Grażyna Anna Mojsiej

www.grazynabezobciachu.pl

O Omanie pisze się przyjemnie, z sentymentem się go wspomina, bo i sam pobyt w tym magicznym kraju był miły. Czekają tu ciepłe Morze Arabskie i Zatoka Omańska oraz fantastyczna pustynia. Mimo grudnia spędziliśmy w Sułtanacie Omanu wspaniały tydzień na dogrzewaniu i relaksie z przyjaciółmi. Grudzień w tym azjatyckim państwie (a właściwie okres od października do kwietnia) to doskonała pora na błogi wypoczynek w słońcu oraz kąpiele. Nie ma zresztą na to złego czasu w Omanie.

W Polsce dość mało wiemy o tym kraju. Zwykle, gdy informowaliśmy kogoś przed wyjazdem, że jedziemy do Omanu, po chwili dezorientacji padało pytanie: Dokąd…?! W ostatnich latach to arabskie państwo stało się nam bliższe dzięki coraz liczniejszym wyjazdom z „Itakąi „Rainbowem” oraz innymi biurami podróży, ale ciągle jeszcze nie jest to szeroko znany kierunek turystyczny. I niechaj tak zostanie! Dzięki temu, że nie ma tutaj tłumu zagranicznych gości, miejsce zachowuje swój urok, a Omańczycy są bardzo przychylni przyjezdnym. Wręcz nawet lekko pozytywnie zdziwieni, iż przywiało nas właśnie do Omanu, że to ich kraj wybraliśmy.

Sułtanat Omanu usytuowany jest na Półwyspie Arabskim, na jego południowo-wschodnim krańcu. Sąsiaduje z Jemenem, Arabią Saudyjską oraz Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. Ma więc dość trudne sąsiedztwo, a mimo to od dawna stanowi oazę spokoju i pokoju. Jeśli chodzi o poziom bezpieczeństwa, może się on równać z krajami europejskimi. Myślę zresztą, że w niektórych momentach i przypadkach to porównanie wypada nawet na korzyść Omanu. Jest to państwo zbliżone wielkością do Polski – ma 309,5 tys. km² powierzchni, a jego ziemie oblewają wody Oceanu Indyjskiego, dokładnie otwartego morza w jego północnej części – Morza Arabskiego, a także Zatoki Omańskiej. Przy tak dużej powierzchni Oman posiada stosunkowo małe zaludnienie (15 osób/km²), bo mieszka tu ponad 4,5 mln ludzi.

Sporą część kraju zajmuje pustynia. I to ona właśnie stanowi najważniejszą atrakcję turystyczną. Stolicą Omanu jest leżący na północy blisko 1,75-milionowy Maskat (po angielsku Muscat), przez który przechodzi główna krajowa droga, prowadząca na południe do 340-tysięcznego miasta Salala (Salalah). Klimat tych dwóch miejsc, oddalonych od siebie o przeszło 1 tys. km, sporo się różni. W Salala zawsze świeci słońce! Tak przynajmniej twierdzą Omańczycy.

Co warto wiedzieć, wybierając się do Omanu?

O ubiorze. Oman to kraj arabski, a więc muzułmański, przy czym turyści nie stanowią tu tak przytłaczających tłumów, jak np. w Egipcie czy Dubaju. Warto więc dostosować się strojem, żeby uszanować zwyczaje miejscowych i nie narazić się na żadne nieprzyjemności czy wręcz kary. Na terenie hoteli możemy chodzić dowolnie ubrani, ale w miejscach publicznych trzeba mieć strój z zakrytymi kolanami i ramionami (zarówno kobiety, jak i mężczyźni). Wchodząc do meczetu, należy włożyć długie spodnie i koszulę z długimi rękawami, a kobiety powinny mieć przykryte głowy. Stroje muszą być swobodne, nie obcisłe.

O pogodzie. Sułtanat Omanu leży w strefie zwrotnikowej, więc bez względu na to, w jakim miesiącu się do niego wybierzemy, z pewnością będzie ciepło. Istotne jest też, do której części kraju się udajemy i gdzie będziemy spędzać czas. Jeśli zdecydowaliśmy się na pobyt w górach – zawsze będzie chłodniej niż nad morzem. Na północy Omanu, w okolicach Maskatu, panują nieco chłodniejsze temperatury niż na południu, w Salala. Niemniej jednak każdy miesiąc ma od 90 do 100 proc. dni słonecznych. Temperatura powietrza waha się zazwyczaj w granicach 24–34°C. Jeśli występują opady, to w bardzo ograniczonej ilości. Woda jest wręcz bajeczna i ma pomiędzy 23 a 31°C. Kąpiel czy zabawa w niej sprawiają naprawdę wielką przyjemność!

Większość urlopowiczów udaje się na wypoczynek na południe i tu trzeba pamiętać, że miesiące typowo letnie (wakacyjne) są w tej części kraju okresem dużej wilgotności, a nawet lokalnych monsunów (khareef). Południowy Oman nawiedzają wówczas deszcze, wiatry i mgły. Przyroda szaleje i rozwija się w niezwykłym tempie, a pustynia zaczyna kwitnąć. Robi się zielono, co przyciąga turystów np. z sąsiedniej Arabii Saudyjskiej, ale wilgotność może sięgać nawet 70 proc.! Na wczasy w Salala polecam raczej, jak już wspomniałam, okres od października do kwietnia, kiedy jest tutaj sucho. W czasie naszego lata, oprócz znacznej wilgotności i opadów, może nas też zaskoczyć wysoka temperatura.

O alkoholu i niektórych zwyczajach islamu. W Omanie dni robocze przypadają od niedzieli do czwartku, a wolne są piątki i soboty. Pamiętajmy o tym, bo szczególnie w piątek może nas zaskoczyć zamknięcie lub krótsze otwarcie wielu atrakcji turystycznych i sklepów. Wiadomo także, że w krajach muzułmańskich religia zakazuje jej wyznawcom spożywania wysokoprocentowych trunków. Przyjeżdżając tu, nie podlegamy tym obostrzeniom, w hotelach serwuje się gościom alkohol, ale już kupienie go poza naszym ośrodkiem wypoczynkowym byłoby dość trudnym zadaniem. Niemniej jednak spotkamy się z pewnymi ograniczeniami w barach: zgodnie z przepisami napoje alkoholowe (również piwo) podaje się w godzinach określonych przepisami – bodajże od 12.00 do 15.00 i później od 18.00 do 23.30. W piątki nie serwuje się wysokoprocentowych trunków w południe, dopiero wieczorem. Nieraz wywołuje to dość zabawne sytuacje. Otóż pewnego razu w piątek w hotelu postawiono nam na stole piwo zamówione do obiadu, a chwilę później je nam zabrano, bo kelner został pewnie zrugany za swój błąd.

O ramadanie. Okres ramadanu to dla muzułmanów czas szczególny, a nawet święty. W tym miesiącu (dziewiątym w kalendarzu muzułmańskim) rozpoczęło się objawianie Koranu – archanioł Gabriel (po arabsku Dżibril) ukazał się Mahometowi, przekazując mu kilka wersów przyszłej świętej księgi islamu. Podczas trwania ramadanu przez ok. 30 dni muzułmaninowi nie wolno spożywać żadnych posiłków, pić napojów ani uprawiać seksu od wschodu do zachodu słońca. Stanowi to prawdziwe wyzwanie! Turyści nie powinni tego odczuć, bo hotele funkcjonują raczej normalnie, niemniej mogą się zdarzyć obostrzenia w wydawaniu alkoholu. Muzułmanie w czasie ramadanu mogą być bardziej senni, znudzeni czy wycofani – muszą przecież oszczędzać energię! W tym okresie jedzą jedynie dwa posiłki na dobę – przed wschodem i po zachodzie słońca. Spróbujcie sobie poza tym wyobrazić dzień w tutejszym klimacie bez picia… Nie jest tajemnicą, że w czasie ramadanu rodziny zjeżdżają się, żeby spędzić ze sobą czas, wydaje się więc wieczorami obfite i długo trwające biesiady. To trochę tak, jakbyśmy przez 30 dni, codziennie obchodzili święta!

W okresie ramadanu w Omanie za spożywanie posiłków i napojów w miejscach publicznych grożą kary pieniężne lub nawet pozbawienia wolności do trzech miesięcy! Oczywiście nie są one tak rygorystyczne dla turystów, jednak należy zachować dyskrecję i wstrzemięźliwość, powstrzymując się od jedzenia, picia czy palenia w miejscach publicznych, poza naszym hotelem. Ramadan to dla Europejczyków nieznany obyczaj, ale trochę empatii może tylko pomóc. Jeśli mamy wybór, znajdźmy inny termin na nasz wyjazd, zwłaszcza jeśli nie miałby to być pobyt hotelowy, a podróż czy wędrówka po Omanie, gdzie spędzamy więcej czasu wśród miejscowych. W 2025 r. ramadan rozpoczyna się w piątek 28 lutego i trwa do soboty 29 marca.

O pieniądzach. Oman ma mocną walutę – jest nią rial omański (OMR), który dzieli się na 1 tys. baisa. Jeden rial to obecnie ok. 2,4 euro i mniej więcej 10,4 zł. Na miejscu oczywiście najlepiej wymieniać dolary amerykańskie (jak najnowsze banknoty) lub euro. Korzystniej nie robić tego w kantorze na lotnisku, lepiej już w hotelu. Przy transakcji należy okazać paszport. Jeśli w turystycznych miejscach, na arabskim targowisku (suku) lub w sklepie nie mamy ze sobą lokalnej waluty, to na ogół zdołamy kupić za dolary to, czego nam potrzeba, ale wtedy przelicznik może sięgać 3 dolary za 1 riala (w kantorach wynosi aktualnie ok. 2,6). Podpieram się opiniami innych, że Oman na samodzielne zwiedzanie nie jest drogim miejscem, z wyjątkiem wypożyczenia dobrego samochodu. Wiadomo, że dla przejechania wielu tutejszych tras, w tym pustynnych, musimy mieć porządne auto z napędem na cztery koła. Moje doświadczenia zakupowe ograniczają się tym razem jedynie do hotelu, dotyczą więc głównie daktyli i pamiątek.

O wizach. Obywatele polscy podlegają obowiązkowi wizowemu. O wizę najlepiej aplikować przez internet i sprawdzać na bieżąco aktualne przepisy. Wyjątek stanowią Polacy, którzy chcą odwiedzić Oman w celach turystycznych na okres nieprzekraczający 14 dni – są zwolnieni z obowiązku wizowego. Jeśli więc jedziemy na niedługi wypoczynek z biurem podróży lub samodzielnie, ten problem nas nie dotyczy. Paszport, jak w większości krajów, które go wymagają, musi być ważny minimum 6 miesięcy, licząc od daty zakończenia pobytu.

Czym nas oczaruje południe Omanu?

Goszcząc w Hawana Salalah, zintegrowanym kompleksie turystycznym należącym do Orascom Development Holding (ODH), usytuowanym ok. 15 km od miasta Salala i 35 km od portu lotniczego Salala (Salalah Airport – SLL), doświadczyliśmy atrakcji tej części Omanu. Resort ten gwarantuje fantastyczny wypoczynek w naprawdę przyzwoitym standardzie, ale jest właściwie sztucznym tworem, wykorzystującym naturalne uroki południa kraju. Są nimi przede wszystkim ciepłe morze i wspaniały klimat.

W Hawana Salalah znajdziemy cztery duże hotele, zatoczki kąpielowe, marinę ze 171 miejscami do cumowania, długi półwysep ochraniający wejście do portu jachtowego, sieć kanałów urozmaicających wodnymi ciekami i mosteczkami tereny hotelowe, poza tym restauracje, kawiarnie i sklepy, wille i apartamenty dla indywidualnego turysty bądź inwestora, a także jedyny w Omanie park wodny. To największy i najbardziej zróżnicowany zintegrowany kompleks turystyczny w kraju – po angielsku Integrated Tourism Complex (ITC).

Na szczęście niedaleko znajdują się naturalne omańskie atrakcje. Najpiękniejsza była możliwość wielokilometrowych spacerów prawie całkiem pustą plażą. A czasem nawet trafiała się szansa zobaczenia delfinów – tak zwyczajnie, z brzegu! Było to niesamowite doświadczenie.

Miasto Salala

Na wycieczkę do Salala zabrał nas Smail, świetnie mówiący po polsku muzułmanin. To spore miasto, a w latach 1932–1970 pełniło nawet funkcję stolicy Omanu. Rezydował tu wówczas sułtan Sa’id ibn Tajmur (1910–1972). Salala jest obecnie stolicą Zufaru (po angielsku Dhofar) – krainy geograficznej i największego gubernatorstwa (muhafazat) w kraju (99,3 tys. km² powierzchni i ok. 410 tys. mieszkańców).

A teraz – co najważniejsze – tutaj urodził się poprzedni (wieloletni, ukochany i czczony przez Omańczyków) sułtan Kabus ibn Sa’id (1940–2020), jedyny syn Sa’ida ibn Tajmura, wykształcony w Wielkiej Brytanii, przez ostatnie 50 lat rządzący Omanem (od 1970 do 2020 r.). Zapewnił krajowi spokój, szacunek wśród niełatwych sąsiadów oraz dobrobyt mieszkańcom. Tu też, w centrum miasta, znajduje się jego pałac, który można podziwiać z zewnątrz. Stanowi on jedną z ważniejszych atrakcji. Obecnie Omanem rządzi kuzyn Kabusa ibn Sa’ida, urodzony w 1954 r. w Maskacie sułtan Hajsam ibn Tarik Al Sa’id.

Jeszcze większe znaczenie dla zwiedzających ma Meczet Sułtana Kabusa (Sultan Qaboos Mosque). To młoda budowla, ukończona w 2001 r., a szanowana ze względu na swojego patrona. Salala i okolice słyną z kadzidła – gumożywicy z kadzidla Cartera (kadzidłowca Cartera), występującego jedynie w Somalii i południowej części Półwyspu Arabskiego. To ten słynny dar od Trzech Króli (Trzech Mędrców) dla narodzonego Jezusa Chrystusa. Jego unikatowość równa była złotu! Koniecznie więc trzeba zobaczyć w tym mieście interesujące Muzeum Ziemi Kadzidlanej (Museum of the Frankincense Land), a zwłaszcza starożytne ruiny w Al Balīd (Al-Baleed Archeological Park). Tutejszy szlak kadzidła trafił w 2000 r. na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO.

Na dopełnienie obrazu miasta Salala warto zobaczyć Salalah Gardens Mall, miejscowe centrum handlowe, a także arabski targ (suk). To pierwsze jest raczej eleganckie i dość drogie. Królują w nim punkty ze złotem i biżuterią (to ponoć najkorzystniejsze tutaj artykuły zakupowe), ale poza tym znajdują się też normalne sklepy sieciowe (i nie tylko) oraz… francuski hipermarket Carrefour. Typowe dla Omanu kolory oraz portrety sułtanów, byłego i obecnego, dekorują wnętrze i okolicę. Ciekawostka – w topie na ramiączkach nie wejdziemy nawet do galerii handlowej!

Natomiast na suku, jak to na targu, dominują pamiątki (m.in. dymiące pachnidła, czyli obowiązkowe kadzidło i mohor, które oczywiście nabyłam!), szale paszminowe produkowane z kaszmirowego włókna, tradycyjne męskie nakrycia głowy składające się z turbanu zwanego mussar i czapki kuma (kummah), jedwab, rozmaite przyprawy czy daktyle. Sprzedawcy są tu zdecydowanie mniej nachalni niż w Egipcie czy Turcji. Zakupy da się również zrobić za dolary.

Pustynia Ar-Rab al-Chali (Rub’ al Khali)

Na ten punkt programu czekaliśmy z niecierpliwością. Nadszedł wreszcie moment na wycieczkę jeepami na pustynię. Wyruszyliśmy spod hotelu samochodami w 4-osobowych grupkach plus kierowca. Pojazdów z napędem na cztery koła było kilka. Najpierw skierowaliśmy się na wypas wielbłądów. Oman to kraj, gdzie te duże ssaki przemieszczają się na wolności, choć nie są to stada niczyje. Wędrują ponoć tylko samice, samce częściej się wiąże, bo bywają agresywne. Nikogo w każdym razie (poza świeżo przybyłym turystą) nie zaskakuje spacerujące przez drogę publiczną stado. Dla mnie jednak był to widok niezapomniany, kwintesencja niezwykłości Omanu – ważna trasa, a przez nią majestatycznie i nieśpiesznie krocząca grupa wielbłądów. Auta nie trąbią na zwierzęta, a zatrzymują się i spokojnie czekają.

Nim wjedziemy na pustynię, mamy jeszcze przed sobą dwie nie byle jakie, bo wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO, atrakcje, które znajdują się na wspomnianym już szlaku kadzidła. Najpierw podjeżdżamy do Wadi Dawkah (Wādī Dawkah) na plantację kadzidłowców Cartera, gdzie można z bliska przyjrzeć się oraz podotykać tych niecodziennych dla nas małych drzew. Kadzidła stanowią symbol Omanu, ich zapach rozciąga się tutaj wzdłuż i wszerz. Zwiedzanie nie zajmuje wiele czasu, ale zdecydowanie warto zobaczyć tę sączącą się z krzewów żywicę o wielu dobroczynnych właściwościach (potwierdzonych przez badania naukowe): przeciwbólowych, immunomodulujących, uspokajających, przeciwbakteryjnych, wykrztuśnych, antyproliferacyjnych wobec nowotworów, zmniejszających stany zapalne w przebiegu reumatyzmu czy wpływających korzystnie na wątrobę.

Kadzidło, gdy staje się zaschnięte, tworzy substancję zwaną olibanum (po arabsku al-lubbān), występującą w postaci pachnącej, żółtobrązowej, ziarenkowatej masy. Zawiera ona mniej więcej 60–70 proc. żywicy, 27–35 proc. gumożywicy oraz 3–8 proc. olejków eterycznych. Olibanum jest jednym z głównych składników do wytwarzania kadzidła, którego używa się nie tylko do spalania w ważnych chwilach (ceremonie kościelne!), w rytuałach oczyszczających i medytacji (dzięki jego odświeżającemu aromatowi). W tradycyjnej medycynie służy do ssania przy chorobach żołądka czy niestrawności. Olibanum wykorzystuje się też w leczeniu stanów zapalnych stawów i kości, stanów zapalnych i bólowych kręgosłupa, nieżytów układu oddechowego. Posiada także właściwości wykrztuśne, antyseptyczne, przeciwlękowe i przeciwnerwicowe. Spalanie kadzidła w domu odstrasza również owady.

Tuż przed wjazdem na wyczekiwaną przez nas pustynię zatrzymujemy się w miejscowości Ubar (Wubar lub Shisr). Wysiadamy z jeepów, żeby obejrzeć zaginione miasto (pozostałości oazy karawanowej). Widzimy kilkadziesiąt metrów muru, urwisko, dziurę w ziemi… Czujemy się trochę rozczarowani. W tym czasie nasi kierowcy spuszczają nieco powietrza z kół, bo za chwilę przecież wjeżdżamy wreszcie na pustynię!

Ruszamy z tego stanowiska archeologicznego i wkrótce kończy się asfaltowa droga. Zjeżdżamy z niej i znajdujemy się na żółtawych bezdrożach. Teraz jedziemy z dużą prędkością ubitym piaskowym traktem. Naprawdę jestem pełna podziwu dla kierowców, że wiedzą, dokąd jechać, bo dla mnie wszystko w okolicy wydaje się takie samo – przypomina jednolite morze piasku. Pustynia Ar-Rab al-Chali (Rub’ al Khali) to największy obszar pustyni piaszczystej na świecie (aż 650 tys. km² powierzchni!). Zdecydowana jej większość leży na terytorium południowo-wschodniej Arabii Saudyjskiej (ok. 80 proc.). Sięga jednak także poza granice tego państwa – ciągnie się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Omanie i Jemenie.

Kierowcy uprzedzają nas, że zaraz wjedziemy na wysokie wydmy i należy mocno trzymać się siedzeń. Zaczyna się prawdziwy rajd! Wydmy stają się naprawdę imponujące, silnik auta huczy, koła buksują – zawieszamy się na czubku piaszczystej góry i zjeżdżamy w dół. Jest po prostu przepięknie! Słońce oświetla ogromne wydmy, pofałdowane od smaganego wiatrem piasku.

Jedziemy dalej – góra, dół, zakręt, zjazd… Frajda jest wielka! Dookoła otwarta przestrzeń, powietrze i piasek. Gdy się zatrzymujemy, słońce jest jeszcze dość wysoko, można napawać się widokiem większych i mniejszych wydm. Kierowcy rozstawiają stół, przegryzamy jakieś przekąski, pijemy kawę i wodę.

Słońce stopniowo schodzi coraz niżej nad horyzont, a jest on tutaj bardzo wyraźny. Powoli robi się trochę chłodniej, ale ciągle ogromną przyjemność sprawia brodzenie stopami w bardzo miałkim piasku. Niektórzy, zwłaszcza dzieci, zjeżdżają radośnie na pupie z wydm. Wspinamy się i zbiegamy, sycimy oczy piaskiem, niebem, magią tego miejsca… Szczególne wrażenie robi na nas modlitwa kilku członków ekipy, w pewnym oddaleniu, gdzieś na krawędzi piaskowego klifu.

Pustynia robi niesamowite wrażenie. To wielka magia – skrzący się złotem miałki pył, bezkres i przede wszystkim niesamowita cisza. Istniała też opcja spędzenia na pustyni nocy, ale nie skorzystaliśmy z niej. Być może szkoda… Powrót wieczorem pustynnymi bezdrożami stanowił równie niezwykłe przeżycie, a zwłaszcza przystanek na podziwianie gwiazd. Tutaj, daleko od świateł cywilizacji, wydają się one szczególnie widoczne i zachwycające.

A czym zauroczą nas inne części kraju?

Maskat – stolica Omanu

To największe miasto kraju leży nad Zatoką Omańską, w północnej części Omanu. Określiłabym je mianem „miasta różnorodności”. Dlaczego? Przede wszystkim Maskat jest bardzo rozciągnięty, zajmuje sporą powierzchnię, aż ok. 3,5 tys. km². Ujrzymy tu raczej niskie zabudowania, tradycyjne i białe, a do tego ogromne hotele. Zobaczymy też i morskie wybrzeże, i strzeliste góry Al Hadżar (Hajar). Góry wręcz „wciskają się” do omańskiej stolicy. Odnosi się wrażenie, że oddzielają one jedną dzielnicę od drugiej. Zwiedzając Maskat, manewrujemy wśród majestatycznych szczytów górskich.

Zaskoczy nas z pewnością fakt, że najbardziej godne obejrzenia budowle w mieście mają naprawdę nie tak wiele lat! A zobaczyć w stolicy Omanu powinniśmy:

  • Wielki Meczet Sułtana Kabusa (Sultan Qaboos Grand Mosque) – największa świątynia w kraju, której rozmach naprawdę zaskakuje, ukończona została w 2001 r. (podobnie jak Meczet Sułtana Kabusa w mieście Salala). Może pomieścić łącznie blisko 25 tys. wiernych. Nad Maskatem górują wieże meczetu oraz jego złocona kopuła. Świątynia, mimo swojej niezwykłej architektury, nie jest zabytkiem. Jej budowę ukończono zaledwie ponad 20 lat temu. Wrażenie robią też tutaj wysokie minarety, wielki żyrandol wysadzany 600 tys. kryształków Swarovskiego (14-metrowy i ważący 8,5 t!), krużganki, misterne mozaiki oraz jeden z największych tkanych ręcznie dywanów świata, mierzący ok. 70 na 60 m i przykrywający powierzchnię 4343 m². Z pewnością Wielki Meczet Sułtana Kabusa, choć jest nową budowlą, stanowi dużą atrakcję stolicy Omanu, której nie można pominąć. Turyści mają możliwość odwiedzenia go od soboty do czwartku w godz. 8.00–11.00.
  • Forty w Maskacie – nie można ich zwiedzać od wewnątrz, jednak dodają miastu klimatu. Najsłynniejsze tutejsze twierdze – Al Jalali (lub Ash Sharqiya) i Al-Mirani z lat 80. XVI stulecia – pozostawili po sobie Portugalczycy.
  • Pałac Flagi, Pałac Al-Alam (Al Alam Palace) – pałac sułtanów, który ukończono w 1972 r. Odbywają się w nim ważne uroczystości państwowe z udziałem władcy Omanu. Ponieważ to budowla pełniąca m.in. funkcję mieszkalną, nie jest otwarta dla zwiedzających.
  • Królewski Teatr Operowy (Royal Opera House Muscat – ROHM) – obiekt oddany do użytku w październiku 2011 r., łączący jednak tradycję z nowoczesnością. Budynek z zewnątrz przypomina twierdzę obronną, dzięki czemu świetnie wpasowuje się w otaczający krajobraz. W środku utrzymany jest w złotych i czerwonych barwach, a otacza go piękny ogród.

Nizwa

To dużo mniejsze, blisko 120-tysięczne miasto, które w dodatku straciło sporo na znaczeniu na rzecz Maskatu. Niemniej jednak ma bogate tradycje i przeszłość – pełniło funkcję stolicy Omanu w VI i VII stuleciu. Czy warto tu zajechać? Zdecydowanie tak, jeśli podróżujemy po Omanie na własną rękę. W Nizwie znajdziemy jeden z największych w kraju tradycyjnych targów arabskich – suków. Handel odbywa się zarówno wewnątrz nowoczesnych budynków, jak i na zewnątrz.

Tutejszy suk to dziesiątki stoisk przepełnionych warzywami i owocami, daktylami, mięsem, rybami, przyprawami, biżuterią, rękodziełem artystycznym czy pamiątkami. Jednak najciekawszy handel odbywa się w piątki, gdyż do normalnych handlujących dołączają wówczas sprzedawcy kóz! Jest to naprawdę niezwykły spektakl – zarówno ze względu na zwierzęta, jak i towarzyszących im handlarzy, ich ubiór i zachowanie.

Większość stoisk i sklepów na targowisku działa od ok. 7.00 do 13.00 i ponownie od mniej więcej 17.00 do późnych godzin wieczornych. W piątki suk otwarty jest tylko do 11.00.

Nizwa ma poza tym do zaoferowania potężny Fort Nizwa. Pierwsze konstrukcje obronne były wzniesione w tym miejscu najprawdopodobniej już w XII w., a obecna budowla pochodzi z XVII stulecia, choć ostateczny wygląd zyskała po renowacji w latach 90. XX w.

Rezerwat żółwi zielonych w Ras al-Jinz

Ras al-Jinz (Raʾs al-Jinz lub Raʾs al-Junayz) to najbardziej na wschód wysunięty punkt Półwyspu Arabskiego. W tym miejscu utworzono rezerwat, żeby chronić zagrożone wyginięciem żółwie zielone. Co roku ok. 30 tys. tych gadów przypływa na tutejszą plażę (położoną koło miejscowości Ras al Hadd), na której składa jaja. Wielkie samice żółwi zielonych wybrały sobie właśnie ten niewielki skrawek wybrzeża w Prowincji Południowo-Wschodniej (Ash Sharqiyah South Governorate). Przepływają cały Ocean Indyjski, aby na omańskiej plaży, na której same się niegdyś wykluły, znosić jaja i zagrzebywać je w piasku. To są ogromne żółwie, nie takie, jakie możemy obejrzeć w sklepie zoologicznym – ich karapaks ma średnio 78–112 cm długości, a ich waga dochodzi nawet do 395 kg!

Nad programem ochrony żółwi zielonych sprawuje pieczę Ras Al Jinz Turtle Scientific and Visitor Centre. Wejście na plażę w nocy możliwe jest tylko z lokalnym przewodnikiem. To miejsce z pewnością będzie ogromną frajdą dla miłośników natury!

Wadi

To słowo jest charakterystyczne dla zwiedzania bogactw natury i krajobrazu Omanu – oznacza pustynne doliny, kaniony, bardzo często mające naturalne zbiorniki wodne. W czasie pory deszczowej wadi (wadis, ued) wypełniają się wodą, tworząc nierzadko wartkie, szerokie, długie i kręte rzeki. Dzięki naturalnym akwenom powstają przepiękne oazy, w których można odpocząć od upału i popływać w oczkach wodnych usytuowanych między skałami. Po arabsku wādī to „dolina”, „łożysko rzeki”. Najbardziej znane omańskie wadi, uwielbiane przez turystów, to Wadi Bani Khalid, Wadi Nakhar, Wadi Tiwi, Wadi Al Hoqain (Wadi Alhoqain) czy Wadi Shab.

Może coś pysznego po omańsku?

  • Przechodząc do kuchni Omanu, warto zacząć od śniadań. Mnie nawet w hotelach zawsze zachwycały arabskie śniadania, głównie ze względu na hummus i mnogość owoców. Z kolei podróżujący indywidualnie turyści z rozczuleniem wspominają śniadania w trasie: świeże arabskie chlebki – pita lub khubz, a do nich rozmaite dipy, hummusy, baba ghanoush (pasta, której podstawowym składnikiem są bakłażany i sezam) czy fasola lub ciecierzyca w pomidorowym sosie. Do tego tradycyjna masala chai, czyli herbata z mlekiem i indyjską przyprawą masala, oraz świeży sok owocowy. Ja dodałabym jeszcze do tego wyśmienitą pastę z bakłażana.
  • Mishkak to jedna z tych potraw, bez której żaden omański grill obejść się nie może. To nic innego jak szaszłyki jagnięce, drobiowe lub wołowe, przyprawione mieszanką kurkumy, soli, papryki, czosnku, imbiru, kardamonu, kminu rzymskiego, pieprzu i soku z limonki.
  • Dania zakorzenione w omańskich jadłospisach, a wywodzące się z kuchni indyjskiej – to kabuli i machboos (majboos), a także biriani (biryani). Ich wspólną cechą jest skład, najogólniej rzecz biorąc, to potrawy z ryżu i mięsa z dodatkiem różnych kombinacji przypraw.
  • Halva to najpopularniejszy w Omanie deser. Nazwa może być dla nas na początku myląca, bo nie ma ona nic wspólnego ze znaną nam głównie z Turcji chałwą, a oznacza po arabsku po prostu… „słodycz”! Omańska halvama konsystencję bardzo gęstej galarety, a jej podstawowe składniki to cukier, miód, woda różana, jajka, przyprawy (kardamon, szafran), orzechy i daktyle.
  • Shuwa (shuwaa lub chauwa) bywa uważana za narodową potrawę Omanu. Najczęściej podaje się ją na specjalne okazje, gdyż jej przygotowanie jest dość czasochłonne. Mięso wołowe, jagnięce, kozie lub wielbłądzie marynuje się w oleju i ostrych przyprawach, a następnie zawija w liście bananowca i wkłada do specjalnej sakwy plecionej z liści palmowych. Szczelnie zamknięte sakwy umieszcza się w dole z rozżarzonym drewnem i zakopuje na co najmniej 24–48 godz. Upieczone w ten sposób mięso serwuje się z ryżem.
  • Omańska kawa jest jasno palona, zaparzana z kardamonem. Stąd też bierze się jej charakterystyczny smak, który nie każdemu przypadnie do gustu. Mnie nie za bardzo przypasował… Do kawy w Omanie dosypuje się także często inne przyprawy: cynamon czy goździki. Poza tym doprawia się ją wodą różaną.
  • Do tego wszystkiego należy jeszcze dodać pyszny omański chlebek typu pita lub inny – cienki chlebek khubz ragag.

Po prostu palce lizać!

Omańskie ciekawostki i rozmaitości

  1. Oman ma świetny „przelicznik” godzin lotu do temperatury, którą tu zastaniemy: „kosztem” 7–7,5 godz. lotu mamy w grudniu temperaturę rzędu 27–28°C i ciepłe morze.
  2. Ceny tygodniowego wypoczynku w Omanie w hotelu w formule all inclusive to koszt ok. 6 tys. zł od osoby, niekiedy więcej, zależy od czasu wyjazdu. Można również znaleźć tańsze propozycje, jeśli mamy żelazną cierpliwość i możliwość zaplanowania urlopu niemal z dnia na dzień. Oferty typu last minute potrafią czasem spaść nawet do ok. 4 tys. zł.
  3. Do Omanu dolecimy najwygodniej samolotem wyczarterowanym przez polskie biura podróży. W naszym kraju znajdziemy ofertę bezpośrednich lotów do miasta Salala (zdarzają się też połączenia do stołecznego Maskatu, choć rzadziej). Czartery do Sułtanatu Omanu organizują „Itaka” i „Rainbow”, także we współpracy z jeszcze innymi touroperatorami. Jeśli nie decydujemy się na lot czarterowy, to pozostają nam połączenia z przesiadką, tudzież lądowanie w Dubaju i przejazd autokarem do Maskatu (ok. 450 km drogi).
  4. Z Omanu przywieźcie koniecznie, jeżeli uwielbiacie słodycze, chałwę i świetne daktyle z migdałami w czekoladzie. Pychota!
  5. Jeśli lubicie przyjemny zapach kadzidła, kupcie jako pamiątkę kadzidełko, pojemnik do spalania, mohor – da to w domu przyjemny zapach i przywoła wspomnienia z odległego Omanu.
  6. Dla mnie najpyszniejszymi rzeczami w krajach arabskich jest zawsze hummus i pasta z bakłażana. Mogłabym je jeść chyba na każdy posiłek.
  7. Ocean Indyjski (Morze Arabskie) w okolicach miasta Salala czasem niesamowicie faluje. Można się wówczas poczuć jak przy oglądaniu serialu Słoneczny patrol. Dodatkowe emocje są gwarantowane!
  8. Drogi w Omanie są ogólnie w bardzo dobrym stanie. Dlatego też czasem uważa się, że przejazd samochodem przez ten kraj stanowi jedną z większych atrakcji. Mijane miejsca i rozciągające się dookoła widoki zachwycają, a liczne wadi, górzysty krajobraz, kolejne szczyty i morze zapewniają niezapomniane wrażenia.