MAGDALENA PINKWART

www.keepcalmandtravel.pl

« Tajlandia to wspaniały, bardzo duży i zróżnicowany kraj. Nie sposób zwiedzić go w całości, przyjeżdżając tu nawet wiele razy. Znam osoby podróżujące do tego niezwykłego miejsca od kilkunastu lat, niemal co roku, i nadal odkrywające w nim nowe atrakcje i doznania. Istnieje jednak klucz do tego niezwykłego świata, który pozwala w czasie krótkich wakacji przekonać się o tym, czym jest Królestwo Tajlandii. »

Grupa wysp Phi Phi leżąca ok. 40 km od Phuket

Udekorowana kolorowymi światełkami autoriksza (tuk-tuk) pędzi po zatłoczonych ulicach stołecznego Bangkoku z dużą prędkością. Niczym wąż zwinnie wślizguje się pomiędzy stojące w długim korku samochody, rusza z rykiem silnika na światłach i ledwie wyrabia się na zakrętach. Trzymamy się kurczowo metalowych uchwytów i trochę się denerwujemy, ale kierowca zdaje się tym kompletnie nie przejmować…

Zresztą najprawdopodobniej nie słyszy nas przez muzykę płynącą z głośników nastawionych na cały regulator. Z tymi błyskającymi lampkami i głośnym tajskim disco wyglądamy jak obwoźna dyskoteka. Ale wbrew pozorom, nie zwracamy niczyjej uwagi. Takich pojazdów jeździ w Bangkoku tysiące, a poza tym Tajowie to niezmiernie spokojna nacja i niewiele rzeczy jest w stanie wyprowadzić ich z równowagi. Uśmiech i pogodne usposobienie to ich cecha rozpoznawcza. Powinien o tym pamiętać każdy turysta, który wybiera się do tego pięknego kraju, bo w Tajlandii nie wypada żywo gestykulować czy podnosić głosu. Takie zachowanie uchodzi tutaj za niegrzeczne, a zdenerwowanie to oznaka słabości. Jazda autorikszą to nie tylko używanie środka transportu, lecz atrakcja sama w sobie i koniecznie trzeba jej spróbować, będąc w Bangkoku, który słusznie nosi miano jednego z najbardziej zakorkowanych miast świata. Tutejsze tuk-tuki wymalowano na jaskrawe kolory, stuningowano i przyozdobiono neonami. Na ogół dochodzi z nich głośna rytmiczna muzyka. Jeśli turystów jest więcej i wynajmują kilka pojazdów, kierowcy często ścigają się ze sobą, żeby zabawa była jeszcze lepsza.

Pad thai należy do najpopularniejszych tajskich dań

SMAK PIECZONEGO SKORPIONA

Szalona przejażdżka tuk-tukiem kończy się na zatłoczonej, hałaśliwej ulicy Khao San (Khaosan). Płacimy ustaloną kwotę i autoriksza odjeżdża, błyskając światłami i rozbrzmiewając kolejnym azjatyckim przebojem. Ceny za przejazd tuk-tukami w Bangkoku są orientacyjne. To znaczy, że kiedy turysta podchodzi do kierowcy spytać o cenę, ten ocenia go wzrokiem, aby zorientować się, jak wysokiej kwoty może zażądać za kurs, i podaje zazwyczaj kilkukrotnie wyższą, niż powinien. Jednak autoriksze należą do relatywnie tanich środków transportu. Cenę się negocjuje i ustala przed wejściem do pojazdu. To ważne, żeby uniknąć ewentualnych rozczarowań i kłopotów. Targowanie się wygląda jednak inaczej niż w krajach arabskich. Nie ma tu całego teatru słów i gestów, jaki znamy z orientalnych bazarów Egiptu czy Maroka. Ale zasady są mniej więcej takie same, zazwyczaj za przejażdżkę zapłacimy mniej więcej połowę wyjściowej ceny i wszyscy będą zadowoleni.

Khao San to krótka, nieco ponad 400-metrowa, ulica w centrum Bangkoku. Jest na niej kolorowo, radośnie i głośno. Można tutaj kupić niemal wszystko, pójść na masaż, zrobić warkoczyki czy tatuaż. My przyjechaliśmy na Khao San, żeby spróbować słynnego egzotycznego ulicznego jedzenia. Na straganach piętrzą się błyszczące smażone skorpiony, larwy i chrząszcze. Na szczęście tym razem nie widzę pieczonych tarantul, choć i one mają swoich wielbicieli. Robaki, przyrządzane w rozgrzanym tłuszczu, smakują zupełnie jak chipsy. Są chrupiące, lekko słonawe i całkiem smaczne. Skorpiony, jeszcze żywe, nadziewa się na długi patyk i smaży w głębokim oleju, aby zneutralizować jad. Przed podaniem przekąskę polewa się sosem sojowym i doprawia przyprawami. W smaku skorpion jest jak przypalone chipsy i bardzo trudno go pogryźć. Khao San to miejsce turystyczne, ale na zwykłych, odwiedzanych przez Tajów bazarach, do stoisk z robakami ustawiają się prawdziwe kolejki, a na torebkę ulubionych larw czy chrząszczy z niecierpliwością czekają nawet małe dzieci.

DURIAN – OWOC DLA ODWAŻNYCH

Tajskie jedzenie uchodzi za najlepsze na świecie. Na ulicznych straganach czy w restauracjach spróbujemy tom yam kung (tom yum goong) – zupy, w której mieszają się pikantne i delikatne smaki, z aromatem ziół, przypraw oraz krewetek (jej wersja z kurczakiem nosi nazwę tom yam kai, tom yum gai). Do klasycznych potraw należy pad thai – danie z makaronu ryżowego smażonego w woku z mieszaniną sosu sojowego i rybnego z jajkami, tofu, siekanymi orzeszkami ziemnymi, podawane najczęściej z krewetkami, kurczakiem lub wieprzowiną. Popularną przekąskę stanowią tod mun pla – placuszki z ryby maczane w ostrym sosie albo sala pao – bułeczki przygotowywane na parze z rozmaitymi nadzieniami. Na deser koniecznie trzeba spróbować mango sticky rice (khao niao mamuang). To słodkie danie z kleistego ryżu, świeżego mleka kokosowego i soczystego mango jest przepyszne. Wysokie temperatury i tropikalny klimat sprawiają, że Tajowie najchętniej jedzą lekkie, soczyste dania albo po prostu same owoce. Na ulicy można kupić dopiero co zerwane ananasy. Sprzedawca na naszych oczach kilkoma sprawnymi ruchami obierze je maczetą. Owoc siekany jest na kosteczki i wrzucany do torebki, z której można wyjadać go długim, ostro zakończonym patyczkiem, maczając w soli. Na lokalnym targu można nabyć świeże pitaje. Ten smoczy owoc (truskawkowa gruszka) ma intensywnie amarantowy kolor i pokryty jest łuskowatą skórką. To owoc wielu gatunków kaktusa, które kwitną tylko nocą. Ich duże, białe i pachnące pąki nazywa się więc królową nocy albo księżycowym kwiatem. Są także pyszne pomelo (pomarańcze olbrzymie), słodkie jabłka cukrowe z drzewa flaszowca łuskowatego, aromatyczne papaje (melonowce właściwe) i pokryte włoskami rambutany. No i oczywiście ukochany przysmak Tajów, król owoców – durian (zybuczkowiec). Słodki Jezu, jak on śmierdzi! Któregoś razu byłam w Tajlandii akurat w samym szczycie sezonu zbiorów durianów i wszędzie – nad stoiskami na bazarach, sklepami i restauracjami – unosił się ich charakterystyczny zapach. Trudno go opisać słowami, ale chyba najbliżej jest mu do woni męskiej szatni po ciężkim meczu albo onuc noszonych długo przez żołnierzy. Smród czuć już przez twardą, kolczastą skorupę. Dlatego też sprzedawcy pracujący na stoiskach z durianami chronią aparat powonienia maseczką, śmierdzące owoce tłuką kijem, żeby sprawdzić, czy są dojrzałe, a następnie pakują je klientom w rękawiczkach. Linie lotnicze wprowadzają zakaz przewożenia durianów w bagażu podręcznym. Z kolei hotelarze twierdzą, że jeśli ktoś zje ten owoc w pokoju, to apartament trzeba wietrzyć przez mniej więcej tydzień. Coś w tym jest, bo w Tajlandii działają specjalne restauracje serwujące wyłącznie potrawy z duriana, w których wszystkie stoliki znajdują się na zewnątrz. Ale wielbiciele tych owoców mówią, że ten potworny smród to nic takiego, bo smakują one wprost niebiańsko. Ich spróbowanie warte jest wszelkich poświęceń. Jak dla mnie durian przypomina budyń waniliowy z czosnkiem. Od jednej z turystek słyszałam, że dla niej smakował jak… mysz. Podobno każdy odbiera smak tego owocu nieco inaczej. Nie ma więc rady – trzeba spróbować go samemu.

Wielki Pałac Królewski na wschodnim brzegu rzeki Menam w Bangkoku zaczęto wznosić 6 maja 1782 r.

TAJSKIE WYSPY – RAJ NA ZIEMI

Smaki kuchni tajskiej są tak zróżnicowane jak jej krajobrazy. Za cel wakacyjnych wojaży najczęściej wybiera się wyspy. Tajlandia stanowi dla Polaków bardzo tani kraj, więc łatwiej niż gdzie indziej możemy pozwolić sobie choćby na rejs jachtem lub całodzienną wycieczkę połączoną ze spacerem po rajskiej plaży i kąpielą w cieplutkich wodach w dziewiczej zatoczce. Do najpopularniejszych wysp należą Krabi, Phuket, Samui, Phangan, Lanta, Ngai czy Tao. Za najpiękniejsze uważa się słynne wyspy Phi Phi. Ko Sichang z kolei to jedna z najciekawszych i najbliższych Bangkoku. Jest na niej niezwykła, egzotyczna roślinność, piękne plaże i Phra Chuthathut Palace – letnia rezydencja panującego w latach 1868–1910 króla Chulalongkorna (Ramy V). Phuket to największa wyspa Tajlandii. Ten położony na Morzu Andamańskim ląd, zajmujący powierzchnię ok. 540 km², stanowi jedno z najpopularniejszych miejsc na wypoczynek w kraju. Przyjeżdżają tu turyści z całego świata, spragnieni słońca i dobrej zabawy imprezowicze, a także szukający wymarzonej scenerii na podróż poślubną nowożeńcy. Dzięki przejściom drogowym, łączącym wyspę z kontynentalną częścią Tajlandii – prowincją Phang Nga (najpiękniejszy i najstarszy tutejszy most to Sarasin Bridge, otwarty w 1967 r.), oraz lotnisku, Phuket jest łatwo dostępna i przyciąga prawdziwe tłumy. Na plażach, w restauracjach i turystycznych miejscach próżno więc szukać ciszy i spokoju. Jeśli jednak hałas i zgiełk nie przeszkadzają nam w wypoczynku, warto odwiedzić tę wyspę. Najpiękniejsze miejscowe plaże to Patong, Surin i Kamala. Phuket ma górzysty charakter i w dużej części pokrywają ją lasy. Na gości czekają na niej setki komfortowych hoteli i luksusowych resortów, restauracje, muzea i świątynie. Na wyspie warto zobaczyć historyczne centrum miasta Phuket i statuę Wielkiego Buddy. Ogromny, mierzący aż 45 m marmurowy posąg Buddy na szczycie góry Nakked (wzgórza Nakkerd) jest symbolem Phuket.

NIEBIAŃSKA PLAŻA

Wyspy Phi Phi, jak już wspomniałam, uchodzą za najpiękniejsze w Tajlandii. Położone między stałym lądem a Phuket, słyną z malowniczych wapiennych skał wyrastających wprost z morza, nieskazitelnej przyrody, urwistych klifów, bajecznych zatoczek i plaż oraz pięknej rafy koralowej. Największą i jedyną stale zamieszkaną wyspą jest Phi Phi Don. Druga pod względem wielkości to Phi Phi Lee (Phi Phi Leh). To właśnie tu znajduje się zatoka Maya uważana za jedno z najpiękniejszych miejsc w kraju. Słynne zdjęcia kolorowych łódek ze skałami w tle, widniejące często na okładkach folderów turystycznych, są robione właśnie w tym miejscu. Faktycznie, śnieżnobiały piasek, turkusowa woda i wysokie klify robią oszałamiające wrażenie. Maya Bay od 2000 r., po premierze hollywoodzkiego hitu Niebiańska plaża (reż. Danny Boyle) z Leonardo DiCaprio w roli głównej, stała się celem tłumów turystów. Przy okazji zdjęć producenci filmu mocno naruszyli naturalny wygląd zatoki, usuwając wydmy i sadząc kilkadziesiąt palm. Po zakończeniu nagrań próbowano przywrócić dawną postać miejscowej plaży. Jednak dopiero gigantyczne fale tsunami w grudniu 2004 r. oddały jej naturalny wygląd. Plaża jest popularna do tego stopnia, że w marcu 2018 r. władze Tajlandii zdecydowały o jej zamknięciu, do czasu aż odbuduje się rafa koralowa. Ponowne otwarcie zatoki Maya zaplanowano na lipiec 2021 r. To, że rajska plaża jest zamknięta, nie znaczy jednak, że nie można odwiedzać pięknej wyspy Phi Phi Lee. Z Phi Phi Don organizuje się na nią wycieczki, podczas których odwiedza się Jaskinię Wikingów (Viking Cave), uprawia snorkeling w kolorowym świecie rafy, a następnie na zacumowanej przy brzegu łodzi delektuje pyszną kolacją i śpi na pokładzie, pod rozgwieżdżonym niebem. Rano, po śniadaniu czas na powrót i wizytę na Małpiej Plaży (Monkey Beach), na której można pokarmić oczywiście małpki. Potem w programie jest pływanie kajakiem u wybrzeży Phi Phi Don lub snorkeling. Wyspa Lanta ma z kolei piękne, szerokie plaże ciągnące się kilometrami i świetną infrastrukturę hotelową. Po wyspie można podróżować wynajętym tuk-tukiem z kierowcą albo wypożyczyć samo auto (lub skuter) i kierować nim samemu. Warto dotrzeć do klimatycznego Lanta Old Town, spróbować smakołyków z ulicznych kuchni w miejscowości Saladan i wybrać się na targ z lokalnymi przekąskami. Prawdziwie rajska jest maleńka Ngai niedaleko Lanty. To spokojna wysepka bez tłumów turystów, idealna na błogi wypoczynek i relaks, leżenie na plaży i kontemplowanie pięknych widoków. W turkusowej wodzie można pływać, uprawiać snorkeling albo skusić się na rejs łodzią. Na wyspie działa kilka hoteli, nie ma dróg ani sklepów.

RÓŻNE OBLICZA BANGKOKU

Podczas podróży po tym kraju najpiękniejsze są kontrasty. Jednego dnia można relaksować się w samotności na niemal bezludnej wysepce, a następnego trafić w samo serce tętniącego życiem Bangkoku. Stolica Tajlandii to jedno z największych, najchętniej odwiedzanych i najludniejszych miast świata. Zajmuje obszar niemal 1,6 tys. km², na którym mieszka blisko 11 mln ludzi. Tajska metropolia oszałamia wielką przestrzenią, niekończącym się lasem wieżowców i mieszaniną rozmaitych dźwięków, zachwyca niezliczoną ilością smaków i zapachów. Jej pełna nazwa brzmi Krung Thep Mahanakhon Amon Rattanakosin Mahinthara Ayuthaya Mahadilok Phop Noppharat Ratchathani Burirom Udomratchaniwet Mahasathan Amon Piman Awatan Sathit Sakkathattiya Witsanukam Prasit, co oznacza „Miasto aniołów, wielkie miasto [i] rezydencja świętego klejnotu Indry [Szmaragdowego Buddy], niezdobyte miasto Boga, wielka stolica świata, ozdobiona dziewięcioma bezcennymi kamieniami szlachetnymi, pełne ogromnych pałaców królewskich, równającym niebiańskiemu domowi odrodzonego Boga; miasto, podarowane przez Indrę i zbudowane przez Wiszwakarmana. Nic więc dziwnego, że znalazła się w Księdze rekordów Guinnessa. W języku tajskim liczy 139 znaków, a w transkrypcji łacińskiej zawiera aż 168 liter. Sercem Miasta Aniołów jest historyczne centrum, gdzie znajdują się najcenniejsze i najciekawsze tajskie świątynie. Najważniejszą z nich znajdziemy w dzielnicy Phra Nakhon, na terenie Wielkiego Pałacu Królewskiego. W Świątyni Szmaragdowego Buddy (Wat Phra Kaeo, Wat Phra Kaew) mieści się najsłynniejszy w Tajlandii posąg Buddy – Szmaragdowy Budda. To skarb narodowy o wysokości ok. 66 cm, zrobiony z zielonego jadeitu. Wat Pho, znana jako Świątynia Leżącego Buddy (Świątynia Odpoczywającego Buddy), jest starsza niż sama stolica, powstała jeszcze przed powstaniem Bangkoku, na przełomie XVI i XVII w. Turystów przyciąga tutaj pokryty złotem posąg Leżącego Buddy. Mierzy on 46 m długości i 15 m wysokości, wypełniając prawie całe wnętrze budynku. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że poza nim znajduje się tu ponad tysiąc różnego rodzaju przedstawień Buddy. Kolekcję sprowadził z Ajutthai król Tajlandii Buddha Yodfa Chulalok (Rama I Wielki), który panował w latach 1782–1809. Wat Pho to również świątynia tradycyjnej medycyny i masażu tajskiego. W 1955 r. otwarto tutaj pierwszą tego typu szkołę w Tajlandii, która działa do dziś (Watpo Thai Traditional Medical School). Tuż przy Wielkim Pałacu Królewskim natrafimy na klimatyczny Targ Amuletów (Tha Phra Chan Market), na którym można kupić posągi, biżuterię, antyki i dobrej jakości pamiątki. Warto stąd wybrać się na rejs promem pasażerskiem po rzece Menam (Chao Phraya). To rodzaj tramwaju wodnego łączącego odległe dzielnice miasta. Rzeka meandrująca przez centrum Bangkoku jest niezmiernie barwna i zatłoczona, pływają po niej dziesiątki mniejszych i większych statków. Przypomina wodną autostradę, która pozwala omijać niekończące się korki. Można nią dotrzeć do najważniejszych zabytków miasta, a także do przystanków naziemnej kolei aglomeracyjnej – Skytrain. Ponieważ chodniki tajskiej metropolii są ciasne i zatłoczone, polecam wznieść się nieco wyżej i popatrzeć na miasto z góry. Jednym z najbardziej niezwykłych przeżyć okazało się dla mnie pływanie w basenie na 20. piętrze hotelu, z widokiem na ciągnący się po horyzont las wieżowców. Podczas zwiedzania stolicy Tajlandii warto odwiedzić miejsce przypominające o dziedzictwie Jedwabnego Szlaku. Można w nim poznać tajniki produkcji tej szlachetnej tkaniny. Najpierw są larwy jedwabników, które żywią się liśćmi morwy. Po mniej więcej miesiącu od wylęgu gąsienice owijają się w kokon, co trwa trzy dni. Po tym czasie jedwabniki rozdziela się na te, które przepoczwarczają się w motyla, żeby dać początek kolejnemu cyklowi rozwojowemu, oraz te, z których pozyskuje się jedwab. Potem kokony zanurza się w gorącej wodzie, znajduje koniec każdej nici jedwabnej, a następnie zawija na szpulę. Włókna trafiają na krosna, którymi poruszają prząśniczki, stukając miarowo. W ten sposób powstaje przędza jedwabna stanowiąca surowiec do produkcji tkanin. Na końcu jest piękny, pachnący sklep z belami jedwabiu. Taki właśnie punkt sprzedaży znajduje się w muzeum w Domu Jima Thompsona (Jim Thompson House). Posiadłość, pełen antyków pałacyk miejski skonstruowany z sześciu mniejszych domów, to przykład tradycyjnej tajskiej architektury. Jim Thompson (1906–1967) był amerykańskim projektantem, architektem i biznesmenem, który pomógł ożywić tajski przemysł jedwabniczy w latach 50. i 60. XX wieku. Przedsiębiorca, jeden z najsłynniejszych Amerykanów mieszkających w Azji, rozsławiał tajski jedwab na całym świecie, aż do chwili tajemniczego zaginięcia podczas wycieczki do Malezji. Podobno śmierć w wieku 61 lat przepowiedział mu wróżbita. Marka jedwabiu nazwana od jego imienia to jeden z najlepszych gatunków tej szlachetnej tkaniny w Tajlandii.

ŻYCIE TOCZY SIĘ NA NOCNYM BAZARZE

Kiedy nad Bangkokiem zapada noc, budzi się zupełnie nowe życie. Choć na ulicach nie ma spieszących się do pracy biznesmenów, korki wcale nie maleją. Znów jest tłoczno, a swoje działanie zaczynają nocne bazary. Niemal każde miasto w Tajlandii posiada night bazaar. W stolicy działa ich nawet kilka. Chatuchak Weekend Market uchodzi za największy na świecie weekendowy bazar. Stoiska ma tutaj ponad 15 tys. wystawców ze wszystkich zakątków kraju. Na JJ Green Market można polować na antyki, kupować stare płyty albo wpaść do baru w stylu retro z muzyką na żywo. Train Night Market Ratchada to jeden z ciekawszych nocnych targów Bangkoku. Setki kolorowych straganów oferują pamiątki, ubrania i akcesoria. Po zakupach można posilić się na stoiskach z pysznym i niedrogim tajskim jedzeniem. Na nocnych bazarach stoiska z reguły rozkładają się o 17.00–18.00 i zwijają o 24.00–01.00. Sprzedawcy przekrzykują się, kierowcy tuk-tuków trąbią, właściciele ulicznych kuchni pichcą egzotyczne przysmaki, a dziesiątki turystów targują się zawzięcie – kupują ubrania, drobiazgi, tandetne pamiątki, lusterka ze słoniami, wachlarze, skórzane wyroby, a nawet lokalne robactwo i owady w gablotkach gotowych do powieszenia na ścianę. Inne niezwykłe targowisko znajduje się w Maeklong pod Bangkokiem (Maeklong Railway Market – Talat Rom Hup). Pomiędzy straganami, skrzynkami z owocami i warzywami kilka razy dziennie przejeżdża… pociąg. Kiedy powoli wjeżdża między budki, handlarze muszą szybko spakować towary i złożyć zadaszenia. Pociąg spokojnie przetacza się wśród kramów i tłumu kupujących. Gdy przejedzie – na bazarze błyskawicznie wszystko wraca do normy. Skrzynki z towarem ponownie lądują na torach, a handlarze i ich klienci znowu się targują. Warto też wybrać się na Damnoen Saduak Floating Market (ok. 100 km na południowy zachód od stolicy kraju) uważany za jeden z niewielu autentycznych pływających targów w Tajlandii. Powstał w długim na blisko 35 km kanale (Khlong Damnoen Saduak) łączącym dwie rzeki – Maeklong i Tha Chin. Zamiast na straganach, towary sprzedaje się ze stoisk na nabrzeżu i przepływających łodzi. Można tu kupić owoce i warzywa, zjeść świeżo przyrządzone potrawy, zaopatrzyć się w pamiątki. Należy jednak pamiętać o targowaniu, bo bazar stanowi atrakcję turystyczną i ceny są na nim wyższe niż w miejscach odwiedzanych na co dzień przez Tajów.

Wat Rong Khun, tzw. Biała Świątynia – jej właścicielem jest tajski artysta Chalermchai Kositpipat

SACRUM I PROFANUM

Nocne życie toczy się nie tylko na night bazaar, ale i w czerwonych dzielnicach. Do najsłynniejszych z nich należy Patpong. Dzielnica ta jest uważana za miejsce, w którym zaczęła się tajska kultura go-go. Została uwieczniona w filmie Łowca jeleni (1978 r., reż. Michael Cimino) oraz w finałowej scenie musicalu Miss Saigon (1989 r.). Na dwóch równoległych uliczkach, biegnących między Si Lom (Silom) i Surawong, znajdują się dziesiątki oświetlonych neonami barów ze striptizem, w których można oglądać pokazy erotyczne i tańce na rurze. Obok rozrywek dla dorosłych działa tutaj również popularny nocny targ. W dzielnicy nie brakuje też klubów erotycznych z ladyboyami (po tajsku kathoey). To młodzi mężczyźni, którzy wyglądają jak śliczne Tajki o nienagannych figurach. Tajlandia przez lata słynęła z seksturystyki i tematy cielesności nie są tu uważane za szczególnie wstydliwe. Dlatego też z ladyboyami, których sporo pracuje w branży turystycznej, kawiarniach czy hotelach, można bez skrępowania porozmawiać na temat ich tożsamości i życia codziennego. Kathoey często uznaje się za trzecią płeć. W dzielnicy mieści się także nieduże prywatne muzeum (The Patpong Museum, otwarte w 2019 r.) prezentujące interaktywną wystawę obejmującą 75 lat historii tej części Bangkoku. Ekspozycja udowadnia, że Patpong to coś więcej niż tylko kluby go-go i zakupy. Przez pryzmat tego miejsca pokazuje burzliwe dzieje Azji Południowo-Wschodniej, zdradza, co zrobiła w tym regionie CIA, oraz dlaczego brytyjski muzyk i aktor David Bowie (1947–2016) uwielbiał tę dzielnicę. Tajlandia łączy w sobie doskonale sacrum i profanum. Dlatego też oprócz dzielnicy uciech należy w niej odwiedzić miejsca święte. Do najciekawszych z nich należy Wat Rong Khun, tzw. Biała Świątynia. Kompleks leży w północnej części Tajlandii, ok. 15 km na południowy zachód od 80-tysięcznego miasta Chiang Rai, niedaleko granicy z Mjanmą (Birmą) i Laosem. Krystalicznie biały obiekt jaśnieje już z daleka. Jego kolor – nieskazitelna biel – ma symbolizować czystość Buddy. Zespół budynków zachwyca bogatymi zdobieniami i misternie wykonanymi rzeźbami. Efekt potęgują błyskające w słońcu mozaiki oraz szkiełka. Autorem tego wyjątkowego projektu jest słynny tajski artysta Chalermchai Kositpipat, a prace trwają od 1997 r. Inna niedokończona monumentalna budowla to Satchatham Prasat, czyli Sanktuarium Prawdy w Pattayi. Świątynia wznosi się malowniczo nad samą Zatoką Tajlandzką, tuż obok plaży Naklua. Jej budynek, wykonany w całości z drewna, jest przepięknie zdobiony, bogaty w rzeźby bóstw, motywy roślinne i astronomiczne. Sanktuarium Prawdy wieńczy wieża, wysoka na 105 m. Budowę świątyni rozpoczęto w 1981 r. i trwa ona cały czas, a odwiedzający mogą wejść do środka w kaskach budowlanych. Ukończenie prac planuje się najwcześniej na 2025 r. Nie można także ominąć Wat Phra That Doi Suthep. To najważniejsza świątynia w północnej części Tajlandii, oddalona od turystycznego zgiełku, ukryta wśród bujnej tropikalnej roślinności wysoko w górach (na szczycie Doi Suthep, 1676 m n.p.m.). Stanowi prawdziwe cudo architektury, pełna jest złota i misternych ozdób. Wat Phra That Doi Suthep to ważny ośrodek pielgrzymkowy na terenie prowincji Chiang Mai. Kompleks świątynny wznosi się na wysokości ok. 1060 m n.p.m. Prowadzi do niego 306 schodów (dostępna jest również płatna winda). Wspinając się na górę, można podziwiać falującą balustradę, która stanowi uosobienie mitycznego wężokształtnego bóstwa wodnego Naga. Z tarasu rozciąga się wspaniały widok na oddaloną o ok. 15 km stolicę północnej Tajlandii – 130-tysięczne miasto Chiang Mai. Atmosfera w tym miejscu jest podniosła, sprzyja refleksji i medytacji. Tajowie wierzą, że złożono tu relikwie Buddy.

Królestwo Tajlandii to państwo niezwykłe, tętniące życiem, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Niezliczone atrakcje tego wielobarwnego kraju Azji Południowo-Wschodniej można wymieniać bez końca, można o nich czytać w dziesiątkach przewodników turystycznych, setkach artykułów prasowych i na stronach internetowych, podziwiać je na filmach nakręconych przez tych, którzy mieli szczęście widzieć to wszystko na własne oczy. Jednak żadna opowieść nie odda wspaniałych tajskich zapachów, dźwięków i smaków oraz wielkiej gościnności i życzliwości Tajów – jednym słowem niepowtarzalnego klimatu panującego w Syjamie, jak do maja 1949 r. nazywała się Tajlandia. Mimo znacznej odległości wyprawa do tego fascynującego państwa ani nie wymaga od nas tygodni przygotowań, ani nie nadszarpnie zbytnio naszego budżetu. Od 1 lipca 2021 r. Tajlandia otwiera ponownie swoje granice dla zagranicznych turystów. Czemu więc nie rozważyć jeszcze w tym roku wyjazdu do tego niezmiernie barwnego kraju?

 

OFICJALNE INFORMACJE O TURYSTYCE W TAJLANDII

W celu zdobycia najświeższych i najbardziej interesujących inspiracji przed wyprawą do Tajlandii warto odwiedzić na Facebooku oficjalny profil Biura Promocji Turystyki Tajlandii (Tourism Authority of Thailand), prowadzony po polsku, pod nazwą Amazing Thailand Poland. Ta tajska organizacja rządowa ma też konto na Instagramie z treściami udostępnianymi w naszym języku: amazingthailand_pl. Zainteresowani mogą także odwiedzić angielskojęzyczną stronę internetową Tourism Authority of Thailand: www.tourismthailand.org. Specjalnie z myślą o czytelnikach magazynu All Inclusive zamieszczamy poniżej kod QR z linkiem do profilu na Facebooku Amazing Thailand Poland.