Ewa Treszczotko

« Czy ta biedna, tendencyjnie nazywana „prawdziwą”, czy ta bajeczna, obecna pomiędzy murami hoteli rozpieszczających swoich zagranicznych gości, Kuba to niezmiernie kuszący kierunek podróży. Ta wyspa jak wulkan gorąca jest mocno zależna od dochodów i wymiany walutowej z sektora turystyki. Kubę można porównać do pięknej kobiety – w makijażu i bez. Umalowana w komfortowe i luksusowe hotele robi dobre wrażenie, ale i bez kosmetycznego upiększania, prosta, naturalna, wciąż nie traci swojego wdzięku i uroku. »

Ta największa karaibska wyspa posiada bogate dziedzictwo kulturowe, oszałamiające krajobrazy, dziewicze plaże i kolorowe miasta, a do tego jej mieszkańcy goszczą z radością przybywających, ukazując latynoski gorący temperament i optymizm. Mimo tylu zalet wydarzenia z ostatnich lat, jak pandemia i globalne konflikty polityczne, zatrzęsły jednak branżą turystyczną na Kubie i sprawiły, że nadeszła pora na istotne zmiany! Jak w kubańskiej salsie po jednym kroku do przodu następuje krok w tył, tak po efektach reform dotykających turystykę odzywają się stare, mentalne nawyki. Jak w pochodzącej z Kuby rumbie tu i ówdzie wkradnie się piruet, najważniejsze, aby nie stać w miejscu, nie wypaść z rytmu i mieć z kim tańczyć – a najlepiej, jeśli są to zagraniczni turyści wspierający mocno kubańskie domowe budżety. Po co więc na wyspie buduje się w 2023 r. nowe hotele, gdy odwiedzających ostatnimi laty ubywa, wiele pokoi hotelowych stoi pustych miesiącami, a jej mieszkańcom żyje się coraz trudniej? Już wyjaśniam.

Reformy turystyczne i nowe inwestycje w branży hotelarskiej na Kubie to konsekwencja splotu wydarzeń z ostatnich lat. I tak już ciężka sytuacja ekonomiczna pogorszyła się przez pandemię COVID-19, restrykcje obejmujące rosyjskich turystów, zmiany władzy w Waszyngtonie (tj. zniesienie ograniczeń przez Baracka Obamę, ponowne zaostrzenie polityki przez Donalda Trumpa i niezrealizowane jeszcze zapowiedzi złagodzenia retoryki przez Joe Bidena), wzmocnione sankcje ze strony USA, pogłębienie kryzysu w Wenezueli, wojnę w Ukrainie, inflację na świecie czy niedobory w dostawach energii i paliwa. Efektem jest najgorsza od 30 lat kondycja kubańskiej gospodarki. Kontrast pomiędzy trudnymi warunkami życia Kubańczyków a rajskimi wakacjami w miejscowych kurortach wyostrzył się. Aby protesty społeczne (największe od 1959 r.) przestały wzbierać na sile, a rekordowa od sześciu lat emigracja młodych ludzi przystopowała, rząd zaczął walczyć o polepszenie kondycji sektora turystycznego. Jeśli ktoś był na Kubie i wybiera się na nią ponownie, może dostrzec w najbliższych latach zmiany. 

Ambitny plan na turystykę po pandemii

Choć temat COVID-19 dla większości państw to już zamknięty rozdział, branża turystyczna na Kubie, wciąż żyjącej jedną nogą w latach 50., miała większe trudności z powrotem do tzw. normalności. Symbolicznym strzałem w stopę było zwlekanie z otworzeniem granic do listopada 2021 r. Podążając za danymi Światowej Organizacji Turystyki ONZ (UNWTO) można zauważyć, że w 2021 r. Kubę odwiedziło o 67 proc. mniej turystów niż w 2020 r., gdy tymczasem na całych Karaibach ich liczba wzrosła o 63 proc. Lata 2022 i 2023 to pogoń za konkurencją i próby odzyskania przynajmniej 2,5 mln (cel na 2022 r.) i 3,5 mln (plan na 2023 r.) zagranicznych gości z 4,7 mln, które odwiedziły Kubę w 2018 r., tuż przed wybuchem pandemii. Najwięcej turystów stanowili Kanadyjczycy (ponad 50 proc. ogółu), Kubańczycy mieszkający poza ojczyzną, Amerykanie i Rosjanie. Europejczycy, według opinii pracowników branży turystycznej, są grupą dość wymagającą i potrzeba wiele wysiłku, aby ich przyciągnąć, co wykracza poza możliwości kubańskich hoteli – dlatego ich udział nie jest aż tak znaczący. Jeśli chodzi o Polaków, według Instytutu Badań Pollster, wśród ankietowanych, którzy z reguły spędzają wakacje poza Europą, 9 proc. wybiera Kubę jako cel podróży. W 2022 r. na wyspę przyjechało 1,7 mln turystów. Za to w pierwszej połowie 2023 r. było ich już 1,2 mln, co jest wynikiem dającym pozytywne perspektywy. W tym roku statystyki poprawili znów licznie przybywający na wyspę Rosjanie. Przyczyniły się do tego częstsze połączenia lotnicze wenezuelskich linii Conviasa między Caracas, Hawaną a Moskwą. Ciekawostką jest, że obcokrajowców na Kubie nazywa się yumas. W języku potocznym Kubańczycy nazywają Stany Zjednoczone Ameryki La Yuma, a więc jej mieszkańcy to yumas. W praktyce tego słowa używa się wobec wszystkich niehiszpańskojęzycznych turystów, tak jak w wielu krajach latynoskich określenie gringos dotyczy nawet Europejczyków i wcale nie ma negatywnych konotacji.

Na łamach dziennika Granma, organu Komunistycznej Partii Kuby (Partido Comunista de Cuba – PCC), wydawanego od października 1965 r., czytamy, że cel w postaci 3,5 mln turystów zostanie osiągnięty przez Kubę dzięki przyciągnięciu zagranicznych gości z państw Ameryki Łacińskiej. Za jedyne wyzwanie redaktorzy i Ministerstwo Turystyki na Kubie uznali zbyt mało połączeń lotniczych, dlatego aby zwiększyć siatkę lotów, prowadzone są rozmowy z Copa Airlines i kilkoma innymi przewoźnikami. Kraj zamierza też podwoić liczbę turystów z Chin, m.in. rozwijając turystykę ekologiczną. Dalekosiężnym celem promowanym przez rząd, według ministra turystyki Juana Carlosa Garcíi, jest osiągnięcie 6 mln odwiedzających w 2030 r. Nawet poszczególne kubańskie miasta podjęły kroki ku polepszeniu swoich ofert, np. kurort Varadero postawił na bujne życie nocne, zwiększając liczbę nocnych wycieczek, aby turyści szukający biesiadowania do rana, nie czuli się zawiedzeni.

Podczas pandemii i po niej, mimo szalonej inflacji i statystyk wyraźnie pokazujących, że liczba pokoi hotelowych przewyższa liczbę gości, rząd kontynuował budowę hoteli, których jest już na wyspie ponad 400. Tłumaczył to tym, że cel dalszej rozbudowy stanowi długotrwały dobrobyt obywateli. Wydaje się to być niepokojąco nielogiczne, biorąc pod uwagę brak bezpieczeństwa żywieniowego i sytuację bytową mieszkańców. Najpopularniejsze kubańskie sieci hotelowe, jak Gran Caribe, Cubanacan, Islazul i Gaviota, nie mają jednak równego wkładu w powstające obecnie inwestycje. Gaviota jest jedyną z nich, która buduje nowe obiekty. Należy ona do wojskowego konglomeratu GAESA (Grupo de Administración Empresarial S.A. – kubańska firma holdingowa związana z siłami zbrojnymi), będącego aktualnie właścicielem 76 proc. 5-gwiazdkowych hoteli na wyspie. Gaviota jest niezależna w podejmowaniu decyzji oraz ma większy budżet. Władze kubańskie w ramach wielopłaszczyznowych działań zaprosiły zagraniczne firmy hotelarskie do udziału w nowych projektach budowlanych, licząc na międzynarodową reklamę i prestiż. Najstarszymi sieciami hotelowymi z kapitałem zagranicznym i ponad 30-letnim doświadczeniem w pracy na Kubie są Meliá Hotels International i Grupo Iberostar z Hiszpanii, a także Blue Diamond Resorts z Kanady. Pojawili się również nowi gracze, chętni do wejścia na kubański rynek, jak np. portugalska sieć hoteli Vila Galé. Na tegorocznym forum gospodarczym w Hawanie, ze względu na polityczną orientację, Kuba zachęcała Rosję do inwestycji, proponując preferencyjne traktowanie, m.in. zwolnienie z ceł eksportowych na technologie, prawo do transferowania do ojczyzny zysków oraz do korzystania przez rosyjskie firmy z terenów rolnych na wyspie przez 30 lat.

Między marcem a wrześniem 2023 r. siedem na dziesięć pokoi hotelowych pozostawało pustych (obłożenie 27,9 proc.), jednak rząd przekonywał, że w dłuższej perspektywie inwestowanie państwowych pieniędzy w ten sektor ma sens. Niedawno hucznie otwarto hotel Grand Aston La Habana, w którym nie ma zbyt wielu gości, choć jest oszałamiająco piękny i ma wspaniały widok na zatokę (Bahía de La Habana). Naprzeciwko luksusowej budowli widać grożące zawaleniem stare budynki, gdzie mieszkają Kubańczycy, czekający z nadzieją na konserwację, na którą podobno nie ma już środków z krajowych inwestycji. Łatwo wywnioskować, że brak wzrostu liczby turystów nie wynika z niewystarczającej liczby miejsc noclegowych, lecz z ich jakości. Nawet dobre hotele mierzą się obecnie z przerwami w dostawie energii elektrycznej, niedoborem żywności, słabym poziomem usług i choć lepszym niż wcześniej, wciąż niestabilnym łączem internetowym. Podczas wyczekiwanych, rajskich wakacji na Karaibach turyści nie chcą nocować w pokoju z zepsutą klimatyzacją lub niedziałającym kranem. Budynki poza kurortami mierzą się z brakiem elektryczności nawet do sześciu godzin, co w kraju o tropikalnym klimacie stanowi nie lada problem. Nakłada się na to niedobór paliwa na stacjach benzynowych.

Oprócz hoteli na wyspie dla turystów dostępne są również inne opcje zakwaterowania. Sektor prywatny, tzw. casas particulares, oferuje serdeczną i przyjazną atmosferę, a także niższą cenę. To dobra alternatywa dla podróżnych, chcących poznać bliżej autentyczną Kubę, życie codzienne w kubańskich domach, tradycyjną kuchnię, czasami kosztem obniżenia standardu noclegu.

Koniec CUC. Więcej internetu i prywatnych biznesów

W ciągu ostatnich lat praca zdalna stała się nową normą, a cyfrowi nomadzi z chęcią przenieśli się na rajskie Karaiby. Niestety Kuba, ze względu na ograniczony dostęp do internetu, na tym trendzie nie zyskała. Dostrzega się jednak pozytywne tendencje. Według moich kubańskich znajomych i przedstawicieli tamtejszej branży turystycznej łatwiejszy dostęp do internetu jest najbardziej odczuwalną zmianą. Dostęp do WiFi przestał być ekskluzywną usługą, a dzięki kartom SIM każdy może korzystać z wirtualnej sieci w swoim telefonie. Turysta przybywający na Kubę może kupić kartę SIM, doładować ją i mieć stały dostęp do mobilnego internetu. Zarejestrować ją mogą jednak tylko Kubańczycy, więc trzeba poprosić kogoś miejscowego o pomoc. Nie stanowi to wyjątkowego utrudnienia, bo w wielu innych państwach jest podobnie, jak np. w kochającej surfowanie po sieci Brazylii.

Kolejna istotna zmiana na Kubie dotyczy waluty. Od 1 stycznia 2021 r. z obiegu zostało wycofane peso convertible (CUC), o czym turyści powinni pamiętać, szczególnie zostawiając napiwki i wymieniając pieniądze. Wcześniej waluta, w której był napiwek, nie robiła różnicy. Peso kubańskie (CUP) w praktyce zaczęło mieć trzy znacznie różniące się od siebie kursy: oficjalny – ok. 24 CUP za 1 USD, przy zakupie cyfrowym od rządu na przedpłaconych kartach kredytowych – dwa razy więcej i wreszcie czarnorynkowy – z początku wyższy mniej więcej trzy razy, a czasem nawet przekraczający 200 CUP za 1 USD. Od tej zmiany napiwki w obcych walutach, jak euro czy dolary, zarówno kanadyjskie, jak i amerykańskie, stały się wyjątkowo pożądane. Przed podróżą na Kubę najlepiej mieć zagraniczne banknoty w małych nominałach, gdyż nie warto liczyć na resztę. Zakupy dokonywane kartą, poza zakazaną American Express, to jedyna forma płatności w sklepach przypominających dawne polskie pewexy. W nich również zagraniczni turyści mogą płacić wyłącznie kartą. Oficjalnie płatności gotówkowe w USD nie są akceptowane, ale w codziennej, nieformalnej praktyce Kubańczycy bardzo chętnie rozliczają się w dolarach amerykańskich. Z pewnością przyda się też minimalna kwota w peso kubańskich, zakładając, że w całości wyda się ją podczas pobytu. Gotówka w lokalnej walucie jest potrzebna, bo terminale płatnicze na wyspie dość często się psują. 

Na Kubie nie ma jednego standardu, jak wysoki powinien być napiwek. Są one jednak bardzo ważne dla miejscowej ludności. To właśnie napiwki i drobna uliczna sprzedaż najbardziej wspierają domowe budżety. Nieraz to „być albo nie być” dla kubańskich rodzin. Jak mówią Kubańczycy, przez gwałtowny wzrost inflacji, która według prognoz w 2023 r. przekroczy 41 proc., czarny rynek w ciągu ostatnich lat szczególnie się wzmocnił. Przeciętna miesięczna wypłata wynosi 33 USD, podczas gdy koszt utrzymania typowej rodziny to ok. 400 USD. 

Masowe antyrządowe protesty zmotywowały w 2021 r. komunistyczny rząd Kuby do kolejnej zmiany, jaką było zezwolenie na zakładanie prywatnych firm liczących nie więcej niż 100 pracowników. Inicjatywa ta spotkała się z aprobatą ze strony Joe Bidena, który zapowiedział, że będzie ją wspierać, a także z poparciem ze strony Unii Europejskiej. Małe prywatne firmy, nazywane na Kubie pymes, miały poniekąd wzmocnić sektor turystyczny i przenieść działalność casas particulares na bardziej rozwinięty poziom. Dwa lata po wprowadzeniu reformy gwałtownie wzrosła liczba niewielkich przedsiębiorstw, zwłaszcza przydomowych sklepików. Na Kubie mówi się, że gdy nie można czegoś kupić w normalnym sklepie, na pewno gdzieś to jest w „prywatnych outletach”.

Wyspa stworzona na wakacje. Piękna kultura i natura

Na Kubie znajduje się 9 obiektów wpisanych na prestiżową Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO, 14 parków narodowych, 6 rezerwatów biosfery, ponad 200 plaż, a także inne atrakcje przyrodnicze i kulturalne. Najpopularniejszym wśród turystów parkiem narodowym jest Viñales (Parque Nacional Viñales). Poza spektakularnymi krajobrazami zielonych połaci raju oferuje on zagranicznym gościom poznanie kubańskiej kultury z bliska. Kolebkę dawnej kolonialnej architektury i żywą lekcję historii stanowi z kolei wpisane w 1988 r. na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO XVI-wieczne miasto Trinidad de Cuba (razem z pobliską Doliną Cukrowni – Valle de los Ingenios), położone 315 km na południowy wschód od Hawany. Kiedyś będące centrum handlu niewolnikami i cukrem, dziś wywołujące nostalgię swoim romantycznym klimatem, przypominającym kadry z latynoskiej telenoweli. Na przybyszy czekają tu liczne muzea i piękna kolonialna architektura. Drugim pod względem wielkości miastem w kraju jest blisko 550-tysięczne Santiago de Cuba, które pokochają wielbiciele kultury i sztuki.

Osoby chcące po prostu wypocząć na plaży, korzystając przy tym z noclegów i usług w hotelach o wysokim standardzie, znajdą błogi relaks w Varadero. To typowy kurort z ponad 50 hotelami, nastawiony na obcokrajowców, w którym próżno szukać miejscowych, gdyż nie stać ich na pobyt w tym miejscu. Położona na malowniczym półwyspie Hicacos miejscowość zachwyca ponad 20-kilometrową plażą, na której można doskonale zrelaksować się, popijając rum i paląc kubańskie cygara. Wymieniając najpiękniejsze miejsca w kraju, nie sposób pominąć wyspy Cayo Coco u północnych wybrzeży centralnej części Kuby, gdzie jasnozłoty, miękki jak mąka piasek spotyka się z krystaliczną, lazurową wodą. Znajdziemy tutaj spektakularne widoki niczym po komputerowym retuszu – a jednak rzeczywiste.

Karaibska perła. Hawana

Stołeczna, ok. 2,2-milionowa Hawana jest absolutnie wyjątkowa. Wśród miejsc wartych zobaczenia w tym największym kubańskim mieście można wymienić Muzeum Rewolucji (Museo de la Revolución), zamek i fort Morro (Castillo de los Tres Reyes Magos del Morro, Castillo de los Tres Reyes lub Castillo del Morro), Zamek de la Real Fuerza (Castillo de la Real Fuerza de La Habana), budynek parlamentu – Asamblea Nacional del Poder Popular de Cuba (wzorowany na paryskim Panteonie, londyńskiej Katedrze św. Pawła i waszyngtońskim Kapitolu Stanów Zjednoczonych gmach Capitolio de La Habana), Archikatedrę Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny (Catedral de la Inmaculada Concepción de la Santísima Virgen María), Klasztor św. Klary z Asyżu (Convento de Santa Clara de Asís), Klasztor św. Franciszka z Asyżu (Convento de San Francisco de Asís) i Muzeum Miejskie (Museo de la Ciudad) z siedzibą we wspaniałym Pałacu Kapitanów Generalnych (Palacio de los Capitanes Generales). Gdy dysponujemy jednak niewielką ilością czasu, polecam budzące emocje „top 3” stolicy. Pierwszym jest wpisany w 1982 r. na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO zespół zabytkowy w Hawanie i jego system fortyfikacji (po hiszpańsku ciudad vieja de La Habana y su sistema de fortificaciones). Znajdziemy tu m.in. Plac Katedralny (Plaza de la Catedral) – jeden z czterech głównych placów Starej Hawany (La Habana Vieja), przy którym wznosi się barokowa katedra. Drugim – tętniące energią miasto w pigułce, czyli nadmorska 8-kilometrowa promenada Malecón. To Hawana w wersji „instant”, ponieważ zobaczymy tutaj cały przekrój społeczny Kuby. Trzeci obowiązkowy punkt stanowi obejrzenie show Tropicana (Cabaret Tropicana). Choć w ofercie wielu biur podróży to opcja wycieczki fakultatywnej, warto wiedzieć, że kabaretowe muzyczne widowisko prezentowane jest od 30 grudnia 1939 r. Na jego cześć nazwano nawet hotel w Las Vegas (Tropicana Resort & Casino), co było hołdem dla kubańskiej społeczności w Miami.

Kuba od zawsze przyciąga jak magnes wielkie talenty i nieszablonowe osobowości. Jedną z nich był laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, autor opowiadania Stary człowiek i morze, amerykański pisarz i dziennikarz Ernest Hemingway (1899–1961), który spędził na wyspie prawie trzy dekady swojego życia. Znalazł tu szczęście i literackie inspiracje. Dziś podróżnicy mogą nie tylko zwiedzić jego posiadłość Finca Vigía na obrzeżach Hawany czy Hotel Ambos Mundos, w którym mieszkał przez kilka lat, lecz także wypić jego ulubiony drink w ulubionym barze, kompletnie dać się porwać wyobraźni i poczuć, jak w świecie tego wielkiego artysty.

Symbole, za które turyści kochają Kubę

Taniec i muzyka to woda i tlen dla Kubańczyków – bez nich życie jest dla nich niemożliwe. Tu swoje korzenie mają takie style jak rumba, mambo, cha-cha, son i charanga. Najsłynniejszym, choć stosunkowo młodym stylem, kojarzonym na całym świecie z Kubą jest oczywiście salsa. Istnieją też mniej znane, ale kulturowo ważne, jak wpisany w 2008 r. na Listę Reprezentatywną Niematerialnego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO afro-kubański taniec tumba francesa, rozpowszechniony na początku XIX w. przez haitańskich niewolników na plantacjach kawy w pobliżu miast Santiago de Cuba i Guantánamo. Światowej sławy kubańscy artyści sceny muzycznej to Celia Cruz (1925–2003), określana mianem „Królowej Salsy” (po hiszpańsku La Reina de la Salsa), oraz zespoły Buena Vista Social Club i Orishas. 

Na Kubie zgodnie z duchem komunizmu edukacja i sport nie są bagatelizowane. Dzięki temu kraj ma jeden z najniższych na świecie wskaźników analfabetyzmu, a kubańska szkoła pięściarstwa cieszy się uznaniem na całym globie, co ciekawe, mimo zakazu boksu zawodowego, wprowadzonego w 1962 r. (zniesiono go dopiero po 60 latach, w 2022 r.). Już w pierwszej połowie XX w. wokół boksu było wiele kontrowersji – wzbudzał m.in. konflikty o podłożu rasowym. Niemniej jednak wielu utalentowanych bokserów wywodzi się właśnie z Kuby i ma tu status bohaterów. Obok pięściarstwa najpopularniejszym sportem jest baseball. Mawia się, że baseballiści to największy kubański skarb, a bycie dobrym zawodnikiem otwiera drogę do kariery „od zera do milionera”. W tym celu należy opuścić ojczyznę, emigrować do USA i rozpocząć zawodową karierę w Ameryce Północnej.

Niezmiernie interesująca na Kubie jest kwestia religii. Na przestrzeni stuleci wytworzyła się tutaj fuzja przywiezionego wraz z kolonizatorami katolicyzmu, kultów lokalnych i santeríi, wierzeń pochodzących z Afryki Zachodniej niewolników. Obrzędy i zwyczaje w santeríi (Regla de Ocha, Orisha) z europejskiego punktu widzenia mogą szokować, dlatego będąc na Kubie, warto poznać je na żywo. Kubańczycy na co dzień są przesądni i traktują religijne rytuały z pełną powagą. 

Na ulicach kubańskich miast nikogo nie dziwią dziesiątki osób grających w domino. Ta gra stanowi nieodłączny element życia typowego Kubańczyka. Tyczy się to zarówno dzieci, dorosłych, jak i seniorów. Na wyspie organizuje się liczne turnieje, a gra sama w sobie ma wymiar towarzyski, stwarza okazję do rozmów i wspólnego spędzania czasu. Jeśli zostaniemy zaproszeni na partyjkę domina na Kubie, nie powinniśmy odmawiać, bo to wyraz przyjaźni i akceptacji ze strony zapraszających.

Ulice Kuby są jak ożywione kadry filmowe, dzięki wciąż obecnym starym, kolorowym samochodom, nawet tym z lat 40. i 50. minionego stulecia. Amerykanie, opuszczając wyspę po zwycięstwie rewolucji kubańskiej w 1959 r., zostawili swoje auta, a sprowadzenie nowych z USA od 1961 r. (wprowadzenie embarga) przestało być możliwe. Poza amerykańskimi klasykami, jak cadillaki, lincolny, dodge’e czy chevrolety, ujrzeć tutaj można nawet polskie „maluchy” (Polski Fiat 126p), które nazywa się na wyspie los polaquitos, czyli „polaczki”. Nie powinno dziwić, jeśli Kubańczyk, wiedząc, że jego rozmówca to Polak, zapyta o części zamienne do „malucha”. Auta na kubańskich drogach, mimo łysych opon, rdzy i wymienionych wielu części, jak chociażby tylnych foteli zastąpionych materacem z domowej kanapy, wciąż są sprawne.

Po lekcji tańca, grze w baseball, rundzie boksu, uczestnictwie w obrzędach santeríi, partyjce domina czy przejażdżce starym autem pora kupić suweniry. Poza butelką miejscowego rumu lub alternatywnie opakowaniem kubańskiej kawy powinny być to pamiątki z Che Guevarą i cygara. W walizce nie może zabraknąć gadżetów z zasłużonym dla rewolucji kubańskiej Ernestem Guevarą (1928–1967), który ma tu status bohatera narodowego. W mieście Santa Clara wznosi się jego mauzoleum. Che Guevara, lewicowy rewolucjonista, bezkompromisowy i odważny, pochodzący z argentyńskiego Rosario lekarz, to postać otoczona na Kubie kultem po dziś dzień, a jego wizerunek jest obecny w popkulturze na całym świecie. Poglądy, które reprezentował, określa się mianem guevaryzmu. Che stał się idolem nie tylko radykalnej lewicy w Ameryce Łacińskiej, lecz także grup narodowych i etnicznych walczących o swoje prawa w różnych częściach świata. Koszulka lub czapka z jego portretem, kubek czy magnes będą trafioną pamiątką z wyspy, niezależnie od osobistych poglądów.

Kuba słynie z cygar, których produkcja jest długa i złożona, a cena pudełka tych prawdziwych, najwyższej jakości sięga nawet kilku tysięcy dolarów. Proces robienia puros, jak nazywa się je na wyspie, od zbioru liści do produktu końcowego trwa ponad rok. Zawód tabaquero, osoby zwijającej cygara, mimo iż ciężki i monotonny, darzy się dużym szacunkiem i dobrze opłaca. Kunszt rolowania tytoniu decyduje o jakości produktu. Podczas wyboru puros należy uważać na scam, tzn. przypadkowych przechodniów koleżeńsko zaczepiających na ulicach i proponujących zakup cygar na rynku nieformalnym, w tańszej cenie, rzekomo wyniesionych z najlepszej fabryki. W większości przypadków będą to jednak podróbki niższej jakości, o czym ktoś nieznający się na wyrobach tytoniowych nie będzie miał pojęcia. Markowe puros, wytwarzane w 100 proc. z kubańskiego starannie wyselekcjonowanego tytoniu, stanowiące pewny, niewzbudzający wstydu prezent to Montecristo, Partagas, Romeo y Julieta i Cohiba. Można je kupić w certyfikowanych sklepach, jak Casa del Ron y del Tabaco Cubano czy Artex w Hawanie oraz bezpośrednio w fabrykach cygar.

Warto mieć na uwadze, że Kuba to kraj rozwiniętej emancypacji kobiet. Kubanki są niezależne i mimo typowego dla krajów latynoskich machismo (negatywnego stereotypu zachowań męskich, przejawiających seksizm), nie dają one sobą sterować. Przez rewolucję kubańską kobiety posiadają niepodważalnie równe prawo do edukacji i równych zarobków, mają wolną wolę w temacie aborcji i antykoncepcji. Wyjątkiem jest kwestia boksu – przez wiele lat był to sport zarezerwowany wyłącznie dla mężczyzn, co zmieniło się dopiero kilka lat temu. Mężczyźni w życiu codziennym nie szczędzą komplementów płci pięknej, co może wręcz krępować odwiedzające Kubę Europejki. Warto pamiętać, że to po prostu różnica kulturowa między Latynosami a zdystansowaną kulturą północnoeuropejską. Dotyk na Kubie jest normą i kompletnie nie krępuje, a przytulanie i pocałunki na powitanie i pożegnanie to zwyczajny wyraz dobrych manier, o czym należy pamiętać podczas pobytu na wyspie przy poznawaniu miejscowych.

Kubańskie kulinaria, czyli co warto zjeść i czego się napić

Regularni czytelnicy magazynu All Inclusive wiedzą, że poznanie dań i napitków lokalnej kuchni uważam za jedną z najlepszych stron podróżowania. Dlatego będąc na Kubie, czy to za pośrednictwem biura podróży, czy też organizując swój wyjazd samemu, warto sprawdzić, co dobrego ma do zaoferowania ta magiczna karaibska wyspa koneserom smaku, tzw. foodies. Miejscowa gastronomia, co nie powinno stanowić zaskoczenia, to fuzja wpływów europejskich, afrykańskich i kreolskich. Mimo mieszanych opinii na temat jedzenia na Kubie, wynikających z dwóch czynników, tj. wielu międzynarodowych sieci hotelowych, serwujących „taśmowo” kuchnię pseudo-kubańską, dostosowaną do uniwersalnych gustów turystów zagranicznych, i po drugie, z niedoboru wielu produktów spożywczych, wciąż można rozkoszować się tu smakiem. Kubańskie gospodynie potrafią w kuchni wyczarować symboliczne coś z niczego.

Najpopularniejsze danie, a także bazę pod większość obiadów stanowi ryż z fasolą. Czasem zastępuje się je gotowanym korzeniem juki. Dla wzmocnienia smaku potraw, zamiast soli i pieprzu, tworzy się aromatyczne marynaty, smażąc razem cebulę, czosnek, paprykę, pomidory, oliwę i dostępne akurat przyprawy – ta esencja smaku nosi nazwę sofrito. Na śniadanie na Kubie jada się omlety z białym pieczywem, jedynym dostępnym na wyspie, w słodkim towarzystwie owoców lub ich przetworów, np. popularnej marmolady z gujawy (guayaby). Oczywiście nie może też zabraknąć aromatycznej kawy. Wśród dań głównych należy spróbować typowo kubańskich potraw, w tym narodowego dania o nazwie ropa vieja, co w dosłownym tłumaczeniu na język polski oznacza „stare ubranie”. To długo gotowana szarpana wołowina w aromatycznym sosie na bazie pomidorów, papryki i cebuli, podawana w akompaniamencie smażonych bananów i ryżu z fasolą. Inne tradycyjne danie z wołowiny (tym razem mielonej) stanowi picadillo. Kubańczycy jedzą na co dzień głównie kurczaka i wieprzowinę. Jeśli chodzi o egzotyczne smaki, na wyspie można skosztować również mięsa z krokodyla.

Kuba ma szczęście do wielkiego bogactwa ryb i owoców morza. Ich smaku doświadczają przede wszystkim turyści, których na to stać. Krewetki, langusty, homary i ośmiornice są stosunkowo tanie dla obcokrajowców, a ich jakość i sposób podania zasługują na uznanie. Polecam zwłaszcza camarones a la criolla, czyli krewetki po kreolsku, i camarones al ajillo, czyli krewetki w czosnku.

Wśród słodkości dużą popularnością cieszy się flan (znany wielu turystom z Hiszpanii), deser będący czymś pomiędzy puddingiem a budyniem. Powszechne są też lody, poza prywatnymi cukierniami serwowane także przez państwową sieć lodziarni Coppelia, która dzięki rządowemu dofinansowaniu oferuje je za niską cenę. Na ulicach kubańskich miast łatwo dostać znane w wielu latynoskich krajach specjały, jak choćby churros, czyli smażone w głębokim tłuszczu długie paluchy z parzonego ciasta, posypane najczęściej mieszanką cukru i cynamonu. Do najpopularniejszych przekąsek należą m.in. placuszki ze smażonych bananów, kanapka z szarpaną wieprzowiną (pan con lechón), małe krokiety (croquetas) i przypominające formą polskie gołąbki tamales, gdzie ryż zastępuje gotowana mielona kukurydza, a kapustę liść z jej kolby. 

Przyjęło się uważać, że Kuba to nie jest kraj dla wegetarian, ale to stereotypy. Nieraz takie opinie wynikają z krótkiej wizyty na wyspie i braku wiedzy, gdzie najlepiej robić zakupy. Faktem jest, że warzywa i owoce na Kubie mają dość wysokie ceny. Poza tym ich dostępność zależy od sezonowości zbiorów. Nieraz droższe ceny dań w restauracjach wynikają z wygórowanych cen ich składników. Trudną dostępność i cenę wynagradza za to jakość, gdyż warzywa i owoce na Kubie są organiczne – na żadnym z etapów ich uprawy nie stosuje się środków chemicznych. Świadoma rezygnacja z mięsa, jak weganizm i wegetarianizm, często – szczególnie wśród osób starszych – nie spotyka się jednak ze zrozumieniem.

W przypadku napojów alkoholowych mawia się, że koktajl z rumem na wyspie jest tańszy od butelki piwa, a nawet od butelki wody. Kuba słynie z rumu. Trunek ten króluje wśród alkoholi niezależnie od statusu materialnego jego konsumentów. Można go pić osobno, podobnie jak whisky, albo jako składnik jednego ze światowej sławy koktajli, jak legendarne Cuba libre (cubalibre), mojito, piña colada i daiquirí. Cuba libre, czyli dosłownie „wolna Kuba”, to mieszanka rumu, coli i lodu z dodatkiem limonki. Mojito to biały rum z cukrem trzcinowym, liśćmi mięty i wodą gazowaną. Z kolei piña colada, która podobno na Kubie jest najlepiej przygotowywana na świecie, ma w składzie likier i mleko kokosowe, sok z ananasa i oczywiście biały rum. Uwielbiane przez Ernesta Hemingwaya daiquirí robi się dość prosto. Do jego przygotowania wystarczy biały rum, sok z limonki (lub cytryny) i cukier, tudzież syrop cukrowy.

Kuba to bez wątpienia wyjątkowa karaibska wyspa, gdzie piękno natury oraz umiejętność radości z życia i adaptacji mieszkańców do panujących warunków kontrastuje ze specyficzną sytuacją polityczną i ekonomiczną. Tutaj czas jednocześnie płynie i stoi w miejscu, a na przekór szarości codziennej egzystencji wszędzie witają nas emanujące pozytywną energią kolory i dźwięki. Jak miał powiedzieć o Kubie Krzysztof Kolumb (1451–1506), to Najpiękniejsza ziemia, jaką widziały moje oczy. Mimo burzliwej i trudnej historii wyspa jest nadal prawdziwą „Perłą Antyli” (La Perla de las Antillas), która nie przestaje fascynować turystów z całego świata.

Informacje praktyczne

Warto pamiętać, że w Hawanie, w dzielnicy Vedado, znajduje się Ambasada RP, do której można się udać w przypadku zdarzeń losowych. Do podróży na Kubę Polacy potrzebują paszportu, a pobyt reguluje wiza lub kubańska karta turysty (hiszp. tarjeta de turista), która upoważnia do pobytu na wyspie do 90 dni z opcją jednokrotnego przedłużenia o kolejne 90 dni. Kubańska Polonia jest niewielka i liczy obecnie ok. 200 osób. Najlepszy okres na wizytę stanowi pora sucha, która trwa od listopada do kwietnia.