Najwyższy obecnie budynek na świecie – 830-metrowy Burdż Chali

©MATERIAŁY PRASOWE EMIRATES

 

Katarzyna Kałuża

Marcin Lewandowski

www.Travel-Bidder.com

 

O mieście, które wyłoniło się z piasków pustyni, słyszeliśmy bardzo wiele. Niewątpliwie nie ma w tym przypadku znaczenia, czy Dubaj kogoś fascynuje, czy raczej jest mu obojętny – wszystkich bez wyjątku wprawia w osłupienie fakt, że jego monumentalna zabudowa powstała w tak zaskakującym tempie. Sam słynny wieżowiec Burdż Chalifa (Burj Khalifa, niemal 830 m wysokości) urósł jak na drożdżach, otwarto go już w 6 lat po rozpoczęciu prac w 2004 r. W końcu nadszedł ten niesamowity moment i wyruszyliśmy z wizytą do niezmiernie interesujących Zjednoczonych Emiratów Arabskich (ZEA). 


Przed rozpoczęciem zwiedzania chcieliśmy zdobyć mapkę ze wszystkimi drapaczami chmur w Dubaju, aby przestać mylić ich nazwy, ale powiedziano nam, że co kilka miesięcy musielibyśmy ją aktualizować, bo nowe budynki wyrastają tutaj niczym grzyby po deszczu. Dlatego do dziś nie wiemy, który z obiektów przy autostradzie E 11 (Sheikh Zayed Road – Drodze Szejka Zajida) należał do sieci Marriott. Spośród wszystkich tych dubajskich budowli wyróżnia się tylko kilka: hotel Atlantis, The Palm, czyli bastion nie do zdobycia dla zwykłych turystów, położony na skraju sztucznej wyspy Palma Dżamira (Palm Jumeirah), hotel Burdż Al Arab (Burj Al Arab) – wieżowiec w kształcie żagla widniejący na każdej pocztówce, oraz Burdż Chalifa – wciąż jeszcze najwyższy budynek świata, przypominający gigantyczną tytanową strzykawkę. W przypadku tego ostatniego duże wrażenie wywołuje informacja, że został zaprojektowany przez to samo amerykańskie biuro architektoniczne, które stworzyło One World Trade Center (Freedom Tower – Wieżę Wolności – wzniesioną w miejscu dwóch biurowców World Trade Center, zniszczonych na skutek zamachu z września 2001 r.) w Nowym Jorku.

Same Zjednoczone Emiraty Arabskie, położone na Półwyspie Arabskim, sąsiadują z Arabią Saudyjską i Omanem. Dzielą się na 7 emiratów. My zwiedziliśmy głównie ich stolicę Abu Zabi (Abu Dhabi) i Dubaj. O nich właśnie i o tym, co jeszcze można robić w tym kraju, chcielibyśmy opowiedzieć.

Naj Dubaj

SwatchGroup_tcm17-13889.jpg

Akwarium w galerii The Dubai Mall

©DUBAI AQUARIUM & UNDERWATER ZOO

Dubaj jest miastem rzeczy największych, najwyższych, najdroższych i najbardziej niesamowitych. Choć przed odwiedzinami w nim wiele osób myśli, że przecież oglądały wszystkie jego wspaniałości w telewizji lub na zdjęciach i cały ten blichtr wcale im nie zaimponuje, nie mogą się mocniej mylić. Gdy w Dubai Marinie rozejrzymy się dookoła, zobaczymy turkusowo-srebrno-złote drapacze chmur, które wyglądają jak elementy drogiej biżuterii – najpewniej paska od luksusowego szwajcarskiego zegarka marki Breitling. Kiedy wjedziemy na 124. piętro giganta Burdż Chalifa (na zewnętrzny punkt obserwacyjny położony na wysokości 452 m), żeby tylko rzucić okiem na okolicę, zatracimy się w podziwianiu panoramy miasta oraz fotografowaniu jej. Jeśli natomiast podczas przejażdżki metrem, które niczym statek widmo porusza się nie prowadzone przez nikogo, wyjrzymy przez okno na trasie nad poziomem głównej ulicy i spróbujemy policzyć budynki, a następnie podnieść głowę na tyle wysoko, aby dojrzeć wierzchołki wszystkich wieżowców, przekonamy się, że to niemożliwe. To jednak nie koniec zaskakujących wrażeń.

W największym tutejszym centrum handlowym – The Dubai Mall – znajduje się olbrzymia kaskada, lodowisko, szkielet dinozaura czy akwarium z rekinami, płaszczkami i innymi morskimi stworzeniami (Dubai Aquarium & Underwater Zoo). Widok wielkiego drapieżnika przepływającego nad głową ochroniarza, pilnującego, żeby nikt nie zbliżał się do szyby zbiornika, to coś niesamowitego. Nic też nie bawi bardziej od płaszczki, która prezentuje brzuch z otworem gębowym przypominającym sympatyczny uśmiech. Niejedną kobietę o zawrót głowy przyprawi także stylizowany na tradycyjny targ czy wysadzane kryształami Swarovskiego szpilki wyeksponowane na obracających się szklanych stojakach jak eksponaty w muzeum. Poza tym mamy tu jeszcze wizualizację postępów budowy wieżowca Burdż Chalifa i ustawiony między kawiarniami wielki szkielet dinozaura, podświetlony setkami zmieniających kolory diod LED. Nawet smak koktajlów bananowego z daktylami lub tego ze świeżej guawy (odkrycie tego wyjazdu) jest zupełnie wyjątkowy.

Po zapadnięciu zmroku koniecznie trzeba udać się tam, gdzie ciągną tłumy, czyli przed tę olbrzymią galerię handlową na pokaz The Dubai Fountain – fontann na sztucznym jeziorze, które widoczne są ponoć nawet z kosmosu. My przyszliśmy na jeden z pierwszych spektakli wieczoru, zaczynający się o godz. 18.00. Tryskająca woda tańczyła dla nas przy muzyce Michaela Jacksona, sięgając niemal nieba. Żałowaliśmy tylko, że nie mogliśmy obejrzeć tego widowiska ze 124. piętra Burdż Chalifa lub z tarasu Armani Hotel Dubai. Niestety, za taką przyjemność musimy sporo zapłacić.

Wycieczka za miasto

Po obejrzeniu tych wszystkich dowodów potęgi człowieka i możliwości, jakie dają pieniądze, należy wybrać się na wyprawę do miejsca, gdzie sokoły zawracają – na pustynię. Najlepiej wyruszyć jeepem z odważnym kierowcą. Szybka jazda slalomem po pustynnych wydmach sprawia, że włosy stają na głowie. Uczestnicy rajdu dopiero po kilkunastu minutach zdobywają się na odwagę, aby głośniej się zaśmiać. To doskonała rozrywka, choć jedzie się właściwie całą karawaną wielu aut z zagranicznymi turystami.

Największą przyjemność takiej przejażdżki stanowi dotarcie do celu, czyli wcale nie tak skromnego tradycyjnego obozowiska wśród bezkresnych piasków pustyni. Gdy już się ściemni i podane zostaną specjały arabskiej kuchni, w tym wypiekany na miejscu chleb, zaczyna się niesamowite przedstawienie. Przed zgromadzonych gości wychodzi derwisz i zaczyna wirować. Czujemy się jak pod wpływem hipnozy, z tą różnicą, że oczy otwierają nam się coraz szerzej. Kiedy kręcąca się wraz z jego właścicielem szata nagle rozbłyska dziesiątkami lampek, do głowy przychodzi nam parada w Chinatown i wybuchamy z trudem powstrzymywanym śmiechem. Wciąż jednak nie możemy wyjść z podziwu dla tancerza, który od wielu minut nie przestaje obracać się wokół własnej osi.

Ognisko płonie, w powietrzu unosi się słodki zapach aromatycznego tytoniu do fajki wodnej i wtedy na wyłożonej barwnymi dywanami scenie pojawia się piękna tancerka brzucha. Jej ruchy są tak ponętne, że niemal chcemy jej przerwać i narzucić na jej ciało jakieś okrycie, bo przecież jesteśmy w państwie, w którym kobiety powinny skromnie ukrywać swoje wdzięki pod długimi szatami. Powstrzymujemy się jednak i dalej palimy sziszę, a potem zjadamy do końca resztki najlepszego na świecie hummusu i wreszcie ruszamy do wyjścia na dźwięk odpalanych silników samochodów. To był naprawdę dobry wieczór.

Historia a nowoczesność

Za dnia postanowiliśmy zapoznać się z miejscową historią i kulturą, więc udaliśmy się do Muzeum Dubajskiego (Dubai Museum) w najstarszej budowli w mieście – forcie Al Fahidi z ok. 1787 r. Na niewielkiej przestrzeni zgromadzono w nim naturalnych rozmiarów figury dawnych poławiaczy pereł, kupców i robotników, a także przedmioty znalezione przez archeologów. Największe wrażenie robi na nas ekspozycja poświęcona wyławianiu perłopławów. Przewodnik podkreśla, jak istotne znaczenie miało zaufanie między nurkiem, potrafiącym wstrzymać oddech dłużej niż przeciętny człowiek podczas lawirowania wśród niebezpiecznych gatunków ryb, a sternikiem, odpowiedzialnym za wyciągnięcie tego pierwszego z wody, gdy ten szarpnie za linę lub zbyt długo przebywa na dnie (co mogło oznaczać, że stało mu się coś złego lub… próbuje ukryć cenne znalezisko). Sama twierdza stoi pośrodku placu i wydaje się, jakby nikogo nie obchodziła. Nie widać wokół niej zbyt wielu turystów ani szczególnego ożywienia. Zupełnie jakby od tego reliktu przeszłości wszyscy chcieli się odciąć, a przecież w swojej skromności i prostocie jest niezwykle piękny, choć zdecydowanie odróżnia się od supernowoczesnej zabudowy miasta.

Po zwiedzeniu muzeum i fortu podążamy na tradycyjny Targ Złota (Gold Souq, Gold Souk). Szukamy słynnej sztabki, która waży ponoć tyle, że nie sposób jej podnieść, a ten, komu uda się ta sztuka, może ją zatrzymać. W końcu ją znajdujemy – 160 kg błyszczącego kruszcu chroni pancerna gablota. Rezygnujemy więc z próby z góry skazanej na niepowodzenie. Przewodnik prowadzi nas następnie do sklepu z największym pierścieniem i klejnotem na świecie. Przed nim już stoi tłum turystów robiących zdjęcia drogocennej ozdoby, która raczej pasowałaby na palec nowojorskiej Statui Wolności niż człowieka. Idziemy dalej, ignorując zaczepki tutejszych handlarzy, i docieramy do automatu ze złotem. Przyglądamy mu się z niedowierzaniem. Co dziwne, nie ustawia się do niego kolejka, nikt nie ma ochoty z niego skorzystać… W witrynach kolejnych sklepów widzimy istne dzieła sztuki – ubrania wykonane ze złotych blaszek. Na taką kreację z dużym prawdopodobieństwem skusiłaby się ekscentryczna piosenkarka Lady Gaga. Podziwiamy kunszt artystów, zachwycamy się odcieniami złota, a odchodząc, zastanawiamy się, czy aby na pewno kupienie tutaj jakichś pamiątek w ramach inwestycji nie byłoby dobrym pomysłem…

Spotkanie w porcie

Nadchodzi zmrok, więc kierujemy się w stronę portu. Czeka tam na nas spora łódź oświetlona lampionami. Zanim wejdziemy na jej pokład, chcemy jeszcze przejść się wzdłuż nabrzeża, aby przyjrzeć się rybakom oporządzającym dzisiejszy połów. Tuż przed nami na chodniku ląduje nagle stos przeróżnych ryb. Miejscowi sortują je, nie zwracając na nas uwagi, a my uświadamiamy sobie, że nareszcie jesteśmy wśród prawdziwych dubajczyków – mieszkańców, którzy wprawiają w ruch całą tę imponującą machinę. Spędzamy tu dłuższą chwilę. Nie krępujemy się wejść na pobliską łódkę i zajrzeć do dziury pod pokładem, z której jeden z rybaków wyrzuca świeżą zdobycz. Swoim zachowaniem wywołujemy tylko uśmiech na twarzach pracujących ludzi.

Zadowoleni wracamy na nasz mały statek. Czekają już na nas stoliki i bufet zrobiony z tradycyjnej łódki dau (dhow). Do jedzenia przygotowano nam soczyste owoce, typowe arabskie potrawy i dania kuchni włoskiej przyrządzane na naszych oczach. Po całym dniu chodzenia po Dubaju z radością rozsiadamy się wygodnie na górnym pokładzie, chłodzimy wiatrem i podziwiamy światła miasta. Nasza uwaga znów skupia się na lesie ogromnych hoteli. Właściwie założenie prezydenta Zjednoczonych Emiratów Arabskich (urzędującego od listopada 2004 r. Chalifa ibn Zajida Al Nahajjana) jest słuszne – gdy ropa się skończy, zostaną turyści, których liczba powiększa się znacząco z roku na rok.

Luksus i szybkie samochody

Galleria-Ferrari.jpg

Model bolidu Formuły 1 w parku tematycznym Ferrari World Abu Dhabi

©FERRARI WORLD ABU DHABI

Ponieważ czujemy jeszcze pewien niedosyt, następnego dnia wsiadamy do auta i pokonujemy korki stulecia, aby dojechać do stolicy kraju, czyli Abu Zabi. Nasz opiekun zabija czas, opowiadając o zamiłowaniu szejka Muhammada ibn Raszida Al Maktuma (premiera i wiceprezydenta Zjednoczonych Emiratów Arabskich i emira Dubaju) do przejażdżek po miejskich ulicach. Podobno sam prowadzi samochód, nie korzysta z usług ochrony, a nawet wtapia się w tłum rodowitych mieszkańców (którzy w 9,5-milionowych Zjednoczonych Emiratach Arabskich stanowią zaledwie ok. 15 proc.), żeby podpytać, co u nich słychać.

Wreszcie docieramy do granic miasta. Można je chyba śmiało porównać z ekskluzywną dzielnicą Bel Air w kalifornijskim Los Angeles, a to ze względu na eleganckie wille należące do znamienitych abuzabijczyków i członków rodziny emira Abu Zabi (Al Nahajjan). Mijamy imponujący, lecz nieczynny tego dnia dla odwiedzających Wielki Meczet Szejka Zajida wzniesiony z białego marmuru. Doskonale wiemy, gdzie chcemy jechać. Za cel obraliśmy sobie uważany za najbardziej luksusowy hotel na ziemi – Emirates Palace. Gdy się do niego zbliżamy, przekonujemy się, że wcale się nie zawiedliśmy – obiekt jest niesamowity, a myśleliśmy, iż już nic nas w tym kraju nie zaskoczy. W środku na gości czekają rozległe wnętrza ozdobione złoceniami i ręcznie tkanymi dywanami za milion dolarów za sztukę, klucze do pokoi w kształcie złotych monet i kawa z wielbłądzim mlekiem i płatkami złota oraz bankomat, zamiast banknotów wypłacający sztabki złota. Naprawdę trudno nie być pod wrażeniem.

Wreszcie przyszła pora na rozładowanie emocji, a to najlepiej wychodzi w Ferrari World Abu Dhabi – wielkim kompleksie poświęconym tej jednej z najbardziej ekskluzywnych marek samochodów na świecie. Okazało się, że dwie godziny to za mało, żeby obejść wszystkie tutejsze atrakcje i sfotografować każdy model auta w tym parku tematycznym. Sporo czasu straciliśmy jednak na czekanie w kolejce do pierwszego rzędu Formula Rossa, gdyż za punkt honoru wyznaczyliśmy sobie, że pojedziemy na samym przedzie najszybszej kolejki górskiej na naszym globie (rollercoastera w kształcie bolidu Formuły 1), a wszelkie niepożądane konsekwencje z tym związane zostaną tylko między nami i na zawsze w Abu Zabi. Na koniec mogliśmy sobie pozwolić jedynie na skorzystanie z przeznaczonej dla dzieci rozrywki Speed of Magic, która choć była seansem kina 4D, wywołała jeszcze bardziej niechciane skutki niż przejażdżka z prędkością 240 km/godz. Mimo to niczego nie żałujemy.

Z wiatrem we włosach

shoping1_copy.jpg

Powstałe 10 lat temu duże centrum handlowe Ibn Battuta Mall w Dubaju

©GOVERNMENT OF DUBAI, DEPARTMENT OF TOURISM AND COMMERCE MARKETING


Zjednoczone Emiraty Arabskie to także świetne miejsce na aktywny wypoczynek. Wielbiciele tego typu spędzania czasu mają tu do wyboru różne propozycje.

Dużą popularnością cieszą się w tym kraju sporty motorowe. Ze względu na sprzyjające przepisy podatkowe jego zamożni mieszkańcy mogą kupować kolejne nowe samochody. Niektóre auta kosztują tutaj nawet o połowę mniej niż w Europie. Oprócz tegolokalne ceny paliw zaliczają się do najniższych na świecie (ok. 1,5 zł za litr benzyny), a wielopasmowe autostrady, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 140 km/godz., zapewniają szybką i wygodną komunikację. W godzinach szczytu tworzą się co prawda korki, ale nie zniechęca to zmotoryzowanych, bo wiedzą, że szejk wkrótce każe wybudować nowe drogi lub poszerzyć istniejące, aby ten problem rozwiązać. Dodatkowo w Abu Zabi znajduje się tor Formuły 1 (Yas Marina Circuit) i wspomniane centrum Ferrari World Abu Dhabi, gdzie oprócz szalonej przejażdżki najszybszym rollercoasterem na ziemi można pościgać się na gokartach i na symulatorze jazdy F1 oraz skorzystać z mnóstwa innych niesamowitych atrakcji. Dla tych osób, które nie przepadają za pędzącymi kolejkami, przygotowano m.in. wystawę samochodów czy bolid Ferrari udostępniony do pamiątkowych zdjęć.

Abu Zabi promowano niedawno w filmie Szybcy i wściekli 7, w którym bohaterowie dokonywali zapierających dech w piersiach wyczynów kaskaderskich w swoich autach. Wszystko to sprawia, że w Zjednoczonych Emiratach Arabskich panują idealne wręcz warunki do uprawiania wszelkiego rodzaju sportów motorowych.Prawie każde miejscowe biuro podróży oferuje wyprawy off-roadowe na pustyni, podczas których istnieje dodatkowo możliwość jazdy na quadach. Jeśli ktoś zostawi samochód w garażu, ma do dyspozycji szybki i wygodny transport publiczny, w tym w pełni zautomatyzowane ciche metro wyposażone w klimatyzację. Równie sprawnie funkcjonuje także sieć autobusowa, a przystanki są klimatyzowane. Dlatego też na miejskich ulicach (poza centrum) właściwie nie widać pieszych.

Zapaleni biegacze również nie muszą rezygnować ze swojej ulubionej aktywności podczas wizyty w tym kraju. Jogging najlepiej jednak uprawiać już po zapadnięciu zmroku, kiedy temperatura powietrza znacznie się obniża, a ruch uliczny – zmniejsza. Ponieważ w Zjednoczonych Emiratach Arabskich odnotowuje się bardzo niski poziom przestępczości, wieczorem można się tu czuć bezpiecznie. Mimo to bieganie np. po Dubaju wcale nie jest takie łatwe. Wzdłuż ulic nie zawsze są poprowadzone chodniki, a skrzyżowania, poza ścisłym centrum, raczej nie przewidują przejść dla pieszych. Większość amatorów tego sportu udaje się zatem do Parku Safa (największego terenu zielonego w mieście, zajmującego powierzchnię 64 ha), w którym znajduje się długa na 3,4 km pętla. To zdecydowanie najlepsza dostępna dubajska ścieżka biegowa.

Na śniegu i w wodzie

Jeśli ktoś sądzi, że na Półwyspie Arabskim nie da się zaznać uroków białego szaleństwa, to bardzo się myli. Taką właśnie rozrywkę oferuje Ski Dubai – pierwszy całoroczny kryty ośrodek narciarski na Bliskim Wschodzie. Zbudowano go w jednym z większych centrów handlowych w Dubaju, czyli Mall of the Emirates. Zajmuje on powierzchnię 22,5 tys. m² (tyle, co 3 pełnowymiarowe boiska do piłki nożnej). Na tym pokrytym prawdziwym śniegiem terenie znajduje się 5 różnych tras, z których najdłuższa ma 400 m. Na jazdę na nartach lub snowboardzie można zdecydować się spontanicznie. Miła obsługa pomaga gościom zarejestrować się i wypożyczyć dopasowany sprzęt oraz odpowiedni strój. Swoje rzeczy zostawia się w depozycie. Standardowy bilet upoważnia do 2-godzinnego pobytu na sztucznym stoku. Trzeba jednak pamiętać, że pomimo panujących na zewnątrz upałów (30–40°C) w ośrodku Ski Dubai temperatura spada nawet do -4°C, a ryzyko odniesienia kontuzji jest takie samo jak w górach. Dlatego warto założyć czapkę i rękawiczki, a jeśli dopiero stawia się pierwsze kroki w sportach zimowych, skorzystać z opieki instruktora. Osobom, które wolą uprawiać narciarstwo w naturalnych warunkach, polecamy sandskiing albo sandboarding, czyli jazdę na nartach lub desce po piaszczystych wydmach.

W gorącym klimacie człowiek instynktownie myśli o wskoczeniu do wody. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich każdy z 5-gwiazdkowych hoteli oferuje możliwość popływania w basenie. Dla wielbicieli tego typu rozrywek powstały rozległe parki wodne: Wild Wadi i Aquaventure Waterpark w Dubaju, Wadi Adventure w Al-Ajn, Dreamland Aqua Park w Umm al-Kajwajn oraz niesamowity Yas Waterworld w Abu Zabi.Na obszarze całego państwa nie ma rozwiniętej sieci rzecznej, ale jego terytorium posiada dostęp do zatok: Perskiej i Omańskiej. Pod opieką ratowników można kąpać się np. przy plaży Saadiyat w Abu Zabi (Saadiyat Public Beach). Poza tym na wybrzeże ściągają amatorzy snorkelingu, nurkowania, surfingu, wind- i kitesurfingu, kajakarstwa, wędkarstwa oraz przejażdżek skuterami wodnymi.

Wszystkie odwiedzane przez nas hotele wyposażone były też w klimatyzowane sale do zajęć fitness. Sposobów na aktywne spędzanie czasu w tym kraju znajdziemy zresztą jeszcze wiele. Należą do nich m.in. wycieczki po Dubaju wypożyczonym rowerem miejskim, wyprawy konne lub na wielbłądach, jazda na łyżwach (np. w Dubai Mall), a także gra w paintball (w ośrodku Pursuit Games Paintball Dubai).

Osoby z zasobniejszym portfelem mogą również wykupić lot helikopterem, balonem (Balloon Adventures Emirates) bądź samolotem i skoczyć ze spadochronem (Skydive Dubai). Zwolenników spokojniejszych rozrywek zapraszają tutejsze profesjonalne pola golfowe. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich na pewno nikt nie będzie się nudził.

Całkiem inne miasto

W Dubaju i Abu Zabi czas płynie niezmiernie szybko. Nasze tygodniowe zwiedzanie obu miast zakończyliśmy tak z poczuciem satysfakcji, jak i niedosytu. Nie zdołaliśmy przecież zobaczyć jeszcze tylu rzeczy i poznać wszystkich oferowanych przez nie atrakcji. Gdy wjeżdżaliśmy do Dubaju, nasz towarzysz podróży pokazał nam jeden z placów budowy i powiedział: Zapamiętajcie to miejsce i te fundamenty. Kiedy tutaj następnym razem zawitacie, będzie tu już stał nowy budynek, a całe miasteczko, według założeń, zostanie oddzielone od stałego lądu i znajdzie się na wyspie. Istnieje szansa, że zobaczymy to za rok. Mamy więc po co wracać.