Po dramatycznych wydarzeniach w tuniskim muzeum Bardo w branży turystycznej zawrzało. Nagłe, nerwowe ruchy organizatorów i dziwną reakcję polskiego MSZ skrytykowali nie tylko ściągani pospiesznie z wakacji turyści ale i część przedstawicieli branży.

Trudno uciec od przekonania, że niezależnie od zaistniałego dramatu ktoś chce zbić na tym wydarzeniu dobrze wyglądający i etycznie usprawiedliwiony biznes.
Wydaje się oczywistym i bezdyskusyjnym, że bezpieczeństwem turystów handlować nie wolno. Zarówno narażanie ich na potencjalne niebezpieczeństwo jak i wywoływanie paniki przed wyjazdowej odbija się negatywnie  na branży i samych turystach. Czy jednak ruchy jakich jesteśmy obecnie świadkami mają na celu wyłącznie dobro klientów?
Polskie MSZ,  12 marca ustami swojego rzecznika informował opinię publiczną o negatywnej rekomendacji wyjazdowej dla Tunezji – NIE PODRÓŻUJ. Taka sama rekomendacja od dłuższego czasu dotyczy Egiptu. Tymczasem dla Turcji i Maroko przedstawiciele resoru wystawili  alert – OSTRZEGAMY PRZED PORÓŻĄ. Dlaczego? Bo to kraje arabskie, a więc zdaniem analityków MSZ  z założenia o potencjalnie wysokim ryzku terrorystycznym.  Owszem, ryzyko jest. Ale czy nie ma go w Europie? Czy nie było nie dawno we Francji, wcześniej w Hiszpanii, Londynie, Nowym Jorku, Bostonie? Tam latamy codziennie i nikt przecież tego nie zabrania. Nikt nie ostrzega  – Takie informacje wywołują zupełnie niepotrzebną panikę – podkreśla Michał Laskowski, dyrektor sprzedaży w portalu Qtravel.pl. – Po 12 marca zanotowaliśmy nagły wzrost zapytań o bezpieczeństwo w Turcji i Egipcie, choć wcześniej tego w ogóle nie było.  Uspokajamy nastroje wywołane przez niektórych TO i MSZ. Niestety, mamy już pierwszą rezygnację z tego drugiego kierunku. Podanym powodem rezygnacji były komunikaty w TV – dodaje Laskowski.
Tymczasem, jeszcze do ubiegłego tygodnia wszystkie wymienione  wcześniej kierunki były dość mocno promowane przez niemal wszystkich polskich touroperatorów. Egipt i Turcja, ze względu na swoje wysoko sklasyfikowane hotele z bogatą infrastrukturą dla dzieci, położone tuż przy plażach. Tunezja, jako jeden z kierunków na pełne słońca, tanie wakacje, na których wypoczynek idealnie połączyć można ze zwiedzaniem. Maroko, kraj pełen tajemnic, magnetycznej atmosfery, gościnnych ludzi. To co dziś zastanawia to fakt, czy do czasu ubiegłotygodniowego ataku terrorystów w Tunisie negatywne rekomendacje MSZ nie maiły znaczenia dla bezpieczeństwa naszych rodaków? Wówczas TO nie zwracali na nie żadnej uwagi i promowali kierunki niebezpieczne?
Przypomnijmy, że w ostatniej dekadzie Tunezja to średnio 15 proc. wszystkich wyjazdów turystycznych z Polski, Egipt blisko 25 proc., a Turcja ok. 20 proc. Tylko te 3 kierunki stanowią średnio 60 proc. (!) wszystkich turystycznych podróży naszych rodaków. Zaburzenie tylko jednego powoduje łańcuchową reakcję w kolejnych.  Tunezja zostaje zablokowana u progu sezonu. Część klientów z zaplanowanym w najbliższym czasie wyjazdem ma szansę na zmianę kierunków, pozostali na zwrot kosztów. To wydaje się uczciwe zagranie,  ale co z pozostałymi? Wywołany strach powoduje strategiczne przeniesienie zainteresowań na inne kraje. W ofercie dostępnej w Qtravel.pl w tej chwili dostępnych jest  219 propozycji wyjazdu do Tunezji, 358 do Egiptu i aż 782 do Turcji. A wszystkie w kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu odmianach.
Tym co chcieli wybrać się do Tunezji proponuje się alternatywny Egipt lub Turcję. Te kierunki zaś są średnio o 200, a nawet 400 zł droższe od Tunezji. Przy 3-4 osobach różnica robi się już wyraźna.  Oczywistym jest, że obecnej sytuacji miejsca w Egipcie i Turcji szybko zostaną wyprzedane, gdyż ich liczba jest już dawno zakontraktowana i nie będzie możliwości  masowego zwiększenia.  To spowoduje kolejne w serii przeniesienie zainteresowań pozostałych klientów na Bułgarię, Chorwację i inne dużo droższe kraje Europejskie Hiszpanię z Balearami, Włochy, może na Dominikanę czy bardzo popularne i promowane hiszpańskie Wyspy Kanaryjskie. Tam ceny są jednak już dużo wyższe –  o 500, 700, a nawet 1000 zł.
Nagłe nakręcenie sprężyny strachu i obaw spowoduje równie nagły brak wolnych miejsc w tańszych i bardziej popularnych kierunkach, a co za tym idzie lato bez ofert promocyjnych typu last minute. Mało tego, ogromny popyt może powodować nie tylko utrzymanie podstawowych cen katalogowych, ale wręcz – po sprytnym argumentowaniu – np. wzrostu kursów walut, co po takim ataku wydaje się przecież możliwe – ich podniesienie. Powstałe u progu sezony straty trzeba przecież jakoś odrobić.
Komu to służy? Dlaczego stawiamy otwarte pytania i tezy? Bo wydaje się, że jest to w interesie zarówno samych turystów, ale także pracowników szeroko rozumianej branży.  Już 12 marca, pierwsi ściągnięci awaryjnie z Tunezji klienci w relacjach telewizyjnych mocno krytykowali nadmierną gorliwość naszych touroperatorów. Wyrywanie Polaków z wakacji, jako jednych spośród odpoczywających tam gości, budziło ich zrozumiałą złość i niezrozumienie. Przecież w Muzeum Bardo zabici zostali i ranni zostali nie tylko Polacy. Żadne inne kraje nie podjęły jednak tak gwałtownej reakcji jak Polska. Sprawdziliśmy jak wygląda sytuacja u naszych najbliższych sąsiadów z którymi w aspekcie turystycznym tak często lubimy się porównywać.  Niemiecki odpowiednik MSZ zaledwie sugeruje wzmożoną czujność poza centrami turystycznymi, ściśle określając  miejsca o podwyższonym zagrożeniu. W komunikatach agencji rządowej nie ma jednak jednego słowa o negatywnej ocenie Egiptu, czy Turcji. Czyżby Niemiecki rząd mniej kochał swoich obywateli i nie dbał o ich bezpieczeństwo? (  http://www.auswaertiges-amt.de/DE/Laenderinformationen/00-SiHi/TunesienSicherheit.html )
Według niemieckiego Touristik Aktuell ,tylko dwóch organizatorów zezwala obecnie na bezkosztową zmianę kierunku. Są to Schauinsland oraz Studiosus. Dołączyła do nich linia lotnicza MSC. Nikt nie wycofał się jednak ze sprzedaży i wyjazdów do Tunezji. Podobnie jest w większości krajów Europy Zachodniej. Dlaczego u nas jest inaczej? Komu zależy na przeniesieniu zainteresowań na droższe kierunki?

Jacek Żakowski w swoim tekście Niebezpieczne Wakacje opublikowanym w Polityce z 23 marca zwraca uwagę na logikę terrorystycznego prawa serii. Terroryści z zasady nie atakują dwa razy tego samego miejsca. Zdaniem autora, Tunezja obok Maroka,  jest najbardziej stabilnym i bezpiecznym państwem na nieeuropejskim brzegu Morza Śródziemnego. Także od nas zależy jakie będą konsekwencje tego wydarzenia. Podszyte strachem, nagłe  odwrócenie się od Tunezji to zielone światło dla fundamentalistów z tzw. Państwa Islamskiego, którzy wykorzystają fakt zastraszenia do zbudowania – w obumarłym wówczas duchowo kraju – ośrodka wypadowego do Europy. To nieco horyzontalny, ale dobry i rzeczowy powód, by poważnie przemyśleć naszą reakcję.

Nie bez znaczenia jest też aspekt ekonomiczny i turystyczny. Wyłączenie tańszych kierunków u progu sezonu z pewnością zmniejszy ogólną liczbę wyjeżdzających na wakacje, ale Ci którym się uda znaleźć miejsca, zapłacą za nie dużo więcej. Konieczność czy może jednak sprytna taktyka?