Długi biur i agencji turystycznych sięgnęły 10 i pół miliona złotych. W bazie danych Krajowego Rejestru Długów znalazło się 467 podmiotów z tej branży, to jednak nie powód do paniki – przekonują specjaliści. Dług rośnie, ale dotyczy on głównie podmiotów, których dotknął wcześniej kryzys.
Po ciężkich dwóch latach, czas na ożywienie. Branża turystyczna podnosi się z kolan. Choć minimalnie wzrosła liczba dłużników, biura i agencje turystyczne mają się coraz lepiej. Na liście zadłużonych w KRD, w listopadzie 2013 roku znalazły się 452 biura i agencje turystyczne, do lutego tego roku przybyło ich zaledwie 15. Najwięcej zadłużonych podmiotów jest w województwie mazowieckim, drugie w kolejności jest śląskie a trzecie małopolskie. Ostatnie dwanaście miesięcy pokazało, że biura turystyczne odrobiły lekcje. Przestały działać na granicy opłacalności i zaczęły na siebie zarabiać. Nie potwierdziły się też obawy, że napięta sytuacja i odwołanie wyjazdów do Egiptu przez większość organizatorów zachwieją kondycją agentów turystycznych.
– Nasza branża wiele się nauczyła przez ostatnie dwa lata – przekonuje Barbara Zabieglik z Dolnośląskiej Izby Turystyki. Rynek zweryfikował i wykluczył tych nieuczciwych. Biura, które działały na granicy opłacalności, zmieniły swoją politykę i rzetelnie przygotowują swoje oferty. Dzięki temu wzrosło zaufanie wobec biur i agencji turystycznych i to nas cieszy.– dodaje Zabieglik.
Pogłębiają się za to kłopoty tych, którzy już wcześniej mieli problemy z wypłacalnością. Nasza gospodarka jednak przyspiesza i widać to także po branży turystycznej – tłumaczy Adam Łącki prezes Krajowego Rejestru Długów. To był też dobry rok dla konsumentów, nauczeni wcześniejszym doświadczeniem dokładniej przyglądali się ofertom, wybierając głównie te proponowane przez doświadczonych rynkowych graczy – dodaje Łącki.
Wciąż jest jednak wiele do zrobienia. Choć wzrosły wymagania dotyczące sum gwarancyjnych to już pojawiają się głosy, że to za mało, aby klient miał pewność, że bez problemów wróci z wycieczki.
Do tej pory każdy operator turystyczny miał obowiązek przekazać marszałkowi województwa oryginał gwarancji bankowej bądź ubezpieczeniowej. Na podstawie tych dokumentów, w przypadku bankructwa danego biura, można było sprowadzić klientów do kraju oraz wypłacić im odszkodowania. Problem pojawi się, jeśli koszty biura podróży znacznie przekroczą kwotę gwarancji wykupionej przez organizatora wyjazdu.W takiej sytuacji najlepiej liczyć na siebie i pamiętać o zabraniu ze sobą dodatkowych pieniędzy, które w razie konieczności pozwolą nam bezpiecznie wrócić do domu.
Zawczasu warto też dokładnie zapoznać się z prawami do reklamacji. Nasza wiedza w tym zakresie wciąż kuleje – przekonuje Waldemar Sokołowski, prezes Rzetelnej Firmy. Tylko co czwarty konsument wie, że prawo do reklamacji nieudanego wyjazdu dotyczy także ofert last i first minute. Tylko co dziesiąty turysta orientuje się ile ma czasu na zgłoszenie zastrzeżeń organizatorowi wyjazdu – to mało – twierdzi Sokołowski. Warto pamiętać o sprawdzeniu wiarygodności touroperatora. – Jeśli już zdecydujemy się pojechać w daleką podróż na zasłużony odpoczynek, to zróbmy wszystko, aby był on udany. Sprawdźmy finansowe kondycję i wypłacalność biura podróży. Dowiedzmy się, czy posiada Certyfikat Rzetelności, świadczący o jego transparentności i wiarygodności finansowej. Pamiętajmy, że lepiej korzystać z usług firm, które już długo działają na rynku, bo są doświadczone i bardziej odporne na ewentualne kryzysy – uważa Sokołowski.
Wygląda na to, że Polacy z coraz większym zaufaniem patrzą na biura podróży. Po spadku sprzedaży w ostatnich dwóch latach w zagranicznej turystyce wyjazdowej eksperci spodziewają się wzrostu liczby zagranicznych wakacji na poziomie 4 procent. Ten sezon pokaże, czy zarówno biura podróży i klienci wreszcie będą mieli powody do zadowolenia.