BEATA KUCZBORSKA
FOT. VILAGjArO MAGAZINE
<< „Nie mam nadziei na nic, niczego się nie boję, jestem wolny” – taki napis można zobaczyć na szczycie weneckiego Bastionu Martinengo w Heraklionie na skromnym grobie kreteńskiego pisarza, Nikosa Kazantzakisa, autora „Greka Zorby” i „Ostatniego kuszenia Chrystusa”. Ja też czuję się wolna, kiedy samolot ze mną na pokładzie siada na pasie lotniska im. Elefteriosa Wenizelosa w Atenach (choć tak naprawdę znajduje się ono w Spacie). Niczego się nie boję, lecz mam w sobie wiele nadziei… Cała Grecja stoi przede mną otworem, bo podróżowanie po niej, mimo trwającego od kilku lat kryzysu i wprowadzonych ograniczeń (choćby mniejszej liczby promów), nadal jest bardzo proste. >>
Położoną na Półwyspie Bałkańskim Grecję uważa się powszechnie za miejsce, w którym narodziła się cywilizacja zachodnia. Pozostałości wspaniałej starożytnej kultury do dziś stanowią największy magnes przyciągający do tej części Europy podróżników z całego świata. Znaczną część powierzchni tego kraju zajmują wyspy. To one są kolejnym powodem, dla którego turyści wciąż bardzo chętnie wybierają się na greckie wakacje.
Wczasy w Grecji można zaplanować na mnóstwo sposobów. Nadal jednak najpopularniejszy pozostaje ten najbardziej tradycyjny: intensywne poznawanie bogatej kultury i historii na stałym lądzie oraz błogi odpoczynek na którymś ze zniewalających archipelagów. Ten scenariusz sprawdza się w tym kraju od wielu lat.
Ateny – brama do Grecji
Jeśli zwiedzanie zaczniemy od greckiej metropolii, do wyboru mamy wiele wariantów tras. Możemy od razu z lotniska pojechać autobusem do Pireusu, aby popłynąć z niego na dowolnie wybraną wyspę, lub wsiąść w KTEL (odpowiednik polskich PKS-ów), który zawiezie nas do portu w Rafinie, skąd również wypływają promy. Dla bardziej spontanicznych i samodzielnych podróżników dobrym pomysłem będzie wypożyczenie samochodu i wyruszenie na greckie drogi.
Autobusem dotrzemy również do samego centrum Aten, na plac Sindagma, gdzie obejrzymy widowiskową, niezmiernie urokliwą zmianę warty pod Grobem Nieznanego Żołnierza, przespacerujemy się wąskimi uliczkami Plaki, zobaczymy liczne starożytne budowle, jak choćby Bibliotekę Hadriana czy Świątynię Zeusa Olimpijskiego, oraz grecką i rzymską agorę i uwiecznimy na zdjęciach górujący nad miastem majestatyczny Akropol. Warto polecić też nieodległą dzielnicę Psiri z mnóstwem kafeterii i barów. Wyprawa na laiki (uliczne bazary) pozwoli za to poczuć atmosferę tego miasta i wtopić się w lokalną społeczność.
Wyjątkowym miejscem jest przepiękna Anafiotika ze swoimi malutkimi, starymi, bielonymi wapnem chatkami, niezliczoną liczbą kolorowych kwiatów i leniwie wygrzewającymi się w słońcu kotami. Rozciąga się stąd niezapomniany widok na położone w dole Ateny i najwyższe ateńskie wzgórze – Likavitos (277 m n.p.m.). Podczas spaceru wąziutkimi uliczkami Anafiotiki trudno uwierzyć, że jesteśmy w samym centrum europejskiej metropolii – wielkim mieście z tysiącem motocykli, wiecznymi korkami ulicznymi, że tam na dole życie toczy się zupełnie inaczej niż tutaj, wśród domów wzniesionych ponad 100 lat temu i pozostawionych samym sobie, jakby wszyscy o nich zapomnieli. Takie są właśnie Ateny – miasto zwyczajnie brzydkie i nieciekawe, a jednocześnie niewiarygodnie piękne i magiczne. Wbrew temu, co się powszechnie uważa, znajdziemy w nim dużo terenów zielonych, np. Park Krajobrazowy Kesariani z niezwykłą ścieżką botaniczną, zadbane Ogrody Narodowe w samym centrum lub Pierwszy Cmentarz Ateński z wieloma przepięknymi nagrobkami, na którym spoczywają takie zasłużone osobistości dla kultury greckiej, jak np. aktorka, piosenkarka i polityk Melina Merkuri, piosenkarz Dimitris Mitropanos czy autor tekstów piosenek Manolis Rasoulis.
Z Aten można wybrać się na Peloponez, żeby obejrzeć starożytny Korynt i sąsiadujący z nim Akrokorynt, Mykeny, Tiryns, prześliczny o każdej porze roku Nafplion z Twierdzą Palamidi i Zamkiem Bourtzi na pobliskiej wysepce. Nieco dalej leży Mistra, która zachwyca pozostałościami bizantyjskiego miasta, oraz Mani – środkowy peloponeski półwysep, jeden z najpiękniejszych regionów lądowej Grecji. Północny Epir z rejonem Zagoria (Zagorochoria) i miejscowością Janina (Joanina) to głównie wysokie góry o szczytach długo pokrytych śniegiem, wspaniała górska roślinność i małe, urocze wioski. Na koniec nie wolno nam zapomnieć także o Meteorach – starych klasztorach wybudowanych na olbrzymich skałach.
Grecja to jednak przede wszystkim wyspy. Na część z nich dolecimy w sezonie letnim z Polski bezpośrednio samolotem, jednak na większość dostaniemy się promami, wypływającymi z lokalnych portów. Tylko od nas zależy, który akwen wybierzemy: groźne, granatowe Morze Egejskie czy też spokojniejsze, błękitno-zielone Morze Jońskie.
Na Morzu Jońskim
Połączenia lotnicze z Polską mają niektóre z Wysp Jońskich. Po 2–3 godzinach lotu staniemy na Korfu (Kerkirze), Zakinthos (Zante), Lefkadzie czy Kefalonii (Kefalinii). Ze względu na położenie przy zachodnim wybrzeżu Grecji i panujący tu klimat są one znacznie bardziej zielone od innych. Ich krajobraz zainspirował wielu twórców. Gerald Durrell, który spędził dzieciństwo na Korfu, opisał ją w swojej autobiograficznej trylogii. Louis de Bernières umieścił akcję swojej powieści Mandolina kapitana Corellego na Kefalonii. Historycznie należącą do archipelagu malutką Kithirę upodobał sobie natomiast grecki reżyser Theodoros Angelopoulos, autor filmu Podróż na Cyterę. Na tę cichą, trochę zapomnianą przez cywilizację wysepkę dopłyniemy promem z portu Githio albo Neapoli Vion na Peloponezie. Z kolei Itakę uwiecznił w swoim eposie sam Homer. Na archipelagu znajdziemy też wyspę, na którą dotrzemy wprost z kontynentalnej części Grecji. Lefkada, bo o niej tu mowa, połączona jest z wybrzeżem na stałym lądzie za pomocą mostu. Turystów kusi swoimi pięknymi plażami, w tym chyba najbardziej zjawiskową Porto Katsiki. Drogi są tutaj kręte i wąskie, ale tak wyglądają trasy na większości greckich wysp. Nie należy się na nich rozpędzać, nie tylko z uwagi na dużą liczbę zakrętów, lecz także sam stan nawierzchni.
Niezmiernie malowniczy archipelag joński to wdzięczny temat zdjęć. Biały piasek plaży Myrtos na Kefalonii, urokliwy mały port w Kassiopi na Korfu, góry i skały opadające prosto do seledynowych wód morza – wszystkie te widoki chciałoby się zatrzymać na zawsze.
Duże miasta większych Wysp Jońskich mają w sobie coś dostojnego i eleganckiego. Wystarczy choćby przespacerować się wąskimi uliczkami stolicy Korfu, popatrzeć na stare, wysokie kamienice, potężne fortece i Bramę św. Mikołaja, aby zauważyć wyjątkowy charakter tych miejsc. Podobnie jest na Zakinthos i Kefalonii. Nie ma wątpliwości, że wrażenie to wywołuje styl budowli, w których dostrzeżemy wpływy włoskie i angielskie. Zupełnie inne są mniejsze miejscowości. Niewielkie wioski położone w środkowej części wyspy Kefalonia, z małymi domkami otoczonymi kwiatami, czasem przypominają nawet polskie krajobrazy.
FOT. GREEK NATIONAL TOURISM ORGANISATION/M. MITZITHROPOULOS
Wspomnianą już Itakę i jej niewielkie porty Kioni i Frikes otacza aura błogiego spokoju. Można tu spędzić wiele godzin, sącząc nieśpiesznie kawę w jednej z kafeterii czy przyglądając się rybakom wracającym z połowów, naprawiającym i suszącym swoje sieci. Czas upływa podobnie również na Kithirze, dokąd nawet w sezonie wakacyjnym dociera niewielu turystów, a większość przybyszów stanowią Grecy z Australii, którzy kiedyś stąd właśnie wyemigrowali. Wśród starych murów nad wąwozami w Paliochorze krąży tutaj duch słynnego tureckiego pirata Barbarossy. A gdy podczas spaceru po stolicy wyspy Chorze, spotkamy starego Kostasa, usłyszymy opowieść o tym, jak u jej wybrzeży (a nie Cypru) wynurzyła się z fal piękna Afrodyta. Tak przynajmniej głosi lokalna legenda.
Kefalonia – wyspa kapitana Corellego Największa z Wysp Jońskich (ok. 780 km²), sceneria miłości miejscowej dziewczyny Pelagii (granej przez Penélope Cruz) i włoskiego kapitana Antonia Corellego (Nicolas Cage) w filmie Kapitan Corelli, znana jest w całej Grecji z nieco osobliwego charakteru jej mieszkańców… Czyżby to za sprawą nawiedzających ten przepiękny skrawek lądu dość często trzęsień ziemi, wiejących tu wiatrów, a może żaru lejącego się z nieba? Jakby nie było, Kefalonia, tak samo jak wyspa Cyklopów czy kraina Lotofagów opisywana przez Homera, to miejsce wyjątkowe i magiczne, którego nie da się ot tak uchwycić i opisać… Najlepszą porą na jej zwiedzanie są miesiące maj i czerwiec oraz wrzesień i październik. Ekipa filmowców przygotowująca Kapitana Corellego odwiedziła niemal wszystkie greckie wyspy w poszukiwaniu odpowiednich plenerów do nakręcenia tego melodramatu z 2001 r. Ostatecznie zdecydowano, że najlepszym miejscem będzie sama Kefalonia, na której brytyjski pisarz Louis de Bernières umieścił akcję swojej powieści Mandolina kapitana Corellego. Fakt, że film był kręcony w miejscu tragicznych zdarzeń, podkreśla jego autentyczność. Reżyser Kapitana Corellego John Madden mówił: Spotkaliśmy na Kefalonii mieszkańców, którzy byli świadkami tamtych wydarzeń, przygarnęli Włochów i uchodźców w swoich domach lub przeżyli trzęsienie ziemi. Czuliśmy na swoich barkach obowiązek wiernego odtworzenia tej wyjątkowej historii i oddania hołdu jej bohaterom. Scenograf Jim Clay po raz pierwszy odwiedził Kefalonię 2 lata przed rozpoczęciem zdjęć do filmu. Na samym początku nie byłem świadomy ogromu okrucieństwa, jakie miało tu miejsce. Potem pragnąłem jedynie odtworzyć świat zgodny z moim pierwszym wrażeniem o wyspie i jednocześnie niedowierzaniem, że w tak pięknym zakątku dokonano rzezi tysięcy ludzi. Problemem okazała się „pocztówkowa” uroda Kefalonii, która nijak miała się do tragicznego wymiaru całej historii, w związku z czym bardzo dokładnie dobieraliśmy miejsca o raczej stonowanym charakterze, unikając tych najbardziej zielonych. Kolejny kłopot stanowiła budowa scenografii. Trzęsienie ziemi z sierpnia 1953 r. nie oszczędziło praktycznie żadnego budynku na wyspie. Dekoracje portu w Argostoli, który miał być potem zbombardowany przez hitlerowców, powstawały od zera. To samo dotyczyło zamieszkiwanej przez głównych bohaterów wioski. Mimo iż akcja filmu rozgrywa się przede wszystkim w stolicy Kefalonii Argostoli, kręcenie zdjęć nie było tam możliwe. Budynki, które przetrwały niemieckie bombardowanie w 1943 r., zostały doszczętnie zniszczone 10 lat później podczas trzęsienia ziemi. Odbudowane miasto zyskało aspekt nowoczesny, zatem nie mogło służyć jako tło historii rozgrywającej się w czasie II wojny światowej. Ostatecznie zdjęcia nakręcono w miejscowości Sami, która tak samo jak stolica wyspy posiada dość duży port. Ekipa filmowa wynajęła na 3 miesiące tutejszy hotel Kastro, który służył jako biuro produkcji, a w jego pobliżu powstała scenografia imitująca Argostoli z 1943 r. |
Archipelag dwunastu wysp
Dodeka oznacza po grecku „dwanaście” i tyle właśnie wysp było podstawą do utworzenia nazwy archipelag Dodekanez (choć obejmuje on ich dużo więcej). Usytuowane w południowo-wschodnim rejonie Morza Egejskiego kuszą od wieków słońcem, gwarantowaną piękną pogodą, ładnymi plażami i średniowiecznymi zamkami joannitów. Najpopularniejsze z nich to Rodos i Kos, z których promem dopłyniemy na inne wyspy Dodekanezu. Ta pierwsza zachwyci nas z pewnością Akropolem w Lindos, znajdującym się w stolicy niebywałej urody Starym Miastem, po którym krążyć można godzinami, żeby wciąż dostrzegać coś nowego, Zatoką Anthony’ego Quinna, nazwaną na jego cześć za rolę w filmie Działa Navarony, oraz znakomitymi warunkami do uprawiania windsurfingu, szczególnie w okolicach półwyspu Prasonisi. Z rodyjskich portów bez żadnych problemów dostaniemy się na pobliskie malutkie wysepki: Simi z piękną zabudową w porcie oraz Chalki z urokliwą miejscowością Emborio i ruinami zamku joannitów. Natomiast na Kos warto wybrać się dla Asfendiou – tej jej części, w której leżą malownicze wioski górskie, w tym Zia znana z pięknych zachodów słońca, oraz dla Pili i Paleo Pili z ruinami zamku na skale czy dla plaż w okolicy Agios Stefanos i Mastichari.
Na każdej z wysp Dodekanezu znajdziemy coś, co wyróżnia ją spośród innych i zapadnie nam w pamięć na długie lata. Patmos to największy ośrodek kultu religijnego na archipelagu. Do tutejszego Klasztoru św. Jana Teologa w Chorze przybywają tłumy wiernych. Ściągają do niego zarówno wyznawcy prawosławia, jak i katolicy. Sama Chora jest jednym z najpiękniejszych miejsc w Grecji. Jej niepowtarzalny klimat tworzy przede wszystkim układ architektoniczny: niewielkie domy, zaułki, wąziutkie uliczki i liczne schody, a także przepiękne kościółki, w większości – niestety – pozamykane. W określonych godzinach wejdziemy do położonej nieco poniżej miasta Groty Apokalipsy, a jeśli dopisze nam szczęście, zajrzymy do żeńskiego Monasteru Zoodochos Pigis. Jeżeli zdecydujemy się zamieszkać w Skali, będziemy mogli spacerować wokół dużego portu i podziwiać zachwycający widok z wysokiej skały z Kościołem Agia Paraskevi.
Również z Rodos dopłyniemy na malutką Tilos z portem Livadia i wioską Megalo Chorio z górującymi nad nią ruinami zamku. Trzecią miejscowością na tej wysepce jest Mikro Chorio z ponad 200 opuszczonymi (do lat 60. XX w.) domostwami. Oglądanie tych ruin, wśród których pasą się kozy, robi niesamowite wrażenie. Portowa Livadia wygląda cudownie z góry ze ścieżki, którą dojdziemy do Red Beach (Czerwonej Plaży). Ze szlaku prowadzącego wzdłuż brzegu obejrzymy też malownicze zatoczki dostępne tylko od strony morza, wypełnione wodą w głębokich odcieniach zieleni, błękitu czy granatu.
Zupełnie odmienną wyspą Dodekanezu jest wulkaniczna Nisyros (Nissiros) – tu najlepiej przypłynąć z Kos. Ze względu na potężny krater Stefanos oraz kilka mniejszych w jego pobliżu cieszy się dużą popularnością wśród turystów. Jednak kiedy statki wycieczkowe wracają wczesnym popołudniem do swoich portów, na Nisyros zapada błoga cisza. Warto tutaj spędzić kilka dni, właśnie po to, aby odkryć ten rajski spokój. Po mieście Mandraki można krążyć bez końca – koniecznie trzeba przejść się na wulkaniczną plażę Chochlaki oraz do Monasteru Panagia Spiliani (Matki Boskiej z Jaskini), skąd rozciąga się piękny widok na białe dachy domów. Na południu natomiast leży niebywale malownicza kamienna plaża Avlaki.
Pocztówkowe Cyklady
Cyklady to jedne z najczęściej fotografowanych wysp greckich. Charakterystyczne kadry z odcinającą się od błękitu nieba bielą ścian niewielkich kościołów z niebieskimi kopułami obiegły już chyba cały świat. Latem spalony słońcem skalisty archipelag pachnie ziołami, wiosną pokrywa się kolorowym dywanem kwiatów. Przez cały rok nocne niebo rozbłyskuje tu milionem gwiazd. Mimo iż brakuje bezpośredniego połączenia lotniczego, Polacy coraz częściej odwiedzają Cyklady. Aby się na nie dostać, po przybyciu do Aten musimy wsiąść na prom w jednym z okolicznych portów w Pireusie, Rafinie lub Lawrio.
Nieco odmienny krajobraz ujrzymy na wysuniętej najbardziej na północ Andros. Większość domów pokrywa tutaj pomarańczowa dachówka, a zieleni jest znacznie więcej niż na wyspach południowych. Także zabudowa stolicy nie składa się tylko z bielonych wapnem chat. Podobnie wygląda sąsiednia Tinos. Do jej stolicy przez cały rok pielgrzymują wierni w podziękowaniu za uzdrowienia. Młodzi i starzy, czasem nawet na niczym nieosłoniętych kolanach, podążają do Kościoła Panagia Evangelistria (Zwiastowania Najświętszej Marii Panny), aby przed cudowną ikoną wyrazić wdzięczność za cud zdrowia lub życia. Poza tym na tej wyspie napotkamy dużą liczbę gołębników. Część z nich, niestety, została zdewastowana, ale wiele nadal znajduje się w dobrym stanie, a wszystkie chętnie zasiedlają tutejsze gołębie.
Już na Tinos trafimy na tak charakterystyczne dla Cyklad wioski z białymi domami z niebieskimi okiennicami i parapetami pełnymi kolorowych kwiatów. Gdy w jednej z nich – np. Kardiani – usiądziemy przy stoliku przed miejscową kafeterią, aby napić się orzeźwiającej kawy frappé, i rozejrzymy się wokoło, nie będziemy mieć wątpliwości, że jesteśmy na właściwym archipelagu. Jeśli to nas jeszcze nie przekona, z portu na Tinos udajmy się na pobliską Mykonos. Portowe miasto o tej samej nazwie najlepiej zwiedzać bez żadnego planu. Pozwólmy sobie zagubić się w gąszczu wąziutkich uliczek, przy których wyrastają liczne kościółki i domki z różnokolorowymi okiennicami. Podobno Mykonos zbudowano w taki specyficzny sposób w obawie przed piratami. Dziś nikt już nawet o nich nie pamięta. Tuż nad morzem leży tu dzielnica o nazwie Mała Wenecja, skąd można podziwiać rząd zabytkowych wiatraków i zanurzone w wodzie stare domostwa. Jeśli zmęczy nas gwar miasta, chwilę wytchnienia da nam któraś z plaż, choćby pobliska Platis Gialos.
FOT. GrEEK NATIONAL TOUrISM OrGANISATION
Greckie Oazy spokoju
Specyficzną grupą w archipelagu Cyklad są Małe Cyklady. Obecnie docierają na nie zarówno duże promy, jak i lokalny statek Express Skopelitis, który rozwozi pomiędzy wysepkami skrzynki z pomidorami, worki z cebulą i ziemniakami, puszki z oliwą czy kartony z winem – zupełnie jak ten ze znanego filmu Mamma Mia!. Małe Cyklady są pełne uroku: z dwoma bądź trzema osadami, bez autobusów i stacji benzynowych, ciche i omijane przez tłumy turystów. Donoussa zachwyca plażami i turkusową wodą w zatokach, a Koufonissi – malowniczą linią brzegową i kameralnym portem.
Z archipelagu codziennie (o ile nie wieje silny wiatr) statek Express Skopelitis wyrusza na rozsławioną przez film Luca Bessona Wielki błękit wyspę Amorgos. Sporo tutaj mało wymagających ścieżek prowadzących do samotnych kapliczek, klasztorów czy wiosek. Po drodze napotykamy czasem kozę, osła lub drzewo figowe, a na horyzoncie widać jedynie głęboki granat Morza Egejskiego i sunące powoli sylwetki promów czy jachtów. Idealnie biały Monaster Hozoviotissa wydaje się przyklejony do wysokiej skały. Gdy wejdziemy na górę i rozejrzymy się po okolicy, zaniemówimy z wrażenia.
Z Amorgos dostaniemy się na Folegandros. Tu, podczas spacerów po stolicy Chorze i jej okolicy, zaciekawieni przybysze wypatrują wysokiego klifowego wybrzeża. W niektórych miejscach skały są tak równe, jak odcięte nożem. Ci, którzy mogą się pochwalić dobrą kondycją, powinni wspiąć się do położonego nad miastem Kościoła Panagia (Matki Boskiej). Trud wędrówki wynagrodzą im na pewno wspaniałe widoki. Folegandros szczyci się ślicznymi, kameralnymi (choć niekoniecznie piaszczystymi) plażami. Jedną z bardziej malowniczych jest Angali, skąd ścieżką dla kóz przejdziemy do kolejnej – Agios Nikolaos. Do urokliwej Livadaki dopłyniemy wodną taksówką, ale na Agios Georgios czy Ambeli dostaniemy się już jedynie samochodem.
Niedaleko znajduje się wysepka Sikinos z portem, urokliwą Chorą i wznoszącym się powyżej niej Monasterem Zoodohou Pigis. Z góry w czasie dobrej pogody dostrzeżemy archipelag w całej okazałości: wyspy Ios, Santorini, Naksos, Paros, Antiparos, Sifnos, Serifos, Milos i Folegandros. Wieczory na Sikinos polecam spędzać w miejscowej winnicy Manali Wine Factory – wino mają tutaj wyśmienite!
Jedyna taka Santorini
Najsławniejsza z Cyklad – Santorini, choć zatłoczona do granic możliwości, wciąż przyciąga wielu turystów. Nieco luźniej jest na niej wczesną wiosną i jesienią. Kolorowa Oia kusi pięknymi zachodami słońca, a spacer z Firy (Thiry) wzdłuż kaldery do Imerovigli i dalej aż do Oii to przyjemność sama w sobie. W oddali widać stąd wysepki Nea Kameni i Palea Kameni oraz kursujące po morzu wielkie statki wycieczkowe. Wioski Emporio i Pyrgos wyróżniają piękne stare budynki. Jeśli w tej ostatniej natkniemy się na malutki sklepik gościnnego Jakovidasa, być może poczęstuje nas on bardzo słodkim, ale pysznym lokalnym czerwonym winem. Jeżeli zajrzymy do miejscowej tawerny w porze przebierania najrozmaitszych ziół, na pewno na długo zapamiętamy ich odurzający zapach… Taka właśnie jest Santorini – pocztówkowa, prawie nierzeczywista, a jednak prawdziwa. Na potężnej skale górują ruiny starożytnej Thiry, kolorowe Oia i Fira mienią się pastelowymi ścianami domków z zadbanymi ogródkami pełnymi kwiatów.
Podczas pobytu na Santorini trzeba koniecznie odwiedzić też malutką Anafi, długą na blisko 10 km. Na jednym krańcu wyspy znajduje się nieco senna, ale prześliczna Chora, której sympatyczni i gościnni mieszkańcy chętnie zapraszają do siebie na szklankę soku, aby opowiedzieć o swojej rodzinie i swoim życiu. Na przeciwległym końcu stoi natomiast samotny Monaster Panagia Kalamiotissa. Poza tym jest tu kilka kameralnych plaż, a jeśli dobrze przyjrzymy się skałom, czasem wypatrzymy wbudowane w nie niegdyś duże piece. Pomiędzy Chorą a monasterami rozciągają się pola porośnięte tymiankiem i plantacje winogron nie pnących się w górę, lecz leżących płasko na ziemi niczym wieńce olimpijskie, oraz stoją liczne ule lokalnych pasiek. Przyjazd turystów wiosną czy jesienią to wciąż na Anafi coś mało spodziewanego, choć z roku na rok coraz więcej podróżników dociera do jej brzegów.
W królestwie Krety
Wielbiciele tej wyspy nigdy nie w powiedzą: jadę do Grecji, a właśnie: jadę na Kretę. Wydaje się ona tak różna od reszty kraju, że sami jej mieszkańcy twierdzą, że są przede wszystkim Kreteńczykami, a dopiero później Grekami.
Wiosną, latem i wczesną jesienią latają na wyspę z Polski samoloty czarterowe, co znacznie ułatwia Polakom wycieczki w te strony. Nie sposób jednak zwiedzić Krety w czasie jednego urlopu. Potrzeba wielu wizyt, żeby nieśpiesznie, krok po kroku poznawać jej tajemnice i odkrywać jej uroki. Każdy będzie czuł się na niej dobrze i znajdzie coś dla siebie – na tym właśnie polega fenomen Krety. Miłośnicy wspinaczki odkryją tutaj piękne góry i głębokie wąwozy, amatorzy kąpieli słonecznych – jedyną w swoim rodzaju plażę Balos, a prawdziwe mieszczuchy – wspaniałe miasta. Podziwiając stare budynki, potężne mury, bastiony i fortece, urocze fontanny i loggie weneckie w Heraklionie, Retimno czy Chani, zatopimy się w rozważaniach o skomplikowanej historii tego miejsca. Naszą wiedzę w tym zakresie wzbogacą miejscowe, pełne bezcennych zbiorów muzea.
Wielu fascynuje południe wyspy, które pozostaje wciąż nieodkryte. W trudno dostępnych wioskach życie toczy się tu swoim własnym rytmem. Na wschodzie leży popularne Ajos Nikolaos (Agios Nikolaos) z dawnym jeziorem słodkowodnym Wulismeni (Voulismeni), połączonym obecnie z morzem kanałem. Z pobliskich osad Plaka i Elounda niewielkim statkiem można popłynąć na nieodległą i niezamieszkałą obecnie wyspę Spinalonga. Jeszcze w latach 50. XX w. wywożono na nią chorych na trąd. Dziś spacer jej uliczkami, wśród murów opuszczonych domów, pozwala odczuć klimat tamtych czasów. Na Krecie zobaczymy też gaje oliwne, przemierzymy niesamowity płaskowyż Lasithi czy też zwiedzimy starożytne katakumby w pełnej turystów Matali. Wykuty w skale kompleks, w którym zachowały się kamienne łóżka z podgłówkami, w latach 60. ubiegłego stulecia upodobali sobie szczególnie hippisi.
Kilka słów pożegnania
Oprócz Wysp Jońskich, Dodekanezu, Cyklad i Krety do Grecji należą również m.in. Sporady Północne czy Wyspy Egejskie Północne. Przed zaplanowaniem wielkich greckich wakacji warto jednak pamiętać jeszcze o tym, żeby sprawdzić, czy w miejscu, do którego się wybieramy, nie odbywa się w czasie naszej wizyty jakieś lokalne święto. Jest ono zwykle okazją do biesiadowania i tańców do białego rana, a Grecy przecież, mimo trwającego od kilku lat kryzysu, nadal potrafią bawić się beztrosko i radośnie. Tego właśnie powinniśmy im zazdrościć… Opa!