazywany też Wyspami Żółwimi, a nieoficjalnie także Wyspami Zaczarowanymi (Islas Encantadoras), jest marką samą w sobie. Złożony z 13 dużych wysp (o powierzchni powyżej 10 km²), 9 średnich (od 1 do 10 km²) i 107 malutkich wysepek, leżący ok. 970 km od kontynentalnego wybrzeża Ekwadoru obszar stanowi prawdziwą oazę dla miłośników zwierząt, ponieważ niektóre gatunki w skali naszej planety występują tylko tam. Archipelag w całości wpisany został w 1978 r. na prestiżową Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Na wyspach praktycznie nie ma dużych ssaków, a prym wiodą tam duże gady. Można zobaczyć żółwie słoniowe (żyjące grubo ponad 100 lat), legwany lądowe i morskie, uszanki i kotiki galapagoskie, a także flamingi, albatrosy galapagoskie, pingwiny równikowe, głuptaki galapagoskie, kormorany nielotne, myszołowy galapagoskie, gołębiaki plamiste, mewy galapagoskie i dziesiątki innych ptaków oraz popływać w mieniących się turkusem wodach pełnych morskiej fauny. Wyspy swoją wielką sławę zawdzięczają różnym gatunkom zwierząt, które pomogły Karolowi Darwinowi (1809–1882) stworzyć teorię ewolucji, pokazując, jak poszczególne organizmy przystosowują się do warunków środowiska, w którym żyją.

Przed przybyciem słynnego brytyjskiego przyrodnika i geologa, zwłaszcza w XVI i XVII stuleciu, archipelag służył jako baza wypadowa, schronienie i kryjówka dla piratów oraz miejsce zdobywania pożywienia i zapasów wody. Na wyspach żyło mnóstwo żółwi, które mogły wytrzymać wiele dni bez jedzenia i same się nim stać podczas długich dni spędzanych przez korsarzy na bezkresnych wodach oceanu. Według zachowanych dzienników wielorybników tylko w latach 1811–1844 zostało zabitych ok. 15 tys. tamtejszych żółwi w celu zdobycia pożywienia. Z Galapagos wiąże się literacki klasyk, słynna powieść przygodowa angielskiego pisarza Daniela Defoe (1660–1731) z 1719 r. o losach marynarza Robinsona Crusoe, który trafia na bezludną wyspę. Inspiracją do stworzenia tej postaci był podobno szkocki żeglarz i korsarz Alexander Selkirk (1676–1721), rozbitek uratowany z wulkanicznych wysp Juan Fernández, leżących ponad 670 km na zachód od wybrzeży dzisiejszego Chile, przez Anglika Woodesa Rogersa (ok. 1679–1732) w czasie drogi powrotnej na Wyspy Zaczarowane w celu podreperowania dwóch statków.

Na archipelagu Galapagos, nota bene położonym na północnym krańcu płyty tektonicznej Nazca (Nasca), na styku trzech płyt: Nazca, kokosowej (Cocos) i pacyficznej (Pacífico) – tzw. węzeł potrójny Galapagos, znajduje się aż 21 wulkanów, z czego 13 uchodzi za aktywne, a 8 za nieaktywne lub wygasłe. Badania dowiodły, że przez ruchy płyt Ziemi wyspy stale są w ruchu, przesuwając się na wschód. Od czasu wizyty Karola Darwina w 1835 r. odnotowano tutaj ponad 60 erupcji wulkanicznych. Zdumienie potęguje fakt, że w tak niestabilnym i wrażliwym sejsmicznie rejonie świata panuje tak delikatny ekosystem z własnym mikroklimatem!

Pogoda na Galapagos jest przyjemna przez cały rok. Występują tu dwa sezony: pora deszczowa (wilgotna i gorąca) trwająca od grudnia do maja, w czasie której mimo ekstremalnych opadów (lub dzięki nim) można znaleźć najwięcej roślinności, a także pora sucha trwająca od początku czerwca do końca listopada, gdy jałowy klimat nadaje archipelagowi piaszczystego, kosmicznego krajobrazu. Poszczególne wyspy różnią się od siebie. Te starsze i cięższe powoli zatapiają się w Pacyfiku, a te nowsze wznoszą się, co tworzy kontrastową, lecz bardzo efektowną panoramę. Na jednych wyspach znajdziemy wysokie góry otoczone lasami, a na innych jałowe pola lawowe z kaktusami. Najsłynniejsze na świecie kanały telewizyjne, jak np. BBC Earth czy Discovery Channel, wielokrotnie właśnie na Galapagos tworzyły najlepsze ze swoich materiałów, m.in. wbijający widza w fotel klip pokazujący młodego legwana morskiego uciekającego przez rojem węży, będący kadrem z filmu dokumentalnego BBC Planeta Ziemia II (scena Iguana vs Snakes, Planet Earth II), który stał się internetowym hitem, osiągając 3 mln wyświetleń w 3 dni od publikacji.

Wiele agencji turystycznych oferuje pomoc w organizacji pobytu na Wyspach Żółwich, ale można też zwiedzać je na własną rękę. Koszt wyprawy na Galapagos jest zdecydowanie wyższy niż eskapady po kontynentalnej części Ekwadoru. Bilet lotniczy na archipelag, ceny noclegów, opłata za pobyt w Parku Narodowym Galapagos (Parque Nacional Galápagos), przepłynięcie lub przelot z wyspy na wyspę i usługi przewodnika to wydatki, które lepiej zaplanować z wyprzedzeniem. Wyjątkowość doświadczeń jakżeż bliskiego obcowania z przyrodą i zwierzętami, głównie gadami, i kreowania magicznych wspomnień na lata są zdecydowanie warte swojej ceny.

Poniżej podaję spis siedmiu książek o Wyspach Zaczarowanych (Islas Encantadoras), po które warto sięgnąć, aby rozbudzić podróżniczą wyobraźnię:

  1. Ekwador i wyspy Galapagos. W krainie wulkanów i kondorów, Piotr Bobołowicz, Wydawnictwo Bezdroża, 2019.
  2. Spoza raju. Galapagos. Wyspa Wielkanocna. Tahiti, Mieczysław Kurpisz, Renata Ponaratt, Wydawnictwo Kurpisz, 2001.
  3. Galapagos. Historia naturalna, Henry Nicholls, Wydawnictwo W.A.B., 2017.
  4. Galapagos – wyspy odczarowane, Wiesława Regel, Wydawnictwo Bila, 2018.
  5. Galapagos, Kurt Vonnegut, Zysk i S-ka, 2020.
  6. Galapagos. Arka Noego pośród Pacyfiku, Irenäus Eibl-Eibesfeldt, Wydawnictwo „Śląsk”, 1988.
  7. Podróże marzeń. Ekwador i Galapagos, praca zbiorowa, Wydawnictwo Mediaprofit, 2007.

Dokumenty, kwestie formalne i bezpieczeństwo

W celu odwiedzenia Ekwadoru jako turysta obywatele polscy są zwolnieni z obowiązku posiadania wizy i mogą przebywać tam jednorazowo do 90 dni. W razie nieprzewidzianych sytuacji należy mieć na uwadze, że w tym południowoamerykańskim kraju nie ma polskiej ambasady ani konsulatu. Są tam jedynie dwie osoby pełniące funkcję konsulów honorowych (w Guayaquil i Quito). Republika Ekwadoru podlega kompetencji terytorialnej Ambasady RP w Limie (Peru) i to tam należy się zwracać w kwestiach administracyjnych. W państwie tym przebywa za to wielu misjonarzy z Polski, szczególnie w regionach oddalonych od aglomeracji miejskich, jak lasy deszczowe Amazonii. Polscy kapłani misyjni, nieraz silnie zintegrowani z miejscową ludnością, niezobligowani prawnie, z dobrej woli służą pomocą Polakom w nieprzewidzianych sytuacjach, tym bardziej że ekwadorska Polonia nie jest zbyt liczna i nigdy nie była. Wśród najbardziej zasłużonych w Ekwadorze naszych rodaków należy wymienić m.in. geologa i podróżnika, profesora paleontologii Józefa Siemiradzkiego (1858–1933), a także inżyniera Ernesta Malinowskiego (1818–1899), który pomagał w budowie dróg i mostów, a także najdłuższej w tym kraju linii kolejowej z Quito do Guayaquil.

Jak niemal wszystkie państwa Ameryki Łacińskiej, duże ekwadorskie miasta (Guayaquil i Quito) mają problemy z bezpieczeństwem, co potwierdzają głośne w ostatnich kilku latach rebelie w więzieniach i ogólny kryzys sektora penitencjarnego. Są bardziej niebezpieczne części miast, których należy unikać nie tylko w nocy, ale też w ciągu dnia. Przy zachowaniu zdrowego rozsądku i podstawowych zasad bezpieczeństwa, korzystając z usług wykwalifikowanych pilotów i przewodników o dobrych referencjach, Ekwador będzie krajem przyjaznym dla odwiedzających. Podczas podróży po tym państwie znajomość języka hiszpańskiego stanowi znaczne ułatwienie. Sytuacja polityczna w Ekwadorze jest dość nieprzewidywalna, barwna i wybuchowa jak tamtejsze majestatyczne wulkany. Trzeba okazać cierpliwość, np. w czasie niezapowiedzianych blokad dróg i demonstracji, mając świadomość, że taka właśnie jest specyfika manifestowania poglądów politycznych u Latynosów.

Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) na niektórych obszarach Ekwadoru rekomenduje się szczepienie przeciw żółtej febrze. Chociaż służby graniczne ani porządkowe nie weryfikują jego posiadania, warto je mieć – wykazuje ono bardzo wysoką skuteczność i uodparnia na całe życie. Osobom planującym wielokrotne wyprawy w ten interesujący region świata polecam zaopatrzyć się w Międzynarodową Książeczkę Szczepień, nazywaną „żółtą książeczką” lub „medycznym paszportem turysty”.