Magdalena Bastida-Dziewiątkowska

 

« Kiedy 28 października 1492 r. Krzysztof Kolumb dopłynął do wybrzeży Kuby, w zachwycie wyznał, że to najpiękniejsza kraina, jaką kiedykolwiek widziały ludzkie oczy. Jakże prawdziwe były te słowa, nadal można się przekonać. Wyspa wciąż wzbudza podziw i dziś, 527 lat po przybyciu odkrywcy, stanowi jedno z najciekawszych miejsc do odwiedzenia na świecie. Jej stolica, Hawana, godnie reprezentuje kraj. »

 

 

Największe miasto Kuby (ok. 2,1 mln mieszkańców) na części turystów nie zrobi wrażenia, ale innych rozkocha w sobie. Jedni będą zauroczeni tylko przez chwilę, inni wpadną po uszy na całe życie. A królowa Karaibów na każdego spogląda przychylnie i tylko co jakiś czas poprawia koronę i dumnie rządzi dalej.

Hawana zasługuje na rozgłos. Na szczęście jest doskonały powód, aby mówić o niej dużo i często. W 2019 r. obchodzi okrągłe 500. urodziny.

 

 

W październiku odsłonięto w całości po odrestaurowaniu złocistą kopułę Kapitolu

IstOcK.cOm/jUI-chIchAn

 

WCZORAJ I DZIŚ

San Cristóbal de La Habana – taką nazwę otrzymało 16 listopada 1519 r. siódme miasto założone przez hiszpańskich kolonizatorów na Kubie. Ceremonia z pierwszą mszą świętą odbyła się na najstarszym placu Starej Hawany (La Habana Vieja), Plaza de Armas, w cieniu ogromnej ceiby (puchowca). Drzewo to, zwane kubańskim baobabem, do dziś uchodzi za święte w kulturze afrokubańskiej. U jego stóp składają ofiary wyznawcy santeríi, synkretycznej religii, która zrodziła się wśród ludności pochodzącej z Afryki Zachodniej, skąd Hiszpanie sprowadzali na wyspę niewolników. Często można zobaczyć, jak Kubańczycy po prostu czule obejmują lub całują ceibę

Hawana nie od razu została stolicą (do 1556 r. było nią Santiago de Cuba). Potem mimo systemu twierdz obronnych zbudowanych na przełomie XVI i XVII w. miasto łupili piraci, a Wielka Brytania usilnie próbowała odbić je Hiszpanom. Udało jej się to w sierpniu 1762 r., kiedy to Brytyjczycy zdobyli Castillo del Morro (Castillo de los Tres Reyes Magos del Morro), zajęli Hawanę i przejęli władzę na zachodzie wyspy. W wyniku podpisanego w lutym 1763 r. pokoju paryskiego Hiszpania odzyskała Kubę. Wielkiej Brytanii oddała za nią Florydę. W celu wzmocnienia systemu obrony stolicy powstał kolejny obiekt – La Cabaña (Fortaleza de San Carlos de La Cabaña), jedna z najpotężniejszych twierdz obronnych Ameryki. Po zmroku (od 21.00 do 4.30) kanał prowadzący do zatoki (Bahía de La Habana), czyli wejście do portu i miasta, był zamykany grubym łańcuchem rozciągniętym między Castillo del Morro a Castillo de San Salvador de La Punta. Ogłaszał to strzał z armaty z fortecy La Cabaña. Dziś ceremonia w strojach z epoki i sam wystrzał są wieczorną atrakcją turystyczną. Pod koniec XVIII stulecia gubernatorowie hiszpańscy przenieśli się z małej Twierdzy Sił Królewskich (Castillo de la Real Fuerza) do okazałego pałacu (Palacio de los Capitanes Generales) na Plaza de Armas – placu Broni. W tym czasie ukończono także budowę Katedry (Catedral de La Habana), w której w 1795 r. złożone zostały szczątki Krzysztofa Kolumba (ok. 1451–1506), przewiezione z pobliskiej Dominikany (przeniesiono je później – w 1898 r. – do katedry w hiszpańskiej Sewilli). Druga połowa XIX w. to okres walk narodowowyzwoleńczych. Panowanie Hiszpanii ostatecznie zakończyła interwencja Stanów Zjednoczonych w 1898 r. W pierwszej połowie XX stulecia sytuację na Kubie kontrolowali Amerykanie. Hawana rozkwitała.

W latach 30., również dzięki interesom mafijnym, miasto rozbudowywało nowoczesną infrastrukturę. Powstały wówczas jedne z pierwszych drapaczy chmur w Ameryce Środkowej, hotele, apartamentowce, kina i teatry oraz kasyna i cała sieć przemysłu rozrywkowego kontrolowanego przez mafię i coraz bardziej skorumpowane władze. To w Hawanie wykonano pierwszą zarejestrowaną rozmowę telefoniczną w języku hiszpańskim, tu uruchomiono pierwszą w Ameryce Łacińskiej całkowicie automatyczną centralę telefoniczną (ok. 1909 r.), a hotel Riviera z lat 50. miał ponoć pierwszy na świecie system centralnej klimatyzacji. Habana Hilton otworzył w 1958 r. na ostatnim, 23. piętrze kabaret z rozsuwanym dachem, ulice centrum rozświetliły jedne z pierwszych latarni, przybywało amerykańskich aut, oprócz autobusów i taksówek wysokimi estakadami mknęły po stolicy tramwaje. Do otwartego 30 grudnia 1930 r. Hotelu Nacional de Cuba oprócz rodzin mafijnych zjeżdżali celebryci z całego świata, głównie amerykańskie gwiazdy kina, sportu, ale też politycy. Triumf rewolucji Fidela Castro zatrzymał hazard i rozrywkę, w sektorze prywatnym rozpoczął się proces nacjonalizacji. Bogaci ludzie zaczęli opuszczać miasto. Lata 60.–90. to okres budowy osiedli mieszkaniowych na obrzeżach Hawany, szkół i szpitali. Tak rodziła się socjalistyczna rzeczywistość. Architektura kolonialna i art déco skazana została na samotną walkę ze słońcem, deszczem i czasem…

W 1982 r. La Habana Vieja i jej potężny system fortyfikacji trafiły na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Renowację zabytków wspierały także władze miasta. Po wielkim kryzysie związanym z rozpadem ZSRR, który przez lata udzielał pomocy odizolowanej od świata Kubie, w połowie lat 90. zaczęła się rozwijać turystyka komercyjna. Ze względu na brak miejsc noclegowych uruchomiono sieć tzw. casas particulares – domów kubańskich z pokojami do wynajęcia. Jednak turyści zagraniczni jeszcze długo żyli w zupełnie odrębnej rzeczywistości niż codzienność mieszkańców. Zwiedzali Hawanę, podążając odremontowanymi ulicami historycznego centrum. Resztę objeżdżali zazwyczaj klimatyzowanym autokarem. Zaglądali na plac Rewolucji (Plaza de la Revolución), targ z pamiątkami, szli na obiad do restauracji. Sytuacja Kubańczyków zaczęła się zmieniać od 2008 r. Zezwolono na posiadanie dewiz i wyjazd z kraju bez specjalnego pozwolenia, miejscowi mogli korzystać z hoteli, taksówek, autobusów i sklepów komercyjnych. Powstała ustawa o prywatnej działalności. Rozpoczęły się remonty, które niewątpliwie przyspieszyły w związku ze zbliżającym się 500-leciem miasta.

 

ZWYCZAJNE ŻYCIE

W stolicy żyje ponad 2,1 mln habaneros. Są wśród nich ci mieszkający tu od pokoleń i ci, którzy przyjechali w poszukiwaniu lepszego życia. Na obszarze La Habana Vieja część turystyczna sąsiaduje z kamienicami, gdzie lokale ze względu na dużą wysokość podzielono na mniejsze mieszkania również w poziomie. Do bocznych ulic jeszcze nie dotarły prace renowacyjne. Z balkonów zwieszają się tu gałęzie drzew wrastających w mury, budynki podpierają drewniane rusztowania. Domy w najgorszym stanie są częściowo, a czasem całkowicie opustoszałe. Z niektórych zabudowań zachowały się tylko samotne ściany.

W równie gęsto zaludnionej, a miejscami przeludnionej dzielnicy Centro Habana dostrzec można najwięcej zniszczeń, ale w niej też toczy się prawdziwe życie Kuby. Na ulicach, w podwórkach, na targach, straganach, w sklepach i starych państwowych bodegach, gdzie na szalkowych wagach odważa się kartkowy przydział ryżu, cukru i fasoli, spotykają się mieszkańcy stolicy. Drzwi i okna są pootwierane, panuje upał. Z górnych okien do osób stojących na chodniku zjeżdżają na sznurkach koszyki z różnymi rzeczami – to łatwiejszy sposób transportu niż noszenie wszystkiego po schodach. W kamienicach nie ma domofonu, a czasem nawet i dzwonka, więc ludzie po prostu się nawołują.

Jedni obserwują, inni grają w domino, trzy staruszki na bujanych fotelach szydełkują, rikszarze odpoczywają w cieniu. Z małych i dużych głośników z mieszkań, samochodów i smartfonów rozbrzmiewa muzyka. Obok siebie żyją tu katolicy, wyznawcy santeríi, protestanci i ateiści. W czerwcu 2015 r. otwarto także meczet, a w alei Portowej (Avenida del Puerto) wznosi się cerkiew. Są również mniejszości seksualne. Hawana jest kolorowa, nie tylko ze względu na różne odcienie skóry jej mieszkańców, ich słabość do wzorzystych ubrań i błyskotek. Uroku dodaje jej słońce, prawie zawsze niebieskie niebo, kolory budynków i starych amerykańskich aut oraz muzyka i ciągły gwar, miasto właściwie nie zasypia…

Oprócz stacjonarnych i obwoźnych straganów z warzywami i owocami, sklepów z mięsem, małych i dużych eleganckich restauracji i kawiarni, skromnych barów i okienek z pizzą, lodami, kanapkami czy napojami działają też lokalne minibiznesy. Handluje się wszystkim: tanimi cygarami, kawą z bodegi, paczkami makaronu. Starsze kobiety sprzedają kawę z termosu i zapałki, ktoś oferuje Diario Granma – gazetę codzienną składającą się z czterech–ośmiu stron, ktoś inny napełnia zapalniczki.

Popołudniami i po zmroku dzieci grają na ulicach w piłkę, kulki czy kapsle albo bawią się w chowanego. Jest bezpiecznie. Im później, tym chłodniej, więc ludzie wychodzą przed domy. Handlarze rozwożą lody i ciastka. Już ok. 17.00 w wielu miejscach zaczynają się imprezy taneczne. Większość osób pracuje, a że bawią się intensywnie, wystarcza im, że imprezowanie kończą o 21.00. Kto może, rusza dalej w miasto – oferta rozrywkowa jest szeroka i na każdą kieszeń.

Inaczej mieszka się w rozległym Vedado z hotelami, ambasadami i placem Rewolucji. Tutaj zabudowę stanowią w większości wolnostojące domy i wille, po ulicach jeździ więcej aut. W Hawanie w porównaniu z resztą Kuby spotyka się najwięcej samochodów, ale tych prywatnych wciąż jest bardzo mało ze względu na wysokie ceny. Autobusy są zazwyczaj pełne, tak samo jak taksówki zwykłe (libres) i zbiorcze (colectivos). Kryzys paliwowy wpłynął niekorzystnie na transport miejski. Chcąc nie chcąc ludzie pokonują pieszo ogromne odległości. Dlatego nie spacerują, raczej szukają cienia i ławki. W Hawanie znajduje się wiele zielonych parków i skwerów dających wytchnienie w upały. Ze względu na dużą populację miasto rozlewa się na obrzeża, gdzie tworzy się morze blokowisk, w których także kwitnie życie. Słychać muzykę, nawoływania obwoźnych handlarzy, a wieczorem okna świecą charakterystycznym ostrym światłem jarzeniówek. 

 
Dzieci bawiące się beztrosko na ulicy w hawanie

© ISTOCK.COM/IULIANU

 

URODZINY PRZEZ CAŁY ROK

Co roku, 15 listopada o północy, Hawańczycy stoją godzinami w długiej kolejce na placu Broni, aby okrążyć trzykrotnie w specyficzny sposób ceibę i rzucić w koronę drzewa monety. Ma to przynosić szczęście i pomyślność. W roku jubileuszu stolicy 16 listopada wypadał w sobotę, zapowiadał się magiczny weekend i taki poniekąd był. Dwukrotnie niebo nad Hawaną rozbłysło tysiącem sztucznych ogni. W piątek 15 listopada wysprzątana w czynie społecznym słynna nadmorska promenada Malecón zapełniła się tłumami. Zapowiadany deszcz przyspieszył pokaz, który zaczął się tuż przed 22.00. Widzowie przez ponad 20 minut zachwycali się niezwykłą feerią barw. Oklaski rozbrzmiewały bardzo długo. Takiego przedstawienia jeszcze tu nie było. Zresztą goście z zagranicy również przyznawali, że to jedno z najlepszych widowisk, jakie widzieli. Niebo rozświetliło 16 tys. fajerwerków, a na koniec pojawiły się na nim napisy Habana 500 i Viva Fidel. Następnego dnia pod Kapitolem (Capitolio de La Habana) odbyła się wielka gala z koncertem i kolejnym pokazem sztucznych ogni. Tym razem tłumy zapełniły Park Centralny (Parque Central). Ciociu, trzeba korzystać! – krzyczała do mnie siostrzenica. Następna taka fiesta będzie za 500 lat!

Stolicę Kuby z okazji okrągłego jubileuszu odwiedzili m.in. król i królowa Hiszpanii (Filip VI i Letycja), a z madryckiego Muzeum Narodowego Prado do Narodowego Muzeum Sztuk Pięknych w Hawanie sprowadzony został na miesiąc autoportret Francisca Goi z 1815 r., jedno z ostatnich dzieł tego wielkiego malarza (1746–1828). Miastu dedykują swoje prace artyści, a rekordy – sportowcy. Wszystkie wydarzenia organizuje się w hołdzie stolicy, czy to maraton uliczny, czy przejazd masy cyklistów. Poeci piszą wiersze i poematy, budowniczowie pracują w tempie zupełnie niekubańskim. Po blisko 10 latach ukończono remont Kapitolu, obecnej siedziby Zgromadzenia Narodowego Władzy Ludowej (Asamblea Nacional del Poder Popular). W połowie września odsłonięta została złocista kopuła i niczym drugie słońce opromieniła Centro Habana. Warto zwiedzić Kapitol z przewodnikiem, renowacja trwała długo, ale efekt jest oszałamiający.

Jak grzyby po deszczu wyrastają w stolicy kolejne hotele. W samym sercu miasta w odremontowanym budynku z końca XIX w. otwarto luksusowy Gran Hotel Manzana Kempinski La Habana. Nowy, 5-gwiazdkowy Iberostar Grand Packard zapewnia swoim gościom spektakularny widok na wejście do zatoki oraz Castillo del Morro i twierdzę La Cabaña. Prado y Malecón (SO/ Paseo del Prado La Habana, 5 gwiazdek z plusem) wybudowany u zbiegu deptaków Prado (Paseo del Prado) i Malecón ma trzy najwyższe tarasy w Hawanie. Wśród mieszkańców panują różne opinie na temat tego nadzwyczajnego ożywienia w mieście. Jedni są zaangażowani i dumni, inni narzekają, że to wszystko na pokaz, dla mediów i ważnych gości. Jednak hawańczycy potrafią się bawić, a poczucie dumy narodowej i patriotyzm lokalny ostatecznie zazwyczaj biorą górę.

 

MAGICZNE BULWARY

Prado i Malecón to dwa najbardziej żywe i charakterystyczne bulwary stolicy. Ten pierwszy jest zawsze pełen ludzi. Lubią się oni chłodzić w cieniu rosnących wzdłuż niego starych drzew. Zbiera się tu młodzież w szkolnych mundurkach, chłopcy rozgrywają mecze piłki nożnej, kręcą się deskorolkarze i rolkarze. Na środku można oglądać wystawę fotografii wielkoformatowej. Bliżej Parku Centralnego rozstawiają się uliczni handlarze obrazów. Zanim przywrócono własność prywatną, to na Prado działał nielegalny rynek nieruchomości. Podczas spaceru bulwarem mija się m.in. francuską perfumerię Guerlain z lat 50. (dziś funkcjonuje w niej państwowa drogeria), dawne kasyno, w którym mieści się urząd stanu cywilnego, oraz piękny Hotel Sevilla z 1908 r. 

Malecón składa się właściwie z betonowego falochronu, szerokiej ulicy i nadmorskiego deptaka zbudowanego na początku XX stulecia. Znany jest doskonale z filmów i teledysków, m.in. spektakularnych scen z Szybcy i wściekli 8 (2017 r.) i nostalgicznych kadrów z Buena Vista Social Club (1999 r.). Obecnie to kolejny symbol miasta, miejsce kultowe, choć dzieją się na nim zwyczajne rzeczy. Ludzie uprawiają poranny jogging, jeżdżą na rowerach, spacerują, randkują, ktoś łowi ryby, inny czyta, gra na trąbce, na skrzypcach albo zwyczajnie odpoczywa na ciepłym murku, chłodzony morską bryzą. Wieczorem Malecón zapełnia się bardziej niż za dnia. Słychać muzykę na żywo – są mariachi, mężczyzna z akordeonem, kowboj z gitarą. Pojawiają się boomboxy, głośniki. Każdy znajdzie tu coś odpowiadającego jego muzycznemu gustowi. Jest bezpiecznie, sporo policji.

 

 

Bulwar malecón, zachód słońca nad zatoką hawana

© IstOcK.cOm/mARcOROf

NIE TYLKO SALSA

Jeszcze niedawno imprezy taneczne czy koncerty odbywały się w mniejszej liczbie miejsc – Casa de la Música de Miramar i Casa de la Música de Galiano, salsowym klubie 1830, usytuowanym nad brzegiem morza, z wielkim tarasem pod gołym niebem, oraz w tzw. kabaretach: Salón Rojo, Don Cangrejo i La Cecilia. Muzyki jazzowej słuchano w La Zorra y El Cuervo lub Jazz Café w Galerías de Paseo. Od paru lat klubów i barów szybko przybywa. Wszystkie mają swoje profile w serwisach społecznościowych Facebook i Instagram, a gdzie pójść, można zdecydować po przejrzeniu np. oferty kulturalnej stolicy na jednej z wielu grup w aplikacji WhatsApp (nazwanych Habaneando). W lokalach takich jak El Tablao, Bertold Brecht, BuleBar 66, Bembé tapas & bar, Color Café, El Cocinero, Esencia Habana, Café Crystal, HQ Bar, Bar Encuentro, Bombay Bar & Lounge i wielu innych gra się jazz, rock, rap, hip-hop, funk, reggae, chill house, jazz house, house, fusion. Od 25 października do 2 listopada odbywał się Festival Mozart Habana 2019. Na ulicach często spotyka się mniejsze lub większe orkiestry. Pokazują przypadkowej publiczności, że dzieła z repertuaru filharmonii wcale nie muszą być poważne i można nawet przy nich tańczyć.

Nie sposób nie wspomnieć również o Buena Vista Social Club. Dziś grają głównie przyjaciele, dzieci i wnuki liderów, ale warto dodać, że jedyna żyjąca wokalistka Omara Portuondo wystąpiła właśnie na otwarciu Cartagena Jazz Festival, a Chucho Valdés zgarnął nagrodę Latin Grammy za najlepszy album jazzowy. Muzykę słychać w Hawanie właściwie na każdym rogu. Wszyscy muzycy występujący na ulicy czy w barach żyją z napiwków i sprzedaży płyt. Dlatego warto być hojnym i nagrodzić ich występ. Często od wrzuconej monety ważniejsza bywa nasza uwaga i szczere zainteresowanie tym, co robią.

Salsa kojarzy się głównie z tańcem. W stolicy kraju pojawia się coraz więcej mniejszych i większych szkół. Czasem taką rolę odgrywa prywatny salon z wielkim lustrem i głośnikiem. Razem z Hawaną okrągłe urodziny, 50., obchodzi w tym roku jedna z najlepszych grup salsowych na Kubie –Los Van Van. Uhonorowana wieloma krajowymi i międzynarodowymi nagrodami, wciąż gra. W maju 2014 r. zmarł jej założyciel, Juan Formell. Przy muzyce zespołów Los Van Van, Charanga Habanera czy Havana D’Primera trudno nie tańczyć, a salsa jest bardzo prosta.

Wielbiciele klasyki powinni udać się do Gran Teatro de La Habana. Zmarła 17 października 2019 r. primabalerina narodowego zespołu baletowego Alicia Alonso, królowa kubańskiego tańca, pozostawiła godnych następców. Wśród nich są Carlos Acosta, bohater wyświetlanego także w Polsce filmu Yuli (2018 r.), czy Lizt Alfonso, której zespół (Lizt Alfonso Dance Cuba) wrócił niedawno z tournée po Kanadzie i już szykuje się do kolejnej trasy. 

 

W BLASKU REFLEKTORÓW

W październiku 2019 r. w Hawanie odbył się Międzynarodowy Festiwal Teatralny. W pierwszej połowie grudnia, jak co roku, na 11 dni całe miasto zatopiło się w filmowej rzeczywistości podczas kolejnej edycji Międzynarodowego Festiwalu Nowego Kina Latynoamerykańskiego (Festival Internacional del Nuevo Cine Latinoamericano). Centrum wydarzenia ustanowiono w najbardziej prestiżowym hotelu w mieście – 5-gwiazdkowym Nacional de Cuba. Przed rewolucją na wyspie znajdowało się aż ponad 510 kin, w Hawanie było ich więcej niż w Paryżu czy Nowym Jorku. Do dziś kubańskie filmy należą do najlepszych w regionie. Osobom zainteresowanym kinematografią polecam szczególnie produkcję 7 dni w Hawanie (2012 r.) z Emirem Kusturicą w jednej z głównych ról.

Hotel Nacional de Cuba od blisko 90 lat odwiedzają rozmaici celebryci. Przy barze znajdziemy tzw. salę sławy, a w niej zdjęcia wszystkich słynnych gości od grudnia 1930 r. aż do dziś. Są na nich członkowie amerykańskiej mafii z lat 30.–50., aktorzy, muzycy, sportowcy i politycy. Jest Jurij Gagarin, Władimir Putin i Roman Polański.

 

SWOI I OBCY

W kubańskiej stolicy nie brakuje obcokrajowców. Prawie każdy z ok. 5 mln turystów przybywających na Kubę w ciągu roku choć na jeden dzień zagląda do Hawany. Miasto, jak reszta kraju, żyje głównie z turystyki. Poza tym pracują tu przedstawiciele placówek dyplomatycznych czy zagranicznych firm. Obcokrajowcy wiążą się również z Kubańczykami. Mieszanych małżeństw na wyspie jest stosunkowo mało, takie pary wyjeżdżają zwykle za granicę. W dalszym ciągu panuje przekonanie, że przybysze z zewnątrz mają więcej pieniędzy, powinni więc płacić. Obcokrajowcy trzymają się zatem raczej w swoim towarzystwie. Mimo serdeczności i otwartości Kubańczyków pozostają yumas. To określenie uważane bywa przez niektórych za obraźliwe, ale yumas się kocha. Czasem ciepłego uczucia wystarcza na godzinę wspólnej jazdy turystycznym starym samochodem czy wieczorną imprezę na bulwarze Malecón. Nie ma co się obrażać, lepiej żyć chwilą i korzystać z uroków pobytu w stolicy, chociaż warto pilnować portfela.

 

RUM, CYGARA I KAWA

Na Kubie pija się głównie rum, a dla ochłody piwo. Hawanę wypełniają bary, ale nie jest nietaktem ani wykroczeniem napić się alkoholu w parku czy na bulwarze. Najpopularniejszą markę kubańskiego rumu w kraju i za granicą stanowi Havana Club. Pierwsza destylarnia firmy powstała w Cárdenas w 1878 r. W logo marki nad nazwą umieszczono wiatrowskaz La Giraldilla z 1632 r. z jednej z wież Castillo de la Real Fuerza – nieoficjalny symbol stolicy. Przedstawiać ma on Isabel de Bobadillę (ok. 1505–1546), pierwszą kobietę pełniącą funkcję gubernatora Kuby (w latach 1539–1544).

Z okazji 500-lecia miasta La Giraldilla ożywa i pojawia się na wielu imprezach, a marka Havana Club wypuściła okolicznościowy rum (pod nazwą 1519) w przepięknej kryształowej karafce (w liczbie 500 butelek). Ta mieszanka starych rumów dobieranych w odpowiednich proporcjach przez maestros roneros od miesięcy, a mówi się, że i lat, osiągnęła zawrotną cenę niemal 2,7 tys. euro.

Ten trunek z trzciny cukrowej podaje się na określone sposoby. Ciemne rumy pija się same, białe – w koktajlach. Za narodowy drink uchodzi mojito. Do podstawowych rumowych koktajli należą poza tym piña colada, cuba libre i daiquiri. Na to ostatnie można wybrać się do „Floridity” – serwuje się w niej wersję preferowaną przez Ernesta Hemingwaya, bez cukru i z sokiem grejpfrutowym.

Muzeum cygar nie istnieje, nie ma takiej potrzeby. Fabryki, w których skręca się je ręcznie z liści tytoniu, są żywymi muzeami. Poza tym cygara się pali, nie ogląda. Takie wytwórnie, udostępnione do zwiedzania, stanowią niespotykane połączenie manufaktury i komunistycznego zakładu, gdzie można palić przy pracy albo zdrzemnąć się na liściach. Jednocześnie widok smartfonów i słuchawek u pracowników przypomina, że jest 2019 r., a Kubańczycy mogą już korzystać z mobilnego internetu. Cygarem nie należy się zaciągać. Zanim zacznie się palić, najlepiej znaleźć sobie przyjemne miejsce, wygodny fotel i dobre towarzystwo. Nie zaszkodzi też szklaneczka rumu. Może być także burbon, brandy czy whisky, najlepiej amerykańska!

Kawę Kubańczycy pijają mocną i słodką. Preferują małe porcje. Zabytkowe kawiarnie takie jak „Café el Escorial” bądź „Café O´Reilly” mają w ofercie lokalną, świeżo paloną arabicę. Kawę tę uprawia się na zboczach pasma górskiego Escambray w centralnej części kraju.


 

Popularny drink mojito nierzadko oferuje się w kubańskich barach w rozmaitych wersjach smakowych

© IstOcK.cOm/ERIchfEnD

 

 

GDZIE I CO ZJEŚĆ

Kubańczycy zapożyczyli z USA nie tylko coca-colę do rumu. Na stoiskach i w barach z kubańskim jedzeniem ulicznym królują hamburgery, hot dogi i pan con lechón, bułka z szarpanym mięsem wieprzowym. Są również kanapki z omletem, serem i szynką. Specjał pod nazwą sandwich cubano (z szynką, serem i wieprzowiną) podawany jest raczej w restauracjach. W okienku z tanimi przekąskami to po prostu bułka z szynką i wieprzowiną.

Na większy posiłek można wybrać się do mniej lub bardziej eleganckich restauracji. W menu mają bardzo różnorodne dania: od naleśników, przez kurczaki, wieprzowinę, słynną szarpaną wołowinę, do obłędnych owoców morza. Jeśli ktoś chce spróbować wszystkiego w jednym miejscu, najlepszym wyborem będzie Fábrica de Arte Cubano (FAC). Otwarto ją kilka lat temu w ogromnym, postindustrialnym obiekcie. Na kilku poziomach znajdują się tutaj bary, restauracje, sale koncertowe, butiki, galerie i sale projekcyjne. W kompleksie Fábrica de Arte Cubano panuje zdecydowanie międzynarodowa atmosfera. W 2019 r. trafił on na listę 100 najwspanialszych miejsc na świecie według amerykańskiego tygodnika Time.\

 

UWIELBIAM TU BYĆ

Zawsze cieszę się na spotkanie z Hawaną. Wybaczam jej upał, deszcz, burze. W czasie huraganu boję się o nią jak o bliską osobę. Uwielbiam pokazywać ją komuś pierwszy raz, a przy tym wciąż poznawać to miasto na nowo. Nigdy mnie nie nuży i nie nudzi. Zmienia się na moich oczach, widzę, jaki ma potencjał, i rozumiem trudy życia mieszkańców. Wiem, co znaczy brak wody, czasem prądu, pieniędzy. Nie obruszam się na proszących o drobne i nie krytykuje kosmicznych cen luksusowych hoteli, drogich restauracji i salonów Armaniego. Kręci mi się w głowie od tego, ile się tu dzieje. Chcę biegać po deptaku Malecón, ćwiczyć tai-chi na skwerze przy bloku, odwiedzać chiński cmentarz i galerie sztuki, grać w domino. Planuję nauczyć się w końcu obrotów w salsie. Znają mnie w Hawanie, jestem Magda, Polaca, Polaquita, Pola. Raczej nie mam kłopotów z przemieszczaniem się. Gdy się nie śpieszę, wybieram transport publiczny. Nie tylko po to, żeby zaoszczędzić, ale też dlatego, aby pobyć z ludźmi, posłuchać ich i z nimi porozmawiać. Czasem złoszczę się, że mnie zaczepiają i traktują jak turystkę, potem denerwuję się, że zbyt się spoufalają. Jednak kiedy boli mnie głowa, pytam obcych o tabletkę. Nie będę jedną z nich, nawet nie mieszkam w Hawanie na stałe. Po prostu uwielbiam tu być.

Może z okazji 501 urodzin miasta amerykańska marka odzieżowa Levi’s wypuści nową wersję swoich najsłynniejszych spodni dżinsowych – 501… Ten model powinien stworzyć kubański projektant. Te quiero, Havana!