AGATA KONDRACKA

« Gdy po raz pierwszy odwiedziłam północną część Norwegii, był lipiec. Środek dnia polarnego sprzyjał aktywnemu zanurzeniu w niesamowitej przyrodzie Lofotów oraz wysp Senja i Andøya. Ich magnetyzm sprawił, że jeszcze tego samego roku, w grudniu – tym razem w samym środku nocy polarnej – wylądowałam na lotnisku w Tromsø po raz drugi. Moim celem był słynny Przylądek Północny (Nordkapp) i zorza polarna. »

Letnie i zimowe impresje regionu Północna Norwegia zachwycają majestatem natury, surowością przestrzeni, różnorodnością krajobrazów i szacunkiem lokalnych mieszkańców do otaczającej ich fauny i flory. Nord-Norge to niewątpliwie raj dla osób aktywnych. Surowe skaliste szczyty, zielone doliny, plaże z delikatnym piaskiem, szmaragdowoniebieskie Morze Norweskie, unikatowe kolorowe domki rybackie i rzędy drewnianych żerdzi do suszenia dorszy, nazywanych przez Norwegów hjell, tworzą prawdziwe arcydzieło – swoistą wizytówkę północnej części Królestwa Norwegii.

Ten kraj Europy Północnej leży na zachodzie i północy Półwyspu Skandynawskiego. Jego terytorium (ponad 385,2 tys. km²) obejmuje również wyspy Jan Mayen (na Oceanie Arktycznym), Bouveta na południowy zachód od Przylądka Dobrej Nadziei oraz archipelag Svalbard (ze Spitsbergenem) w Arktyce. Ziemie norweskie zamieszkuje łącznie 5,4 mln ludzi. To jedno z najsłabiej zaludnionych państw naszego kontynentu (14 osób/km²). Jednocześnie od lat wiedzie prym w rankingach najdroższych europejskich kierunków podróży (obok Szwajcarii i Islandii). I chociaż wyprawa do krainy trolli to rzeczywiście spory wydatek, to jednak tutejsze niesamowite krajobrazy, widoki odbierające mowę oraz piękno i dziewiczość przyrody, których nie uświadczymy nigdzie indziej, warte są każdych pieniędzy.

Ze szczytu góry Fløya na Lofotach roztacza się cudowny widok na miasteczko Svolvær i Vestfjorde

LATO NA DALEKIEJ PÓŁNOCY

TROMSØ  – BRAMA ARKTYKI

Leżące 350 km za kołem polarnym Tromsø to dobre miejsce na rozpoczęcie przygody z kręgiem polarnym. Dobrze skomunikowane małe lotnisko (Tromsø lufthavn) usytuowane jest zaledwie 3 km na zachód od jego centrum, na wyspie Tromsøya. Prowadzi do niej most Tromsø i podziemny tunel – Tromsøysundtunnelen.

Już w trakcie lądowania z okien samolotu – przy dobrej pogodzie – można podziwiać bajeczne krajobrazy stanowiące preludium do północnonorweskiej przygody. Szczyty gór wynurzające się z bezkresnej, krystalicznie czystej wody zapowiadają niesamowite wrażenia.

Pierwszy nocleg dla wielu odwiedzających stanowi zazwyczaj komfortowy kemping w Tromsø  (Tromsø Lodge & Camping). Jest on położony nad malowniczą cieśniną (Tromsøysundet) u stóp niewysokiego, ale dobrze wyeksponowanego szczytu Fjellheisen (421 m n.p.m.). Dla amatorów kąpieli w zimnej wodzie polecam właśnie tu wykonać pierwsze zanurzenie, co w połączeniu z gorącą sauną znajdującą się na kempingu pomaga w szybkiej aklimatyzacji.

Tromsø to stolica okręgu Troms og Finnmark i największe miasto regionu Nord-Norge. Ten 77-tysięczny, uniwersytecki ośrodek charakteryzuje się typową dla koła podbiegunowego architekturą. Tutejsza uczelnia wyższa jest najdalej wysuniętym na północ uniwersytetem na świecie (UiT Norges arktiske universitet). Deptak Storgata i historyczne centrum miasta to estetyczne połączenie dawnej drewnianej architektury z nowoczesną bryłą, tak typowe dla norweskiego klimatu.

Symbolem Tromsø jest Arktyczna Katedra (Ishavskatedralen), czyli Kościół Tromsdalen, który swoją formą przypomina spiętrzone płyty lodowe, a znajdujący się w nim witraż nawiązuje do zorzy polarnej. Polecam też piękny widok na miasto i okolicę z góry Fjellheisen. Na szczyt można wjechać kolejką linową w charakterystycznych żółto-czerwonych gondolach. Prowadzi tu także szlak trekkingowy. Z kolei akwarium i muzeum Polaria umożliwia szybkie zaznajomienie się w nowoczesny i atrakcyjny sposób z tematyką związaną z obszarami polarnymi. Placówka mieści się w oryginalnym budynku przywodzącym na myśl opadające bloki lodowe. Polaria to najdalej wysunięte na północ akwarium świata.

Emocje podsyca świadomość, że Tromsø było punktem startowym słynnych ekspedycji polarnych. To stąd – z tej tzw. Bramy Arktyki – wyruszali m.in. pierwszy zdobywca bieguna południowego – Roald Amundsen (1872–1928), oceanograf i laureat Pokojowej Nagrody Nobla, pierwszy człowiek, który pokonał na nartach całą Grenlandię – Fridtjof Nansen (1861–1930).

Położona za kołem podbiegunowym wioska Reine

LOFOTY – ARCHIPELAG PÓŁNOCNEJ NORWEGII

Lofoty to wspaniały archipelag pięciu głównych wysp: Austvågøy, Vestvågøy, Moskenesøya, Flakstadøya i Gimsøya. Uroku tutejszej scenerii dodają liczne mniejsze wysepki rozsiane po wodach Morza Norweskiego, Vestfjorden i wąskiej cieśniny Raftsundet. Archipelag charakteryzuje się górzystym ukształtowaniem powierzchni, jego najwyższym szczytem jest Higravstindan lub Higravtindan (1146 m n.p.m.). Europejska trasa E10, biegnąca mostami i podwodnymi tunelami, łączy większe wyspy Lofotów. Główna osada i port – Svolvær – znajduje się na Austvågøy. Prawa miejskie uzyskała ponownie dopiero w 1996 r. Wcześniej posiadała je między 1918, kiedy odłączono ją od gminy Vågan, a 1964 r., gdy ponownie (razem z Gimsøy) włączono ją do nowej, większej gminy Vågan. Obecnie żyje tu ponad 4,7 tys. mieszkańców. Atrakcję i duże ułatwienie w podróży stanowi również to, że pomiędzy wieloma wyspami kursują regularnie promy.

Ze względu na swój unikatowy mikroklimat Lofoty określane są mianem Hawajów Północy. Ciągną się wzdłuż północno-zachodnich brzegów Norwegii przez 112 km – od wysepki Røst na południu po cieśninę Raftsundet, która oddziela go od archipelagu Vesterålen. Zachwycają nawet najbardziej wybrednych podróżników. Mimo iż leżą za kołem podbiegunowym, lato najczęściej jest tutaj ciepłe i słoneczne. Sprzyjająca aura i niezliczona liczba szlaków o różnym poziomie zaawansowania, co najważniejsze z zapierającymi dech w piersiach widokami, przyciągają miłośników trekkingu, bliskiego kontaktu z naturą oraz rowerzystów z całego świata. Poza tym Lofoty słyną latem z doskonałych warunków dla amatorów wędkarstwa, nurkowania, raftingu, kajakarstwa i wspinaczki.

Północna Norwegia to raj dla piechurów. Pełna jest łatwo dostępnych szlaków i wspaniałych punktów widokowych. Wielbicielom pieszych wędrówek radzę zadbać o odpowiedni ekwipunek umożliwiający nocleg pod namiotem. Polecam to nie tylko dlatego, że ceny za hotele i hostele są tu bardzo wysokie. Otóż należy wiedzieć, że w najpiękniejszych miejscach nocuje się właśnie pod namiotem. W obcowaniu z przyrodą pomaga fakt, że w Norwegii biwakować można prawie wszędzie. Obowiązuje tutaj prawo wszystkich ludzi, tzw. Allemannsretten, umożliwiające swobodne korzystanie z dobrodziejstw natury. U jego podstaw leży idea, która podkreśla, że każdy człowiek stanowi integralną część przyrody i dlatego powinien mieć do niej wręcz nieskrępowany dostęp. Wielokrotnie doświadczałam przywileju korzystania z tego prawa, nocując w spektakularnych miejscach na łonie natury. Cywilizacja ma z nią współistnieć, a nie rywalizować. Obowiązkowym ekwipunkiem dla ceniących niezależność jest więc także śpiwór i maty samopompujące oraz sprzęt kuchenny. Odzież outdoorowa z pewnością przyda się podczas licznych trekkingów. Co ciekawe, latarki nie użyłam latem ani razu – światło słoneczne było wystarczające do czytania nawet wieczorem. Jednak zimową porą, w drodze na najbardziej wysunięty na północ przylądek, latarki i duży zapas baterii okazały się niezbędne.

Niezmiernie popularną formę aktywności w regionie Nord-Norge stanowi również turystyka rowerowa. Miłośnicy dwóch kółek mogą wynająć je na miejscu lub przetransportować swój pojazd samolotem. Na Lofotach spotykałam też rowerzystów, którzy w kilkadziesiąt dni docierali na archipelag z Europy kontynentalnej, w tym i z Polski.

Schronisko Munkebu na wyspie Moskenesøya, na granicy utworzonego w 2018 r. Parku Narodowego Lofotodden

HENNINGSVÆR – MAŁA WENECJA

Mniej więcej 450 km od Tromsø w kierunku południowo-zachodnim, jadąc m.in. europejską trasą E10 (jej norweska część nosi także nazwę drogi króla Olafa V – Kong Olav Vs vei), należącą do Narodowych Szlaków Turystycznych – Nasjonale turistveger (kwalifikowane do tego projektu są najbardziej malownicze i interesujące trasy w kraju – łącznie 18), leży słynna wioska rybacka Henningsvær. Mieści się ona głównie na dwóch małych wyspach u południowego wybrzeża Austvågøy, która zajmuje powierzchnię blisko 530 km². Ta wyglądająca niczym mała Wenecja osada poprzedzielana jest kanałami i krętymi uliczkami. Henningsvær to klimatyczna oaza rybaków i artystów. Okoliczne czyste wody słyną z zasobności dorsza i sprzyjają również amatorom turystyki wędkarskiej. Bogate w ryby strefy przybrzeżne Morza Norweskiego zapraszają zarówno wprawionych wędkarzy, jak i tych początkujących. Na Lofotach dość popularne są kilkugodzinne wyprawy na łowienie z łodzi. Trzy szczególnie polecane łowiska to Røst, Værøy w pobliżu Henningsvær i okolice wysepek Skrova. Najlepszy okres do łowienia ryb na Lofotach, nazywany festiwalem dorsza, to czas od połowy lutego do połowy kwietnia. Jednak ta kraina zaprasza miłośników wędkarstwa także i latem. W ciągu zaledwie kilku minut można złowić swoją pierwszą rybę w życiu, nawet ze skalistego brzegu, czego doświadczyłam osobiście.

Z kolei lokalni artyści z Henningsvær tworzą wyroby rękodzieła artystycznego, eksponowane potem w miejscowych galeriach. Polecam zwłaszcza małe dzieła sztuki z dmuchanego szkła.

Symbolem Henningsvær jest – zdaniem wielu odwiedzających – najpiękniej położone boisko piłkarskie na świecie (Henningsvær Fotballbanen). Powstało ono na skale, a jego zdjęcie (zrobione z drona), prezentujące ten obiekt sportowy w otoczeniu dziesiątek małych wysp Morza Norweskiego, obiegło media społecznościowe. Z perspektywy murawy wygląda całkiem zwyczajnie, jednak z lotu ptaka potrafi zachwycić także tych, którzy nie są fanami futbolu. Chcąc zobaczyć ten spektakularny widok, wystarczy udać się na trekking na jeden z okolicznych szczytów.

FESTVÅGTINDEN – PIĘKNY WIDOK TAKŻE NOCĄ

Pogoda na Lofotach bywa kapryśna. Jej zmienności doświadczyłam w pobliżu Henningsvær. Po ładnym dniu i dużej aktywności, przyjeżdżając wieczorem na kemping, marzyłam o prysznicu i odpoczynku. Jednak prognoza pogody wskazywała jej pogorszenie już jutro, kiedy właśnie planowałam trekking widokową trasą na Festvågtinden (541 m n.p.m.). Perspektywa deszczu i mgły, które miały pojawić się nazajutrz, zmotywowała mnie do tego, aby po krótkim odpoczynku wyjść na szlak jeszcze dzisiaj. Długo utrzymujące się światło słoneczne w ciągu dnia polarnego to niewątpliwie uroki lata. To również możliwości dla tych, którzy chcąc korzystać ze sprzyjającej aury, gotowi są rozpoczynać wyprawę nawet po 22.00! Jak się okazało, podjęłam trafną decyzję. Szlak okazał się niemal pusty, a nisko usytuowane słońce rozświetlało skały i otaczającą je wodę mnogością pastelowych barw. I to wszystko o północy – absolutnie piękne! Polecam wejście na sam malowniczy szczyt Festvågtinden lub dojście do usytuowanego nieco niżej punktu widokowego Heiavannet (207 m n.p.m.). To jest jedno z tych miejsc, do których wraca się we wspomnieniach. Widok na Henningsvær, skaliste wyspy i lazurowe Morze Norweskie zapiera dech w piersiach.

UNSTAD – ARKTYCZNE SURFOWANIE

Amatorzy surfingu nie muszą lecieć aż na słynne Hawaje czy plażę Bondi w Australii, mogą skorzystać z arktycznego surfowania (Arctic Surf). Na Lofotach najlepiej doświadczyć go w zatoce Unstad. Znajduje się tutaj kemping (Unstad Arctic Surf) sprzyjający pasjonatom tej widowiskowej dyscypliny sportu uprawianej w stosunkowo zimnej wodzie (latem od 8 do 14°C). Na nieustraszonych surferów natkniemy się w tym przepięknie położonym miejscu nawet w środku zimy.

KVALVIKA STRAND – JAK NA KARAIBACH

Na plażę Kvalvika (Kvalvika strand) w północno-zachodniej części Lofotów można dotrzeć tylko pieszo. Samochód należy zaparkować na małym parkingu – co ciekawe, wskazaną przy wjeździe opłatę należy po prostu wrzucić do skrzynki na listy. Z takim zaufaniem w regionie Nord-Norge spotkałam się niejednokrotnie. Na Kvalvika strand prowadzą trzy trasy przez średniej wielkości pasmo górskie. Po podejściu w górę, a następnie stromym zejściu po piargach, po ok. 2, 3 godz. dociera się na jedną z najbardziej zjawiskowych plaż świata. Turkusowa woda oraz biały, miękki piasek jak na Karaibach otoczone są przez skały i pnące się wysoko górskie urwiska.

Na Kvalvika strand nocować można tylko w namiotach. Zwolenników trekkingu, którym chciało się tu dotrzeć z całym niezbędnym ekwipunkiem, podczas mojego biwakowania było zaledwie kilku. Na ciągnącej się kilkaset metrów plaży to niezmiernie komfortowe. Pozwala na poczucie prawdziwego obcowania z naturą. Choć słońce towarzyszy nam nieustannie, szum fal Morza Norweskiego sprzyja zaśnięciu.

Możliwość przebywania w tak majestatycznym miejscu to przywilej, ale także przejaw dużego zaufania ze strony lokalnej społeczności. Przekonanie miejscowych, że odwiedzający tę cudowną plażę pozostawią ją w nienaruszonym stanie, oraz fakt, że nie ma na niej żadnych turystycznych udogodnień, wymaga od biwakujących szczególnej logistyki. Wszystko, w tym śmieci, trzeba zabrać ze sobą. Odpowiedzialne podróżowanie jest szczególnie istotne w tak dziewiczych i pięknych miejscach, dlatego warto pamiętać o tym, że szacunek do przyrody to podstawa.

BUNESSTRANDA I „ROLLING STONES”

Leżąca na wyspie Moskenesøya Bunesstranda stanowi również godną polecenia, jedną z najpiękniejszych i największych plaż na Lofotach. Rozciąga się ona na szerokości kilkuset metrów, ma biały, drobny piasek i otaczają ją wysokie nawet na 600 m klify. Można tutaj dotrzeć kursującym tylko dwa razy dziennie promem z wioski rybackiej Reine do osady Vindstad. Łódź jest stosunkowo mała i w okresie letnim bardzo szybko się zapełnia. Już sam rejs w pięknej, zmieniającej się scenerii to ciekawe doświadczenie. Stanowi też okazję do obserwowania życia codziennego mieszkańców – po podpłynięciu do oddalonych domów członek załogi promu pełniący funkcję listonosza oraz dostawcy zakupów, wrzuca pocztę do skrzynek i przekazuje paczki.

Przejście z Vindstad na plażę to bardzo łatwy i urokliwy spacer, który zajmuje ok. 30 minut. Bunesstranda to popularny cel jednodniowych wycieczek, lecz prawdziwe jej piękno można odkryć, zostając na niej choć na jedną noc. Gdy tylko dotarłam na miejsce, byłam świadkiem osuwania się kamieni z pobliskiego klifu (tzw. rolling stones) w kierunku nielicznych rozbitych tu namiotów. Całe szczęście nikomu się nic nie stało. Po tym zdarzeniu postanowiłam nocować na plaży w bezpiecznej odległości od zboczy.

Leżąc o północy w namiocie, obserwowałam wody Morza Norweskiego i słońce. Nie chowa się ono jednak za horyzont, lecz odbija się od jego linii i znów wznosi. Widok jest spektakularny, a takie naturalne zjawisko nosi nazwę midnight sun, czyli północnego słońca. Dodatkową atrakcję stanowiły młode ptaki, jeszcze nieloty, które kołysząc się niezgrabnie, wędrowały w pobliżu namiotu. Po przebudzeniu zdecydowałam się na poranną kąpiel w rześkiej wodzie morskiej, a następnie degustację pachnącej kawy. Poczułam się wówczas na tej pięknej i pustej plaży niczym na rajskiej wyspie.

REINE – NIETYPOWA WIOSKA RYBACKA

Reine to mała wioska rybacka, którą na stałe zamieszkuje jedynie ok. 300 osób. Warto do niej zjechać z głównej trasy Lofotów (E10). Leży na wyspie Moskenesøya i jest połączona z resztą norweskiego lądu za pomocą mostów. Słynie z czerwonych rybackich domów na palach, tzw. rorbu, nad którymi wznoszą się góry. Gdyby ktokolwiek robił ranking najpiękniejszych wsi na świecie, Reine z pewnością znalazłaby się w ścisłej czołówce. To również centrum różnorodnych sportów i aktywności na Lofotach.

Północ Norwegii przyciąga turystów m.in. licznymi malowniczymi zatokami i krystalicznie czystymi wodami Morza Norweskiego. Dlatego dużą popularnością cieszą się tu sporty wodne. Niezapomnianych wrażeń można doświadczyć, wyruszając stosunkowo łatwo dostępnymi kajakami morskimi na wyprawę w spektakularnej scenerii północnonorweskich skalistych wybrzeży. Malownicze szlaki dla kajakarzy rozsiane są po niemal całych Lofotach.

Zwolennicy arktycznego wielkiego błękitu mają możliwość zanurzenia się w jednych z najczystszych i najbardziej przejrzystych wód na świecie. Nurków przyciąga tutaj unikatowa morska flora i fauna, które w otoczeniu podwodnych ścian górskich z licznymi szczelinami i kanionami stanowią dużą atrakcję.

Światło dnia polarnego zapewnia doskonałe warunki do fotografowania z licznych, łatwo dostępnych szczytów i punktów widokowych. Do najpopularniejszych należą m.in. Ryten, Hoven (1011 m n.p.m.) koło Loen czy malowniczy Reinefjord. Wszystkim tym, którzy chcą zrobić urokliwe zdjęcie na tle tradycyjnych czerwonych domków rybackich (wspomnianych już rorbu), polecam most w małej wiosce Hamnøy (zaledwie 1,5 km na północny wschód od Reine).

Okoliczne góry zapraszają zwolenników trekkingu. To właśnie z Reine odchodzi jeden z najpopularniejszych, a zarazem najbardziej dostępnych szlaków turystycznych na szczyt Reinebringen (448 m n.p.m.). Reinebringen Trail Head zapewnia piechurom spektakularne widoki.

REINEBRINGEN I SZERPOWIE Z NEPALU

Szlak ten – z uwagi na bardzo strome podejście – nie zawsze był tak popularny. Do 2019 r. uchodził za dość niebezpieczny ze względu na osuwające się kamienie. Jednak gdy po trzech latach pracy doświadczonych w tego typu projektach Szerpów z Nepalu otworzono go w nowej odsłonie, zyskał na popularności. Ułożyli tu oni schody z bloków skalnych – na wzór tych, które można spotkać na szlakach w Himalajach pod Annapurną i w okolicach Namcze Bazar u stóp Mount Everestu. Koszt całego przedsięwzięcia wyniósł ok. 7 mln koron norweskich (NOK), czyli blisko 3,2 mln złotych! Teraz szlak na Reinebringen jest dość łatwy – wystarczy pokonać ponad 1560 schodów, które nazywane są „drogą do nieba”. Rzeczywiście, wejście na szczyt zwieńcza spektakularny i zapierający dech w piersiach widok na Reine i wiele okolicznych wysepek. Cała wyprawa latem zajmuje mniej więcej godzinę.

Z Reine mamy już blisko do słynnej wioski Å. Znanej ze względu na specyficzną, krótką, jednoliterową nazwę oraz z uwagi na fakt, że stanowi symboliczny koniec Lofotów – południowy kraniec archipelagu. Miejsca jest tutaj bardzo mało, a kemping, choć piękny, prawie zawsze w sezonie letnim jest zapełniony. Jeśli chcemy móc przenocować w tym miejscu, koniecznie musimy zrobić wcześniejszą rezerwację lub zameldować się z samego rana. Z Å wyruszam w drogę powrotną przez wyspy Senja i Andøya.

ANDØYA – KRÓLESTWO WIELORYBÓW

Duża wyspa Andøya w archipelagu Vesterålen (zajmująca powierzchnię 489 km²) określana jest mianem królestwa wielorybów i słynie z możliwości obserwacji tych wspaniałych stworzeń. To właśnie tu te dostojne morskie ssaki zbierają się przy przybrzeżnych wodach na pożywienie. Wieloryby można podziwiać podczas zorganizowanych rejsów, a przy sprzyjającej pogodzie i odrobinie szczęścia dostrzeżemy je nawet z brzegu.

GORĄCE BASENY I CENTRUM KOSMICZNE

Jadąc wzdłuż pustego wybrzeża, w połowie drogi między wioską rybacką Nordmela a Bleik, przy kempingu istnieje możliwość wejścia do jednego z hot pools (po norwesku varm kilde) – dużych jacuzzi usytuowanych nieopodal brzegu z pięknym widokiem na Morze Norweskie. Stosunkowo niska temperatura powietrza w połączeniu z gorącą wodą i wspaniałą scenerią wywołują niesamowite wrażenia. Andøya zaskoczyła mnie również tym, że tuż przy plaży znajduje się centrum kosmiczne – Andøya Space (dawniej nazywane Andøya Space Center i Andøya Rocket Range), skąd od 1962 r. wystrzelono łącznie ponad 1,2 tys. rakiet meteorologicznych i nośnych.

SENJA – PUSTA I PIĘKNA

Na Senję z Andøyi najlepiej dostać się promem. Jej zachodni brzeg oblewają wody Oceanu Arktycznego. Senja to największa wyspa Norwegii, jeżeli uznamy archipelag Svalbard ze Spitsbergenem za terytorium zamorskie. Zajmuje ona powierzchnię niemal 1,6 tys. km². Charakteryzuje ją stosunkowo łagodny klimat dzięki docierającemu tu ciepłemu Golfsztromowi. Wyspa jest równie piękna jak Lofoty, jednak pozostaje poza popularnymi szlakami turystycznymi. Wysokie i strome klify Senji oraz tutejsza dziewicza natura sprawiają, że robi wrażenie bardziej pustej i dzikiej.

Najsłynniejszy szlak trekkingowy na wyspie wiedzie na Hesten (556 m n.p.m.). Można stąd podziwiać malowniczy widok na majestatyczne góry wznoszące się nad Mefjorden, szczyt Inste Kongen, dolinę Korkedalen i przepiękną górę Segla (639 m n.p.m.). Ta ostatnia stała się prawdziwym symbolem Senji, słynącej przede wszystkim z surowych krajobrazów i prawie zawsze wzburzonego morza. Z punktu widokowego i miejsca piknikowego Tungeneset rozciąga się wspaniała panorama wyrastających z wody szczytów Okshornan, które przyjęło się określać mianem Djevelens tanngard, czyli Zębów Diabła.

MAŁE LOFOTY

Tak mówi się o wysepkach Sommarøya (Store Sommarøya) i Hillesøya (czasami też nazywa się ich okolice Karaibami Północy). Są one rzeczywiście niewielkie (zajmują odpowiednio 0,88 km² i ok. 2 km² powierzchni), ale niesamowicie urokliwe. Uwagę turystów zwraca tu zwłaszcza most łączący górzystą wyspę Kvaløyę z Sommarøyą. W drodze powrotnej do pobliskiego Tromsø spędziłam w tym miejscu jedną noc, śpiąc na pięknej plaży.

ZIMA NA DALEKIEJ PÓŁNOCY

Z samolotu wysiadam 28 grudnia. Ląduje znowu ok. 350 km za kołem polarnym, w samym środku nocy polarnej, jednak Tromsø w najzimniejszym okresie w roku wita mnie dodatnią temperaturą. Przy kilku stopniach na plusie, ze sprzętem trekkingowym na mrozy, wynajętym vanem wyposażonym w Webasto (system ogrzewania postojowego) oraz kilka podstawowych sprzętów do spania i gotowania jadę w kierunku Przylądka Północnego w pogoni za zorzą polarną.

Wraz z moim przemieszczaniem się na północ temperatura spadała, ale niezbyt mocno. Najniższa (-7°C) była w noc sylwestrową w ponad 15-tysięcznej miejscowości Alta. Dzieli ją blisko 6 godz. drogi od Tromsø, z którego należy się kierować ok. 380 km na północny wschód.

PRZYLĄDEK PÓŁNOCNY – NORDKAPP

Do leżącego na wyspie Magerøya Nordkapp dotarłam z Tromsø w ciągu dwóch dni. Odległość nie jest zbyt duża (mniej więcej 620 km), jednak oblodzone drogi, padający śnieg i prawie nieustanna ciemność skłaniają do bardzo powolnej i ostrożnej jazdy. Po drodze mijałam nieliczne auta oraz mające problemy w podjechaniu w górę duże samochody ciężarowe.

Na Nordkapp można dotrzeć tylko w konwoju, 14 km przed Przylądkiem Północnym czeka na nas szlaban. To z tego miejsca rano, o ustalonej godzinie, wyjeżdża kolumna samochodów eskortowana przez specjalistyczny pojazd z pługiem. Wraz z kilkunastoma innymi autami dotarłam na uznawany powszechnie za najdalej wysunięty na północ przylądek Europy. W rzeczywistości jest nim jednak usytuowany także na wyspie Magerøya, ok. 4 km dalej na północny zachód, Knivskjellodden (Knivskjelodden). Ten przylądek leży 1452 m bardziej na północ niż słynny Nordkapp. Nie prowadzi do niego żadna przejezdna droga, dlatego też Przylądek Północny stanowi cel większości wycieczek samochodowych, motocyklowych, kamperowych czy rowerowych w te rejony Norwegii.

Na Nordkapp przywitała nas temperatura powietrza wynosząca -3°C. Było to raczej niespotykane w tym miejscu w środku zimy. Spotkani na przylądku tutejsi mieszkańcy potwierdzali, że ten rok należał do wybitnie ciepłych. Bardzo silny wiatr oraz kłębiaste chmury wznoszące się nad tym północnym krańcem Norwegii sprawiały jednak wrażenie pobytu na końcu świata.

Działa tutaj Ośrodek Przylądka Północnego (Nordkapphallen). Można w nim zobaczyć m.in. kilkunastominutowy film pokazujący to miejsce w różnych porach roku oraz kupić widokówkę ze specjalnym stemplem. Na klifie, blisko 307-metrowego urwiska, w punkcie widokowym ustawiono w 1978 r. duży metalowy globus – swoisty symbol Nordkappu. Obraca się on w czasie silnego wiatru.

Cofając się nieznacznie w głąb tutejszego płaskowyżu, można natrafić na pomnik noszący nazwę Dzieci Ziemi. Siedem dużych kół z różnymi motywami zostało stworzonych w ciągu siedmiu dni przez siedmioro dzieci ze wszystkich kontynentów i symbolizuje przyjaźń, nadzieję i potrzebę współdziałania ponad granicami.

W POGONI ZA ZORZĄ POLARNĄ

Obserwacja Aurora borealis to coś wyjątkowego i magicznego. Jednak podziwianie tego zjawiska świetlnego, typowego dla regionu Nord-Norge, nie jest dane każdemu. Okazało się, że zobaczenie zorzy polarnej to nie tylko kwestia dobrego zebrania informacji, gdzie można ją najlepiej obserwować. Nie pomogło również częste śledzenie dedykowanych portali, które pokazują w procentach szansę na dostrzeżenie jej w określonych miejscach. Możliwość podziwiania magicznego tańca świateł na niebie to także kwestia szczęścia. Niestety, mimo poszukiwań, tym razem nie udało mi się zobaczyć Aurora borealis. Zaobserwowałam jednak inne dość rzadkie zjawisko występujące na północnym niebie. Wczesnym rankiem, wśród chmur pojawiły się duże, tęczowe „balony”. Były to tzw. obłoki perłowe, które charakteryzują się silną iryzacją (tęczowaniem). Przesuwały się wraz z chmurami, zmieniały swój kształt. To hipnotyzujące swoim pięknem zjawisko to nie była zorza polarna, lecz polar stratospheric clouds lub nacreous clouds (po norwesku perlemorskyer), czyli polarne chmury stratosferyczne. Związane są one z powstawaniem dziury ozonowej. To rzadkie, przepiękne widowisko występuje zimą w atmosferze polarnej, na wysokości od 15 do 25 km (w dolnej stratosferze).

LODOWY HOTEL

Niespełna godzinę jazdy od Alty znajduje się mała osada Sorrisniva, której główną atrakcję stanowi lodowy hotel – Sorrisniva Igloo Hotel. Od jesieni 2021 r. obok niego, tuż nad brzegiem malowniczej rzeki Alta, swoje podwoje ma otworzyć komfortowa lodża z 24 nowoczesnymi apartamentami – Arctic Wilderness Lodge. Dla tych, którzy pragną przenocować w Sorrisniva Igloo Hotel, oddano do użytku lodowe komnaty z łóżkami, stołami i krzesłami zbudowanymi z lodu. Temperatura utrzymuje się tu na poziomie ok. 0°C.

Z kolei turyści, którzy nie chcą spędzać nocy w Sorrisniva Igloo Hotel, ale mieliby ochotę zobaczyć to zjawiskowe miejsce, mają możliwość jego zwiedzania. Na odwiedzających, oprócz oczywiście samych pokoi i apartamentów, czekają duże sale balowe i bar, również całe w lodzie, rzeźby lodowe oraz kaplica dla nowożeńców. Przy hotelu można skusić się przykładowo na przejażdżkę zaprzęgiem reniferów lub psów.

PSIE ZAPRZĘGI W ALCIE

Alta to miejscowość słynąca m.in. z psich zaprzęgów. To tutaj od 1981 r. odbywa się słynny doroczny wyścig Finnmarksløpet. Zaczyna się on w sobotę dziesiątego tygodnia roku. Najmężniejsi tego świata, z najlepszymi psami stają do rywalizacji na trzech długich dystansach – 200, 580 i 1,2 tys. km. Wymagająca trasa, wiodąca przez surowe arktyczne rejony, zaprasza do udziału tylko najbardziej doświadczonych maszerów (przewodników psich zaprzęgów).

Dlatego też właśnie w Alcie postanowiłam pożegnać stary rok. Zdecydowałam się tu na prowadzenie psiego zaprzęgu. Po krótkim przeszkoleniu mogłam przez kilkanaście kilometrów sama kierować saniami. Prowadząc je nocą przez ośnieżony las, zrozumiałam, że zimą nie ma lepszego sposobu na obcowanie z dziką naturą regionu Nord-Norge niż jazda psim zaprzęgiem. To wtedy można doświadczyć niesamowitej ciszy Arktyki.

Na farmie, gdzie właściciele oddają całe swoje serce psom rasy husky, panuje przyjazna atmosfera. Sprawia ona, że do pomocy chętnie zatrudniają się ludzie z różnych stron świata. I tak np. zaangażowanym w swoją pracę maszerem był pełen pasji Belg, a jego dziewczyna, która także pomagała na farmie, pochodziła z Anglii.

Każdemu z kilkudziesięciu psów nadano imię, często również zabawne, np. spotkałam Fantę i iPhone’a. Husky są indywidualnie prowadzone i szkolone w zależności od predyspozycji psychicznych oraz siły, wytrzymałości i szybkości. Co ciekawe, po kilku latach wytężonej pracy w zaprzęgu, psy idą na zasłużoną emeryturę do sprawdzonych opiekunów. Dla jednego ze zwierzaków wyprawa ze mną była ostatnią w jego życiu, gdyż odchodził na należny mu odpoczynek.

PÓŁNOC NORWEGII ZAPRASZA

Północna Norwegia zarówno latem, jak i zimą zachwyca. Różnorodność i dzikość natury dostarczają wspaniałych wrażeń nawet najbardziej wymagającym i wytrawnym podróżnikom. Letnie i zimowe impresje zapierają dech w piersiach majestatem przyrody, surowością przestrzeni, różnorodnością krajobrazów. Północ Norwegii to niewątpliwie raj dla osób aktywnych. Odwiedzając to niezmiernie malownicze miejsce, można zrozumieć, dlaczego tak ważne jest świadome podróżowanie w sposób odpowiedzialny.