„Oczekiwania wobec organizacji mundialu w Brazylii były tak niskie, że – jeśli chodzi o wizerunek – zyski będą znacznie większe niż straty” – powiedziała Kinga Brudzińska, analityk w PISM (Polski Instytut Spraw Międzynarodowych), na łamach TVN24 Bis.
Według Brudzińskiej, wizja „mundialowych” profitów ekonomicznych nie była tak istotna, jak wzrost znaczenia Brazylii na arenie międzynarodowej. „Chodziło raczej o uświadomienie sobie Brazylii, że jest ważnym krajem na świecie” – twierdzi. Dodała również, że „Brazylia zyskała wizerunkowo na mundialu”.
Analityk PISM ocenia, że sukces sportowy przełożył się również na wzrost notowań w rankingach obecnej prezydent Dilmy Rousseff, która walczy o przedłużenie kadencji: „jeden z największych brazylijskich ośrodków sondażowych podaje, że poparcie dla pani prezydent w związku z sukcesem organizacji mundialu wzrosło o kilka procent. (…) Wygra je obecnie rządząca prezydent Dilma Rousseff, jeśli nie w pierwszej, to w drugiej turze” – mówi ekspert.
A co z gospodarką? Brudzińska krytycznie podsumowuje sytuację gospodarczą kraju po zakończeniu mundialu: „nie mają ekonomicznego uzasadnienia niektóre projekty infrastrukturalne, które powstały w Brazylii w związku z mundialem, w tym np. wybudowany w sąsiedztwie amazońskiej dżungli stadion Arena Amazonia (40 tys. miejsc) w Manaus, gdzie na co dzień gra drużyna z tamtejszej czwartej ligi”. Ponadto podkreśliła, że Brazylia wydała na mundial 13 mld dolarów, „czyli więcej, niż kosztowały mistrzostwa w Niemczech (2006r.) i RPA (2010r.) razem wzięte”. Na koniec dodała, że „organizatorzy happeningu w Rio sprzed tygodnia wyliczyli, że za te pieniądze można było wybudować ponad 2,5 tysiąca szkół i zatrudnić tam nauczycieli”.