TOMASZ OTOCKI 

www.przegladbaltycki.pl 

Estonia to położone najdalej od Polski państwo bałtyckie. Nie oznacza to jednak, że jest ignorowana w prasie, bo kojarzy się ją obecnie z takimi zjawiskami jak cyfryzacja, wolności obywatelskie czy walka o wolną Ukrainę. Polacy stosunkowo rzadko tam docierają, przynajmniej w porównaniu z leżącymi za miedzą Litwą i Łotwą, choć Warszawę ze stołecznym Tallinnem łączą zarówno Polskie Linie Lotnicze LOT, jak i wiele tras autobusowych. Skoro od niedawna można dojechać autobusem z Krakowa do Rovaniemi w Finlandii, grzechem byłoby nie wybrać się nieco bliżej, do Estonii, która może wnieść dużo kolorytu i zachwytów do naszych wrażeń podróżniczych z krajów bałtyckich. Mowa zarówno o pięknym, bajkowym Tallinnie, jak i estońskiej prowincji. 

Stolica Estonii liczy 460 tys. mieszkańców i jest trzecią co do wielkości metropolią w krajach bałtyckich. Jej nazwę, która obowiązuje oficjalnie od 1918 r., a więc od powstania Republiki Estońskiej – wcześniej miasto stanowiło część Imperium Rosyjskiego, nazywając się Rewel – tłumaczy się jako „duńskie miasto” (Taani linn). 

Tallinn bogaty jest w cenne pamiątki przeszłości, do których należy przede wszystkim wpisane w 1997 r. na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO zabytkowe centrum. Jego świetność przejawia się w przepychu budowli publicznych (szczególnie świątyń) oraz architektury mieszkalnej domów kupieckich, wyjątkowo dobrze zachowanych, mimo szkód wyrządzonych na przestrzeni wieków przez pożary i wojny. Tutejsze Stare Miasto (Vanalinn) przyciąga m.in. placem Ratuszowym (Raekoja plats), Wzgórzem Katedralnym – Toompea, na którym znajduje się Sobór św. Aleksandra Newskiego oraz siedziba jednoizbowego parlamentu Estonii, zwanego Zgromadzeniem Państwowym (Riigikogu), basztą Długi Hermann (Pikk Hermann), protestanckimi kościołami św. Mikołaja i Olafa, a także murami obronnymi. Nieco dalej od zabytkowego centrum Tallinna znajdziemy barokowy pałac Kadriorg – siedzibę prezydenta Estonii, obecnie mieści się w nim również muzeum sztuki (Kadrioru kunstimuuseum). Tuż obok wznosi się muzeum sztuki nowoczesnej – Kumu. Swoją nazwę wzięło od słów kunst („sztuka”) i muuseum. W 2008 r. Kumu otrzymało od Europejskiego Forum Muzeów (European Museum Forum) prestiżową Europejską Nagrodę Muzealną Roku (EMYA – European Museum of the Year Award), którą szczyci się do tej pory. Wizyta w tym miejscu jest obowiązkowa dla turystów lubiących sztukę współczesną.

„Kunst”, czyli „sztuka”

W Kumu zobaczymy np. stałą wystawę Konflikty i adaptacje. Sztuka estońska epoki radzieckiej (1940–1991), która przedstawia jedno z możliwych podejść do sztuki estońskiej drugiej połowy XX w., kiedy charakteryzowały ją głównie konflikty i adaptacje do nowego porządku politycznego ustanowionego po II wojnie światowej. Jak wskazują autorzy ekspozycji, sposób, w jaki władze radzieckie rozumiały rolę sztuki i artystów w społeczeństwie, radykalnie różnił się od postaw, które kształtowały sztukę w przedwojennej Republice Estońskiej. Pod koniec lat 40. i na początku 50. w Związku Radzieckim panował ścisły kanon stalinowskiego socrealizmu, zgodnie z którym artyści musieli w sposób realistyczny pośredniczyć w przekazach ideologicznych partii komunistycznej. Socrealizm znamy także z Polski, ale warto zobaczyć tę wystawę, jeśli chce się zrozumieć dzieje Estonii XX stulecia.

Jeśli szukamy czegoś współczesnego, to trzeba odwiedzić stałą ekspozycję Przyszłość jest w ciągu jednej godziny: sztuka estońska lat 90. XX w. Jak podkreślają jej autorzy, lata 90. były erą przejściową. Kraj został wyzwolony spod okupacji Związku Radzieckiego i rozpoczął odbudowę liberalno-demokratycznego społeczeństwa opartego na gospodarce rynkowej. Tytuł wystawy został zapożyczony z tekstu piosenki z 1993 r. legendarnego estońskiego zespołu punkrockowego J.M.K.E. Oddaje ona absurdalną atmosferę dekady, która wywróciła do góry nogami niemal wszystkie wartości.

Brutalna okupacja sowiecka

My jednak podążymy szlakiem starszej historii, bo interesuje nas XX stulecie, które najbardziej wpłynęło na mentalność tego społeczeństwa. Najlepsze miejsce, żeby zapoznać się z tym okresem, stanowi Vabamu, czyli Muzeum Okupacji i Wolności w Tallinnie. W Rydze znajduje się podobna placówka (Muzeum Okupacji Łotwy).

Okupacja Estonii przez ZSRR zaczęła się w czerwcu 1940 r. i trwała, z małą przerwą na okupację niemiecką (1941–1944), do sierpnia 1991 r. Dopiero wtedy młoda republika ponownie ogłosiła niepodległość.

Historia, którą opowiadamy w Vabamu, dotyczy w dużej mierze dziejów Estonii od rozpoczęcia okupacji sowieckiej i hitlerowskiej do odzyskania niepodległości. To podróż, którą dzielimy z Polską, ale oczywiście nie wszystko jest takie samo. Wizyta w Vabamu stanowi więc szansę na poznanie perspektywy z jednej strony, bardzo podobnej, ale jednocześnie nowej – mówi kurator ds. wystaw w Vabamu Martin Vaino. W muzeum, oprócz ekspozycji głównej, poświęconej brutalnej historii XX w., zobaczymy także wystawy dotyczące dziejów estońskiej społeczności LGBTQ i roli obywateli w trwającej obecnie wojnie rosyjsko-ukraińskiej. Martin Vaino dzieli się ze mną też planami na kolejny rok: W maju otworzymy nową wystawę stałą naszego muzeum – „Cele więzienne KGB” – w filii na Starym Mieście w Tallinnie. Ekspozycja ta będzie nowym spojrzeniem na zbrodnie reżimu sowieckiego i opór jego ofiar, ale także na współpracę i to, jak KGB i inne, podobne organizacje, niestety, nadal działają w różnych modelach reżimów politycznych na całym świecie – opowiada Vaino.

Teraz kierujemy się w stronę tallińskiego Starego Miasta. To tutaj zaczyna zwiedzanie stolicy Estonii większość turystów. Możemy kupić bilet wejściowy do gotyckiego ratusza (Tallinna raekoda), pójść na obiad do jednego z modnych lokali gastronomicznych, dobrych dla „zasobnych portfeli”, zapalić świeczkę w cerkwi albo zwiedzić luterańską Katedrę Najświętszej Maryi Panny. Otóż warto pamiętać, że historycznie Estonia jest krajem protestanckim, choć dziś bardzo zeświecczonym. Ogromny Sobór św. Aleksandra Newskiego, leżący na wprost parlamentu, władze rosyjskie wybudowały w latach 1894–1900, aby nieco zrusyfikować wygląd hanzeatyckiego miasta.

Najstarsza apteka i kawiarnia

Ja polecam jednak udać się do apteki i to nie dlatego, że długie, zimowe wieczory mogą sprzyjać przeziębieniom. Apteka Ratuszowa w Tallinnie (Raeapteek), jako najstarsza wciąż działająca w Europie (już od początku XV stulecia!), stanowi miejsce wyjątkowe, które z pewnością warto odwiedzić. Estończycy lubią być prekursorami, więc są nie tylko liderami cyfryzacji, lecz także kłócą się z Łotyszami o to, w której stolicy – Tallinnie czy Rydze – ustawiono pierwszą choinkę bożonarodzeniową na świecie. I szczycą się oczywiście swoją wiekową tallińską apteką. 

Nasza apteka, zwana po estońsku Raeapteek, oferuje wszystkie nowoczesne medykamenty, a także leki na receptę i różnorodne produkty ziołowe. Z drugiej strony mamy kilka starych, tradycyjnych produktów, które można kupić tylko tutaj – mówi w rozmowie z magazynem All Inclusive Birgitta Laanmets, menedżerka ds. projektów w aptece i miejscowa przewodniczka. Naszymi najpopularniejszymi „lekami” są bordo – słynne wino apteczne – oraz marcepan, znany w średniowieczu jako lekarstwo na ból miłości i smutek. Ale czy kiedykolwiek jedliście czekolady z czosnkiem lub cebulą? Są one również dostępne w sprzedaży w Raeapteek!

Stara apteka posiada małe muzeum pełne historii, które indywidualni turyści mogą zwiedzać bezpłatnie (w przypadku grup obowiązują opłaty). No dobrze, ale jeśli znudziły się nam takie eksperymenty, jak czekolada z czosnkiem i cebulą (podobno w Estonii można spotkać też czekoladę z… rybami), gdzie możemy pójść?

Warto wybrać się do prawdopodobnie najstarszej kawiarni w kraju – „Maiasmokk Kohvik”. Znajduje się ona przy ulicy Pikk (Długiej), w samym sercu Starego Miasta w Tallinnie, naprzeciwko budynku ambasady Rosji, który teraz jest otoczony plakatami i banderami antywojennymi. W ten sposób Estończycy, którzy pamiętają 1940 r., a więc czas aneksji kraju przez Związek Sowiecki, solidaryzują się z napadniętą Ukrainą.

Kawa po estońsku

W „Maiasmokk Kohvik” możemy zamówić pyszną kawę, ciastka, praliny, a latem lody. Dzieje najstarszej, nieprzerwanie działającej kawiarni w Tallinnie rozpoczęły się w 1864 r., mniej więcej wtedy, kiedy zaczyna się historia „A.Bliklego” w Warszawie (we wrześniu 1869 r.). Początkowo lokal w stolicy Estonii należał do Niemca bałtyckiego Georga Studego (1839–1919). Obecną nazwę – „Maiasmokk” – nadano mu w 1984 r. Wnętrze parteru, które od ponad 100 lat pozostało w niemal niezmienionym stanie, czyni tę kawiarnię wyjątkową. W „Maiasmokk Kohvik” znajduje się także Sala Marcepanowa – można w niej poznać historię tego przysmaku za pomocą audioprzewodnika, obejrzeć wystawę figur marcepanowych i proces malowania marcepanu.

Wszystko robimy na miejscu – podkreśla w rozmowie z magazynem All Inclusive menedżerka kawiarni Mirell Kraan. „Maiasmokk Kohvik” jest wyjątkowa właśnie ze względu na marcepan. To jeden z najstarszych wyrobów cukierniczych wytwarzanych w Estonii, już od średniowiecza. Pierwotnie miał służyć jako lekarstwo. Robi się go dziś dokładnie tak samo, jak setki lat temu – twierdzi Kraan.

Do pralinek albo ciastek dostępnych w „Maiasmokk Kohvik” możemy zamówić kieliszek znanego w Estonii likieru Vana Tallinn, który pełni tutaj podobną funkcję jak Ryski Czarny Balsam na Łotwie. O ile jednak balsam jest gorzki, to Vana Tallinn charakteryzuje się słodyczą. Likier ten produkuje się w różnych wariantach smakowych. Choć nazwę trunku tłumaczy się na „Stary Tallinn” (vana to po estońsku „stary”), to jego historia sięga Estońskiej SRR (1960 r.), podczas gdy Ryski Czarny Balsam powstał już w połowie XVIII stulecia. Po mocnych wrażeniach czekoladowych w tej czy innej kawiarni Vanalinn zapraszamy na kawę po estońsku – z domieszką Vana Tallinn.

Rybna dzielnica

Gdy zmęczymy się już przechadzkami po zabytkowym Starym Mieście, czeka na nas inna tallińska dzielnica – Kalamaja, czyli Rybny Dom (kala to po estońsku „ryba”, a maja, zarówno po łotewsku, jak i estońsku, „dom”). Otoczona Zatoką Tallińską i Vanalinn jest jednym z najbardziej wyjątkowych i tętniących życiem obszarów w stolicy Estonii.

Historia Kalamaji od zawsze wiąże się z morzem. Już w średniowieczu stanowiła ona przedmieście Tallinna, jedno z najwcześniejszych, będące domem dla rybaków, żeglarzy i producentów lin – mówi w rozmowie z All Inclusive Kristi Paatsi z Muzeum Kalamaji.

Wielkie zmiany w życiu mieszkańców przyniosło otwarcie w 1870 r. połączenia kolejowego z Petersburgiem. Wydarzenie to pobudziło rozwój różnych gałęzi przemysłu w Tallinnie.

Wszystko, co możesz sobie wyobrazić, było wytwarzane w Kalamaji, w tym łodzie podwodne, rowery, skarpetki i pończochy, słodycze, zabawki, zapałki i mnóstwo innych rzeczy. Chociaż wiele gałęzi przemysłu od tego czasu upadło, niektóre pozostały, jak np. produkcja słynnych estońskich fortepianów – opowiada Paatsi. Obecnie ponad 12 tys. osób nazywa Kalamaję swoim domem. Na tutejszych ulicach można usłyszeć język estoński, ale także rosyjski, fiński, angielski. Okolica urzeka starymi, drewnianymi domami, zielenią, ogólnie twórczą atmosferą i poczuciem wspólnoty. W Kalamaji znajduje się dziś wiele interesujących sklepów, kawiarni, muzeów i galerii. To jakby osobna wioska pośrodku stolicy – precyzuje Kristi Paatsi z Muzeum Kalamaji, które w 2024 r. zdobyło muzealnego Oscara, prestiżową Europejską Nagrodę Muzealną Roku (EMYA – European Museum of the Year Award), a dokładnie tzw. Silletto Prize, przyznawane za aktywność społeczną i lokalne zaangażowanie.

Najnowszy oddział Muzeum Miejskiego w Tallinnie (Tallinna Linnamuuseum), usytuowany od wiosny 2018 r. w sercu dzielnicy Kalamaja, stanowi jednostka partycypacyjna, tworzona i zarządzana przez lokalną społeczność. Stała ekspozycja tej placówki to Wieś w środku miasta. Historie o Kalamaji opowiada o życiu okolicy poprzez pokazanie sześciu postaci (kobiety, dziecka, mężczyzny, artysty i zwierzęcia). Spacer po muzeum odsłoni dzieje okolicznych domów i miejscowej ludności: zwiedzający witany jest w piwnicy, korytarzu, garażu, salonie, ale wystawy można znaleźć także w toalecie. Najmłodsi zwiedzający mogą bawić się w domku dla lalek, przedstawiającym dom w stylu tallińskim – opowiada Paatsi.

Nieco dalej od Tallinna

Warto podczas podróży po Estonii wyjechać poza Tallinn. Haapsalu, piękne miasto położone półtorej godziny jazdy autobusem od stolicy, kojarzone jest przede wszystkim jako wyśmienite uzdrowisko klimatyczne i balneologiczne. Haapsalu słynie od dawna jako nadmorski kurort oraz miejsce wypoczynku i dobrego samopoczucia w Estonii. Znane jest z leczniczego błota morskiego, wydobywanego z pobliskich obszarów przybrzeżnych. Terapię błotną w Haapsalu stosuje się od początku XIX w. w leczeniu różnych dolegliwości, takich jak bóle stawów, choroby skóry i problemy z oddychaniem. Miasto zachwyca także swoim nadmorskim, leczniczym mikroklimatem – mówi w rozmowie z magazynem All Inclusive Jane Õunaste, dyrektorka ds. marketingu Hestia Hotel Group.

Pytam ją, czego można doświadczyć w lokalnych centrach spa i wellness. Okazuje się, że w Haapsalu dostępne są m.in.: terapia błotna; kuracje na bazie wody; masaże; zabiegi na twarz, ale również relaks, podczas którego goście skorzystają z tradycyjnej estońskiej gorącej sauny i brzozowej trzepaczki; aromaterapia w saunie parowej; peelingi z soli morskiej; maski błotne oraz hydroterapia w różnych basenach. Jest to idealne miejsce do oczyszczenia organizmu i zredukowania stresu. 

Kresy kresów Estonii

Kolejnym interesującym przystankiem może być Narwa, która znajduje się w odległości mniej więcej trzech godzin jazdy autem od Tallinna, przy granicy estońsko-rosyjskiej. To prawdziwe kresy kresów Estonii. W blisko 55-tysięcznej Narwie znajdziemy mało zabytków, ale panuje tu klimat miasta pogranicza. Gdybym miał więcej czasu, wybrałbym się do pobliskiego uzdrowiska Narva-Jõesuu, które jeszcze na początku XX w. nazywano Hungerburgiem i służyło głównie mieszkańcom Petersburga, bo bliżej stąd do dawnej stolicy Rosji niż do Tallinna.

Zwiedzanie Narwy warto zacząć od muzeum miejskiego (Narva Muuseum). Najciekawszy jest chyba Zamek Hermann, który liczy sobie ponad 700 lat, a przez stulecia podlegał Duńczykom, Niemcom, Szwedom i Rosjanom. Na drugim brzegu rzeki Narwy, już w Rosji, znajduje się Twierdza Iwangorodzka. Jako ciekawostkę można podać fakt, że do 1945 r. Iwangorod stanowił część estońskiej Narwy, zwaną Jaanilinn (było to dosłowne tłumaczenie rosyjskiego słowa Iwangorod na język estoński). Z kolei Zamek Hermann obecny kształt uzyskał w czasach Zakonu Kawalerów Mieczowych, w XIV–XVI w. Zniszczony podczas II wojny światowej, został gruntownie odrestaurowany w latach 70. i 80. XX stulecia, zanim otwarto go dla zwiedzających jako muzeum, które oferuje stałą wystawę prezentującą dzieje Narwy oraz kilkanaście czasowych ekspozycji. Od października 2020 r. w wieży zamkowej można podziwiać m.in. Czas Narwy (po estońsku Narva aeg). Ta interesująca wystawa przybliża historię zegarów na przestrzeni ostatnich kilku wieków.

Kiedy już zwiedzimy Zamek Hermann, warto udać się do Galerii Sztuki (Kunstigalerii), która mieści się w Bastionie Gloria, w starym budynku magazynu prowiantu i broni, wybudowanym w 1777 r. Na stronie Narva Muuseum możemy przeczytać: Dziś jest to jedna z niewielu budowli na Starym Mieście, które przetrwały niszczycielskie wydarzenia II wojny światowej. W 1991 r. w odrestaurowanym i specjalnie przeprojektowanym budynku otwarto pierwszą wystawę, a dzień ten można nazwać Urodzinami Galerii Sztuki – oddziału Muzeum Narwy. W tym momencie warto wspomnieć, dlaczego w mieście jest tak mało zabytków. W 1944 r. Narwa z pięknym Starym Miastem, nazywana kiedyś błyskotką Estonii, została obrócona w proch przez bombardowania sowieckie. Ocalał XVII-wieczny budynek ratusza (Narva raekoda), obok którego znajduje się gmach Koledżu (Kolledž), uczelni będącej filią Uniwersytetu w Tartu (Tartu Ülikool). W tej pierwszej budowli, reprezentującej styl wczesnoklasycystyczny, obejrzymy wspaniałą makietę przedwojennej Narwy, której Stare Miasto uznawano za co najmniej tak samo piękne, jak te w Tallinnie.

W tym mieście na granicy z Rosją umawiamy się z Siergiejem Poljatszichinem, który opowiada nam o lokalnej scenie teatralnej, nazywanej Vaba Lava, czyli „Wolną Sceną”. Pamiętajmy, że Narwa jest w większości rosyjskojęzyczna (w ok. 90 proc.). Od momentu otwarcia Vaba Lava oferuje publiczności wiele występów i innych wydarzeń kulturalnych. Sami wystawiamy różne sztuki, ale zapraszamy także inne estońskie teatry. W ten sposób dajemy mieszkańcom Narwy możliwość zobaczenia i zapoznania się ze współczesną estońską sztuką teatralną – mówi Siergiej. Ważną część naszych działań stanowi promocja współczesnej kultury estońskiej w Narwie, najbardziej rosyjskojęzycznym regionie kraju. Poza tym niektóre z projektów mają na celu pomóc mieszkańcom miasta w nauce estońskiego. Większość przedstawień odbywa się w tym języku, ale zapewniamy napisy po rosyjsku i angielsku. W ten sposób nawet osoba nieznająca estońskiego może przyjść na spektakl i zrozumieć, o czym mówi się na scenie – dodaje członek kolektywu Vaba Lava, który zaprasza do Narwy również turystów z Polski. Największe wydarzenie w teatrze stanowi odbywający się co dwa lata Międzynarodowy Festiwal Teatralny Wolność (Vabaduse festival). Vaba Lava zaprasza wtedy zespoły z zagranicy, np. w sierpniu 2023 r. przyjechały grupy z Polski, Uzbekistanu, Kazachstanu i Chile. Jak podkreśla Siergiej, Vabaduse festival jest doskonałą okazją do zapoznania się ze sztuką teatralną z całego świata.

Estońska natura

Estonia to nie tylko miasta, takie jak Tallinn, Tartu, Parnawa czy Narwa, lecz przede wszystkim natura. Warto wpaść do dwóch parków narodowych: Lahemaa i Soomaa. Ten pierwszy leży nad Zatoką Fińską, w prowincjach Harjumaa i Virumaa Zachodnia. Założono go jeszcze w czasach radzieckich, w 1971 r. Był to pierwszy park narodowy na terenie ZSRR. Lahemaa stanowi obecnie największy tego typu obszar chroniony w Estonii – zajmuje powierzchnię 747,8 km².

Prawie trzy czwarte powierzchni parku zajmują lasy, z czego 15 proc. porasta tereny bagienne. Wśród drzewostanu dominują sosna zwyczajna i świerk. Mniej więcej 5,3 proc. obszaru stanowią łąki, a 4,6 proc. zajmują bagna. W granicach parku możemy spotkać 44 gatunki roślin chronionych, 307 gatunków mchów i 398 gatunków porostów. Rosną tu też m.in. kukułka Fuchsa, groszek nadmorski czy honkenia piaskowa. Jedną z najrzadszych lokalnych roślin jest syberyjska sałata. Warto także pamiętać, że Lahemaa stanowi jedyny obszar w Estonii, gdzie rośnie malina tekszla (jeżyna arktyczna).

My jednak kierujemy się do Parku Narodowego Soomaa, który zachwala w rozmowie z nami lokalny przewodnik Aivar Ruukel. Soomaa przypada do gustu osobom lubiącym dziewiczą przyrodę, dzikie miejsca. Tutejsze szlaki bagienne oferują możliwość eksploracji rozległych torfowisk po drewnianych promenadach, dzięki czemu odwiedzający mogą obserwować z bliska florę i faunę. Krajobraz ten, odmienny od wielu polskich obszarów przyrodniczych, zapewnia wyjątkowe i medytacyjne przeżycia.

Park Narodowy Soomaa został założony w 1993 r., a od 2004 r. (data wejścia Estonii do Unii Europejskiej) należy do sieci obszarów objętych ochroną przyrody na terytorium UE – Natura 2000. Położony jest w prowincjach Viljandimaa i Parnawa. Obejmuje ochroną powierzchnię blisko 400 km², w tym torfowiska (51 proc.), lasy (44 proc.) i łąki zalewowe (5 proc.). Charakterystyczne dla tutejszego krajobrazu są obszary bagienne, poprzecinane niewielkimi rzekami. Pytam Aivara Ruukela, kiedy najlepiej odwiedzić Park Narodowy Soomaa. Wszystkie pory roku mają tutaj swój urok. Moją faworytką jest zima. Ale Soomaa słynie również z tzw. piątej pory roku, kiedy park zostaje zalany, zmieniając krajobraz w wodną krainę czarów. Zjawisko to jest rzadkie i daje możliwość zwiedzania parku kajakiem, zapewniając miłośnikom przyrody niezapomniane wrażenia.

Spróbujmy estońskiej kuchni

Koncentracja na świeżych, sezonowych składnikach sprawiła, że Estonia stała się północnoeuropejskim kierunkiem dla smakoszy. Taką informację możemy znaleźć na stronie Visit Estonia (www.visitestonia.com). Ten kraj słynie ze wspaniałego czarnego chleba, podawanego ze słonym masłem, ryb łowionych w Bałtyku i smacznych produktów leśnych, takich jak borówki czy grzyby.

My udajemy się do dwóch restauracji wyróżnionych gwiazdką Michelin. Pierwsza z nich mieści się w muzeum fotografii w Tallinnie – Fotografiska, a druga w samym sercu Starego Miasta w Viljandi.

Restauracja w Fotografiska zaprasza wszystkich na 6. piętro muzeum, z którego można podziwiać wspaniałe widoki na historyczne Stare Miasto, tętniący życiem dworzec kolejowy i modne, rozwijające się rejony w pobliżu dzielnicy artystycznej. Naszą „raison d’être” stanowi inspirowanie bardziej świadomego świata poprzez pyszne jedzenie i napoje. Zespół kuchenny jest podekscytowany filozofią „od korzenia do kwiatu” i „od nosa do ogona”, dzięki czemu ceni się każdą część danego składnika. Nasze zaangażowanie w zrównoważony rozwój zostało docenione i przez trzy lata z rzędu z dumą otrzymywaliśmy Zieloną Gwiazdkę Michelin – chwali się w rozmowie z magazynem All Inclusive menedżerka restauracji.

Pytam ją o charakterystykę estońskiej kuchni. Według niej tradycyjnie koncentruje się ona na prostych, pożywnych składnikach, takich jak warzywa korzeniowe, mięsa, ryby i chleb żytni. Estończycy mogą się pochwalić naturalną postawą „zero waste”. Na naszą kuchnię wpływają pory roku, w dużym stopniu opieramy się na lokalnych produktach i szczycimy różnymi metodami utrwalania żywności. Tradycyjne potrawy często wykorzystują takie techniki, jak wędzenie i fermentacja, co odzwierciedla historyczną potrzebę przechowywania jedzenia w czasie długich zim panujących w Estonii.

Czy w znajdującej się na 6. piętrze muzeum Fotografiska restauracji można natrafić na coś lokalnego, bałtyckiego lub nordyckiego? Nasze dania nawiązują do tradycyjnych estońskich składników (wraz z nowymi dodatkami, takimi jak lokalnie uprawiane karczochy), a nowoczesne techniki nadają im współczesny akcent. Dzięki oswajaniu zapożyczonych technik lub odkrywaniu na nowo starych, nasza kuchnia pozostaje pocieszna i nostalgiczna, zyskując jednocześnie świeży, innowacyjny element mówi nam menedżerka słynnej tallińskiej restauracji.

W celu skosztowania kolejnych smakołyków wybieramy się do „Fellin” w Viljandi. Fellin to stara, niemiecko-bałtycka nazwa Viljandi, używana także w czasach carskich (do 1917 r.). Mamy doskonałe ciasta i robimy je tutaj każdego ranka. Oferujemy też nasz słynny chleb, który również pieczemy codziennie rano. Szef kuchni Märt Õunap wykorzystuje elementy kuchni nordyckiej, łącząc je z naszymi sezonowymi składnikami. Staramy się, żeby menu było proste, ale jednocześnie zawierało kilka ciekawych dodatków. Mamy także trochę potraw – barszcz Fellin, tatar i kanapkę z jagnięciną – które są naszymi popisowymi daniami i nie możemy ich zmieniać, ponieważ ludzie o nie proszą – mówi magazynowi All Inclusive Katrin Tuisk, menedżerka restauracji.

Warto spakować walizkę i jechać

Estonię warto odwiedzić nie tylko latem, ale o każdej porze roku, nawet jeśli zimą temperatura spada grubo poniżej 0°C. Kraj ma do zaoferowania piękną naturę, zabytki związane z burzliwą przeszłością, kształtowaną początkowo przez Kawalerów Mieczowych (Zakon Liwoński), później Rzeczpospolitą, Szwecję i Rosję, a potem niepodległe państwo – od lutego 1918 r. Nie tak dawno dumna, młoda republika obchodziła swoje stulecie.

Estończycy są narodem gościnnym, choć introwertycznym. Pobyt w tym kraju może obfitować we wspaniałe doznania smakowe, co staraliśmy się zasygnalizować w tym artykule. Na pewno największe wrażenie robi dziewicza natura, w tym wspaniałe parki narodowe. Ale nie warto uciekać także od interesujących miast: stołecznego Tallinna i spacerów po jego pięknym Starym Mieście, Parnawy z dzielnicą uzdrowiskową i malowniczymi plażami czy wreszcie tajemniczej, leżącej już na granicy z Rosją Narwy. Last but not least, warto odwiedzić blisko 100-tysięczne Tartu, o którym w tym artykule nie wspominaliśmy, a które w 2024 r. było Europejską Stolicą Kultury.

Do Estonii możemy dojechać samochodem i autobusem, ale najwygodniej będzie dotrzeć do niej samolotem. Polskie Linie Lotnicze LOT latają z Warszawy do Tallinna kilka razy w tygodniu. Już sam pobyt na lotnisku Ülemiste (Tallinn Airport – TLL), noszącym imię Lennarta Meriego (1929–2006) – estońskiego pisarza i polityka, prezydenta kraju w latach 1992–2001, będzie zderzeniem z różnicami kulturowymi. O ile międzynarodowy port lotniczy w łotewskiej Rydze jest stateczny, przypominający ten warszawski, to w tallińskim ujrzymy „małą Skandynawię”: ciepłe kolory, kąciki dla dzieci, stoły do tenisa stołowego, miejsca, gdzie możemy przeczytać lub wypożyczyć książki.

Taka jest Estonia. Kraj, który o swojej sowieckiej przeszłości chciałby jak najszybciej zapomnieć. To już raczej Skandynawia niż Wschód, chyba że pojedziemy do dalekiej Narwy. Wybierzmy się tam zatem w 2025 r., skosztujmy czarnego chleba, estońskich ryb, zamówmy kawę w jednej z klimatycznych kawiarni na Vanalinn i wypijmy kieliszek Vana Tallinn. Z pewnością nie rozczarujemy się. A potem zaprośmy naszych nowo poznanych estońskich przyjaciół z rewizytą do Polski.