KAROLINA SYPNIEWSKA-WIDA
www.karolinasypniewska.pl

<< Ten niezasiedlony aż do przybycia Portugalczyków w drugiej połowie XV w. archipelag, należący dziś do Republiki Zielonego Przylądka (República de Cabo Verde), znany był niegdyś wśród żeglarzy z produkcji wspaniałego grogu robionego z trzciny cukrowej oraz handlu niewolnikami. Obecnie wciąż zachwyca niezwykłą naturą, przepięknymi plażami nad oceanem i jedyną w swoim rodzaju europejsko-afrykańską kulturą wyspiarską. To świetny kierunek nie tylko dla indywidualnych turystów, miłośników sportów wodnych, ale również na firmowe wyjazdy integracyjne i motywacyjne (tzw. incentive), spotkania biznesowe, kongresy czy konferencje. Odkryjmy zatem ostatni raj na Atlantyku! >>

Nazwa państwa powstała od usytuowanego ok. 570 km na wschód stąd Przylądka Zielonego (po portugalsku Cabo Verde), leżącego obecnie na terenie Senegalu i stanowiącego najdalej na zachód wysunięty punkt kontynentalnej Afryki. Jego terytorium tworzą powulkaniczne Wyspy Zawietrzne – Ilhas de Barlavento (w tym największe Santo Antão, São Vicente, bezludna Santa Luzia, São Nicolau, Sal i Boa Vista) i Wyspy Podwietrzne – Ilhas de Sotavento (główne to Maio, Santiago, Fogo, Brava). Najwyższym ich szczytem jest aktywny wulkan Pico do Fogo (na Fogo), wznoszący się na wysokość 2829 m n.p.m. Populacja kraju wynosi ok. 530 tys. osób, z czego mniej więcej połowa żyje na głównej wyspie Santiago (prawie 270 tys. mieszkańców), na której znajduje się stolica Republiki Zielonego Przylądka – 130-tysięczna Praia.
Ta dawna kolonia portugalska uzyskała niepodległość nie tak dawno temu, bowiem w lipcu 1975 r. Zdaniem wielu historyków, jako pierwszy do brzegów bezludnego jeszcze archipelagu dotarł w 1456 r. Portugalczyk Diogo Gomes (ur. ok. 1402–1420, zm. ok. 1502 r.). Inni autorzy uważają, że dokonał tego w 1460 r. wenecki żeglarz w służbie Królestwa Portugalii Alvise Cadamosto (1432–1488). Ostatnio liczni badacze przyznają palmę pierwszeństwa Genueńczykowi António da Noli (1415–1497). Kilka lat później, w 1462 r., założono tutaj na wyspie Santiago pierwszą osadę – Ribeira Grande (Wielka Dolina), bardziej znaną obecnie jako Cidade Velha, czyli Stare Miasto. Kolonia szybko stała się ważnym ośrodkiem handlu niewolnikami z Afryki oraz idealnym przystankiem dla statków na drodze do Indii. W XVIII w. jej znaczenie wzrosło w związku z zapotrzebowaniem na robotników w Ameryce Północnej. Zakaz niewolnictwa doprowadził do upadku gospodarczego regionu, a wielu jego mieszkańców emigrowało do USA, Portugalii, Holandii, Angoli, Senegalu i Brazylii. Nadzieję na rozwój przyniosło wyspom XIX stulecie, gdy w ich portach zaczęły się zaopatrywać w węgiel i inne zapasy liniowce kursujące po Oceanie Atlantyckim. Ostateczny cios gospodarce Cabo Verde zadało otwarcie Kanału Sueskiego w 1869 r., dzięki któremu Europę z Azją połączył nowy, krótszy szlak morski.

 

KSIĘŻYCOWY KRAJOBRAZ
Podczas lądowania na międzynarodowym lotnisku Amílcara Cabrala (Aeroporto Internacional Amílcar Cabral) na wyspie Sal – jednej z najbardziej turystycznych w archipelagu – ze zdziwieniem oglądam jej księżycową panoramę. Zastanawiam się, gdzie podziała się ta zieleń z nazwy kraju. Pasażerów wita się po portugalsku (czyli w języku urzędowym) i po kreolsku (kriolu kabuverdianu). Na ulicach pobliskiego miasteczka Espargos usłyszymy natomiast mieszankę języków afrykańskich oraz europejskich. Właśnie tu najlepiej rozpocząć naszą przygodę. Infrastruktura turystyczna Sal jest na wysokim poziomie: na gości czekają nowoczesne kompleksy wypoczynkowe i hotele o różnym standardzie (zwłaszcza w Santa Maria) oraz dogodne warunki do uprawiania sportów wodnych w okolicy zadbanych rajskich plaż, oblewanych przez turkusową wodę. Do najpopularniejszych aktywności należą kite- i windsurfing, żeglarstwo, wędkarstwo, pływanie kajakami i nurkowanie. W trakcie podwodnej wycieczki możemy przyjrzeć się ciekawym formacjom lawowym, zwiedzić jaskinie lub łatwo dostępne wraki.

FOT. BARRACUDA TOURS

     Po portugalsku sal oznacza „sól”. Na wyspie, zgodnie z jej nazwą, znajdziemy do dziś używane saliny (salinas). W 1833 r. ówczesny gubernator Cabo Verde i Gwinei Manuel António Martins (1772–1845) zaczął tutaj pozyskiwać sól z oceanu, co okazało się później bardzo dochodowym interesem. W czasach największego rozkwitu towar eksportowano na całe afrykańskie wybrzeże, do Brazylii, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Dziś w miejscowości Pedra de Lume wykąpiemy się w zasolonym jeziorku, w którym bez problemu będziemy unosić się na wodzie. Utworzony w kraterze dawnego wulkanu zbiornik mieni się kolorami: różem, bielą i żółcią, a krajobrazowi uroku dodają jeszcze pobliskie pagórki.

 

RADOSNA WYSPA
São Vicente nosi imię św. Wincentego z Saragossy, ponieważ została odkryta w 1462 r. 22 stycznia, czyli w dniu, w którym kościół katolicki (a także prawosławny) wspomina tego męczennika. Z tej najbardziej roztańczonej i rozśpiewanej wyspy archipelagu pochodziła znana na całym świecie artystka Cesária Évora (1941–2011), przedstawicielka typowego dla tego regionu gatunku muzyki i stylu tańca morna, charakteryzującego się melancholijnymi melodiami i akompaniamentem gitary klasycznej (dla Kabowerdyjczyków violão) czy cavaquinho (strunowego instrumentu podobnego do małej gitary) oraz skrzypiec (nazywanych na Cabo Verde rabeca). To dzięki „bosonogiej divie”, jak ją ochrzczono, gdyż zazwyczaj występowała bez butów, ludzie usłyszeli o tym niewielkim wyspiarskim kraju. Wokalistka urodziła się w największym mieście São Vicente – ponad 70-tysięcznym Mindelo. Dziś – obok stołecznej Prai – jest ono dynamicznie rozwijającym się pod względem kulturowym i ekonomicznym centrum Republiki Zielonego Przylądka. Tę pozycję zawdzięcza m.in. niedawno odnowionemu Porto Grande (Wielkiemu Portowi), przepięknie usytuowanemu w głębokiej zatoce (Baía do Porto Grande). Cumują w nim nawet pełne turystów luksusowe statki wycieczkowe, a jego bardzo nowoczesną marinę odwiedzają jachty z różnych zakątków globu.

FOT. BARRACUDA TOURS

Monte Verde (750 m n.p.m.) – najwyższy szczyt na São Vicente

Monte Verde (750 m n.p.m.) – najwyższy szczyt na São Vicente

     Co tak naprawdę przyciąga gości z całego świata na tę wyspę? To karnawał, który zmienia Mindelo w małe Rio de Janeiro. Jego mieszkańcy zaczynają świętować popołudniu w niedzielę przed środą popielcową. We wtorek odbywa się niesamowita największa impreza tych kilku dni, a w sam Popielec wybiera się królową zabawy. Choć tutejszy karnawał wywodzi się z europejskich tradycji, wiele elementów przejął od swojego sławnego brazylijskiego odpowiednika. Podczas parady zespoły (wśród nich np. Mandingas de Ribeira Bote, Sonhos sem limite, Cruzeiros do Norte, Vindos do Oriente czy Flores de Mindelo) rywalizują ze sobą na najpiękniejsze stroje, najciekawsze układy taneczne i muzykę. Jedna za drugą suną wysokie, kolorowe platformy z postaciami z bajek i świata fantasy. Na ulicach miasta ludzie bawią się wtedy razem do białego rana, nie zważając na dzielące ich różnice. Sami Kabowerdyjczycy ściągają tutaj ze wszystkich części archipelagu. Dla Europejczyków to niepowtarzalna okazja do wzięcia udziału w wyjątkowo barwnym święcie zupełnie za darmo.

 

FABRYKA GROGU
O rześkim poranku z portu w Mindelo płyniemy promem do Porto Novo na pobliskiej Santo Antão. Ze względu na góry, sięgające nawet do 1979 m n.p.m. (Topo da Coroa), i drogę prowadzącą serpentynami w głąb lądu uchodzi ona za najbardziej malowniczą wyspę kraju. Jej południowa część charakteryzuje się dość pustynnym krajobrazem. Na północy natomiast znajdują się zielone stoki górskie o stromych zboczach. Ten drugi rejon świetnie nadaje się na trekkingi i całodzienne wędrówki. Na Santo Antão jest kilka miejsc, które trzeba zobaczyć. Jej obszar znaczą urokliwe ribeiras, czyli głębokie wąwozy (np. Ribeira da Garça, Ribeira Grande czy Ribeira da Janela). Życie toczy się w nich w małych osadach, gdzieniegdzie stoją tylko pojedyncze domy. Niektóre gospodarstwa zostały zbudowane tak wysoko, że wodę w baniakach z niżej położonych źródeł przywozi się na osiołkach. Trasy bywają tutaj niezwykle trudne i wymagające dobrej kondycji fizycznej, lecz właśnie z nich można podziwiać najwspanialsze widoki. Na wyspie wykorzystuje się każdy skrawek urodzajnej ziemi – na polach założonych na kamiennych tarasach (czasem leżących na niewiarygodnie dużych wysokościach) rolnicy uprawiają trzcinę cukrową, kukurydzę, banany, papaje i inne rośliny. Ludzie mieszkający w górach są niezmiernie serdeczni. Na okrzyk Bom dia! (z portugalskiego „Dzień dobry!”) zaraz z wielkim uśmiechem odpowiadają Bom dia, todo bom? („Dzień dobry, wszystko w porządku?”).

FOT. BARRACUDA TOURS

Wioska Corvo na północno-wschodnim brzegu wyspy Santo Antão

     Santo Antão słynie też z destylarni lokalnej odmiany rumu zwanej grogiem (nie mylić z napojem alkoholowym z rozcieńczonego rumu). Do jego produkcji niezbędna jest – oczywiście – trzcina cukrowa, której źdźbła miejscowe dzieciaki chrupią dla ugaszenia pragnienia. Podczas wędrówki przez plantacje wyczuwa się zapach fermentującego soku, powstającego w prasie tłoczącej (trapiche) i opalanego wysuszonymi resztkami łodyg w kotle na piecu. Ten dość mocny trunek pije się tu z nalewką z limonek, a przy wyjściu z fabryki grogu można zakupić go w butelkach po portugalskim winie. Wieczorem warto odpocząć w otoczonym malowniczymi górami sympatycznym miasteczku Ribeira Grande z uroczym labiryntem wąskich uliczek.

 

POGROMCY WULKANÓW
Poruszanie się po archipelagu ułatwiają szybkie połączenia sprawnie działającej narodowej linii lotniczej TACV. My także korzystamy z jej usług i już po chwili z okien samolotu spoglądamy na wyjątkowy cud natury – drzemiący wulkan Pico do Fogo (2829 m n.p.m.). Wyspa Fogo, na której się znajduje, nazywała się niegdyś São Filipe – tak jak największe jej miasto (obecnie ponad 10-tysięczne). Wspinaczce na wulkaniczny szczyt podoła każda osoba o dobrej kondycji fizycznej. Jeden ze znaczniejszych wybuchów Pico do Fogo nastąpił w 1847 r., a ostatnia erupcja miała miejsce pod koniec listopada 2014 r.

FOT. KAROLINA SYPNIEWSKA-WIDA

Parque Natural do Fogo rozciąga się na obszarze ok. 85 km²

Parque Natural do Fogo rozciąga się na obszarze ok. 85 km²

     Po minięciu tablicy Parque Natural do Fogo wjeżdżamy w rozległą starą kalderę, na której wyrósł nowy stożek oraz mały trzeci krater. Jedna ściana wulkanu spada prosto do Oceanu Atlantyckiego, co tworzy widok jak z księżyca. Wędrówkę na sam wierzchołek najlepiej zacząć z samego rana. Wchodzimy ścieżką z zastygłej lawy i form wulkanicznych. Za naszymi plecami leży maleńka osada Chã das Caldeiras (na wysokości ok. 2000 m n.p.m.), w której mieszkańcy żyją bez elektryczności i innych udogodnień cywilizacyjnych (chociaż niektórzy z nich używają własnych generatorów). Obserwujemy Atlantyk i wznoszącą się nad nim mgłę. Kilka godzin później jesteśmy niemal u celu. Do tej pory ziemia utrzymuje tu tak wysoką temperaturę, że bez trudu uda się od niej przypalić papierosa. Przy użyciu wpiętych na stałe metalowych lin wspinamy się na szczyt, aby podziwiać przepiękną panoramę Fogo i okolicznych wysepek. Ogromną frajdę sprawiło nam też zejście z wulkanu. Idąc za namową naszego przewodnika, po prostu zbiegliśmy w dół ile sił w nogach. Za nami unosiła się wielka chmura pyłu, a my ze zmęczenia na sam koniec nie mieliśmy już nawet siły się śmiać. To była zdecydowanie jedna z największych atrakcji całego wyjazdu.

 

NA CZARNEJ PLAŻY
Prawdziwi kawosze znajdą na Fogo swoją małą mekkę. W okolicach miejscowości Mosteiros uprawia się najlepszą kawę na archipelagu – niezmiernie aromatyczną Café do Fogo. Jej plantacje założone na zboczach doliny odgradza od wybrzeża i wulkanu pas stromych skał Bordeira, wznoszący się na wysokość 1000 m n.p.m. Mieszkańcy wyspy o wschodzie słońca rozpoczynają pracę przy krzewach. Po popołudniu wracają z prawie 30-kilogramowymi workami, wypełnionymi owocami, które suszą na dachach swoich domów.
     Poza tym na szczególne zainteresowanie zasługuje także szeroka, czarna plaża Fonte Vila (Praia de Fonte Vila), oddzielona od São Filipe wysokim klifem. Samo miasto należy do najlepiej zachowanych kolonialnych ośrodków w Republice Zielonego Przylądka. Wśród jego kolorowej zabudowy wyróżniają się sobrados, wystawne wille bogatych kolonizatorów. Pierwsze piętro ozdabiają drewniane werandy, mniej reprezentatywny parter zazwyczaj zamieszkiwali niewolnicy i służący.
     Podobnie jak cały archipelag, Fogo jest praktycznie całkowicie pustynna. Ze względu na małą ilość opadów woda stanowi tutaj cenne dobro. Kobiety codziennie przynoszą ją z lokalnej studni. Niestety, instalacje do odsalania wody morskiej funkcjonują obecnie tylko w większych miastach kraju.

 

AFRYKAŃSKIE KORZENIE
Historia Cabo Verde nierozłącznie wiąże się z niewolnictwem. Ponieważ przez kilkaset lat kolonia była punktem tranzytowym w handlu niewolnikami z Afryki, dzisiaj aż ponad 480 tys. Kabowerdyjczyków stanowią Mulaci. Widać to szczególnie na głównej wyspie Republiki Zielonego Przylądka – Santiago – i w jej największym mieście – stołecznej Prai, centrum gospodarczym i politycznym państwa. Po odwiedzeniu jej głównego targu można wywnioskować, że najważniejszym źródłem dochodów w kraju jest rolnictwo. Uprawia się tutaj kukurydzę, ziemniaki, maniok, groch, a często również (na potrzeby własne i eksport) orzechy kokosowe, trzcinę cukrową, kawę, banany i daktyle. Dużą rolę w gospodarce odgrywa też rybołówstwo. Niestety, miejscowi rybacy nie korzystają z bardziej zaawansowanych rozwiązań technologicznych, a większość ryb z oceanu w tym rejonie trafia do sieci zagranicznych poławiaczy. Z roku na rok coraz większe znaczenie zdobywa także turystyka. Wiele rodzin otrzymuje środki finansowe od swoich krewnych mieszkających za granicą. Szacuje się, że aż ponad 500 tys. osób wyemigrowało z Cabo Verde do Afryki, Europy i Ameryki. Mimo swojej niskiej pozycji ekonomicznej Republika Zielonego Przylądka stara się uczestniczyć w życiu politycznym kontynentu afrykańskiego.

 

PODRÓŻE FIRMOWE
Ten kraj znakomicie sprawdza się przy organizacji interesujących wyjazdów typu MICE (skrót od angielskiego meetings, incentives, conferences, exhibitions – spotkania, wyjazdy motywacyjne, konferencje, wystawy) i team building (budowanie zespołu). Od kilku lat zagraniczne firmy inwestują w tę gałąź turystyki na wyspach i wciąż rozbudowują swoje oferty. Wśród najciekawszych propozycji na archipelagu królują sporty wodne, których nauki podejmują się profesjonalni instruktorzy. Dużą popularnością cieszy się zwłaszcza kitesurfing. Zajęcia z niego prowadzi m.in. uczestnik XXVII Letnich Igrzysk Olimpijskich w Sydney w 2000 r. czeski kajakarz górski Tomáš Kobes, posiadający na wyspie Sal swoją szkołę wind- i kitesurfingową. Tych dwóch widowiskowych sportów nauczy nas również Kabowerdyjczyk Mitu Monteiro, mistrz świata w kiteboardingu z 2008 r. Na São Vicente kapitan Berno Niebuhr, zdobywca wielu prestiżowych nagród w międzynarodowych zawodach wędkarskich, organizuje wycieczki na połów marlinów zakończone grillowaniem na plaży. Na sąsiedniej Santo Antão czekają wspaniałe trasy trekkingowe, a na Santiago lokalna drużyna piłkarska chętnie rozegra z obcokrajowcami mecz towarzyski.

 

***

 

Republika Zielonego Przylądka oferuje mnóstwo atrakcji zarówno dla turystów indywidualnych, miłośników sportów wodnych, jak i uczestników firmowych wyjazdów. Na archipelagu nie można się nudzić: wypoczniemy na nim tuż nad dziewiczym brzegiem Atlantyku, pościgamy się z wiatrem i falami oceanu, będziemy podziwiać spektakularne widoki z górskich szczytów. Wśród jego sympatycznych mieszkańców poczujemy się naprawdę miłymi gośćmi, a ślady kolonialnej historii znajdziemy w licznych miejscach na wyspach. Nie zawiedziemy się również poziomem infrastruktury turystycznej, która ciągle się rozwija. Ten rajski zakątek Afryki tylko czeka, aby go odkryć!