IZABELA RUTKOWSKA

www.podroznosci.com

 

« Muzyka, taniec, śpiew, piękne góry, źródła wody mineralnej, temperament mieszkańców, doskonałe jedzenie i oczywiście wino – te właśnie rzeczy wymieniają najczęściej osoby pytane o to, co kojarzy im się z Gruzją. Ja do powyższej listy skojarzeń mogę dorzucić jeszcze gruzińskie toasty i ośrodki narciarskie Kaukazu. Czeka tu na nas naprawdę mnóstwo atrakcji. »

Charakterystyczny szczyt Uszba (4710 m n.p.m.), tzw. Matterhorn Kaukazu, w regionie Swanetia

© BESSARIONCHAKHVADZE/ŁUKASZHATŁAS

 

Gruzini kochają swoją ojczyznę i uważają, że jest najpiękniejsza na świecie. Z wielką chęcią przytaczają legendę o jej powstaniu. Według niej kiedy Bóg rozdzielał ziemie między narody, które tłoczyły się niecierpliwie i dopraszały o jak najlepsze tereny, lud gruziński bawił się i pił wino. Gdy Stworzyciel przydzielił terytoria, jego uwagę zwrócili radośni, roześmiani ludzie. Zachwycony ich podejściem do życia postanowił podarować im najpiękniejszą krainę na świecie, którą początkowo miał zostawić sobie. Mówi się, że w każdej legendzie jest ziarnko prawdy. W Gruzji niemal wszędzie ujrzymy widoki zapierające dech w piersiach. 

 

Po gruzińsku nazwa tego niewielkiego kaukaskiego kraju brzmi Sakartvelo. Oznacza ona ziemię Kartwelów. Według mitologii Gruzini pochodzą od Kartlosa, który miał być praprawnukiem samego Noego.

KIELICHY W GÓRĘ

Gruzja to kraj winem płynący. Wszystkie ważne spotkania, wyzwania, problemy, poważne decyzje poprzedzane są odprężającym kieliszkiem szlachetnego trunku. Zwyczaj picia i wytwarzania wina liczy sobie tutaj tysiące lat i jest prawdopodobnie najstarszy na świecie, co Gruzini z dumą podkreślają. Tradycyjnie przy jego produkcji używa się glinianych amfor o nazwie kwewri. Do zakopanych w ziemi naczyń, czasem mających pojemność nawet kilku tysięcy litrów, wkłada się całe kiście winogron, które przez dwa tygodnie fermentują. Następnie amfory szczelnie się zamyka, aby po dwóch latach uzyskać doceniane przez znawców wino. 

 

Winiarskie tradycje tego kraju powiązane są nieodłącznie z gruzińskimi toastami. Każdy z nich to osobna historia, opowiedziana z lekkim przekąsem, zakończona wyszukaną puentą i głębokim przesłaniem. Wznosić powinien je tzw. tamada, czyli mistrz ceremonii. Przed ucztą zapoznaje się on z informacjami dotyczącymi honorowych gości, aby móc wspomnieć o nich w swoich przemowach. Na każdym spotkaniu musi zostać wygłoszonych kilka najważniejszych toastów. Przede wszystkim należy wypić za przodków. Dla Gruzinów bardzo ważne jest poczucie narodowej tożsamości. Każda przemowa kończy się gromkim Gaumardżos!, co dosłownie oznacza „Za twoje zwycięstwo!” (to odpowiednik naszego Na zdrowie!). Tradycja wznoszenia toastów odgrywała ważną rolę w czasach Imperium Rosyjskiego. Gruzini zbierali się w domach, ucztowali i pili wino. Ten zwyczaj pomagał im przetrwać pod obcymi rządami. Podczas tradycyjnej gruzińskiej supry, czyli uczty, obowiązują niepisane zasady. Przykładowo kielich z winem trzyma się zawsze w prawej dłoni, goście nie wygłaszają toastów, jeśli nie zostali wskazani przez tamadę, nie należy nikogo krytykować. Poza tym niemile widziane jest również doprowadzenie się do upojenia alkoholowego, dlatego warto odpowiednio dawkować sobie posiłki i ilość trunku. Trochę trudniej będzie zachować umiar, kiedy trzeba pić z tradycyjnego rogu – nie da się tego naczynia nie opróżnić za jednym razem, gdyż nie można go odstawić. 

 

W Gruzji występuje ok. 540 gatunków wina. Każdy z nich ma wyjątkowy smak. Za najważniejszy winiarski region uchodzi Kachetia, w której znajduje się ponad 70 proc. upraw winorośli w kraju. Kto nie odwiedził tej wschodniej krainy, nie może powiedzieć, że poznał Gruzję. Tak twierdził Akaki Cereteli (1840–1915), poeta, prozaik i publicysta, uważany za twórcę współczesnego gruzińskiego języka literackiego. Z pewnością miał rację, bo ze względu na swoje położenie, kuchnię, krajobrazy i winiarskie tradycje ten region jest miejscem, które koniecznie trzeba zwiedzić podczas podróży po ojczyźnie Gruzinów.

KRAINA WINA

Znaczną część Kachetii stanowi rozległa dolina, na północy sąsiadująca z dagestańskim Kaukazem, a od południa dochodząca do azerbejdżańskich mokradeł. Stolicą regionu jest blisko 25-tysięczne Telawi, jednak turyści najchętniej odwiedzają niewielką miejscowość malowniczo położoną na zboczu wzniesienia. Górujące nad doliną Sighnaghi, usytuowane na średniej wysokości ok. 790 m n.p.m., nazywane bywa miastem miłości. Rzeczywiście urok tego miejsca skłania do podejmowania romantycznych decyzji. W Sighnaghi koniecznie trzeba przespacerować się pięknie odrestaurowanym historycznym centrum. Warto też odwiedzić muzeum miejskie, w którym obejrzymy m.in. bogaty zbiór dzieł Niko Pirosmaniego (Niko Pirosmanaszwilego). Historia życia tego najwybitniejszego gruzińskiego malarza samouka to świetny materiał na film. Pochodził z ubogiej chłopskiej rodziny ze wsi Mirzaani w Kachetii. Żeby zarobić na chleb, m.in. malował szyldy na zlecenie. Swoje dzieła tworzył na tym, co znajdowało się pod ręką: na kartonach, kawałkach blachy, płótnach, deskach. Niestety zmarł również w biedzie w kwietniu 1918 r. w Tbilisi. Plotka głosi, że to właśnie wydarzenie z życia gruzińskiego Nikifora (jak często zwie się w Polsce Niko Pirosmaniego) było inspiracją do powstania w 1982 r. rosyjskiej piosenki Milion purpurowych róż wykonywanej przez Ałłę Pugaczową. Malarz miał podarować ogromne ilości kwiatów pewnej kobiecie, ale aby je zdobyć, musiał sprzedać wszystko. Jak to często bywa, dopiero po śmierci artysty doceniono jego twórczość. Dziś odnalezione w różnych miejscach szyldy Pirosmaniego są bardzo popularne w Gruzji, a motywy z jego obrazów zdobią liczne gruzińskie wnętrza, w tym niemal każdy lokal gastronomiczny. 

 

Podczas wizyty w Kachetii nie sposób nie zajrzeć do słynnego kompleksu Dawit Garedża (Dawid Garedża). Jego nazwę utworzono od imienia pochodzącego z Syrii mnicha Dawida, który w VI w. założył pierwszy monastyr na górze Garedża. Dziś kompleks klasztorny leży na granicy gruzińsko-azerbejdżańskiej (część znajduje się na terenie Azerbejdżanu). W XII stuleciu udał się tutaj po przymusowej abdykacji Dymitr I (ok. 1093–1156), najstarszy syn Dawida IV Budowniczego (1073–1125). To właśnie ten ostatni władca zjednoczył kaukaski naród. Za jego panowania stworzono silną armię, zreformowano Kościół, przeprowadzono zmiany w administracji. Dawid IV był królem tolerancyjnym, dzięki czemu w jego państwie w zgodzie mogli żyć obok siebie muzułmanie, żydzi i chrześcijanie. Za jego czasów rozpoczęła się epoka zwana złotym wiekiem Gruzji, która trwała do XIII stulecia.

 

MIASTO NIEZWYKŁE

Wspomniany Dawid IV ufundował m.in. kompleks klasztorny Gelati, położony ok. 8 km na północny wschód od Kutaisi. Ten wpisany w 1994 r., razem z kutaiską Katedrą Bagrata (usuniętą następnie w 2017 r. z powodu zakończonej rekonstrukcji, która naruszyła historyczną autentyczność obiektu), na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO zabytek koniecznie należy zobaczyć. W przeszłości działała tu akademia nazywana Nową Grecją. To właśnie w niej studiowali wybitni naukowcy i myśliciele. Podobno na terenie kompleksu znajduje się nie tylko grób Dawida IV Budowniczego, ale i (w jakimś sekretnym miejscu) Tamar I Wielkiej (1160–1213) – władczyni, która nosiła tytuł króla królów tak jak jej poprzednicy. 

 

Główną świątynią Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego i Apostolskiego jest wznosząca się w Tbilisi Katedra Sioni. Przechowuje się w niej najcenniejszą relikwię w kraju, czyli krzyż św. Nino, według tradycji zrobiony z dwóch gałązek winorośli splecionych kosmykiem jej włosów. To właśnie z tym krzyżem święta miała głosić nauki Jezusa. Będący pod wrażeniem jej pobożności król Kartlii (dawnej Iberii) Mirian III ustanowił w 337 r. chrześcijaństwo religią państwową (Gruzja stała się drugim chrześcijańskim krajem na świecie, po Armenii). Podczas spaceru po gruzińskiej stolicy z pewnością powinniśmy zajrzeć do Katedry Sioni. 

 

Tbilisi jest wyjątkowym miastem o niepowtarzalnej atmosferze. Wpływa na to m.in. jego położenie na zboczach Małego Kaukazu, nad rzeką Kurą. Stolica Gruzji najpiękniej wygląda nocą, gdy większość najważniejszych obiektów zostaje podświetlona. Na punkcie iluminacji mieszkańcy Tbilisi są pozytywnie zakręceni. Przykładem ich osobliwego zamiłowania jest chociażby otwarty jedynie dla ruchu pieszego Most Pokoju zwany potocznie podpaską, łączący zabytkową część miasta z nowoczesną. Rozświetlają go tysiące diod LED. 

 

Wyjątkowość stolicy przejawia się także w jej wielokulturowości. Znajdują się tu świątynie Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego i Apostolskiego oraz Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego, meczet, synagoga i katolicki kościół. Co ciekawe, we wspomnianym meczecie modlą się wyznawcy islamu szyickiego i sunnickiego.

 

W Tbilisi obowiązkowo należy wjechać kolejką gondolową za symboliczne lari pod pomnik Matka Gruzja z 1958 r. usytuowany na szczycie grzbietu górskiego Sololaki. Monumentalny, 20-metrowy posąg przedstawia kobietę, która w jednej ręce trzyma miecz do obrony przed wrogami, a w drugiej puchar wina dla przyjaciół. Rozpościera się stąd niezapomniany, zapierający dech w piersiach widok na miasto. Można dostrzec wspomniany Most Pokoju czy nowoczesny Park Rike z tańczącymi fontannami, a w nim futurystyczną konstrukcję przypominającą wielkie, stalowe rury – to teatr muzyczny i przestrzeń wystawiennicza. Najwyższym wzniesieniem w Tbilisi jest Mtatsminda (770 m n.p.m.). Na tę górę też wjedziemy kolejką (linowo-szynową). Znajdują się na niej wieża telewizyjna, park rozrywki (Mtatsminda Park), restauracje, kawiarnie i sklepy z pamiątkami. 

 

W stolicy warto zatrzymać się na nieco dłużej choćby po to, żeby skorzystać z bogatej oferty klubów nocnych. Aby się zrelaksować, należy udać się do zbudowanych w stylu perskim łaźni siarkowych w Abanotubani. Podczas wizyty w nich można zamówić wino i coś do jedzenia. 

Nad rzeką Kurą leży również inne słynne gruzińskie miasto – Bordżomi. Lecznicze właściwości wody mineralnej Borjomi są znane na całym świecie. Liczne badania udowadniają, że jej skład jest identyczny jak ponad 100 lat temu. Bardzo dba się o to, aby wydobywać taką ilość wody, która nie wyczerpie źródła artezyjskiego wypływającego na wysokości ok. 2300 m n.p.m. nad kurortem Bakuriani. 

Tbilisi z wijącą się przez nie rzeką Kurą (po gruzińsku Mtkwari) poprzecinaną mostami

© GEORGIANNATIONALTOURISMADMINISTRATION

 

Założony w VI w. kompleks monastyrów Dawit Garedża znajduje się na granicy z Azerbejdżanem

© BESSARIONCHAKHVADZE/ŁUKASZHATŁAS

CZARNOMORSKI KURORT

Gruzini żyją pełną piersią i chyba dlatego tak łatwo zakochać się w ich kraju i kulturze. Kochają jeść, tańczyć i śpiewać. Najczęściej ich mocne, głębokie głosy usłyszymy po którymś z kolejnych toastów. Mile widziana jest wymiana repertuaru przy stole. Gruzini nie marnują darów natury. Wytłoki winogronowe wykorzystują do produkcji miejscowego wysokoprocentowego alkoholu. Czacza, bo o niej mowa, ma od 40 do nawet 65 proc. etanolu. Znajdziemy ją na każdym rogu. Jednak z degustacją warto wstrzymać się do czasu natrafienia na sprawdzone źródło. Dobrej jakości czacza domowej produkcji jest smaczna, mocna i nie powoduje zazwyczaj żadnych przykrych dolegliwości następnego dnia.

 

Z produkcji tego alkoholu słynie Adżaria, kraina położona w południowo-zachodniej części kraju, nad Morzem Czarnym. W najsłynniejszym gruzińskim kurorcie, tutejszym 165-tysięcznym Batumi, znajduje się nawet Wieża Czaczy. Ze stojących obok niej dystrybutorów jeszcze kilka lat temu w określonym dniu tygodnia przez 10 minut lał się ten wysokoprocentowy trunek.

 

Batumi, ech, Batumi, herbaciane pola Batumi. Cykadami dźwięczący świt świadkiem był szczęścia chwil. Tekst piosenki Filipinek z 1964 r. nuciło pół Polski (dziś można ją usłyszeć codziennie wieczorem w okolicy śpiewających fontann przy jednym z głównych wejść na batumski bulwar nadmorski). Nic więc dziwnego, że Polacy przyjeżdżający do tego adżarskiego kurortu często rozglądają się za uprawami herbaty. Dla miejscowych, szczególnie tych z młodszego pokolenia, to jednak dość zaskakujące zachowanie, ponieważ po herbacianych polach ślad prawie zaginął. Skąd w ogóle się tutaj wzięły? W drugiej połowie XIX w. w sąsiednim Azerbejdżanie odkryto złoża ropy naftowej i rozpoczęto wydobywać ją na skalę przemysłową. W okolice Baku ściągali zagraniczni inwestorzy i ludzie szukający pracy. Wkrótce ropa, najpierw pociągami, następnie pierwszymi rurociągami zaczęła trafiać do Batumi, które dzięki swojemu położeniu nad Morzem Czarnym stało się oknem na świat. Szybko powstały tu piękne hotele, stylowe kamienice i klimatyczne kawiarnie, a miasto zyskało status kurortu. Ponieważ do pracy przy budowie ropociągów brakowało już rąk, sprowadzono siłę roboczą z Chin. Jak nietrudno się domyślić, wraz z Chińczykami do Batumi trafiła herbata. Herbaciane krzewy szybko przyjęły się w czarnomorskim klimacie. Posadzono je na wzgórzach otaczających portowe miasto. W czasach Związku Radzieckiego pochodzącą stąd herbatę pito we wszystkich krajach bloku wschodniego. Niestety wraz z upadkiem systemu skończył się eksport, a pola straciły na wartości. Dziś szczepy krzewów herbacianych zobaczymy w rozległym Ogrodzie Botanicznym Batumi w pobliskiej miejscowości Mtsvane Kontskhi (Zielony Przylądek). Chodzą słuchy, że uprawa herbaty ma zostać wznowiona. Może piosenka Filipinek znów stanie się zatem aktualna…

 

Batumi to nie tylko popularna miejscowość wypoczynkowa, lecz także stolica Adżarskiej Republiki Autonomicznej, regionu, w którym działają osobne urzędy i parlament (funkcję premiera pełni od lipca 2016 r. Zurab Pataradze). Położone nad Morzem Czarnym miasto stanowi również siedzibę Sądu Konstytucyjnego Gruzji. Od kilku lat kurort ponownie pięknieje, odzyskuje swój dawny blask i nabiera nowoczesnego sznytu. Wybrzeże wprawdzie jest kamieniste, nie zraża to jednak miłośników kąpieli słonecznych, ponieważ na plaży dostępne są wygodne leżaki. Turyści mogą też spędzać czas na zrewitalizowanym starym i niedawno powstałym nowym bulwarze. Wieczorem tutejsze bary, kluby i restauracje tętnią życiem. Na klimatycznym placu Piazza, stylizowanym na włoski rynek z XIX w., wysłuchamy koncertów jazzowych. Niedaleko brzegu morza, w pobliżu budynku Radisson Blu Hotel i diabelskiego młyna przypominającego London Eye, stoi kolejny z symboli Batumi – 130-metrowa Wieża Alfabetu. Jej ażurową konstrukcję oplatają dwa ciągi z 33 literami wyjątkowego pisma gruzińskiego, co przypomina strukturę DNA. Jak mówią sami Gruzini, język jest swoistym kodem genetycznym narodu. W historycznej części Batumi koniecznie należy zajrzeć do jednej z licznych knajpek, żeby spróbować jedynego w swoim rodzaju zapiekanego placka chaczapuri, który w Adżarii podaje się z serem i lekko ściętym jajkiem (żółtko ma symbolizować słońce). Na każdym kroku natkniemy się tu również na tureckie przysmaki (Turcja leży zaledwie 15 km stąd) czy niemieckie, włoskie i ukraińskie restauracje. 

 

Jednym z najbardziej znanych obiektów w mieście jest ruchoma rzeźba Ali i Nino, usytuowana w okolicy nadmorskiego bulwaru. Inspirację do niej stanowiła historia zakazanej miłości gruzińskiej chrześcijanki i muzułmanina z Azerbejdżanu opisana w powieści Ali i Nino autorstwa Lwa Nussimbauma (pseudonim Kurban Said, 1905–1942). Wieczorami co 10 minut para na chwilę splata się w miłosnym uścisku. 

 

Podczas spaceru nabrzeżem po minięciu słynnego batumskiego delfinarium i tańczących fontann dojdziemy do ulicy Lecha i Marii Kaczyńskich, wzdłuż której wyrastają jak grzyby po deszczu nowoczesne kompleksy apartamentowo-hotelowe otaczające oddany do użytku we wrześniu 2016 r. Euphoria Batumi Hotel z klubem nocnym i kasynem. Zarówno w Batumi, jak i w całym kraju znajdziemy wiele polskich akcentów. Od kilku lat Gruzja jest jednym z najpopularniejszych miejsc na wyjazdy turystyczne wśród Polaków. Odkąd pojawiły się połączenia obsługiwane przez tanie linie lotnicze, przybywa ich tu coraz więcej. Zwiększeniu zainteresowania Gruzją sprzyja też brak obowiązku posiadania paszportów przez turystów z Polski. Dziś w wielu miejscach w tym kraju usłyszymy naszą ojczystą mowę. Zresztą ta popularność działa w dwie strony. Jeszcze 10 lat temu kuchni gruzińskiej można było spróbować tylko w paru lokalach w kilku dużych miastach w Polsce. Obecnie chinkali (rodzaj tutejszych pierogów wypełnionych bulionem) przygotowane przez rodowitego Gruzina zjemy również w mniejszych miejscowościach w naszym kraju. 

 

 

JAK POLAK Z GRUZINEM

Mieszkańcy Gruzji darzą polskich turystów nieskrywaną sympatią, która nie maleje od lat. Jest to chyba jedyny kraj na świecie (obok Węgier), gdzie nasz język wywołuje szczery uśmiech na twarzach miejscowych. Na ten stan rzeczy z pewnością wpłynęła sytuacja z sierpnia 2008 r., kiedy podczas trwania konfliktu gruzińsko-osetyjskiego prezydent Lech Kaczyński pomimo wielu przeciwności przybył na wiec w Tbilisi, aby podtrzymać na duchu Gruzinów i zadeklarować swoje poparcie dla ówczesnego gruzińskiego prezydenta Micheila Saakaszwilego. Dla obywateli Gruzji był to bardzo ważny gest. 

 

Jednak to nie jedyna przyczyna, dla której w tym małym kaukaskim kraju jesteśmy pozytywnie postrzegani. Obraz walczącego o wolność, inteligentnego i wykształconego Polaka pojawił się w świadomości Gruzinów już w pierwszej połowie XIX stulecia. Po powstaniu listopadowym w Królestwie Polskim nastąpiła fala zesłań na Kaukaz i Syberię. Zesłańcy znacząco przyczynili się do rozwoju nauki, kultury, sztuki i gospodarki na ziemiach, na których przyszło im żyć. Gruzini o tym doskonale wiedzą i bardzo doceniają ten fakt. Możemy tego doświadczyć na każdym kroku. 

 

 Polacy czują się w Gruzji na tyle dobrze, że coraz częściej inwestują w niej w nieruchomości. Ten trend da się w szczególności zaobserwować właśnie w Batumi. Na polskich stronach internetowych znajdziemy coraz więcej ofert mieszkań, apartamentów i domów do kupienia w tym mieście oraz kontakt do pośredników pomagających w wyborze i załatwianiu kwestii formalnych. Ceny nieruchomości są tutaj wciąż jeszcze znacznie niższe niż w przypadku wybrzeża Bałtyku. Któż nie chciałby zresztą móc odwiedzać Batumi, gdy tylko przyjdzie mu ochota i cieszyć wzroku widokiem falującego Morza Czarnego, zwłaszcza że na wynajmowaniu apartamentu podczas swojej nieobecności ma szansę zarobić.

 

Poza tym w Gruzji można także rozpieszczać podniebienie miejscowymi przysmakami. Pyszna gruzińska kuchnia już dawno podbiła świat. Do jej najbardziej znanych potraw należą chinkali, pierogi z nadzieniem z mięsa, i badridżani (badrijani), grillowane bakłażany z pastą z orzechów włoskich posypane orzeźwiającymi pestkami granatu. Gruzja smakuje kolendrą, świeżym pieprzem i baraniną, pachnie liśćmi laurowymi. Być w tym kraju i nie spróbować chaczapuri, to jak nie zjeść bigosu w trakcie zwiedzania Polski. Placek ten w zależności od regionu różni się dodatkami. Urozmaica się go serem, pastą z czerwonej fasoli czy jajkiem. Gruzińska kuchnia podbije serca amatorów ostrych sosów. Najsłynniejszym z nich jest z pewnością adżika, rozpowszechniona we wszystkich kaukaskich krajach. To paprykowa pasta z dużą ilością czosnku, solą i mieszanką ziół. Stanowi nieodzowny dodatek do zup, większości mięs i sałatek. Dość stałym elementem supry są potrawy przyrządzane z czerwonej fasoli, np. zupa lobio, która przybiera różne formy i konsystencję w zależności od wizji kucharza. Poza tym nie ma chyba wegetarianina nie lubiącego wspomnianych bakłażanowych zawijańców badridżani. To jeden ze smakołyków skłaniających do powrotu do gruzińskiego stołu.

 

KAUKAZ W ŚNIEGU

Jeszcze kilka lat temu niewielu Polaków kojarzyło Gruzję z wyjazdami narciarskimi. Dziś jest ona jednym z coraz częściej wybieranych regionów przez amatorów białego szaleństwa. Za zimową stolicę kraju uchodzi miasteczko Gudauri (2196 m n.p.m.) w regionie Mccheta-Mtianetia, położone w pobliżu szczytu Kazbek (5033,8 m n.p.m.) i masywu Kuro. To jedna z wizytówek Gruzji. Ten rozwijający się kurort narciarski może się pochwalić rozbudowaną, nowoczesną infrastrukturą i bazą noclegową na europejskim poziomie. W jego okolicy znajduje się ponad 57 km tras o różnym stopniu trudności. Warto przybyć tutaj latem, kiedy nie ma tylu tłumów. Możemy wówczas nasycić wzrok zapierającymi dech w piersiach widokami na majestatyczny Kaukaz.

 

Do Gudauri dostaniemy się słynną Gruzińską Drogą Wojenną. Swoją nazwę zawdzięcza ona Rosjanom, którzy w XIX w. zmodernizowali używany od starożytności szlak, aby umożliwić szybkie przerzucanie wojska przez góry. Cała trasa liczy sobie ponad 208 km. Podróż Gruzińską Drogą Wojenną to spotkanie z Wielkim Kaukazem. Kilka kilometrów powyżej Gudauri leży warty zainteresowania punkt widokowy. Rozciąga się z niego przepiękna panorama gór. Znajduje się tu również wzniesiony w 1983 r. pomnik przyjaźni rosyjsko-gruzińskiej – ogromny mural upamiętniający 200-lecie traktatu gieorgijewskiego i prezentujący trudną i złożoną historię relacji między Rosjanami a Gruzinami. Jeśli wspięlibyśmy się samochodem jeszcze wyżej, przekroczylibyśmy Przełęcz Krzyżową (2379 m n.p.m.). Charakterystycznymi budowlami w pobliskim regionie Tuszetia są osobliwe wieże mieszkalno-obronne.

 

W Gruzji można się z łatwością zatracić. Pisać i opowiadać o niej da się bez końca. To kolorowy kraj muzyki, tańca i śpiewu, pięknych i gościnnych ludzi kochających swoje tradycje, życie i wino. Na zakończenie naszej gruzińskiej podróży wznieśmy więc toast: Przed ścięciem drzewa rosną długo. Wypijmy za te, z których będą zrobione nasze trumny. Oby człowiek mający je zasadzić jeszcze się nie narodził. „Gaumardżos!”.